100 lat nie pisałam i jakby straciłam zapał. nie nadążam za codziennością, bo tyle się dzieje, że przydałby się osobny człowiek do opisywania wszystkiego. a z drugiej strony nie dzieje się nic specjalnego, to są po prostu moje/nasze małe/duże wydarzenia, które dla kogoś innego prawdopodobnie znaczą tyle co nic.
mimo to postaram się coś urodzić. wróć. rodzę listopad/grudzień. teraz będę pisała. z ciążowych tematów, skoro już na nie weszłam, to jestem po szpitalu. na szczęście wszystko z nami ok., ale woleli mnie zatrzymać na obserwację. na szczęście nie krwawiłam, ale miałam silne bóle/jak miesiączkowe w podbrzuszu, które zresztą od tygodnia ignorowałam, aż się nie dało... oczywiście w szpitalu nie dostałam żadnej diagnozy, twarde to były najwyżej tabletki. wypisali mnie do domu bo "na oko" wszystko ze mną już było dobrze, ale bóle wracają. w ostatni czwartek były tak silne, że znowu rozważałam pojechanie na IP, ale ostatecznie przeleżałam w domu. nie wiem czy to odpowiedzialne, czy nie, ale moja logika była taka, że skoro i tak nie wiedzą co mi dolega, to tabletki mogę sobie brać i leżeć w domu. pewnie jeśli się powtórzy to w końcu pojadę, ale wolałabym nie.
co do Eryka, to był taki czas, że drżałam jak głupia o jego rozwój w wymiarze fizycznym. przypomnę tylko, że raczkować zaczął po skończonym 10 miesiącu, a chodzić na rok i dwa miesiące. z perspektywy dopiero widzę, że to było niepotrzebne, bo każde dziecko ma swój rytm i czas i jeśli jest względnie zdrowe to nadgoni, nawet jeśli człowiekowi się wydaje, że się na to nawet nie zanosi. jeśli zaś chodzi o intelektualny rozwój mojego dziecka, to ja go zapiszę chyba od razu na studia, bo wymiata. ile on już powie, mniej lub bardziej wyraźnie to nie sposób spamiętać. mama, tata, baba, dada, dziadzia to już grubo przed roczkiem, i pewnie wiele innych tylko człowiek nie spisywał, to teraz nie pamięta. niemniej 19-tego lipca Eryk skończy 1,5 roku, i słuchajcie czego on nie powie, nie pokaże. powie jak ma na imię - Eik, powie jak ma na imię mama -Uia, tata -Totom (Tomek), baba -Eia, druga baba - Doda, brat męża - Adam, chrzestna - Aga, siostra babci Eli - Jadzia, i wiele innych osób/imion - Nini (Nikola), Kaka (Karola), Ania, Asia, Sia (Zosia), Esio (Wiesio), Odzio (Włodzio) itd. na mleko/butelkę mówi coś w stylu - mlemo, na wodę - pić, na jedzenie - nienie, i do jedzenia trzeba mu dać -odzie, co oznacza łyżeczkę. jakie jest jedzenie - mniam, mniam i taki gest klepania się po brzuchu. wszystko chce robić - siam, jak idzie na dwór to zakłada - czape, bluse i buby (buty), buba to też bułka. nie, a szczególnie - nienienie mówi bardzo wyraźnie. jak zamierza napsocić i wie, że mi się to nie podoba to mówi - ocho (bo podłapał ode mnie). jak się zapytać kto zrobił - sisi w jego pampersa, to wszyscy tylko nie on, np. Jadzia i za chwilę - nunu, albo - ciuściuś, wszystko z gestami. bardzo często mówiłam do niego że jest moim szczęściem, i teraz jak się zapytać gdzie jest mamy szczęście to pokazuje na siebie i mówi - tu. w ogóle rozróżnia gdzie jest tu, gdzie tam. ale najlepsze, że uwaga ogarnia kilka podstawowych literek i kolorów. oczywiście baaaardzo często się myli, ale że w ogóle się tym interesuje. z literkami to wzięło się stąd, że kilka miesięcy temu kupiłam mu literki magnesowe na lodówkę. sugerowałam się jakością i że były kolorowe, w ogóle nie zakładałam, że zacznie o nie pytać i zapamiętywać. zawsze jak pyta w sensie pokazuje na literkę to mówię/mówimy jak dana literka się nazywa i odnosimy do jakiegoś wyrazu, np. -U, jak Ula, -T, jak tata i skubany naprawdę spamiętuje. mało tego odkryłam, że ma swoje ulubione literki, bo w (uwaga!) taczce zawsze wozi pięć takich samych (2x K, 2xN i 1xR), chociaż czasem dokłada coś jeszcze, ale te są zawsze. i jest to na pewno świadomy wybór, bo już dwa razy odkładałam je na lodówkę w różne miejsca, żeby było trudniej znaleźć i skubany bierze te same. z kolei kolorów uczy się, bo mamy takie kolorowe piłeczki i on je pokazuje paluszkami a ja muszę mówić: niebieska, zielona, żółta, pomarańczowa, różowa, fioletowa i tak jakiś pierdylion razy, a on od jakiegoś czasu powtarza, najbardziej mu wchodzi -nienie (niebieski), -ziuziu (żółty, ale czasem też zielony). i mogłabym tak pisać o moim omnibusie w nieskończoność, ale chyba by mi brakło nocy. o jeszcze np. odmienia, że z kim idziesz - mamą, - tatą. albo jak kogoś woła to jest odpowiednia intonacja -baaabaaa, daaadaaa/dziaaadzia itd. no szok. trochę żałuję, że tego wszystko nie spisywałam po kolei, a z drugiej strony, jakby człowiek chciał wszystko notować, to by chyba oszalał.
trzymajcie się ciepło, od czasu do czasu Was podglądam, ale moje ulubione pamiętniki też jakby zamarły, a w nowe staram się nie wciągać, więc loguję się tu teraz od wielkiego dzwonu.