avatar

tytuł: Nasze małe-wielkie Szczęście :)

autor: dorcia8919

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Najlepszą jak tylko będę umiała :) Jedyną w swoim rodzaju :)

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Radość, ale i smutek i strach czy podołam... Ale wierzę, że będzie dobrze...

Dziś mija 6 dzień życia naszego Szymusia

Uczymy się siebie i za każdym razem czegoś nowego. Jest kochany i słodki, ale i mega złośnik. Raz wpada nam w histerię a za chwileczkę zaczyna się uśmiechać. Co potrafi być denerwujące bo o co kaman Ale no cóż sprawdza chyba naszą cierpliwość albo granice możliwości


Mój poród po prostu tragedia. Nie życzę nikomu tej traumy. Ale dziękuję mojemu mężowi, że był ze mną w tych chwilach i walczył o mnie do końca. Był taki bezradny a zarazem silny. A więc 24.06 gdzieś o 22.30 zaczęłam mieć regularne skurcze co 5 min, wody się sączyły już jakiś czas, więc pojechaliśmy na IP bo tak nam mówiono na SR (o tych regularnych skurczach). Trafiłam na badania do wrednej baby i mega niedelikatnej. Stwierdziła rozwarcie na 1 cm i nic więcej. Zostałam na ginekologii i czekaliśmy co będzie dalej. Noc masakra, skurcze coraz częściej i mocniejsze. O 6 znów badanie, szyjka dalej na 1 cm. Ale pielęgniarka walczyła, żebym poszła na porodówkę, bo skurcze mam okropne. Z wielką łaską mnie tam wysłano. I tu zaczęło się, aż na samą myśl zaczyna mnie wszystko boleć na nowo. Dostawałam kroplówki na zwiększenie skurczy (choć te moje naturalne już były mega bolesne), aby szyjka się rozwierała. Po kilku dobrych godzinach nie dawałam już rady, ordynator stwierdził, że 3 cm rozwarcia i podajemy zzo skoro taki ból. Poczułam się po nim błogo, jednak gdy przestało działać okazało się, że szyjka tylko 4 cm ;/ i walka dalej na kroplówkach. Dostałam kolejne znieczulenie, po czasie i kolejne ale za każdym razem coraz słabsze. Ból i skurcze masakryczne. I ciągle bez postępu. Po kolejnych godzinach doszło do 6cm, więc zwiększyli mi dawkę kroplówek. W pewnym momencie nie panowałam już nad sobą, nad nerwami, oddychaniem (jakaś porażka) i darłam się błagając o pomoc. Ale położne w dupie miały wszystko. O 19 zarządałam kolejnej wizyty lekarza i badania. To już we łzach prosiłam, żeby coś w końcu zrobili bo ja nawet nie mam siły oddychać ani próbować tego robić. Okazało się, że z 6cm zrobiło się 5,5 cm, więc lekarz zarządził CC. Po tych słowach po prostu dziękowałam w myślach, że będzie po, że w końcu coś się wydarzy. I po 20 usłyszałam płacz mojego syncia. Operacji praktycznie nie pamiętam bo z wycieńczenia padłam. Ale 14 godzin SN dało mi popalić.
Nie życzę nikomu tego co przeżyłam. liczę, że z czasem zapomnę tą traumę. A teraz powoli wracamy do siebie. Jeszcze nie jestem sprawna po CC więc momentami czuję się bezsilna i po prostu płaczę. Baby blues mnie chyba dopada. A jeszcze teraz gdy podejrzewają kolki i jego płacz, a nawet histeria sprawiają, że nie wiemy co już robić całkiem mnie załamują Bo wiem jak cierpi, a ja nie potrafię mu pomóc Chcę być silna dla niego i walczę ze sobą. Mam przy boku wspaniałego męża, który ciągle mnie wspiera i pomaga. Do tego mamę. Więc wiem, że razem damy radę i przetrwamy. I w końcu zacznę się cieszyć macierzyństwem jak należy.

Fotka z dzień po porodzie.
Dzień dobry ciocie oto ja:
http://i62.tinypic.com/bjikpw.jpg

5
komentarzy
avatar
Szymusiu Skarbie witaj na świecie! Wiesz Maluszku masz bardzo ale to baaaardzo dzielną Mamusię!! Pięknie walczyła na porodówce! I masz cudownego Tatusia!! Kochana dobrze że masz Męża przy sobie - to jest bardzo ważne! Cieszę się że Cię wspiera. Zobaczysz że powolutku dojdziesz do siebie, musicie się nauczyć siebie nawzajem z Szymciem. To zupełnie nowa rzeczywistość. Pamiętaj tylko że im więcej Twojego smutku i nerwów tym bardziej Maluchowi się to udziela. Zobaczysz że nadejdą takie dni że będziesz się bardzo cieszyć z macierzyństwa! Życzę aby ten czas przyszedł jak najszybciej! :* ucałuj w czółko Synka! :*
avatar
Dorcia współczuję traumatycznego porodu ale wieże ze Szymanek wynagrodzi Ci wszystkie bóle i cierpienia. Jest cudowny a ty jesteś cudowna mamusia. <3<3
avatar
Śliczny, gratulacje
avatar
Jaki on cudny!! no do schrupania i ile ma wloskow <3 oj, kochana przykro mi ze tyle bolu musialas zniesc chcialabym zeby kazda kobieta milo wspominala ta cudowna chwile jaka sa narodziny malenstwa ale jestes bardzo dzielna! ;* i naprawde gratuluje mezusia ze tak Cie wspieral
avatar
o jakie mam włoski ładne
<3
Dodaj komentarz

Dziś mija 6 dzień życia naszego Szymusia

Uczymy się siebie i za każdym razem czegoś nowego. Jest kochany i słodki, ale i mega złośnik. Raz wpada nam w histerię a za chwileczkę zaczyna się uśmiechać. Co potrafi być denerwujące bo o co kaman Ale no cóż sprawdza chyba naszą cierpliwość albo granice możliwości


Mój poród po prostu tragedia. Nie życzę nikomu tej traumy. Ale dziękuję mojemu mężowi, że był ze mną w tych chwilach i walczył o mnie do końca. Był taki bezradny a zarazem silny. A więc 24.06 gdzieś o 22.30 zaczęłam mieć regularne skurcze co 5 min, wody się sączyły już jakiś czas, więc pojechaliśmy na IP bo tak nam mówiono na SR (o tych regularnych skurczach). Trafiłam na badania do wrednej baby i mega niedelikatnej. Stwierdziła rozwarcie na 1 cm i nic więcej. Zostałam na ginekologii i czekaliśmy co będzie dalej. Noc masakra, skurcze coraz częściej i mocniejsze. O 6 znów badanie, szyjka dalej na 1 cm. Ale pielęgniarka walczyła, żebym poszła na porodówkę, bo skurcze mam okropne. Z wielką łaską mnie tam wysłano. I tu zaczęło się, aż na samą myśl zaczyna mnie wszystko boleć na nowo. Dostawałam kroplówki na zwiększenie skurczy (choć te moje naturalne już były mega bolesne), aby szyjka się rozwierała. Po kilku dobrych godzinach nie dawałam już rady, ordynator stwierdził, że 3 cm rozwarcia i podajemy zzo skoro taki ból. Poczułam się po nim błogo, jednak gdy przestało działać okazało się, że szyjka tylko 4 cm ;/ i walka dalej na kroplówkach. Dostałam kolejne znieczulenie, po czasie i kolejne ale za każdym razem coraz słabsze. Ból i skurcze masakryczne. I ciągle bez postępu. Po kolejnych godzinach doszło do 6cm, więc zwiększyli mi dawkę kroplówek. W pewnym momencie nie panowałam już nad sobą, nad nerwami, oddychaniem (jakaś porażka) i darłam się błagając o pomoc. Ale położne w dupie miały wszystko. O 19 zarządałam kolejnej wizyty lekarza i badania. To już we łzach prosiłam, żeby coś w końcu zrobili bo ja nawet nie mam siły oddychać ani próbować tego robić. Okazało się, że z 6cm zrobiło się 5,5 cm, więc lekarz zarządził CC. Po tych słowach po prostu dziękowałam w myślach, że będzie po, że w końcu coś się wydarzy. I po 20 usłyszałam płacz mojego syncia. Operacji praktycznie nie pamiętam bo z wycieńczenia padłam. Ale 14 godzin SN dało mi popalić.
Nie życzę nikomu tego co przeżyłam. liczę, że z czasem zapomnę tą traumę. A teraz powoli wracamy do siebie. Jeszcze nie jestem sprawna po CC więc momentami czuję się bezsilna i po prostu płaczę. Baby blues mnie chyba dopada. A jeszcze teraz gdy podejrzewają kolki i jego płacz, a nawet histeria sprawiają, że nie wiemy co już robić całkiem mnie załamują Bo wiem jak cierpi, a ja nie potrafię mu pomóc Chcę być silna dla niego i walczę ze sobą. Mam przy boku wspaniałego męża, który ciągle mnie wspiera i pomaga. Do tego mamę. Więc wiem, że razem damy radę i przetrwamy. I w końcu zacznę się cieszyć macierzyństwem jak należy.

0
Dodaj komentarz

Tak mało czasu mamy na wszystko, że brak go nawet, żeby wejść tutaj. No tylko z doskoku, jak Szymon wisi na cycku. Pisanie wiadomości odbyło się kilku razowo
Teraz muszę się nieco wyżalić, pomarudzić…
Macierzyństwo. hmmm? chyba nie takie wyobrażenia są o nim jak jest się w ciąży. Wiedziałam, że sielanki nie będzie, ale nasz malec daje nam ostro popalić. Płacz zmieniający się w histerię to u nas już norma. I nic nie działa. Lekarze twierdzą, że dziwne żeby były kolki, bo ataki furii małego są w różnych porach dnia, brzuszek miękki. Jednak na wszelki wypadek mamy czopki i kropelki. Wszelkie metody - szumy, natura itp. nie działają. Na wszystko jest odporny. Czasami nawet cyc nie pomaga. A my chodzimy w tył. Zmęczeni, niewyspani i czasami aż zdenerwowani tak bardzo się nasz Syncio męczy a my jesteśmy bezradni Doszły jeszcze upały to całkiem nie wiadomo co mu dolega. Raz płacze, zaraz się uśmiecha, a po chwili wpada w szał. A hormony wcale nie pomagają. Dobrze, że mam wparcie i pomoc bo inaczej usiadłabym i wyła razem z dzieckiem. Na szczęście rana się goi i już jestem sprawniejsza, więc coraz mi łatwiej zająć się dzieckiem. Bo miałam chwilę załamania, gdzie opieka nad nim sprawiała mi problem. Czułam się wtedy beznadzieją matką, która nie umie funkcjonować przy własnym dziecku. To jest po prostu straszne. Chcesz ale nie możesz, albo nie umiesz. Mąż mnie wspiera, choć czasami już sam wychodzi z siebie z tego zmęczenia. No ale staramy się jakoś uzupełniać. Dziękuję mu za to ogromnie. Bez niego nie dałabym rady i całkiem popadła w jakiś dół. Chciałabym móc cieszyć się macierzyństwem jak należy, ale na razie nie jest mi to dane. Nawet spacer nie do końca się udał. Krótki, a już w połowie trzeba było wracać, bo Szymek wpadł w szał. To takie przygnębiające. Taka niemoc i bezradność. Chciałabym, żeby czas płynął szybciej i jak najszybciej zapomnieć o bólu i cierpieniu. I w końcu móc się cieszyć z tego co mam – z mojego najcudowniejszego szczęścia. Kocham go nad życie i dla niego muszę dać radę. I nie poddam się, choćbym już była na wykończeniu. Wszystko dla Szymonka przecież. I tego muszę się trzymać.

Teraz trochę nas:
Mały cwaniaczek
http://i58.tinypic.com/mlh6c2.jpg
Spiochanie
http://i61.tinypic.com/mw89d3.jpg
Tak mi dobrze po jedzeniu
http://i59.tinypic.com/2ufx5io.jpg
Moi dwaj najwspanialsi mężczyźni
http://i57.tinypic.com/nvxlcz.jpg
Nasz pierwszy spacerek
http://i61.tinypic.com/aub97t.jpg

0
Dodaj komentarz

Dzięki dziewczyny za rady, ale Szymek mega odporny na wszystko, nawet na rady z filmiku testowane było, działało na chwilę jak wszystko inne. Ale powoli się wszystko normuje. Tak liczę na to. Teraz już umie poleżeć i pobawić się z nami czy poćwiczyć nawet 30 min. Gdzie wcześniej graniczyło to z cudem. Podejrzewam, że po prostu nowa rola go przerosła i musiał dojrzeć Jest mega silny. Wyobraźcie sobie, że moje 1.5 tygodniowe dziecko samo przekręca się z plecków na boczek o.O A dziś nawet na brzuszek o.O leżąc na brzuszku widać jak walczy, żeby wstać. Jak dla mnie szok, że takie maleństwo ma w sobie tyle siły. Ale z drugiej strony zastanawiam się czy to zdrowe, że już takie akrobacje robi. Przyjdzie położna to podpytam. Uśmieszek już też był daje mi to powera i wierzę, że wszystko się unormuje. Marzę, żeby wyjść na jakiś konkretny spacer, ale udany i spokojny ( w domu idzie dostać na łeb). Bo pierwszy spacer z atakiem histerii nie napawał optymizmem. Ale myślę, że jak się ustabilizuje już nieco bardzo, to i spacery będą udane.
Wczoraj stwierdziłam, że ściągnę mleko i zobaczę ile go mam i przy okazji będę miała w razie W. No i byłam w szoku bo tylko 20 ml o.O no ale jak widzę ile Szymon ciągnie z cyca i że samo leci, to chyba nie jest źle co? cycki ciągle mam miękkie, więc produkcja mleka u mnie w kiepskiej formie :/ a tak bardzo nie chcę karmić mm. Daję sobie czas, wiadomo wszystko musi nadejść w swoim czasie, ale nie powiem nieco mnie podłamało, że nie daję rady odciągnąć większej porcji. Cóż... Czeka mnie walka z cyckami i mlekiem
A ja po cc czuję się coraz lepiej. Połóg trwa raz mocniej raz słabiej, ale nie jest źle. Brzuch czasami jeszcze boli i ciężko zareagować od razu i podnieść się z łóżka, ale rana ładnie się goi więc nie mam co się martwić. Czekam tylko kiedy będę mogła zacząć ćwiczyć, bo niestety ale brzuszek nieco został. Wygląda jak jakiś flak z reszta ja cała czuję się jeszcze jak baleronik ach te marzenia wyglądać po ciąży jak 'modelka'

0
Dodaj komentarz

Dziś z tych gorszych dni... Szymek spał 3 może 4 godziny o.O Ledwo o 11 udało mi się go uspać. I modlę się, żeby jeszcze spał i dał mi nieco odpocząć. Męża mi też szkoda, bo dziś poszedł już do pracy, a pomagał mi w nocy, więc pewnie też ledwo żyje. Trafiło nam się dziecko, które snu chyba nie potrzebuje za wiele. Cały weekend był taki kochany, bawił się z nami, ciekawy był wszystkiego i dawał się w miarę wyspać. nowy tydzień się zaczął i od razu z czymś. Niech ten czas leci szybciej, bo oszaleję

W ogóle dobił mnie nieco mój wypis ze szpitala. Fakt nie rozumiem go do końca i tylko sugeruję się informacjami z neta (o dziwo, bo nigdy się tym nie sugerowałam). Robiłam przed porodem GBS i wynik był ujemny. Ale na wypisie ze szpitala okazuje się, że miałam paciorkowca :/ jakim cudem? nikt mnie nawet nie informował o tym, czy o tym że dostaję jakieś antybiotyki, że gorączkuję itp. Motam się po necie i szukam info. Znalazłam, że w szpitalu najczęściej może dojść do zakażenia o.O... Czyżby szpital mnie zaraził? Czekam na kontrolę do gina może coś się dowiem, ale kurcze jak to w necie im więcej czytam tym głupieję i robię coraz to większe oczy :/ jak nigdy nie czytam 'informacji medycznych' w necie, tak teraz jestem przerażona o.O do tego CRP prawie 118 przy normie 5 o.O eh osiwieję chyba... brałam jakieś antybiotyki jak wyszłam ze szpitala, ale kazano mi je natychmiast odstawić przy kp gdy Szymek zaczął się dziwnie zachowywać i wpadać nam w histerię. Jak odstawiłam po 2-3 dniach zaczęło się normowac jego zachowanie. Ale z drugiej strony odstawienie leków wiąże się, że nie wypędzę dziadostwa z siebie??!! Jak nie urok to...

0
Dodaj komentarz

Dziś z tych gorszych dni... Szymek spał 3 może 4 godziny o.O Ledwo o 11 udało mi się go uspać. I modlę się, żeby jeszcze spał i dał mi nieco odpocząć. Męża mi też szkoda, bo dziś poszedł już do pracy, a pomagał mi w nocy, więc pewnie też ledwo żyje. Trafiło nam się dziecko, które snu chyba nie potrzebuje za wiele. Cały weekend był taki kochany, dawał się w miarę wyspać. nowy tydzień się zaczął i od razu z czymś. Niech ten czas leci szybciej, bo oszaleję

W ogóle dobił mnie nieco mój wypis ze szpitala. Fakt nie rozumiem go do końca i tylko sugeruję się informacjami z neta (o dziwo, bo nigdy się tym nie sugerowałam). Robiłam przed porodem GBS i wynik był ujemny. Ale na wypisie ze szpitala okazuje się, że miałam paciorkowca :/ jakim cudem? nikt mnie nawet nie informował o tym, czy o tym że dostaję jakieś antybiotyki, że gorączkuję itp. Motam się po necie i szukam info. Znalazłam, że w szpitalu najczęściej może dojść do zakażenia o.O... Czyżby szpital mnie zaraził? Czekam na kontrolę do gina może coś się dowiem, ale kurcze jak to w necie im więcej czytam tym głupieję i robię coraz to większe oczy :/ jak nigdy nie czytam 'informacji medycznych' w necie, tak teraz jestem przerażona o.O do tego CRP prawie 118 przy normie 5 o.O eh osiwieję chyba... brałam jakieś antybiotyki jak wyszłam ze szpitala, ale kazano mi je natychmiast odstawić przy kp gdy Szymek zaczął się dziwnie zachowywać i wpadać nam w histerię. Jak odstawiłam po 2-3 dniach zaczęło się normowac jego zachowanie. Ale z drugiej strony odstawienie leków wiąże się, że nie wypędzę dziadostwa z siebie??!! Jak nie urok to...

0
Dodaj komentarz

U nas z każdym dniem jesteśmy o krok dalej z nauką o nas samych i z wyciszeniem Szymka. W sobotę czekał nas zjazd rodzinny. U nas wchodziła obecność w zależności od humorków Małego. No i oczywiście od rana Szymek był w kiepskim humorze. Więc głośno mówię do niego: no tak impreza rodzinna, a Ty musisz mieć gorszy dzień. Masz to wyczucie czasu. Ojciec pójdzie do pracy, a my znów będziemy w domu siedzieć i się wzajemnie denerwować. Mężowi przed wyjściem do pracy udało się go jakoś położyć spać, więc zadzwoniłam do rodziców, że mimo wszystko jadę z nimi i w razie 'awarii' wsiadamy w auto i mnie odwiozą do domu. No i gdy mały wstał moje cycki wyglądały jak jakieś flaki (biedne nie zdążyły się nawet napełnić) więc stwierdziłam, że muszę sprawdzić jak zachowa się po mm. Dostał butlę 120 ml, wypił do dna o.O i po pół godzinie domagał się cycka o.O dostał, napił się z niej może jakieś 3-4 minuty i padł o.O więc już wiedziałam, że mam w domu głodomora i stąd te jego niezadowolenie. Nawet na imprezie był grzeczny, a do domy wróciliśmy już z tatusiem po 22. Dosłownie byłam w szoku. A po powrocie mleko samo ze mnie płynęło, a karmiłam go nie tylko mm. I o dziwo udało mi sie ściągnąć ponad 70 ml, co dla mnie to sukces, przy ostatnich 40. Nockę w miarę dobrze spał, tylko nad ranem nawet jedzenie go nie interesowało. A jak go udało się nieco okiełznać i położyć, to prawie mąż zaspał do pracy. I w biegu szybko, bo on do pracy, a ja spakować małego i do rodziców. Niedziela też udana. Dziadkowie się nacieszyli, ja odpoczęłam a i Szymonek miał dobry dzień. Wiadomo były chwile gorsze, ale sumując cały dzień nie mam co narzekać. A po kąpieli zjadł i padł i spał prawie 6h o.O, potem dospał jeszcze 2.5 i jak zegarek obudził tatusia do pracy Dziś też za wiele narzekać nie mogę, choć dziś bardzo ulewa, a raz to chyba wszystko z siebie zwymiotował tyle tego było. Zachłanność mojego synka nie zna granic
Jutro czeka nas kontrola u pediatry, bo miał uczulenie jak zjadłam pomidory, a potem jak ogórki. I musimy się pokazać teraz. Wszystko ładnie zeszło. Zaryzykowałam ogórki z ogródka tatusiowego i zero wysypki więc zero jedzenia kupnych Popołudniu wizyta kontrolna u ginekologa, a w środę usg bioderek. A w czwartek Szymcio staje się niemowlakiem kiedy to zleciało

0
Dodaj komentarz

Po wczorajszej wizycie u gina wszystko prawidłowo, macica się obkurczyła, zostały małe plamienia i jestem całkiem oczyszczona waga niestety dalej na plusie :/ 2kg do wagi sprzed ciąży. Walczymy, walczymy

Rano byliśmy u pediatry na kontroli. Kluska waży już UWAGA 4100 o.O O tak, jeszcze nie ma miesiąca a już ponad kg na plusie żarłok jeden No ale ma stwierdzoną asymetrię ułożeniową i do sprawdzenia napięcie mięśniowe. Dziś bioderka więc coś się więcej jeszcze dowiemy.

A ja się pochwalę swoim łobuzem

Tuli tuli:
http://i59.tinypic.com/34nh9gn.jpg

Spanie z kociakiem:
http://i59.tinypic.com/121ps0j.jpg

Nie wiem co te cycki mają, ale dają kopa :
http://i58.tinypic.com/28gr1o0.jpg

0
Dodaj komentarz

Ostatnio na wpisy jakoś nie było czasu ani nastroju. Znów u nas była masakra przez kilka dni. Że z tego zmęczenia nawet z mężem mięliśmy niezłe spiny. I nie dałam za wygraną i poszłam znów do lekarza, że chyba jednak to nie zasrane kolki. Więc nasza pani dr bardziej się skupiła i dała pełno skierowań. Badania z krwi i moczu wyszły do bani (jakieś zakażenie organizmu z tego wychodzi), dziś laryngolog, na szczęście wszystko w porządku, w poniedziałek USG brzuszka, 11 wizyta w ośrodku rehabilitacji bo Szymek ma asymetrię ułożeniową i trzeba sprawdzić czy ćwiczenia w domu wystarczą czy potrzebna będzie rehabilitacja. Do tego musimy sprawdzić jego napięcie mięśniowe,bo jedno z drugim mogą iść w parze. I czeka nas jeszcze neurolog...aa i lewe bioderko i stópkę musimy ćwiczyć... Już nie mam sił. Przy pobieraniu krwi wyłam razem z Szymonkiem, dobrze że mąż ma stalowe nerwy w takich sprawach, a za dwa tygodnie czeka nas powtórzenie badań. Osiwieję lada dzień od tych nerwów. Dostaliśmy też nowe mm (na receptę więc zawsze taniej), a ja mam na razie zakaz picia mleka w czystej postaci. Wszelki nabiał owszem, ale nie mleko, bo Mały może mieć alergię pokarmową. Widzę już nieco poprawę w jego zachowaniu, jest mniej nerwowy i spokojniej oddycha. Więc liczę, że to faktycznie będzie to wina mleka i wszystko się unormuje. Pani dr nie negowała dokarmiana mm, więc podniosło mnie to na duchu. Jeszcze się oczyszcza organizm, więc i kupy mamy na zasadzie męczę się i mam jakby problem żeby ją zrobić. Ale mam to na spokojnie przeczekać mimo ogromnego płaczu dziecka. Ile on się musi nacierpieć.

No ale szwagierka już potrafiła mi podnieść ciśnienie w kwestii dokarmiania. Że ona siedziała na cycach tak długo aż się najadały jej dzieciaki, nawet 1,5h. Więc jej tłumaczę, że ja fontanny jak ona nie mam, że cycki nie nadążają się 'napełniać' i że Szymek ciągle głodny, więc nie mam wyboru. Tłumaczenie, że po cc i kilku dawkach antybiotyków od samych narodzin z laktacją jest gorzej, nie działało. Do tego stresy, że ciągle płacz, histerie, nieprzespane noce i zmęczenie. Dopiero jak zobaczyła zachowanie małego, gdy cyce były jak flaki stwierdziła o faktycznie nerwus o.O Bo przecież ściemniamy jak się zachowuje itp. Ręce mi opadają. Nawet się obraziła, że chrzestną będzie moja siostra. Rzuciła hasło, że świadkową u własnego brata nie była i nawet chrzestną nie zostanie. Myślałam, że szlak mnie trafi. Logiczne(ale chyba tylko dla mnie), że wybrałam siostrę na świadkową, poza tym ona ma już dwoje chrześniaków, a moja siorka ani jednego więc to w sumie też zaważyło. Ale wolałam się ugryźć w język i nie skomentować za wiele. Tylko rzuciłam, że jak kiedyś zdecydujemy się na drugie dziecko to będzie. Wiecie co odp?! Takich starych ludzi się nie wybiera na chrzestnych o.O (moja siora raptem 3lata od niej młodsza ale wtedy już starucha można brać) Dałabym wiele, żeby nie mieszkać obok siebie i mieć spokój. Ale to nierealne. Tutaj mamy własny dom, bez kredytów itp. Więc póki nie wygram w totka pomarzyć mogę

Musiałam się nieco wyżalić. A wiem, że tu można sobie ponarzekać. I codziennie się modlę, żeby Szymek się uspokoił i przestał się męczyć. A my żebyśmy mogli zacząć się cieszyć dzieckiem i macierzyństwem jak należy. Wiem, że kiedyś to nastanie, jednak w duchu mam nadzieję, że niedługo...

0
Dodaj komentarz

Nie odzywałam się, bo musiałam odżyć i już wróciłam do żywych z ogromną nadzieją i teraz wiem i czuję, że będzie tylko lepiej. Ale po kolei.

Po usg brzuszka wyszło, że Szymek ma powiększone miedniczki nerkowe. I są dwie możliwości - albo jeszcze nie rozwinęły się prawidłowo, albo było jakieś zapalenie. Za jakiś czas mamy powtórzyć badania. Jeśli nie zaczną się rozwijać będzie oznaczało, że mocz cofa mu się do nerek i będzie trzeba zacząć leczenie. Ale tej opcji nie biorę pod uwagę, bo chcę wierzyć, że to tylko zapalenie i będzie ok. Wizyta w poradni rehabilitacyjnej to zwykła porażka. Niby pani dr rehabilitantka a miałam wrażenie, że minęła się z powołaniem. Krzyk Szymona był dla niej oznaką głodu, a po informacji, że on cały czas tak 'wrzeszczy' stwierdziła, że faktycznie to dziwna sprawa i że to nie jest 'normalne' zachowanie dziecka. Bo płakać jak każde dziecko może, ale nie taka histeria i amok. wywijała nim i jak dziecko uspokoiło się na kilka sekund stwierdziła, że to sprawy brzuszkowe. Wyszłam wściekła bo przecież widzę, że moje dziecko wiecznie spięte i nerwowe. W domu myślałam, że siądę i będę wyć od tego chodzenia od lekarza do lekarza. Ale nadzieję dała nam położna i w sumie otworzyła mi oczy. Bo gdy trafiła na jego szał i nie mogła go uspokoić kazała się nam pokazać u nich w ośrodku do pani Izy (rehabilitantka) bo mięli gorszego krzykacza i teraz jest to inne dziecko. Pani Iza została dla nas po godzinach (i nie wzięła od nas ani złotówki), żeby go obejrzeć i jak tylko jeden raz zrobiła mu ucisk stwierdziła, że napięcie jest mega ogromne i w momencie jakiegoś impulsu Szymcio napinał się jeszcze bardziej sprawiając sobie samemu większy ból. Płakałam razem z nim gdy go tam 'męczyła' ale wiecie co? - po jednym razie było widać rozluźnienie. A dziecko w nocy spało aż 7 godzin o.O Dziś rano byłam już raz, popołudniu jadę znów. Cały weekend również aż do czwartku po 3 zajęcia dziennie. Iza idzie na urlop, ale powiedziała, że z tego najgorszego napięcia chce go wyciągnąć, żeby na urlop jechać z czystym sumieniem. I ma kobieta serce bo nie zedrze z nas za wiele, bo płacić będę co drugie zajęcia. A wiecie ile dała nam nadziei i siły do walki. Żałuję tylko jednego - że głupia nie słuchałam swojej intuicji i nie poszłam do razu do niej. Tylko głupia słuchałam lekarzy. Dlatego pamietajcie jak coś się dzieje co Was niepokoi a macie jakieś przeczucia, nie czekajcie tylko działajcie. Lepiej żeby się mylić niż żałować. Teraz wiem, że będzie już tylko lepiej i w końcu będę mogła się cieszyć dzieckiem i macierzyństwem jak należy

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}