Mam chwilkę czasu bo malutki śpi
Wikuś ma 4 dni i uczymy się siebie . Bywa ciężko,ale z dnia na dzień jest coraz lepiej . Śpi z nami w łóżku,bo odkładany do łóżeczka się budzi i za nic nie chce tam spać. Podałam mu nawet smoczek ale wypada mu ,a ja muszę co chwilę wstawać i mu podawać. Przy piersi zasypia i mógłby spać całą noc,gdyby nie zrobił kupki albo matka nie obudziła na karmienie . Muszę zacisnąć zęby i jakoś nauczyć go spać w łóżeczku. Na razie sobie odpuściłam,bo naprawdę niewiele sypiam. Mam wrażenie że wcale. Dziś w nocy Mały dał pospać i jestem jak nowo narodzona ,choć nie wyglądam
Co do porodu to poszło szybko.
O godzinie 10 założono mi balonik,a o 21 zaczęły męczyć mnie bóle krzyżowe. Płakałam,bo nie czułam bólu macicy,tylko te cholerne plecy. Skurcze były już co 4 min, a ja nadal na patologii. Pielęgniarka powiedziała,że jak wypadnie cewnik,pójdziemy na porodówkę.
Bóle nie dawały mi leżeć. O północy chodziłam po korytarzu,wiedziałam że coś się dzieje,ale pielęgniarka uspokajała ,mówiła 'spoczko,jeszcze czas' . O 00:30 wysłałam do Przemka esa ze chyba coś się zaczyna dziać,że mam wrażenie że to już skurcze parte. Płakałam z bezsilności, z niewiedzy i że nie ma przy mnie Przemka. Stałam przy parapecie na końcu korytarza i dostałam bóli. Teraz wiem,że to był skurcz party,ale wtedy nie byłam pewna. W końcu nigdy nie rodziłam, a pielęgniarka mówiła 'spoczko' .
Zadzwoniłam do Przemka żeby przyjechał.Byłam przerażona. Postanowiłam wrócić do pokoju i po drodze wypadł cewnik z balonikiem. Wrzuciłam go do zlewu i uwieczniłam zdjęciem . Nie wiem skąd ta moc. Przy okazji zaczęłam sprzątać z podłogi,bo przecież głupio tak nabrudzić...
Poszłam do pielęgniarki i mówię że wypadł balonik. Ona nadal 'spoczko,zrobimy ktg' . W trakcie znowu miałam skurcz party .Zajęknęłam aż obudziła się dziewczyna obok i pobiegła po pielęgniarkę. Odeszły mi wody na łóżku i wtedy pielęgniarka kazała mi się z grubsza pakować. Ona chyba myślała że serio do porodu daleko...
Ja poczułam że chce mi się kupy. Oczywiście to skurcz party o którym wtedy nie wiedziałam. Parłam do wc... Pielęgniarka weszła mi do kibla i zabrała na wózek. Zostały tam moje gacie z zakrwawioną podpaską. Oczywiście chciałam to sprzątnąć ,ale pielęgniarka chyba się wystraszyła że lada chwila mogę urodzić i szybko zawiozła mnie na porodówkę. Tam okazało się że ja rodzę.Rozwarcie 10 cm. Pamiętam słowa położnej 'Ale jaja, Ty rodzisz . Szczęściara' .
Nie pozwoliła mi przeć,bo chciała żeby mały się dobrze ułożył. Powiedziała jak oddychać żeby zatrzymać parcie..szkoda że nie wiedziałam o tym jak próbowałam wyprzeć synka do wc..
Po chwili moje oczy ujrzały Przemka. Wystraszony i przejęty, a ja mega szczęśliwa. Złapał mnie za rękę i pozwolili mi przeć. Chyba 4 parte i Wikuś był na świecie.
Poród wspominam bardzo dobrze. Gdy nie było skurczy śmiałam się i pocieszałam Przemka. Mówiłam żeby się nie bał i że mnie to nie boli . Było mi go bardzo szkoda, bo widziałam w jego oczach przerażenie i bezsilność,że nie może mi pomóc.
Ten humorek może miałam przez gaz rozweselający, bo podłączyli mi jakieś kabelki do nosa z gazem,więc myślę że to to
Pokazałabym Wam foto Wikusia, ale obiecałam sobie że nie będę wrzucać jego zdjęć na neta







Gratuluję za całego serca, tak bardzo marzę o synku.... <3
Niech moc będzie z Wami!




