avatar

tytuł: Oleńko, witaj w domu :)))

autor: marta10012

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Cała, zdrowa, kochana, od dzisiaj jesteśmy w domku

a resztę o tym jak było już dzisiaj nie dam rady napisać,

jutro
http://i62.tinypic.com/30jo5kx.jpg

6
komentarzy
avatar
Ooooooo witaj ślicznotko kochana <3 .... Mamusiu to ty chyba zaczęłaś rodzic zaraz po ostatnim wpisie co nie??? Piękne stupeczki ma Oleńka i te włoski .... Gratuluję kochana!!!!!
avatar
Śliczna córunia! Gratulacje!
avatar
to prawda, urodziła się 23 czyli następnego dnia.
avatar
cudownie !!! GRATULACJE !!! ależ punktualne maleństwo
avatar
Gratuluję Ci z całego serca, też mam w domku chłopczyka, 12,5 roku i też staramy się o kolejne dzieciątko, na razie bez skutku przez 10 cykli... dużo zdrówka dla Maleństwa <3
avatar
Enigma, też prawie tyle czekałam na ciążę powodzenia w staraniach
Dodaj komentarz

http://i58.tinypic.com/am6yvm.jpg

1
komentarzy
avatar
Gratuluję <3 Witaj Oleńko :*
Dodaj komentarz

Nasze długo oczekiwane dzieciątko jest już w domu. Troszkę może opisze jak to wyglądało od początku. Wieczorem we wtorek po świętach dostałam dość bolesnych aczkolwiek nieregularnych skurczy. Ok. godz. 20 pojechaliśmy do szpitala ale wróciliśmy do domu bo pojawiały się rzadko. Jednak tej nocy już nie spałam bo ten ból był nieznośny i mimo szybkiego zasypiania budziłam się. Miałam tylko przy łóżku zapaloną lampkę, kartkę z ołówkiem i zapisywałam każdy skurcz. Ok godz 23 okazało się, że skurcze właściwie regularnie powtarzają się co 15 min i nic częściej. Za to bolały coraz bardziej. Stosowałam się do technik Alexandra z książki którą miałam i szeptanie pomagało. Starałam się też mieć rozluźnione ciało i mięśnie . Wstałam nie budząc jeszcze Damiana, umyłam się, dopakowałam do torby co trzeba w przerwie skurczu oprócz szeptania bardzo dobra jest pozycja małpy. Ból dobrze znosiłam , na leżąco było najgorzej. Jak byłam gotowa, Damian się zebrał i pojechaliśmy jeszcze raz. Zbadała mnie pani doktor i powiedziała, że jak na tak słabą akcję skurczową mam bardzo ładne szybko postępujące rozwarcie już na 8 cm (10 cm to jest max). Poprosiłam jeszcze o lewatywę (przeczyściło mnie porządnie w poniedziałek ale zwalałam to na stres podczas świąt) ale pani doktor powiedziała, że możemy z nią nie zdążyć. Jeśli jednak bardzo chcę wykonają mi ją już na porodówce bo nie było na co czekać. Bardzo ją chciałam, bo wiedziałam , że bez niej będę psychicznie przyblokowana przed parciem. Młodziutka położna , która mnie przyjmowała na izbie przekazała to paniom położnym na dyżurze bo słyszałam. Niestety tym paniom na dyżurze chyba się spieszyło do końca dyżuru bo mało się interesowały rodzącymi. Mną i jeszcze jedną dziewczyną, która już była na sali z mężem. Ja odprawiłam Damiana po badaniu do domu, powiedziałam mu, że to jeszcze prawdopodobnie może potrwać bo chciałam być sama. To mógłby być za duży szok dla faceta. Chociaż pewnie nie każdego. Przy narodzinach Janka tata był obecny. Ale już bym tego nie powtórzyła. Dziewczyna obok mnie darła się w niebo głosy. Miała mocną akcję skurczową ale znowu mało postępujące rozwarcie i strasznie się męczyła. Mnie jedna podpięła pod ktg i stwierdziła, że nie mam skurczy. Ja je miała, ale bardzo długie przerwy miedzy nie aż tak bolącymi skurczami. Czyli nawet nieźle.

koniec części 1

4
komentarzy
avatar
o rany... cudowny wymarzony poród !!! podziel się z nami swymi tajemnicami jak to zrobiłaś że twoje ciało tak niezauważalnie się przygotowało do porodu !!! ależ ci zazdroszczę , zrobiłabym wszystko aby i moja akcja tak wyglądała czekam na instrukcje i dobre rady doświadczonej mamuśki
avatar
czekam z niecierpliwością na część 2
avatar
czekamy na drugą część
avatar
ja również nie mogę doczekać się drugiej części
Dodaj komentarz

A więc ...

Ta położna , która mnie podpięła do ktg włożyła palce gdzie trzeba i powiedziała żebym spróbowała poprzeć (widać już był czas) to było ok. godz. 6:00. Zrobiłam to delikatnie, ale ta świadomość nie zrobionej lewatywy była po prostu silniejsza. Nie potrafiłam, powiedziałam jej o tym. Ona na to to: '...jak już pani leży to niech leży...'

Gdy odeszła poszłam do łazienki żeby sprawdzić czy się załatwię. Z toalety słyszałam jak położna rozmawia z lekarką, która mnie przyjmowała, bo była zainteresowana jak postępy porodowe. Położna powiedziała, że u mnie brak akcji skurczowej a drugi poród nie postępuje. Ale mnie to wkurzyło. Nie chciało im się nic przy nas robić.

Po godz. 6 wpadła ta lekarka przed końcem swojej zmiany. Jak zobaczyła tą umęczoną dziewczynę narobiła rabanu dlaczego nie podadzą jej czegoś na przyśpieszenie bo widzi, że dziewczyna ewidentnie się męczy. Dodam, że lekarka mogła być nawet młodsza ode mnie, a panie były w średnim wieku, więc uważały, że pewnie wiedzą lepiej. Powiedziały, że poród nie postępuje i trzeba czekać, zresztą, że one potrzebują na to zlecenie. Pani lekarka odpowiedziała, że ona jest od zlecenia, ochrzaniła je , słyszałam coś o niepotrzebnej dyskusji i kłótni. Lekarka wyszła, a te wredoty nie zrobiły jej tej kroplówki.

Na szczęście szybko przyszło nasze wybawienie. Położna , która wparowała na nowy dyżur, była cudowna. Zaraz podała dziewczynie kroplówkę, po 20 min urodziła zdrowego synka. Popłakałam się jak dziecko gdy usłyszałam jego płacz. Już nie mogłam doczekać się swojej Oli. Jej płaczu, świadomości, ze jest żywa, zdrowa, moja. Fakt, darła się ta dziewczyna strasznie, cały personel przybiegł do niej co się dzieje, aż ta położna strofowała ją, żeby nie krzyczała tylko słuchała tego co ona do niej mówi. Udało się tej położnej nie naciąć dziewczyny, chciała tego uniknąć i rodząca i położnej też naprawdę na tym zależało.Ja leżałam obok, cicho kwiląc, przerażona tym wszystkim co się działo obok.

Następnie przyszła do mnie, zbadała i zaskoczona, była jak ja mogę tak cicho tam leżeć. Już powinnam być po porodzie. Odeszła tylko na chwilę zmienić fartuch i w tym momencie poczułam, że nie zatrzymam już nic, Ola pcha się na świat. Bez kroplówki, bez pomocy, czułam straszne parcie na odbyt, (tak czuje się przy rodzeniu). Nie miała już znaczenia nie zrobiona lewatywa, to czy mi się chce siusiu. Ona zdecydowała, że chce się już z nami wreszcie zobaczyć czy jesteśmy gotowi czy nie

Zawołałam ją tylko, że już. Gdyby poprzednie położne zadały sobie trochę trudu, byłaby wcześniej bo siła skurczy była od pierwszych nocnych do porodu taka sama.

Problemem u mnie było to, że miałam dość dłuższe chwile i same skurcze nie trwały zbyt długo więc musiałam podczas jednego bardzo się wysilać. Po skurczu położna prosiła żebym kładła się na lewym boku i szybciej przychodził kolejny.

Bardzo pomagała, mówiła do mnie po imieniu, Martusiu, niby nic, ale czułam się przy niej bardzo spokojna. Mówiła co i kiedy robimy. Strofowała mnie bo nie potrafiłam utrzymać bardzo szeroko nóg w trakcie parcia. Instynktownie przy bólu chciałam je trochę podkurczyć. Na to przyszedł lekarz do pomocy, też przesympatyczny, zaczął od komplementów, że wcale nie wyglądam żebym rodziła, że bardzo dobrze sobie radzę itp.

W każdym razie zaskoczeni moim opanowaniem i spokojem byli tam wszyscy. A ja po prostu nie potrafiłabym tam inaczej. Nie umiałam się tam drzeć. Gardło miałam zjechane po połknięciu śliny, ale wysiłkiem wewnętrznym

Moja położna i u mnie chciała uniknąć nacięcia krocza i tak tam manewrowała palcami w trakcie skurczy, ze rzeczywiście, udało się jej.

Więc reasumując miałam może 4 bóle parte , ale one nie są bolesne, nawet samo wyjście dziecka, może nawet nie boli, ale jakby piecze. Może gdybym wcześniej zaczęła robić masaż krocza byłoby łagodniej. W każdym razie warto spróbować.

Gdy wyszła Oleńka, była różowa, czysta, beż śladu krwi, może dlatego, że lekarz przebił pęcherz na 10 min przed urodzeniem, nie wiem.Położyli mi ją na brzuchu, popłakałam się ze szczęścia, ze już jest. Byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. (nie na piersi bo była krótka pępowina), pediatra zbadała ją leżącą na brzuchu, otrzymała 10 punktów. Zabrali ją tylko na minutę do zważenia: 3170, długość 53 cm.

Zostałyśmy położone w sali po porodowej, poleżałyśmy sobie ok godziny. Położna zaglądała, sprawdzała czy wszystko jest ok. Byłyśmy same, wspaniałe pierwsze wspólne chwile.

W książeczce mam napisane:

czas trwania I okresu porodu: 6h

II okresu 0, 17 min.

ps. przy porodzie oprócz Dziecka, nie wydaliłam nic innego , a tak się martwiłam, nawet 'moja ' położna kilka razy mi to przypominała, 'widzisz tak się bałaś, a nic nie wyszło '))
http://i60.tinypic.com/2euipgz.jpg

4
komentarzy
avatar
no dobra, troche mnie uspokoilas swoim opisem tez sie boje, ze zrobie kupke ale wydaje mi sie, ze Oni widzieli nie jedno jak tam gojenie po porodzie ?
avatar
śliczna gratuluję <3
avatar
Gojenie w porządku. Załatwianie też Miałam problem spory z przystawianiem do piersi le siostra dała mi dzisiaj parę wskazówek, na razie jest dobrze chwyciła
avatar
Kolejny opis porodu, który daje nadzieje gratuluję raz jeszcze
Dodaj komentarz

http://i58.tinypic.com/16ldaig.jpg

3
komentarzy
avatar
och jaka radość słodziak
avatar
hehehehhe jaka słodziutka ! jak sie usmiecha !
avatar
hahahah jaki słodki uśmieszek <3
Dodaj komentarz

Jest już dość późno. Powinnam spać. Mała śpi więc tym bardziej. Ale nie potrafię! Wpatruję się w to maleńkie, spokojnie śpiące ciałko i mam łzy w oczach. To cudo to moja córeczka. Mam już syna a teraz pojawiła się na świecie mała dziewczynka. Zakochani jesteśmy już w niej wszyscy.
Oleńka jest taka grzeczna aż jestem tym zadziwiona
Uwielbia kąpiel w łazience, jest wtedy taka spokojna, zaciekawiona i zadowolona, widać, że to dla niej prawdziwa frajda.
Poduszka do karmienia - czysta rewelka, mam dwie ręce wolne, kiedy ją karmię.
O dziwo przesypia pół nocy,wiem, nie powinna spać dłużej nocą niż 4h bez karmienia. Jednak żadną siłą nie da się jej wybudzić i nakarmić tym bardziej.Nie płacze z innego powodu oprócz tego, ze jest głodna. Mój nadroższy aniołek.
Zalała mnie fala miłości do tego dziecka. Znajduje w sobie wielkie pokłady cierpliwości, zrozumienia, nie spieszenia z niczym, zwrócenia uwagi na to co jest ważne. Oleńko, najważniejsza teraz stałaś się Ty Kochanie.
http://i59.tinypic.com/15nuo1w.jpg

1
komentarzy
avatar
<3
Dodaj komentarz

http://i62.tinypic.com/fkwcia.jpg

0
Dodaj komentarz

http://i58.tinypic.com/10sf56x.jpg

0
Dodaj komentarz

Staram się w domu w dzień nie tworzyć idealnej ciszy, życie płynie spokojnym, normalnym rytmem, włączam pralkę, podczas odwiedzin był piesek, który szczekał, wczoraj odkurzałam w tym pokoju co śpi mała i się nie obudziła. Chyba, ze ma takie spanie dobre jak mama i tata
Podczas snu włączam jej muzykę i dobrze też na nią działa.

Mieliśmy wczoraj odwiedziny położnej , przesympatycznej kobiety, pani Małgosi. Wszystko jest dobrze.

Póki co Oleńka uspokaja się najszybciej w ramionach u mamy
Tata trochę się jeszcze stresuje trzymaniem małej, więc może ona też to wyczuwa.

Dzisiaj byliśmy w USC, zarejestrować naszą pociechę. Dodaliśmy jeszcze jedno imię, a więc jest: Aleksandra Anna.

2
komentarzy
avatar
Twój pamiętnik jest piękny... Wzruszyłam się. U mnie dopiero 6 tydzień. Pozdrawiam całą Rodzinkę szczęśliwą!!!
avatar
Dziękuję
Życzę Tobie z całego serca szczęśliwej i spokojnej ciąży. Jeśli masz ochotę to zapraszam na bloga www.naszaola.blog.pl
Dodaj komentarz

http://i60.tinypic.com/34s2r1y.jpg

Pierwszy spacerek zaliczony wczoraj równy tydzień po porodzie. Piękna pogoda była cały dzień, więc ubrałam malutką, zawinęłam w rożek i wyszłyśmy sobie posiedzieć na krzesełku. Oleńka ani na chwile nie otworzyła oczek, jak zwykle, mały śpioszek...

Niestety nasz balkon ma dziwnie wąskie wejście i nie da się przejechać ani wózkiem ani kołyską.
http://i58.tinypic.com/2ywh6ah.jpg

1
komentarzy
avatar
Gratuluję ślicznej córci Cudownie, że Was mały cud jest już z Wami, my na swojego czekamy
Dodaj komentarz
avatar
{text}