W czasie starań o dziecko myślałam, że jak zobaczę pozytywny test ciążowy to będę najszczęśliwsza na świecie. Oczywiście tak się stało, oszalałam z radości. A potem do tej radości doszedł strach, żeby tylko dziecko urodziło się zdrowe. Powtarzałam sobie wtedy, że Bóg mi go zesłał i jest pod jego opieką. Ciąża mi się dłużyła a najbardziej ostatni miesiąc. Chciałam jak najszybciej urodzić i żyć z dalej z naszym dzidziusiem w błogim niezmąconym żadnym strachem szczęściu. W końcu się doczekałam. Urodziłam mojego upragnionego syneczka. Prawie 4,5 kg szczęścia. I wtedy wszystkie moje troski i zmartwienia zamiast zniknąć przybrały gigantyczne rozmiary. Zarzucałam sobie, że nie przestrzegałam wystarczająco diety cukrzycowej i przeze mnie synek jest taki duży. Przez to miał mało miejsca i stopka była lekko przycisnięta. I te wodniaczki też ma napewno przeze mnie. I tak w kółko. W szpitalu podczas porannych badań noworodków płakałam nad moim malutkim, że taki biedny. Aż na mnie jedna lekarka nakrzyczała, że powinnam Bogu dziękować za zdrowe dziecko a nie doszukiwac się niewiadomo czego. Do tego doszły jeszcze problemy z laktacją, zresztą do tej pory karmimy się w większości butelką. Byłam załamana bo chciałam karmić tylko naturalnie a tu trzeba było dokarmiać małego. Mąż z cierpliwością pocieszał mnie gdy mu codziennie płakałam i mówił, że sobie ze wszystkim poradzimy. To on ogarnął temat butelek. Wybrał i kupił mleko dla niemowląt. Gotował butelki i przyrządzał mieszanki dla synka. A potem mnie tego wszystkiego nauczył. Ciągle powtarza mi, że sposób karmienia nie jest najważniejszy. Ważne, żeby mały zdrowo rósł.
Teraz synek ma 2 tygodnie i 3 dni. Do tej pory zdarza mi się płakać, jaką to jestem matką do niczego. Bo nie umiem wykarmić własnego dziecka i nie jestem dość dobra. Kocham tego mojego syneczka najbardziej na świecie i jednocześnie czuję paniczny strach aby tylko był zdrowy i szczęśliwy. Wiem, że teraz już zawsze tak będzie i nigdy nie zaznam spokoju. Dwie pierwsze noce po powrocie ze szpitala nie spałam bo musiałam sprawdzać czy mały oddycha. Potem podłączyłam monitor oddechu ale i tak mało sypiam i budzę się na każdy jego odgłos. Nie wiem czy tylko ja jestem taka stuknięta?
Próbuję przestawić synka tylko na pierś ale marnie nam to idzie. To znaczy mały chętnie ssie, tylko nie najada się wystarczająco i trzeba podawać butelkę. Próbowałam już laktatorem i nadal to samo.
tytuł: Ostatnia opcja-naprotechnologia
autor: