Zaległy - do wklejenia jak reaktywuję kompa, jeśli się zachował.
Nie do wiary - post się jakoś uchował. No to wklejam
========
23 czerwca 2017
Wynik kleszczowy - pozytywny. To znaczy negatywny. To znaczy wskaźniki w normie, brak aktywnej infekcji. Odebrałam wynik i z tej radości poszłam z Młodym na obiad do rybnej restauracji tuż obok. Żarcie raczej przeciętne, ale wystrój ładny, kącik dla dzieci był no i Witold coś tam zjadł, nie obsmarowując równocześnie ani siebie, ani otoczenia. Genialnie.
Tylko że... jak wróciliśmy do domu było coś koło 13. Pielucha przebrana, książeczka przeczytana, miś w objęcia, kocyk, cmok, gasimy światełko.... i DUPA. Nie będzie spał. Będzie się wiercił. W łóżeczku, koło łóżeczka, na rozkładanym fotelu obok. Będzie misia wokół łóżeczka nosił. Będzie z łóżeczka wychodził. I do niego wchodził i znowu wychodził. Będzie się do mnie przytulał i moją rękę odtrącał. Pójdziemy na większe łóżko, położymy się razem, przykryje się letnią narzutą, poleży 3 sekundy... i znów wiercenie na maxa. Po całym łóżku będzie się kierdał. W te i nazad i jeszcze raz. W końcu nie wytrzymam bo chyba z całego macierzyństwa NIC, ale to nic nie jest bardziej upierdliwe niż (nie)zasypianie na drzemkę. Nie wytrzymam zatem i zarządzę - trudno - wstajemy. Jak będziesz chciał, to się położysz. Ale. Ale brak drzemki = taki dziwny stan, w którym dziecko jest ani wyspane, ani nie wyspane. A im bardziej tym bardziej chwiejny to stan = każda pierdoła może wywołać dramat. Plus wtedy właśnie przychodzi dzieciowi milion pomysłów na doprowadzające matkę do wkurzu. Matkę nastawioną na DRZEMKĘ. Drzemkę dziecia czyli chwilę-odpoczynku-i-możliwość-zrobienia-miliona-innych-rzeczy-których-się-nie-da-gdy-dzieć-nie-śpi. Czy też matkę liczącą po prostu na to, że sobie na piętnaście minut do ogłupiającego internetu siądzie i, a co tam, belly i facebuka przejrzy. I właśnie wtedy dzieć wymyśla te zabawy: targać drzwi harmonijkowe, chodzić po krawędzi łóżka, trzaskać drzwiami balkonowymi, strącać rzeczy z półek, rzucać kluczami/samochodzikiem w podłogę (łup, łup, łup) i wreszcie przelewać wodę z kubeczka do miseczki via stół, podłoga i wszystko dookoła. Wrzaśnie więc matka raz i drugi. W końcu jest tylko człowiekiem. Tak, tak... że nie powinno się, że to ja starsza, mądrzejsza, doroślesza. Że, że, ble ble...
Zajęła się matka wpisem, emocje uszły. Wit zajął się samochodzikami. Zadowolony. Zaraz wcisnę 'Zapisz', skończę tę swoją 15-minutową przerwę, przytulę berbecia, zrobię coś głupiego, berbeć się roześmieje. Dochodzi 15... teraz by Wit kończył drzemkę, gdyby wszystko szło według planu. Ja bym była po 2h odpoczynku, jeśli nie fizycznego to psychicznego. No ale cóż... muszę być bardzo szczęśliwym człowiekiem, skoro moim największym problemem dziś i w tej chwili jest brak drzemki pierworodnego. Jedna taka myśl, i już człowieka do pionu stawia. Howk zatem, szary-mary na bok, uśmiech i jedziemy. Pakowanie na weekendowy wyjazd, a potem do biblioteki.