Forum: Ogólne - Rozpakowane mamy i ich skarby :-)
Wysłany: 2013-06-24, 16:56

vivien
avatar

Postów: 2612
0

She to wspaniala wiadomosc!!!!!
Super ze Maja zdrowiutenka
Wysłany: 2013-06-24, 17:06

pasia27
avatar

Postów: 13367
0

Suuuuper wiadomosc she!
Wysłany: 2013-06-24, 17:08

Patuska1992
avatar

Postów: 319
0

She to super informacje To dużo zdrówka dla Ciebie i Córci oraz szybkiego powrotu do domku życzę Wam
Wysłany: 2013-06-24, 17:44

anilorak
avatar

Postów: 2792
0

N
Wysłany: 2013-06-24, 20:34

patti
avatar

Postów: 2928
0

she, cudowne informacje. bardzo sie ciesze ,ze malutka jest zdrowa.pozdrowionka
Wysłany: 2013-06-24, 20:50

Adka
avatar

Postów: 1974
0

she, to super wiadomość
Wysłany: 2013-06-25, 12:55

martek
avatar

Postów: 356
2

she- z opóźnieniem ale gratuluję silnej i zdrowej córci aż mi się serce raduje gdy przeczytałam że z płuckiem jest Ok.- nas jutro czeka wielkie dzień, moja wiercipiętka ma się urodzić przez CC i mam nadzieję że pójdzie śladami Majki i będzie zdrowa
Wysłany: 2013-06-25, 15:39

aiwlys
avatar

Postów: 2052
1

Martek trzymam kciuki żeby wszystko było jak najlepiej! MUSI BYĆ! Córcia ma się urodzić zdrowiutka. Wszystkie tu będziemy zaciskać piąstki na szczęście!
Wysłany: 2013-06-25, 17:49

Ella
avatar

Postów: 607
0

She gratulacje, mam nadzieje ze szybko bedziesz z dzieckiem w domu,
Martek tez trzymam kciuki za szybkie i poyslne rozwiazanie.
Sla.s witam ponownie w watku ciazowym, gratualcje, trzymam kciuki za kruszynke.
Wysłany: 2013-06-25, 17:54

Ella
avatar

Postów: 607
2

vivien napisała:
tez tak uwazam przedewszytskim dlatego ze dla tego pierwszego szkraba nie ma sie wtedy zbytnio czasu
zostaje odsuniete tak jka by troche na bok..
a nie daj boze niech poczatki ciazy nie beda za wesole.. tzn wymioty,sennosc albo cos innego to juz wogole... siedzisz w domu z malutkim dzieciatkiem ktore dopiero zaczyna samo siadac i trzeba je nosic a tu nastepne juz w brzuchu rosnie...

ja bardzo bym chciala nastepne dzieciatko urodzic wiosna,zeby tym razem nie chodzic w lato z brzuchem
ale tez sie nie zaklinam bo nigdy nic nie wiadomo
Kto wie patti moze z druga ciaza tez na forum sie spotkamy


na jursie anatomii uczylam sie ostatnio ze miednica kobiety potrzebuje roku czasu zeby wrocic do stanu z przed prododu (w czasie porodu kosc lonowa sie "rozchodzi" natomiast cialo potrzebuje okolo 9 miesiecy, wiec ze wzgledow zdrowotnych nie zdecydowalabym sie na kolejne dziecko przed uplywem roku od urodzenia pierwszego dziecka.
Wysłany: 2013-06-30, 19:01

she
avatar

Postów: 1378
3

BellaRosa napisała:
She aż ciężko uwierzyć normalnie... pamiętam taki jeden październikowy dzień kiedy obie napisałyśmy na wątku plemniczki, że są u nas 2 kreseczki Pamiętasz? A tu już dzieciaczki z nami...


oj pamiętam Bella! Nie wiem jak ten czas tak szybko zleciał! Ciąża to był dla mnie cudowny okres, nie miałam wielu dolegliwości - nawet mój mąż wczoraj stwierdził, że u mnie to jakoś przebiegło 'bezboleśnie' bo ani nie byłam upierdliwa, ani zachcianek nie miałam. Śmigałam na nogach do ostatniego dnia, robiłam wiele rzeczy, które robiłam przed ciążą, byłam po prostu aktywna I czasami jak patrzę na swój brzuch to trochę mi szkoda, że moja kruszynka już tam nie mieszka. Jestem bardzo szczęśliwa, że jest już z nami, ale to takie dziwne uczucie jak się okazuje, że Maluszka nie ma już pod sercem. Mam nadzieję, że dobrze mnie zrozumiecie
Wysłany: 2013-06-30, 19:05

she
avatar

Postów: 1378
0

Dziewczyny - dopiero zaczynam nadrabiać forum po powrocie ze szpitala. Czy mamy jakieś wieści od Martek? Co u niej i u Natalki? Może już coś pisała, a ja jeszcze nie doczytałam.
Wysłany: 2013-06-30, 19:07

patti
avatar

Postów: 2928
0

she, super ,ze juz jestes w domu
napisz cos na temat porodu, czemu ostatecznie cesarka ,czy na klinicznej ok?
martek od pojscia do szpitala jeszcze sie nie odzywala ,wiec wciaz czekamy na wiesci.
Wysłany: 2013-06-30, 19:28

m_f
avatar

Postów: 4300
0

no my też czekamy na wieści od Martek..
Wysłany: 2013-06-30, 21:28

pasia27
avatar

Postów: 13367
0

She ale juz fajnie z coreczka w domciu super no i dalej czekamy na wiesci od naszej Marty
Wysłany: 2013-07-01, 11:34

Agnieszka
avatar

Postów: 703
1

Vivien ja to się śmieje, ze drugie dziecko sprawimy sobie na moje 30-ste urodziny czyli za 3 lata bo tak sobie myślę, że to ani nie za duża różnica ani nie za mała, oczywiście na razie to takie teoretyczne gdybanie, a życie i tak zrobi swoje, ale mam nadzieję, że kiedyś to drugie się pojawi i szczerze jest mi totalnie obojętne jakiej będzie płci
Wysłany: 2013-07-01, 15:55

she
avatar

Postów: 1378
25

A więc czas na zdanie relacji z tego co się u nas działo od 21 czerwca, kiedy trafiłam na porodówkę Z góry przepraszam za najprawdopodobniej nieco przydługi i naładowany szczegółami post
Obudziłam się o 4.30, jak zwykle leżąc na lewym boku, bo poczułam jakbym sobie ‘siknęła’. Zgramoliłam się powoli z łóżka i poczułam, że coś leci mi po nogach. Powiedziałam do męża – chyba musimy jechać do szpitala, właśnie się zaczęło. Zerwał się na baczność w mgnieniu oka przyniósł mi ręcznik, żebym mogła wsadzić go sobie między nogi
Spokojnie poszłam do łazienki, weszłam do wanny i tam spędziłam dużo czasu ogarniając poranną toaletę. Wkładka-pielucha Bella Mama w majty i byliśmy gotowi do wyjazdu do szpitala. Mąż w międzyczasie zrobił kilka kanapek, zabraliśmy niezbędne rzeczy i o 6 pojechaliśmy do szpitala. Wody nie lały się ze mnie strumieniami, ale zdecydowanie wkładka była potrzebna. Dzień wcześniej do końca spakowałam torbę na porodówkę oraz walizkę z rzeczami dla Mai. Nie spakowałam tylko torby z rzeczami dla siebie na oddział poporodowy.
W szpitalu byliśmy pewnie ok. 6.15 – na IP przyjęto moje dokumenty, wkrótce pojawił się lekarz, żeby mnie zbadać. Później śmiałam się z dziewczynami z mojego pokoju, że zaczęłam go przepraszać jak poprosił mnie, żebym wskoczyła na fotel, a wody ze mnie trochę leciały i pobrudziłam podłogę w gabinecie on oczywiście powiedział, żebym się tym absolutnie nie przejmowała, że to tutaj normalne Zbadał mnie – rozwarcie na opuszek palca…. Zostałam przyjęta.
Jak wyszłam z gabinetu przyjechała kolejna para, ale dowiedzieli się, że już ich nie przyjmą, bo nie ma miejsc. Lekarz tylko zbadał tę babeczkę. W tym czasie my poszliśmy na pierwsze piętro na porodówkę. Idąc po schodach babeczka, która nas prowadziła zapytała mnie czy wiem, że na porodówce jest remont i teraz porody są odbierane w innym miejscu wiedziałam o tym doskonale – m.in. dlatego nie chciałam urodzić już w tym tygodniu heheh Ale miałam zlecenie od szefa Kliniki do tego, aby poród odbył się właśnie w tym szpitalu. Nie wiem na ile to zadziałało, że mnie przyjęli a na ile to, że po prostu było ostatnie miejsce.
Na górze podłączono mnie do KTG, później pojawiła się lekarka, aby mnie zbadać. Okazało się, że pęcherz płodowy był cały, a wody musiały wydostawać się bokiem. Później w trakcie KTG spadało tętno Mai, inna lekarka zapytała mnie czy zgadzam się na przebicie pęcherza płodowego, bo chciałaby sprawdzić stan wód. Powiedziała, że to oczywiście nie zaszkodzi ani mi, ani dziecku. Oczywiście zgodziłam się – wody były ok, nie były zielone.
Ok. 9.45 podłączyli mi oksytocynę i jak nie miałam KTG to mogłam chodzić z kroplówką. Mąż jeszcze nie był na sali ze mną – powiedzieli, że będzie mógł dołączyć do mnie jak zacznie się poród. A więc siedzieliśmy sobie razem na korytarzu – to był oddział izolacyjny, na którym tymczasowo na czas remontu były sale porodowe.
Nie pamiętam już o której godzinie mąż mógł do mnie dołączyć – wkrótce zaczęły pojawiać się skurcze. Były co ok. 2,5 minuty. Rozwarcie było na 2 cm, a więc niewiele. Na KTG ponownie tętno spadało. Po jakimś czasie lekarka zbadała mnie i rozwarcie nie powiększało się, a szyjka też nie zachowywała się jak powinna. Lekarka powiedziała, że dzidzia nie chce przyjść na świat naturalnie i musimy pomóc naturze. W mgnieniu oka podali mi do podpisania zgodę na wykonanie cesarskiego cięcia. Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Szybko założyli mi cewnik i pojechaliśmy na salę operacyjną.
Tam poczułam się jak w Seksmisji Na sali operacyjnej były same kobiety, wszystkie w zielonych fartuchach
Szybko znieczulenie w kręgosłup (nie bolało), jak kładłam się na łóżku to jeszcze czułam skurcz i to nie było fajne pozasłaniali mnie i przystąpili do cięcia. Miałam wrażenie, że robią to za szybko i że potną mnie na żywca! Ale nie bolało, szok jak szybko zadziałało znieczulenie.
Szybko wyciągnęli Majeczkę, miałam wrażenie jakby ją wyssali ze mnie. Zaraz usłyszałam jak płacze – wytarli ją i mi pokazali. Mogłam ją pogłaskać i pocałować i zabrali ją. Oczywiście jak tylko usłyszałam jej płacz to się poryczałam. To było najcudowniejsze uczucie zobaczyć ją pierwszy raz i dotknąć tę moją małą istotkę! Maja urodziła się o 16:32 i miała 3508 g oraz 54 cm. Maja dostała 9 punktów, a po 5 minutach już 10 pkt.
Po rozcięciu okazało się, że wody były już zielone, a Maja była owinięta pępowiną. Z wypisu wyczytałam, że poród groził zamartwicą…. A więc jestem bardzo wdzięczna lekarce, że podjęła decyzję o cesarce.
Zaraz pojechała dalej z lekarzem i z moim mężem, który czekał przed salą operacyjną. Mówił, że od czasu, kiedy ja wjechałam na salę operacyjną do czasu, kiedy wyjechali z Mają minęło chyba ok. 7 minut. Tak szybko to przebiegło.
Później zabrali mnie na salę pooperacyjną, gdzie spędziłam całą noc. Byłyśmy na tej sali 3, w sobotę rano zawieźli nas do jednej sali poporodowej – komicznie się nazywała >> Sala Położnic 6B
W kolejnych dniach Maja była obserwowana pod kątem żółtaczki – badali jej bilirubinę, ale zawsze była w normie dla danej doby życia.
W poniedziałek 24/06 zrobili jej RTG płuc i nie stwierdzono na nim zmian, które były stwierdzone przez profesora w trakcie ciąży. Poryczałam się ze szczęścia!! Pytałam się wtedy o to czy będą wykonywać też USG płuc, ale dowiedziałam się, że RTG jest wystarczający.
W środę 26/06 miało być wykonane echo serca, które było zalecane w trakcie ciąży (w ciąży było ok, ale mieliśmy powtórzyć po porodzie). I tak miałyśmy zostać dłużej ze względu na obserwowanie żółtaczki.
W nocy z wtorku na środę Maja ulała, jak zapaliłam światło i zobaczyłam taką krwistą wydzielinę to prawie biegiem poleciałam z nią na oddział neonatologii. Tam zostawili ją na obserwacji na noc, podali wit. K.
Obserwacja w nocy pod kątem choroby krwotocznej okazała się ok – nic więcej się nie działo, ale zlecili USG jamy brzusznej + klatki piersiowej, które wykonano w środę. I wtedy okazało się, że zmiany stwierdzone w ciąży są jednak widoczne na lewym płucku Mai znowu się poryczałam…. W czwartek wyniki konsultował chirurg dziecięcy i mamy się z nim skontaktować. On z kolei ma konsultować wyniki na jakimś ‘kominku RTG’ – to pewnie jakieś konsylium lekarzy.
Moja radość z tego, że z płucami jest ok trwała więc tylko od poniedziałku do środy…. Ale dobrze, że Maja ulała, bo gdyby się tak nie zdarzyło to byłabym przekonana, że wszystko jest ok.
Ostatecznie w piątek dopiero wykonano echo serca – lekarz powiedział, że jest zdrowa ale mamy za 2-3 m-cy powtórzyć badanie.
W piątek wyszliśmy do domu W domu oczywiście się poryczałam ze wzruszenia. To były super chwile dla naszej trójki Maja wyjątkowo nie spała i z taką zdziwioną minką jakby wszystko obserwowała heheh wiem, że to nieświadome ale tak to wyglądało.

Co do porodu – mam takie jakieś mieszane uczucia co do tego, że nie urodziłam naturalnie, ale przez cesarskie cięcie. Wiem, że dobrze że tak się stało, bo poród sn zagrażał Małej. Mąż mi powtarza, że to przecież nie ma znaczenia jak urodziłam, że przynajmniej tak się nie męczyłam.
Wiem, że ma rację – ale jakoś tak wewnątrz czuję niedosyt… Bo trochę wydaje mi się, że nie urodziłam Mai, ale mi ją ‘wyjęto’….
I to czego żałuję najbardziej – nie było tego momentu, kiedy wspólnie mogliśmy zobaczyć Maję po raz pierwszy i wspólnie się poryczeć ze wzruszenia. Tego brakuje mi najbardziej. Ale jakoś powoli chyba udaje mi się wyjść z tej ‘traumy’

Co do cięcia – dochodzenie do siebie po nim nie jest najgorsze, ale łatwo też nie jest. Ból jest, nie można zakaszleć ani się śmiać. A śmiechu na mojej Sali było mnóstwo – miałam ekipę świetnych 4 babeczek. Można było boki zrywać! Wszystkie byłyśmy po cesarkach, pobyty dłuższe niż standardowe (ich dzieci były w inkubatorach, albo na antybiotykach). Generalnie śmiałam się, że zachowywałyśmy się jak te 2 aktorki z filmu ‘Ze śmiercią jej do twarzy’ – brakowało tylko, żebyśmy się rozsypały i składały i podmalowywały nawzajem chodziłyśmy jak zombi, określałyśmy się też jako ‘noc żywych trupów’. Było super wesoło – na pewno będziemy w kontakcie

Co do porodu w Gdańsku na Klinicznej – polecam z ręką na sercu! Opieka cudowna, położne bardzo fajne. Wychodząc ze szpitala wyściskałam jedną z nich rycząc przy tym ze wzruszenia

A tutaj zdjęcie naszego szczęścia – dla nas to najpiękniejsza dziewczynka na świecie!
Wysłany: 2013-07-01, 16:08

vivien
avatar

Postów: 2612
1

She Majeczka jest przeslodziutka!!!Och wycalowac tylko by sie ja chcialo!
Zycze wam duzo szczescia i zeby z plucem Majeczki wszystko bylo juz ok.

Ciesze sie ze jestscie juz w domku i mozecie cieszycsie rodzinka
P.S. fajnie ze podzielilas sie z nami tym pieknym dniem
Wysłany: 2013-07-01, 16:44

AniaBania
avatar

Postów: 228
3

Kochane.. tak jak wedlug listy...chyba ja nastepna do rozpakowania sie... Co prawda malemu sie jeszcze nie spieszy: tzn szyjka sie nie otwiera i nie skraca i wedlug lekarza maly jeszcze nie wkrecil sie glowka w kosci miednicy jak powinien byl w 39tc.. to chyba bedziemy go "wywolywac". W srode mamy sie stawic raniutko w szpitalu. Tak jak wspominalam wczesniej lekarz nie chce ryzykowac w moim wieku rodzenia duzego dziecka, a juz teraz Ignas ma 4kilo.

Takze w srode , byc moze dolacze do grona rozpakowanych mamaus..tylko jeszcze nie wiem czy bedzie to porod naturalny czy cesarka...

SHE: Gratuluje Majeczki! Zycze Wam duzo szczescia!!!!
Wysłany: 2013-07-01, 16:52

vivien
avatar

Postów: 2612
1

AniaBania a wiec trzymam mocno kciukasy na srode abys juz mogla miec syneczka przy sobie
Oczywiscie zycze szybkiego rozwiazania obojetnie czy sn czy cc najwazniesze ze synus bedzie zdrowy
Wysłany: 2013-07-01, 18:08

anilorak
avatar

Postów: 2792
1

M
Wysłany: 2013-07-01, 18:09

anilorak
avatar

Postów: 2792
1

A
Wysłany: 2013-07-01, 18:15

xcarolinex
avatar

Postów: 1029
1

Oj She, sliczna Mala masz
Zdrówka dla Mamy i Malutkiej, zeby z pluckiem bylo ok
Wysłany: 2013-07-01, 18:20

Rucia
avatar

Postów: 6996
1

She Ona jest piękna !!! Boziu ja już też chcę moje dziecko ! Takie małe i kształtne!
Wysłany: 2013-07-01, 18:21

m_f
avatar

Postów: 4300
1

She, super relacja, a Majeczka cudowna!! Zdrówka dla Was obu!

Co do Twoich uczuć względem CC- ja do dziś tak się czuję.. trauma z powodu tego, że nie dałam rady urodzić własnego dziecka, jest duża - zwłaszcza,że małemu nic nie groziło..
Odpowiedz