I oczywiście znów jestem do tyłu z wpisami...
Przez ten wakacyjny 'bezczas' nie zaglądałam ani do komputera ani w tzw. internety. I nie było mi z tym źle ;P
Wiem, pamiętniki teraz wymierają, nikomu nie chce się już pisać i nie czyta się też cudzych zapisków, o komentowaniu to już nawet nie wspominam ;P Niemniej, ja i tak coś tam bym chciała zapisać, bo zaraz wszystko uleci z pamięci...
Ad rem:
*
Starszak był w szpitalu na szczęście tylko dwie pełne doby. Mąż świetnie sobie z nim radził. Gorzej było ze mną w domu - pierwszy raz musiałam 'wybrać' między dziećmi tzn. w zasadzie wybór był żaden: musiałam zostać z Maluszkiem, bo cycuś itp. To są trudne sytuacje - martwisz się o jedno dziecko, ale musisz zostać z drugim i pojawia się taka niemoc, rozdarcie wewnętrzne. Dobrze, że to nie było nic poważnego i trwało krótko, uff...
**
W domu u moich Rodziców dzieci czują się wspaniale - Dziadkowie je rozpieszczają i dostarczają atrakcji. Najważniejsze jest chyba jednak to, że kuzynostwo jest tam razem. Gospodarstwo moich Rodziców to dla nich 'magiczna kraina' - 'wolno-wybiegowy chów dzieci' w takich warunkach to jest spełnienie marzeń rodzicielskich
W zasadzie moglibyśmy tam siedzieć całe lato, ale... znów to ja jestem tym 'słabym ogniwem', bo tęsknię za Mężem, za własnym domem, no i po kilku dniach 'bycia przede wszystkim dzieckiem swoich Rodziców' czuję dyskomfort, pragnę wrócić do świata, gdzie to ja jestem Rodzicem. Nie wiem jak to działa, ale tak jest i już. Dlatego, właściwie krążymy miedzy dwoma domami - nawet Starszak zdecydował się zostać u Dziadków bez naszej asysty na parę dni.
***
Starszy synek dostał psa Czarusia, ma go na spółkę z Babcią, która mieszka obok nas - tzn. piesek mieszka u Babci, ale Synek może się z nim bawić kiedy chce ;P
Z tego Czarusia to niezły ancymonek, ale bardzo nas rozwesela
****
W dzisiejszym wpisie najważniejszy miał być jednak Misio To taki słodziaczek, że nie wiadomo od jakich peanów zacząć notkę ad. skończonych przez niego 9 miesięcy.
Zacznę może od osiągów i osiągnięć: Miś mierzy 85 cm, waży 10.1 kg i ma 4 zęby (dolne i górne jedynki). Świetnie radzi sobie z samodzielnym jedzeniem, w jego menu pojawiło się już tyle różności, że trudno je spisać (dziś np. na śniadanie jadł makrelę i chleb, a wczoraj jogurt naturalny). Z widoczną przyjemnością zajada gotowanego brokuła i kalafiora oraz inne warzywa, lubi surowe jabłka, morele, brzoskwinie i nektarynki, porzeczki, borówki, poziomki. Całkiem sprawnie wychodzi mu już chwyt pęsetowy, więc zjada nawet okruchy. Jest wielkim amatorem chleba ze skórką, bułek, paluszków, wafli, ale najbardziej lubi po prostu zabierać nam jedzenie z talerzy. Najfajniej jest kiedy jego posiłek przypadnie w trakcie naszego, trzeba jedynie pilnować, by choć jeden składnik był dla niego odpowiedni i wówczas mam 'z głowy' szykowanie mu osobnego jedzenia.
Co do rozwoju fizycznego - raczkuje i pełza do tylu i wokół własnej osi, wysoko unosi się na rękach, ale pupy jeszcze nie dźwiga do pozycji na czworakach. Dużo się turla i w ten sposób jedynie się przemieszcza na jakieś większe odległości. Podciąga się do siedzenia i lubi 'sprężynować' na nogach, ale do samodzielnego siadania czy stawania jeszcze mu daleko, oj daleko... Można powiedzieć, że w dalszym ciągu Miś jest 'stacjonarny', choć absolutnie nie można go nigdzie zostawić samego, bo trudno przewidzieć kiedy zrobi 'bam' do tyłu i gdzie się poturla.
Nauczył się podnosić rączki wysoko do góry w odpowiedzi na pytanie: Dzidek, a jaki duży urośniesz? I domaga się bicia brawo, kiedy uda mu się to pokazać Zaczyna też machać rączką 'papa' na pożegnanie i uwielbia robić głową 'baran baran puc' do czyjejś głowy, przytula się na słowa 'moja moja' i miewa chwilki zawstydzenia, gdy poznaje nową osobę. Słodkie to jest ogromnie i rozczula mnie za każdym razem.
Widać, że dużo rozumie - zwłaszcza z rzeczy, które się powtarzają, wie, że będzie jadł owoce kiedy mówię, że mama robi 'taru taru'. Nasłuchuje odgłosów z piętra domu i uśmiecha się wtedy, bo wie, że zaraz z góry zejdzie Tata lub Starszy brat. Uwielbia moczyć się w miednicy z wodą, a na znak że chce spać, przytula swój ukochany niebieski kocyk. Zakochał się od pierwszego wejrzenia w wiatraku, który nas chłodzi i aż cały drży z emocji pokazując żebym pozwoliła mu dotknąć tej cudownej maszyny co robi wiatr
Słucha kiedy zabraniam brać czegoś do buzi (trzeba powtórzyć kilka razy zakaz stanowczym głosem) i tłumaczę mu, że to rzecz tylko do rączki. Coraz częściej bierze coś i tylko ogląda lub sprawdza jaki odgłos pojawi się gdy upuści daną rzecz, powstrzymuje się od lizania i ciamkania, woli sprawdzać, do czego może służyć zabawka
Gdy czegoś nie chce, ma dosyć lub jest znudzony, woła 'mama ne ne ne'. Po Tacie powtarza proste sylabowe pioseneczki. Rozpoznaje wielu członków rodziny - kuzynki, ciocie, babcie itp. Nie boi się iść do nich na ręce, bez problemu zostaje pod ich opieką nawet na 2-3 godziny, z czego niestety ja nie korzystam zbyt często - sama nie wiem dlaczego. W dzień coraz rzadziej pije z piersi - w zasadzie dwa razy, przed każdą drzemką. Ale za to porządnie się najada z cycusia przed snem, w nocy 1-2 razy i rano także. Tak więc jego śniadanie bez mleczka wypada często dopiero około 11.00, w związku z czym, nierzadko dostaje już wtedy mięsko i zupkę.
Zasypia prawie codziennie pomiędzy 19.30 a 20.15, w nocy je nieregularnie np. o 23, 2 i 5 w nocy lub nie budzi się przed północą tylko śpi np. ciurkiem do 1 lub 3. Na dobre pobudkę robi około 6.30-7.00 rano, co jest super sprawą, bo wcześniej budził się pomiędzy 5 a 6 ;/. Zdarza się mu też brykać w nocy tzn. nie spać, domagać się zabawy - turlania i pokazywania świata (do tej pory zrobił tak tylko kilka razy, ale dał mi tym do wiwatu).
Zasadniczo od 20.00 do pierwszego nocnego karmienia oraz wszystkie dzienne drzemki przesypia w swoim łóżeczku. Jeśli w nocy zaśnie przy cycusiu, to też tam wraca, ale jeśli chce się przytulać to zostawiam go już u siebie. Czasem śpi w wózku na spacerze, ale osobiście wolę, jak śpi w domu, bo ja wtedy mogę zrobić coś pożytecznego, a na polu to mogę ewentualnie tylko odfajkować prace ogrodowe.
Dzidek źle znosi wysokie temperatury i wówczas w ogóle nie jest sobą - żongluje drzemkami, porami karmienia i długością snu oraz czuwania, ogólnie mówiąc zrzędzi. Widzę, że się męczy podczas upałów, więc jesteśmy raczej stacjonarni, siedzimy w domu, gdzie jest zdecydowanie chłodniej niż na zewnątrz. Co za niefart, że tego lata jest tak piękna pogoda, iż w zasadzie non stop trzeba się chować przed słońcem!
I jeszcze jedno zapiszę ku pamięci: Misio ma swojego ulubionego cycusia - lewego, bo zazwyczaj zasypia na mojej lewej ręce (tak łatwiej mi go odłożyć do łóżeczka), dlatego prawą pierś podaję mu zawsze jako pierwszą, by cokolwiek z niej wypił, póki jest głodny. Oby KP z użyciem dwóch piersi trwało jak najdłużej