Od czego by tu zacząć... Mam tyle zaległości w pisaniu, że głowa mi pęka od natłoku myśli.
Kilka dni temu nasz Miś skończył pół roczku. Od urodzenia przydarzają mu się wkurzające 'cosie', A to 'coś' z pupą (zakażenie grzybicze, 1 miesiąc), a to 'coś' ze skórą (wysypka/uczulenie, 2 miesiąc), a to 'coś' z wypróżnianiem (problemy z kupką, moja dieta bez mleka, 3-6 miesiąc), a to znów 'coś' ze skórą (powracająca wysypka i ciemieniucha, ospa!!!, 4 miesiąc) i inne 'cosie' (katar, gorączka, zakażenie bakteryjne jamy ustnej razy 2, bolesne dziąsła itp. itd).
To oczywiście drobiazgi, ale żal mi, że tak ganialiśmy po lekarzach i pół szafki dziwnych medykamentów musiałam już na nim wypróbować. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że Miś rośnie zdrowo i rozwija się jak najbardziej prawidłowo - za nic ma te przygody i jest z niego kawał zdrowego, pogodnego bobaska Co z resztą widać na zdjęciach - wkleję je w następnej notce.
Ale najciekawsze newsy są takie, że:
20 kwietnia zaczęłam delikatnie wprowadzać do swojej diety na nowo produkty z białkiem mleka krowiego i.... MISIOWI ABSOLUTNIE NIC NIE JEST!!! Przetestowałam już chyba większość podstawowych produktów z tej puli i nasz dzidziuś ma skórę taką jaką miał: ani lepszą, ani gorszą - jest trochę zaczerwieniona z krostkami na szyi i dekolcie, czasem na pleckach, ale w sumie nic strasznego - widzimy to przede wszystkim my, bo oglądamy go codziennie, ale inni nie widzą w ogóle, by coś mu dolegało.
I w związku z tym wróciła mi radość życia - ja mogę jeść i pić wszystko, a nasz synek jest zdrowy! Już pierd*** trzy długie miesiące mojego poświęcenia, które poszło na marne (denerwuję się, że miałam chwile zwątpienia i chciałam rzucić karmienie piersią z racji uciążliwej diety), bo grunt, że jego dieta będzie normalna, a nie jak dla alergika i uczuleniowca! Spadł mi kamień z serca, uff!
Poza tym od kiedy znów wprowadziłam mleczny 'śmietnik' do swojego menu Miś bez problemu robi kupki, co 2-3 dni, a nawet czasem codziennie!!! A przecież czekaliśmy w nerwach na każdą kupkę po 10-15 dni - podawaliśmy mu kilka leków jednocześnie, by jelita się opróżniły (tu przyznaję nerwy mną szarpią, bo choć lekarz wytłumaczył mi, że brak wypróżnień nastąpił przez to, że usunęłam z diety, to co składało się na tzw. odrzut, treść niestrawioną, nie wpadłam wcześniej na to, że 'te śmieci' były Dzidkowi potrzebne bardziej niż zabezpieczanie się przed domniemaną alergią! (**^^%$#$#&&(*)(*&^%$#^&()_))&&^%% MAĆ)
MAMY WIĘC JUŻ Z GŁOWY MĘCZĄCĄ DIETĘ, PODEJRZENIE ALERGII POKARMOWEJ I PROBLEM TRAWIENNY
CDN