avatar

tytuł: Na huśtawce

autor: gosia81

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)

A jednak jest szansa jeszcze powalczyć o KP!

Wczoraj wieczorem przy zasypianiu Mały marudził przy butelce - nie smakowało mu nowe mleko. Chcąc go uspokoić odruchowo przystawiłam go do piersi i... wypił mleczko z piersi! Cudnie było znów słyszeć jak sapie i połyka! Potem jeszcze rano trochę pociamkał. Dziś wieczór był najedzony łososiem i pomidorem, więc wypił malutko, ale ważne, że nie ucieka już od piersi i że na powrót mleko z piersi mu smakuje (bo @ skończyła się trzy dni temu). Oby kryzys minął i wróciło normalne KP!

Z pracy na uczelni raczej nici. Spodziewałam się tego ;(
Konkurencja, co tu mówić - młodzi, single, faceci, na miejscu bez dojazdów, no i z dorobkiem naukowym większym... bo młodzi, faceci, single itp. co się będę powtarzać...
No, cóż - ktoś zrobił Misiowi prezent - będę z nim w domu i tyle...

Zaczęłam mierzyć temp. żeby się zorientować co u mnie się dzieje - trzeciego dziecka nie planuję, ale Mały przesypia już całą noc, to mam warunki do mierzenia.

1
komentarzy
avatar
szkoda, ze praca na uczelni sie skonczyla, domyslam sie, ze ci przykro, ale no wlasnie, masz co robic bedziesz z Misiem w domu poki macie za co zyc, to najlepsza opcja
ja tez mysle o mierzeniu temeperatury, chodz z tym spanie w nocy to roznie, starania planuje na za rok, ale dobrze wiedziec co tam sie dzieje, aby pozniej nie marnowac zbyt duzo czasu....bo to pozniej tak wyglada, ze 3 cykle sa na luzie, 3 z mierzeniem aby pozniej stwierdzic, ze cos nie jest halo, a pol roku w plecy...albo i wiecej...
Dodaj komentarz

Wiecie - to jednak będzie koniec KP - powoli, bez rewolucji, ale jednak zmierzamy ku końcowi chyba. Mam mało mleka, Misio pije z piersi tylko przed butlą i na uspokojenie/wyciszenie się, a ja jakoś nie widzę sensu rozkręcać laktacji na tym etapie. Wprawdzie nie zapowiada się bym wróciła do pracy, albo bym znalazła nową... ;/ Po prostu w dzień Mały je tyle różności, że w zasadzie zostaje wieczór i rano, bo w nocy śpi i tyle. No zobaczymy po prostu - jakoś dziwnie dużo tych przygód z KP, w życiu bym nie pomyślała! ;P

Miś w weekend gorączkował, był rozdrażniony, jęcząco-męczący, nie miał apetytu (zasadniczo z apetytem jadł tylko śliwki i gruszki), ledwo to przetrwaliśmy, a wczoraj...
A wczoraj było jeszcze dziwniej - nie daje się odłożyć, wisi na nas non-stop, płacze, wybrzydza przy jedzeniu, zmienia pory spania - ogólnie jest z niego teraz mega zrzęda ;/

Obstawiam, że to zęby pchają się przez warstwę kostną, choć na zewnątrz nic nie widać, a dziąsła ma nabrzmiałe już od dłuższego czasu. Na domiar wszystkiego Miś wczoraj zasnął o 17.45!!! Miałam jeszcze nadzieję, że to tylko krótka drzemka przed kolacją, ale niestety spał w ubranku, bez jedzenia...
Noc była niefajna, bo budził się kilka razy z płaczem, a pobudka była wczesna ;/ Zieeeeeewwwww

4
komentarzy
avatar
No i poodoba mi sie podjęcie takiej decyzji - bo po co na siłę świrowac z cyckiem, skoro i tak przewaga jest butelki
avatar
Przykro mi czytam cie od długiego czasu i wiem ze lubisz kp - domyślam sie co czujesz, ja tez lubię kp i jakbym miała skończyć to byłoby mi smutno...
No ale jak mało mleka a misiek ma zaraz rok to i tak dluuugo karmiłaś
avatar
przykro mi,ze juz nie pokarmisz, ale Misiu poszedl chyba w slady brata, w tym samy czasie odstawil sie jesli dobrze pamietam mowi sie trudno...
avatar
Zeby jak nic. U mojej o dziwo spokoj, ale jak sie chichrala to zauwazylam dolna dwojke. Nswet nie wiem kiedy przeszla... Ale z jej ADHD ciezko wylapac ze cos nie tak
Dodaj komentarz

Miotam się...

Nie wiem czy to nadchodząca jesień, zmęczenie materiału czy coś innego, ale ogólnie.., miotam się dzień po dniu. Tyle bym chciała - a tak niewiele wychodzi. Ba! Tak niewiele właściwie robię!
Chyba najwięcej to rozmyślam i wzdycham, zagryzam wargi, by nie kląć...

Chciałabym iść do pracy i nadal wnosić finansowy wkład do domowego budżetu. Strasznie się martwię czy Mąż sobie poradzi? Czy będzie miał zlecenia i klientów? Boję się, czy aby znów ktoś go nie oszuka, nie narazi na straty...
Nie lubię nie mieć kontroli nad kondycją rodziny - nie mieć na to wpływu, 'siedzieć' w domu i co??? Czekać? To będzie koszmar... Ciągłe życie w niepewności czy starczy na rachunki, jedzenie, lekarstwa...

Z drugiej strony - chciałabym coś działać w kierunku, że tak powiem 'kariery naukowej', ale to są same działania pozorowane, w większości za darmo - znaczny wysiłek, duży wkład czasu i energii a efekty przeważnie zerowe. Szczerze? - uważam, że nie stać mnie/nas teraz na to.

Wolny czas wolałabym poświecić na jakieś dodatkowe zajęcia praktyczne - nawet jeśli miałyby przynieść minimalny dochód lub sprawić, że ogólnie dom będzie funkcjonował lepiej.
Ale... jak nie będę robić nic w tym kierunku 'po doktoracie', to za jakiś czas już nie będzie powrotu na tę ścieżkę. Konkurencja idzie ostro do przodu i nikt nie będzie brał pod uwagę tego, że mam dwójkę małych dzieci, mieszkam na zadupiu i powinnam skupić się na finansowej stabilizacji.

Do tego jeszcze dochodzą marzenia z całkiem innej bajki... Samorozwój, pasje, hobby, wspólne rodzinne spędzanie czasu, rozwijanie zainteresowań starszego synka, poprawa życia towarzyskiego, dbanie o dom i ogród...

Nie wiem doprawdy w co ręce włożyć. Jak odciążyć skołataną głowę, w której trwa wciąż okropna gonitwa myśli? Jak nie popaść w zwątpienie i apatię? Jaką strategię przyjąć na najbliższy rok, który będzie dla nas czasem niepewnym i trudnym?

Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Dziś 1 października, pasowałoby coś zacząć, pchnąć coś do przodu...

4
komentarzy
avatar
doskonale cie rozumiem! naprawde, sama miotam sie miedzy tym co powinnam robic, a tym co bym chciala, martwie sie, ze im dluzej czekam tym trudniej bedzie wrocic....zaczac...martwie sie o meza i jego resturacje, ciagle sie martwie....mysle tez, ze masz lekka depresje po tym wysilku doktorskim...adrenalina, wysilek,czlowiek byl na fali i chcialby dalej na niej byc, bo normalnosc wydaje sie jakas taka nijaka...myslisz, ze to przejsciowe, a dni mijaja...
avatar
aaa i chlopaki sa fantastyczne!
avatar
kurcze, moze glupio to zabrzmialo co napisalam...sama nie jestem w najlepszej kondycji psychocznej, chodzi mi o to, ze jak sie czegos wielkiego dokonalo, to czlowiek jakby jest gotowy na wiecej....a gdy to nie przychodzi, to czuje sie jakby spadal, chodz to nie jest spadanie, to tylko linia prosta...
avatar
oj tak... rozterki pomiędzy pracą - rodziną - samorealizacją :/ ... nawet nie sądziłam że aż taki trudny bedzie ten temat
Dodaj komentarz

Doszłam do wniosku, że moje aktualne malkontenctwo bierze się z niepewności co do powodzenia zamysłu Męża - nie wiemy czy firma da nam utrzymanie i czy będą klienci oraz zamówienia. Tego nie da się przewidzieć niestety, a już wiemy 'z czym to się je', nie mamy dobrych wspomnień z dwóch poprzednich naszych firm. No cóż - może do trzech razy sztuka? Może być bardzo dobrze, a może być też ciężko. Staram się myśleć pozytywnie, ale to jest trudniejsze, gdy odpowiada się już nie tylko za siebie.

Odkąd jesteśmy małżeństwem (to już 9 lat!), tak się dziwnie plotło szczęście, że pracowaliśmy na zmianę - raz to Mąż trzymał stery, a raz ja. Teraz stresuję się nową sytuacją, bo przyszła kolej na Męża, ale nowy biznes jest palcem na wodzie pisany - to nie stała pensja itp., więc trudno cokolwiek zaplanować.

Ale właściwie nie o tym chciałam pisać

Muszę przestać narzekać - o sytuacji po doktoracie wiedziałam od lat, raportowali mi przecież to bliscy znajomi (wielu z nich ma doktorat i nie kontynuują kariery naukowej), nie jestem zaskoczona. Niemniej postanowiłam powalczyć o cokolwiek... Bo jak nie teraz to kiedy?

Póki co cicho sza, ale zaczęłam działać. Koniec z wieczorami na kanapie! Będę pisać projekty, wnioski, aplikacje, zgłoszenia.... co się tylko da!!!

Do boju!

PS. Maxi, wiem co chciałaś wyrazić w komentarzu. Masz rację!, jak się czegoś dokonało z wielkim wysiłkiem, to człowiek jest gotowy na więcej - u mnie to nie przyszło, ale prawda jest też taka, że po prostu w życiu mało co przychodzi samo.
Fakt, czuję, że spadam, choć trzymam się powierzchni, ale już nie fruwam... Może kiedyś się jeszcze uda?

3
komentarzy
avatar
Na pewno sie uda!!! Masz racje, od lezenie na kanapie nic nie przychodzi...chodz ciezko sie z niej zwlec...zwlaszcza jak sie ma male dziecko, ktore wysysa prawie cala energie, wiec dobrze rozumiem, ale jak juz mowilam, jestesm mega pracowita i dasz rade! Moze i ja dam rade, chodz lenia mam pod skora, franca jedna, jakos ja trzeba wyplewic! co do pracy na zmiane to super! to wlasnie jest partnerstwo, co do interesow to .....bez komentarza, stres mnie zjada ogromny, chodz w biznesie stres jest czescia zycia, nie wolno mu pozwolic aby paralizowal a motywowal ;P i tak na marginesie podobno wszyscy wielcy przedsiebiorcy bankrutowali na poczatku pare razy, wiec jestescie na dobrej drodze do sukcesu!!!
avatar
ps. ja pracuje dopiero 5 miesiecy na (pol) etacie z pensja i juz planuje wrocic na swoje...szalenstwo!! ?? ale chyba dopiero po drugiej ciazy...jak sie ogarne ;P mysle, ze jak ktos raz ma swoja firme, nawet jesli nieudana to bedzie wracal do tematu...to wciaga, ciezko sie pozniej odnalesc w roli pracownika
avatar
a no wlasnie, znowu wychodzi ze mnie moj len czyli odkladanie na pozniej...czemu dopiero po drugim dziecku? a jak urodze dopiero za 5 lat?? cholera....powinnam zakasac rekawy i zaczac juz..po godzinach...w nocy, jak to kolezanka poradzila...ciezko jest, ale dokladnie trzeba powalczy, dzieki!!! zainspirowalas mnie!!!
Dodaj komentarz

Miś skończył dziś 11 miesięcy Niepotrzebnie się martwiłam - szaleje ruchowo - nazywamy go 'lambaluna', bo czyni takie tańce-wygibańce próbując ustać lub się podnieść, że break-dance starszaka przy tym to betka ;P

Wiecie - znów mierzę temp. i zaczynam się przymierzać do ponownego romansu z metforminą, z tym że dziwnie się czuje, bo tym razem to nie w celu prokreacyjnym, tylko w dokładnie odwrotnym hi hi hi.

Niestety łykanie sterydów na tę chorą tarczycę fatalnie na mnie działa - w miesiąc przytyłam 4 kilo, z pewnością powolne wygaszanie KP też ma w tym swój udział. Muszę się ogarnąć, przeciwdziałać przyrostowi wagi, bo po pierwszym dziecku, gdy zakończyłam KP, w kilka miesięcy przytyłam 12 kg i to był dramat.

A u was jak z wagą po ciąży i po KP?

3
komentarzy
avatar
Ja podczas kp tyję, jem strasznie i bez ograniczeń. Ale że w drugiej ciąży (8 mcy po pierwszej) przytyłam ledwie 6kg, to na wagę nie narzekam... wchodzę w ciuchy sprzed pierwszej ciąży. Młodą planuję odstawić w styczniu, zobaczymy, jak wówczas będzie...
avatar
te sterydy są straszne, wszędzie słychać że się po nich tyje czasem makabrycznie dużo, więc mierzenie temp. jest dobrym pomysłem KP karmię zaledwie od dwóch tygodni, na wadze od porodu minus 8,5kg (zostało jeszcze 6kg)
avatar
he he a ja myślałam że zaczynacie starania o kolejna kruszynkę
Dodaj komentarz

No i u nas już po KP, szybko poszło o dziwo, jeszcze mam trochę mleka, ale syn skupił się teraz na wstawaniu w łóżeczku i czworakowaniu do przodu, więc nie ma czasu oglądać się za cycusiem ;P
Niezwykły przełom u niego nastąpił!!!
Teraz to chce tylko stać lub gdzieś się przemieszczać. Wczoraj widząc jak robi pierwsze kroczki na czworaka do przodu aż się popłakałam... już nigdy nie będzie taki malutki Misio. Nostalgicznie tak trochę piszę, bo Starszy też mi dorasta i zmienia się niesamowicie, a ja czuję, że się starzeję, chlip chlip...

0
Dodaj komentarz

Wpadam na chwilę, u mnie sajgon: Misiek ma wirusową chorobę bostońska, a Starszak wylądował w szpitalu, bo strasznie się odwodnił po serii wymiotów i biegunek (w 3 godz.! nie był w stanie ustać na nogach, nie wiedział gdzie jest itp.!). Tak więc krążymy z mężem między domem a szpitalem na zmianę. Przypomina mi to jak prawie równo rok temu tuż przed porodem siedziałam z chorym Starszakiem na tym samym oddziale i modliłam się, aby Dzidziuś jeszcze wysiedział w brzuchu, to był hardcore!!!

Dzidek był taki leniwy do postępów, a teraz skoczył w nad-przestrzeń i wywija czym może Zamęczył dziś dwie babcie!!!

2
komentarzy
avatar
ojej, jaka szpitalowa rocznica.....mam nadzieje, ze na roczek bedziecie wszyscy zdrowi i w domu!
avatar
Teraz musi zamęczyć dziadków zdrówka Wam!
Dodaj komentarz

Kolejne pół roku zleciało jak z bicza strzelił. Dziś Starszy synek skończył równo pięć i pół roku. Dopisuję dziś jego kolejne odpowiedzi na te same pytania co zwykle

1. Co jest najważniejsze w życiu?

lampa (3.5)
mama (4)
leczenie (5)
bicie serca (5.5)

2. Kim chcesz zostać jak dorośniesz?
chłopakiem (3,5)
policjantem (4)
listonoszem, i będę maluchem przywoził listy, tym maluchem, co dziadek jeździł, bo on go naprawi... (5)
strażakiem, pilotem i wyścigowcem (5.5)

3. Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?
uśmiech (3,5)
bycie człowiekiem (4)
jakieś maluchy (5)
auto i samolot (5.5)

4. Kiedy czujesz się najbardziej kochany?
jak jestem z mamą (3,5)
jak ty jesteś (czyli jak jest mama) (4)
jak mnie przytulasz (5)
jak ty jesteś (czyli jak jest mama) (5.5)

5. Czego się boisz?
komarów (3,5)
duchów i krokodyli (4)
boję się jakiejś jaskini (5)
ciemności i drzew w lesie, jak udają potwory (5.5)

6. Jakie masz marzenie?
marzę o odkurzaczu, który wszystko zbiera, nawet popiół, nawet liście, nawet czyści telewizor (3,5)
marzę o zabawkowej Kaśce (elektrycznej szczotce do sprzątania) (4)
żeby ten maluch co dziadek go ma jeździł (5)
żeby wreszcie się ten Harry znalazł (Harry = mini autko, Sean McMission) (5.5)

7. Jakie słowo jest najśmieszniejsze?
wiatrak (3,5)
pralka (4)
patrzcie jak maluch szybko pędzi (5)
baba (5.5)

8. Co jest najłatwiej/najtrudniej zrobić?
najłatwiej: odkurzyć, puszczać wiatrak, puszczać telewizor, najtrudniej: robić takie wygibasy (pokazał jakie) (3,5)
najłatwiej zrobić telefon (zadzwonić), najtrudniej zrobić pralkę (4)
najłatwiej robić kulki z plasteliny, najtrudniej kopać doły (5)
najłatwiej udawać samolot i auto, najtrudniej jest wytrzymać w spadaniu samolotu, ale w prawdziwym samolocie (5.5)

9. Co jest najlepszą/najgorszą rzeczą na świecie?
najlepszą: miód bo jest słodki, najgorszą: lampy bo świecą tak, że rażą (3,5)
najlepszą: marzenie o Audisie (tak nazywa autko Zygzaka McQueena), najgorszą są obrazki (4)
mama jest najlepsza na świecie, najgorsze są te auta co były w filmie (bajka Auta 2) (5)
najlepszą: szkoła, najgorszą: kłucie igłą w szpitalu (5.5)

10. Co Cię denerwuje?
komar (3,5)
na przykład ten termometr, co ciebie denerwuje mamo, ten sam (4)
to jak ktoś krzyczy (5)
ten termometr, co tam wisi (5.5)

11. Co to znaczy: kochać?
to znaczy kochać kochać kochać i wtedy dobrze się czuję (pokazał uściski) (3,5)
to znaczy to samo jak się mówi kochanie (4)
to robić tak (mocno przytula) (5)
to znaczy że się kogoś lubi (5.5)

12. Na co wydałbyś wszystkie pieniądze jakie mamy?
na mój pokoik ten u góry (3,5)
na taką wysoką farelkę (4)
na dach, taki sam jak mamy (jakbym mieszkał w innym domu, to zrobiłbym taki sam dach) (5)
na ogromny samolot (5.5)

3
komentarzy
avatar
no proszę jak wiele można się dowiedzieć o potrzebach dziecka z takich pytań ) MAMA nadal gra pierwsze skrzypce !!!! Dziadek tez jest COOL WIdać że sporo sprząta w domu Mamuśka wywalcie ten termometr co Was tak denerwuje Super !!!! Już się nie mogę doczekać aż zacznę zadawać je Tobiasiowi <3 DZIECI SĄ CUDNE !!!!
Właśnie takie momenty warto uwieczniać <3
avatar
mama jestes najwazniejsza
avatar
coś go cięgnie do szybkości, wysokości, wyzwań i tego samolotu ;D
Dodaj komentarz

Wczoraj od 4 nad ranem zaczęłam wymiotować okropnie, nie byłam w stanie ustać na nogach - dopadła mnie jakaś zaraza. Wytrzymałam na nogach (no raczej na kolanach przy kiblu i wannie, leżałam obok Miśka wszędzie tam gdzie się bawił) do około 11, ale potem zawroty głowy były już takie, że mąż z pracy (z kursu) zadzwonił po teściową i przyszła popilnować Małego, bo ja tylko leżałam na podłodze. Straszne. Zaczął krwawić mi żołądek;/
Po 15ej mąż zaciągnął mnie do lekarza, gdzie dostałam dwa zastrzyki w zadek, bym się jakoś pozbierała. Potem leki i do łóżka - przespałam ciurkiem od 16.30 do 20.30. Wstałam, wypiłam herbatę, zjadłam sucharki, wzięłam prysznic i od 23 do 5 rano znów spałam jak zabita. Na szczęście Dzidek po 5 gdy wypił mleczko usnął jeszcze i tak dopiero od 7 jestem na nogach. Dziś już lepiej, zawroty głowy mniejsze, jadłowstręt mija. Tylko przełyk piecze, żołądek boli. Mam po trzech dniach znów pokazać się lekarzowi.
Co to za cholerstwo? Czemu trwa zła passa?
A mąż ma zawalone zatoki i wygląda jak kosmita. Biedny.

5
komentarzy
avatar
Ojjj :/ cóż to się przypałętało ?!
avatar
Oż cholera... dobrze to nie brzmi. A to pierwsza taka akcja czy zdarzało Ci się już coś takiego? Bo ten bolący i krwawiący żołądek to jednak niepokojąco brzmi i nawet jak przejdzie to dobrze by było sprawdzić co i jak i z czego.
avatar
o jeeeej kochana zdrowiej! i uważaj na siebie
avatar
boze, cos z tym zdrowiem duzo tych przygod....mam nadzieje, ze juz teraz mrozy przyjada wymroza wszystkie zarazki
avatar
Ojej mam nadzieję że to nic poważnego i nie ma co tego lekceważyć.Ściskam i zdrówka życzę
Dodaj komentarz

W mijającym tygodniu walczyliśmy:
Z GOPSem, z PUPem, z ZUSem i takimi tam... I jeszcze z:
szarą rzeczywistością, zadaniami ponad siły, kuszącymi obietnicami zarobku, brakiem perspektyw na karierę, z wirusami i bakteriami, z katarem, z brakiem kasy, z powiekami opadającymi tuż po przebudzeniu (godz. 5.30), z rutyną, z uwięzieniem w domu z powodu paskudnej aury, z lenistwem, z nadmiarem ambicji, z nadwagą.

I sama już nie wiem z czym jeszcze.
Garda podniesiona, siły wątłe, ale damy radę... (?)

*
Ostatnio wczytuję się (ze zrozumieniem!) w książkę Virginii Woolf 'Do latarni morskiej'. Tylu cudnych perełek - trafnych konstatacji dawno nie spotkałam! Cudowna książka!

Oto cytat na dziś:
'Tak (...) - dzieci nigdy nie zapominają. I dlatego trzeba bardzo uważać na to, co się przy nich mówi i robi; jakaż to ulga, gdy idą spać. Teraz już nie musiała myśleć o nikim. Mogła być sobą i sama dla siebie. Tego właśnie często ostatnio pragnęła - móc myśleć, a może nawet nie myśleć, co siedzieć samotnie w ciszy. Powłoczka istnienia - chłonna, hałaśliwa, lśniąca - odpadała i człowiek kurczył się do własnych rozmiarów; z nabożnym skupieniem zwracał się w głąb siebie, ku klinowatemu trzonowi ciemności, niewidocznemu dla innych.'

3
komentarzy
avatar
no musze kupic tę książkę!!!
avatar
ja tez prowadze takie walki codziennie teraz znow nawrocilo mi jeszcze pcos wiec dla dobra siebie i dzieciakow musze znow zaczac diete pcos...znow na ovu,zeby wszystko monitorowac...zobaczymy
avatar
a cytat piekny uwielbiam czytac, niestety ostatnio brak mi na to czasu...na internet potzrebuje 5 min przy kawie jeszcze jak mala spi...z dobra ksiazka tak sie nie da
Dodaj komentarz
avatar
{text}