7 dnień Jasia
Jesteśmy w domu Czujemy się dobrze, odpoczywamy i powoli przyzwyczajamy się do nieprzespanych nocy
Jaś pospieszył się na świat o 6 dni. Planowe cięcie cesarskie mieliśmy zaplanowane na 31 sierpnia. Natomiast mój mąż zawsze powtarzał, że szkoda że nie będziemy mieli niespodzianki z przyjścia na świat naszego syna. A tu bam! 3 w nocy z 25 na 26 sierpnia. Budzę się i chcę przewrócić z boku na bok i nagle czuje jakby mi ktoś kran odkręcił między nogami Chlusnęło i oczywiście wszystko na materac (na szczęście wyschło :p ). Zapaliłam światło i poszłam do łazienki zostawiając za sobą oczywiście na podłodze kałuże. Jak w miarę opanowałam sytuację, to poszłam obudzić męża. Mimo że wyrwany ze snu w środku nocy, to obudził się na momencie
Zaczęliśmy się ogarniać. Ja zbierać dokumenty, a mąż szykować torby. Wziełam też szybki prysznic. W końcu zwarci i gotowi stawiliśmy się w szpitalu ok godziny 4:30. Na IP pustki i cisza. Najpierw sprawy papierkowe, potem zostałam podpięta pod ktg na ok 15 minut. Po ktg przyszła pani doktor zweryfikować na usg czy Jaś jednak nie odwrócił się główką, ale nie więc kontynuowaliśmy procedury do cc. Zostałam przewieziona na salę przedoperacyjną. Tam też podpięli mnie pod ktg i dostałam dwie kroplówki nawadniające. W międzyczasie musiałam wypełnić ankiety i wyrazić wszystkie zgody. Potem przyszła położna i kazała przebrać się w jednorazową koszulkę po czym zawiozła mnie na salę operacyjną. Mąż niestety musiał zostać za drzwiami. Na sali dostałam znieczulenie w kręgosłup i od pasa w dół straciłam czucie. Coś jak u dentysty. Niby się czuje, że ktos cię przewraca, dotyka itd ale nie czuć bólu. Po tym założyli mi cewnik, pulsometr, podali tlen, założyli zasłonkę i zaczęli. Wszystko poszło szybko i sprawnie. Jak usłyszałam krzyk Jasia to łzy pociekły mi po policzkach. Zważyli go, zmierzyli i podali mi do przytulenia do buzi. Był taki Kochany! Urodził się z wagą 3730, 58cm długi i dostał 10pkt w skali Apgar
Po czym zabrali go do tatusia a mnie wyczyścili z łożyska i zaszyli. Na sali pooperacyjnej czekał już na mnie mąż z synem. Czy bolało? Jak zaczęło puszczać znieczulenie to trochę bolało, ale do wytrzymania. Dostałam środki przeciwbólowe i było ok
Mąż był ze mną 2h potem musiał wyjść. Ja starałam się zdrzemnąć, ale nie bardzo mogłam bo non stopem patrzyłam na nasz mały Cud. Po 8h kazali się pionizować. Było ciężko, ale stanęłam na nogach
wyjęli cewnik i zawieźli mnie na salę. Wzięlismy z mężem prywatny pokój i powiem Wam, że to niesamowity komfort, szczególnie w pierwszej dobie, gdzie krwawienie jest szczególnie nasilone. A mąż był dla mnie niesamowitym wsparciem 24h na dobę. Polecam! Warte każdych pieniędzy!
Cóż to takie sprawozdanie z porodu emocje były, ale przez to że poród wziął mnie z zaskoczenia to nie zdążyłam się zbytnio zestresować
Teraz już jesteśmy w domku, choć pobyt w szpitalu nieco nam się przedłużył z powodu żółtaczki u Jasia i konieczności fototerapii. Na szczęście szybko poszło i w sumie po 5 dobach wyszliśmy do domu. Teraz uczymy się siebie nawzajem. Pokarm pojawił się u mnie w 4 dobie. Nawał taki, że kapało ze mnie jak z mlecznej krowy
Muszę odciągać pokarm, ale to dobrze bo Jaś wisi na cycu po 40 minut a i tak się nie najada. To wtedy dobijamy się butelką
Jest przepiekna pogoda, więc w weekend wybierzemy się pewnie na pierwszy spacer
Tatuś jest z nami bo dostał L4 na 2 tygodnie i pomaga mi we wszystkim. Bardzo chętnie przewija Jasia, nosi na rękach, podaje mi do karmienia. Wstaje do niego w nocy razem ze mną. Jest cudowny
A sam Jaś? Cukiereczek! Kochamy go nad życie
Zaraz po porodzie
Taki jestem aniołek. Jak nie płaczę i jeść nie wołam
U tatusia na rączkach
No i wreszcie w domku



'Ojej! ♥ Jaki śliczny Maluszek♥ Niech się zdrowo chowa!♥ :-) '



