1 tydzień
Tak tak, czas zapytala, Kuba ma już tydzień! Ze szpitala wyszlismy dopiero w piątek, ze względu na duży poziom bilirubiny. Fizjologiczna żółtaczka to nic strasznego, ale Kubol wyglądał jak mała mandarynka i musieliśmy zostać dłużej. Dla mnie była to prawdziwa trauma, spłakałam się okrutnie jak w czwartek pediatra powiedział nam, że zostajemy. Stałam i ryczałam. A jeszcze jak lekarz pobierał mu krew i wbił w tą maciupką łapeczkę wielgachną igłę, to nie wytrzymałam. Kubuś mocno ssał mój palec, ja wyłam, ten spuszczał mu kropla po kropli...aaay, to było okrutne. Bolało mnie bardziej niż ten cholerny poród.
Uczucie do Dziecka to coś niesamowitnego. Coś, czego wcześniej nie mogłam zrozumieć. Mogę patrzeć na niego godzinami. Muszę patrzeć, bo mam wrażenie, że jak tylko mrugnę to przegapię coś niepowtarzalnego. Ja, rasowy śpioch, zaliczam po 4 godziny snu na dobę i żyję. Mało tego, mam mnóstwo energii i czuję się po prostu...dobrze Powoli uczymy się siebie nawzajem. Dzisiaj świętujemy poerwszy dzień bez butli, wooooohoooo. Chciałam od pierwszego dnia karmić tylko piersią. W poniedziałek Kubosławek ciumkał siarę i było ok. We wtorek też jeszcze był na moim cycku, ale już coraz bardziej niespokojny. W środę zaczął przybierać żółty kolor, było baaaardzo gorąco a ja miałam wrażenie, że on jest albo głodny albo spragniony. Przy piersi wierzgał, machał rączkami, męczył się. Polazłam do pielęgniarek, to zamiast ruszyć zadek i pomóc mi go dobrze dostawić, albo chociaż zapewnić, że w tych pierwszych dniach siara mu w zupełności wystarcza, piguła dała mi gotową mieszankę. Siedziałam z nią w ręku i czułam się jak wyrol. Była noc, ja czułam się niesamowicie opuszczona i niepewna i przede wszystkim bałam się, że zrobię Kubie krzywdę. Dałam mu to mleko. On pił łapczywie a ja wyłam. Nie dlatego, że mm to trucizna, ale dlatego że szłam do szpitala z nastawieniem, że BĘDĘ KARMIĆ PIERSIĄ. A wystarczył jeden kryzys, a moje Dziecko waliło butlę. Brawo ja. W czwartek też dostał kilka razy mieszankę, zawsze dopiero po spuszczeniu z moich piersi. W piątek wyszliśmy i po drodze kupiliśmy jedno pudełko mleka i butelczynę. Przez weekend dostał może ze trzy albo cztery porcje. Ostatnią wczoraj. Dzisiaj juz tylko cyc, cyc i cyc Laktacja ruszyła, przyszła dzisiaj położna i pokazała jak dostawiać. Okazało się, że robiłam to odrobinkę za płytko. I ta odrobinka wystarczyła, żeby mleka było mniej.
Co przeszłam, ile się nawyzywałam w głowie, to moje. Z przykrością stwierdzam, że system kuleje. Łatwiej wcisnąć zdezorientowanej Mamie butelkę i postraszyć ją odwodnionym dzieckiem, niż usiąść i pokazać cierpliwie, jak się dostawia. Wesprzeć. I siedzi potem taka pindzia, czyli ja, przed internetami i pluje sobie w brodę. Pluje, bo 'zacofane' kobiety z lasów tropikalnych potrafią dostawić swoje dziecko do piersi, a ja nie. A tacy niby jesteśmy do przodu. Eheeeheeee! Dupa cycek!
tytuł: Majowe Love :)
autor: dewa