Yyyyy...moi Drodzy Parafianie!
Nie było mnie pińcet lat, z hakiem. Błąd! Bo skąd ja mam teraz pamiętać to, o czym powinnam była pamiętać, a zapomniałam?! Syn mi dorośleje, jest już taki duży, że zaraz sprowadzi na chatę koleżankę z klasy, zamnknie się w swoim pokoju od środku i będą się bioli uczyli, ehe ehe! Będę pisała ten tekst i mam nadzieję opublikować go przed końcem roku. Bo piszę, i jednocześnie co sekundę próbuję ratować Kubę od samounicestwienia. Ściągam z parapetu, zabieram obcinaczkę do paznokci, którą ssie, łapię z nogę jak leci głową w dół z łóżka, albo po prostu biorę na ręce bo jęczybuli i ściąga mi spodnie od piżamy do kostek, rechocząc jak żaba. Yyyyy...ot zwykła niedziela z roczniakiem. Oj, pardąsik, z czternastomiesięczniakiem! Dwa miechy mnie tu nie było? No to jazda z tematem!
Po pierwsze, dziękujemy za życzenia urodzinowe! Kubuś kłania się w pas i całuje z galanterią rączki pięknych pań
Imprezka urodzinowa wyszła nam epicko! Był tęczowy tort, który sama, tymi ręcami zrobiłam! Byli Goście, ulewa stulecia, zalana totalnie miejscówka i wszystkie dekoracje. Był grill a jak Kubuś już smacznie spał, byla imprezka dla starszych dzieci hueh hueh hueh 
Ale do brzegu, bo przecież miałam pisać co u nas! A u nas wszystko i nic jednocześnie! Kubuś zaczął raczkować na dwa tygodnie przed roczkiem. I na szczęście wciąż raczkuje. Już dawno pozbyłam się napiętej gumy w gaciach i odpadłam z wyścigu rozwojowego dzieci. Nie jara mnie porównywanie Kuby do innych Bąbli bo to naprawdę nie ma znaczenia, czy te Gałgany zaczną biegać w wieku 8 czy 18 miesięcy, czy na roczek będą miały 2 czy 12 zębów. Skoro każde dziecko jest inne, to niech tak będzie.
Kuboski rozwija się niesamowicie, odkąd wrociliśmy do Polski. Obecnie jest na etapie "wejdę wszędzie i zrobię wszystko". Raczkuje z prędkością dźwięku, a jak chce z prędkością światła, to wysuwa na bok lewą nóżkę i włącza turbiny. Wygląda wtedy jak pies, który w biegu próbuje odcedzić kartofelki, ale kto powiedział, że raczkowanie ma cieszyć nasz wzrok i poczucie estetyki. Raczkowanie ma być skuteczne. U nas jest
Kolejną jego ulubioną zabawą, jest wspinaczka wysokomeblowa. Wystarczy chwila nieuwagi i dziecko stoi na krześle i się giba. Albo wskakuje na fotel i giba telewizorem. Jego absolutnie ukochaną miejscówką są parapety. Nauczyl się też otwierać okna, także ten, noooo. Miodnie. Podejrzewam, że Kuboski robi lepszy monitoring osiedlowy niż niejedna starsza pani w berecie.
Co tam jeszcze? Dziecko moje lubi książeczki. Lubi je zamykać. Chwilę poogląda, obczai to, co go najbardziej interesuje i nara. Ma klocki, drewniane, wypasione. Uwielbia nimi rzucać w koty. Chociaż i tak jesli chodzi o koty, to najfajniejszą zabawą jest ich gryzienie. Tak tak, Dzieć biega za kotami w celu gryzienia ich. Czaicie, że to fajna zabawa, nie?! Tyle futra w buzi. Wygrać tak wiele
Parapety, koty, klocki, fotele...to i tak nic w porównaniu z tym, co z jego małą główką robią urządzenia elektryczne. Już dawno temu nauczył się wyciagać zaślepki w kontaktach. Wyciąga je wtyczką. Po prostu bierze kabel, od lampki czy odkurzacza i podlącza go do kontaktu. Uwielbia wszystko, co robi głośne wrrrrr, hrrrrrrr, brrrrrrum. Mikser, blender, odkurzacz i przede wszystkim...uwaga uwagaaaa...kosiarka. Kosiarka tak bardzo. Nie ma opcji, żeby Tata kosił sam. No nie ma.
Co do Taty. No Tata to jest TATA. Ja jestem Mamą, wiadomka, jestem do zadań specjalnych. Tata ze względu na swoja pracę, jest Tatą weekendowym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo jak w tygodniu jest w domu, to oczywiście dzielimy się wszystkimi obowiązkami. A jak przychodzi weekend, to Tata naprawdę spędza z Kubusiem mnóstwo czasu. Uczy go tylu rzeczy, ma cierpliwość, czułość i wrażliwość na wszystkie potrzeby Kuby. Tatę dla dziecka wybrałam sobie wspanialego. Z resztą, wydaje mi się, że jeżeli mężczyznom daje się szanse na wykazanie się, to oni się wykazują
Najgorsze co może być, to wyręczanie Tatusiów we wszystkim, bo przecież my zrobimy to lepiej. Dupa cycki! Takie chcemy być wspaniałe, a potem zostajemy z ręką w nocniku. Tak nie wolno. Bo my też jesteśmy ważne, nasze potrzeby również się liczą kurła! No.
Mowa. Mowa jest srebrem, złota jeszcze nie mamy. Kubuś nie jest może gadułką, ale zaczyna już fajnie świergotać
Mówi baba, tata, mama, didi (Dawid), nie ma (rozbrajająco rozkłada przy tym łapki), dzidzi, dzieci, memi (daj mi). Uwielbia słuchać muzyki a jak mu jeszcze odpalę teledysk na YT, to już pełnia szczęścia
Dzieć robi papa, wyciąga do góry łapki na pytanie jaki duży będzie, kiwa głową i robi ojojojoj. Wie gdzie ma uszka, oczy, nosek, ząbki, paluszki, pępek i cycka. Bardzo dużo rozumie, wiecej niż myślałam. Ostatnio powiedziałam, zeby poszedł sie pobawić kapciami Taty, ot tak palnęłam. A on poszedł się kapciami bawić. Ma motorek, na ktoŕy wchodzi jak rasowy motocyklista. Tata nauczył, a jakże. Wącha kwiatki, robi brawo i wysyła buziaczki. Epicko naśladuje też zwierzątka: psa, kota, krowę, kozę, gołąbki i sowę. Boi się gumowej kaczki do pływania. Nie lubi chyba kaczek, dziecko takie mądre hueh xD
Śpi ładnie, bo przeważnie zasypia koło 20 i budzi się ok 7. Przeważnie, nie liczę tych nocy kiedy coś mu przeszkadza. Coś, czyli ząbki czy upał. Do niedawna ząbków miał osiem. Od kilku tygodni idą mu hurtem wszystkie trójki i czwórki. Kubuś jest szczupły i wysoki, waży troszkę ponad 10 kg i po krzywiznach ma 90 cm. Ubranka nosi w rozmiarze 86, tyle ze statystyk
W ciągu dnia ma jedną drzemkę i przeważnie trwa ona ok 2 godzin. Od nowego roku planuję wyslać Dziedzica do żłoba, taka sytuacja. Dzieć do żłobka a Mamasita do pracy, koniec historii 
Moje drogie, codziennie ze zdziwieniem patrzę na to moje dziecko. Patrzę i zastanawiam się, jakim cudem taki cud nam się trafil? Taki mały, nowy, ciekawy wszystkiego człowiek. Człowiek, dla którego biegałabym po klockach lego, czyli same wiecie, że poświęcenie level kosmos. Czasem oczywiście odpalam nadmierne zamartwianie się, jak to Mama. Wczoraj na przykład zachłysnął się wodą w baseniku i noc miałam z głowy, bo przecież wtórne utonięcie. Nie spałam, martwiłam sie z zamkniętymi oczami. Wczesniej już wiele razy woda poleciała mu nie tam, gdzie trzeba i było ok, norma. A wczoraj cały czas miałam dzikie wkręty. No bywa. Kocham tego Pierdziocha tak, że nie wiedziałam, że tak się da. Faceta kocha się bardzo, ale dziecko które jest naszym przedłużeniem...to już inny wymiar 
Jaką jestem Mamą? Kochającą, czułą, drącą ryja pińcet razy dziennie. Zawsze byłam głośna, ale teraz drę pyska częściej. Nie na Kubę, obok niego. No i zawsze dlatego, że Syneł robi coś, co moze skończyć się fakapem. Także ja o tym wiem, ale jak ktoś idzie ulicą a u nas są okna otwarte, to na bank można wysnuć wnioski, że oto chata Karyny i Sebka, którzy robio dzieci bo pińcet plus a potem dro na nie ryja, bo tak. Może większość z Was potrafi wyszeptać dziecku ze spokojem, że nie wkłada się niczego do kontaktu, albo że wyciąganie rączki po patelnię z kotletami mielonymi i wrzącym olejem to średni pomysł. Ja drę ryja, po prostu. No bywa.
Także tak, fajnie jest, wiecie? Niech tak będzie. A ja będę pisać częściej, żeby nie walić Wam takich elaboratów, bo pewnie już śpicie. Buziamy Was! 
