37t+3d
Nie wiem po co szczegółowo wypisuję te tygodnie i dni. Czas tak szybko leci, że zaraz będę ogarniać tylko miesiące. A potem lata. Ani się człowiek obróci, a Syn będzie miał naście i właśnie przyprowadzi koleżankę, żeby się bioli pouczyć, ehe ehe 
Pamiętnik ciążowy się właśnie redaguje i za chwilę będzie drukowany, jako pamiątka. A na roczek Kubson dostanie pamiętnik roczkowy. Aż w końcu uzbierają się kroniki, które Dziedzic rzuci gdzieś na półkę i dopiero jego Żona je wyciągnie i sapnie, że Teściówkę to ma jednak kozacką
Tak tak, już powoli planuję Roczek Pierdosława. Abstrakcja, cnie? Bo przecież dopiero opuścił Statek Matkę. Masakra. Nie mam konkretnych planów poza tym, że impreza będzie połączona z 39 urodzinami Darka, że będzie ogród, Rodzina, Przyjaciele, tort, mnóstwo balonów, muzyka, śpiew, serpentyny, zdjęcia, zabawy, wspomnienia, czar, urok i pocałunki. A potem grill, zabawa, śpiewy, radość i w ogóle, takie plany! Będzie pięknie, proszę. Niech tak będzie 
Wczoraj były Walentynki, pierwsze Kubusiowe. Darek ma nocki i stacjonuje w salonie, a ja mam Dziedzica w swoim łóżku. I mam uśmiechy poranne i przytulaski, nocne przykrywanie Wiercidupki i wzdychanie z zachwytu nad tym, jak on słodko śpi. I w ten walentynkowy poranek, którego nigdy nie uznawałam, bo przecież kocha się cały rok a nie od święta, miałam to wszystko i nawet więcej i poczułam się tak przepelniona miłoscią, że hej! Kwiaty też oczywiście były i przytulenia i kochamciebardzo też! Wybrałam sobie cudownego Mężczyznę, więc go mam
Ale nie o tym! Dzisiaj o milości. Moja ukochana i mądra Mama zawsze powtarzała, że nas kocha. Zawsze i wszędzie. Do tej pory powtarza chociaż nie musi, bo czujemy to w każdym jej ruchu, słowie, we wszystkim. Odda ostatniego kęsa, ostatni koc, ostatnią minutę snu, jest źródłem i definicją miłości. I zawsze też powtarzała, że są trzy rodzaje miłości. Jedna do rodziców, jedna do partnera i jedna do dzieci. I dopiero teraz to rozumiem. Dopiero teraz, gdy poznałam wszystkie trzy.
I od Ciebie Kuba nie oczekuję, że zrozumiesz to wcześniej, niż gdy poznasz Miłość Swojego Życia, która urodzi Wasze dziecko. Także nie spinaj się Synu.
Miłość do Rodziców dominowala w moim życiu. Do Mamy w szczególności. Oczywiście były bunty za nastolatka, ale co tam! Na Mamę zawsze mogłam liczyć, była i jest moją Oazą i wydawało mi się, że jeżeli jej zabraknie, to świat się skończy. Wciąż z resztą tak uważam, bo Mama to Mama. Musi być. Potrzebuję jej. Tak samo jak wtedy, gdy miałam tetrę na dupie i nie wiedziałam która to lewa ręka. Mama musi być. Moja Mama.
Potem był związek, jeden i drugi. Oba do końca życia i na poważnie, hueh, głupota galopująca
I wtedy poznałam Darka. Miłość mojego życia. Moją drugą połówkę. Moje odbicie w lustrze. Twojego Tatę Kuba! I to zatrzęsło moim światem, bo jeszcze nigdy nie czułam nic tak silnego. Fruwałam dwa metry nad chodnikiem. Kego głos był ukochaną piosenką. Dotyk czymś, co rozpalało zmysły i ciało. Chciałam go zamknąć w ramionach i nie puszczać. I wtedy też pojawił się strach o niego. Żeby tylko nic mu się nigdy nie stało, bo wezmę i wykituję. Gdy z racji wykonywanego zawodu był 1500 km ode mnie i rano nie obudził mnie telefonem i mało tego, nie odbierał jak dzwoniłam, wpadłam w histerię. Po prostu. Modliłam się, żeby nawet obracał jakąś panienkę na boku, ale żeby był i żył, żeby wszystko było z nim w porządku. Miotałam się po pokoju, wymiotowałam, kiwałam się do przodu i do tyłu. No i bylo, zagadał się na parkingu a telefon się ładował w samochodzie. Ufff, uratowany. Ale to taka miłość, szalona, histeryczna, do porzygu. Bo ja to jestem ten typ, im bardziej kocham tym się bardziej martwię, przesrane.
Mama moja jednak cały czas cmokała, że poczekaaaaaj Kochana, urodzisz i zobaczysz co to jest miłość. Bo do dziecka, to całkiem inna para kaloszy. Eheee ehhhee, sobie myślałam, no bez jaj. Ok, na bank się kocha te swoje czerwone, łyse i skrzeczące geny, chociaż za sam poród to rodzice powinni obcinać kieszonkowe. Byłam pewna, że miłość miłością, ale ja muszę przespać te 8 godzin, nie będę sprzątała rzygów i to Darek do końca świata będzie moim numerem jeden. Bo zjawił się, obudził mnie, dał szczęście, bo miłość razy pińcet.
I wtedy usłyszałam Twój pierwszy krzyk Kuba i wszystko przestało istnieć. Bo ktoś włączył światło. Oczywiście, przez 9 miesięcy ciąży też Cię kochałam, ale byłeś tylko brzuchem. Prawie uwarłam na zawał jak ptzestałeś mnie kopać w którymś momencie, ale to wszystko była namiastka tego, co czuję dzisiaj. I w końcu WIEM co miała na myśli moja Mama. Wiem, jak kocha się Rodziców. Wiem, jak to jest zatracić się w Partnerze. Wiem też, jak to jest oddychać Tobą.
Kuba, wiem że słowa nie oddzadzą tego co czuję, ale musisz wiedzieć, że jesteś moim wszystkim. Osiągnęłam już szczyt uczucia, chociaż codziennie przesuwam go dla Ciebie. Twoja skóra, Twój zapach i głos, Twoje rączki, małe stópki, cieniutkie blond włoski i anielskie oczęta. Twoje dołeczki w policzkach, paluszki, uszka, monosylaby powtarzane każdego dnia. Każdy oddech, każdy pisk, każde mrugnięcie. Każdy obrót, podniesienie główki i okrzyk zachwytu. W ciągu jednej sekundy mogłabym wyrwać serce i dać je Tobie. Codziennie dziękuję za Ciebie i codziennie drżę, że mogłoby Ci się coś stać. Mogę nie spać, nie jeść, nie oddychać. Wszystko kręci się wokół Ciebie i ja wiem, że to jedyna słuszna droga. Rozpieszczamy Cię z Tatą, który poza Tobą swiata nie widzi. Musisz to wiedzieć. Twój Tata jest idealnym Twoim Tatą. Pełnym miłości, troski, wrażliwości. Twoja malutka główka przyjęła już więcej pocałunków niż wiele onnych główek! Cieszysz się i piszczysz z radości gdy widzisz Tatę w drzwiach, gdy wraca z pracy. I Bóg mi świadkiem, zrobię wszystko żebyście mogli się tak razem przytulać.
Kubusiu, nie ma takich słów, które mogłyby opisać to, co do Ciebie czuję. Jesteś po prostu wszystkim co mam. Jestem, dopóki Ty jesteś i mnie potrzebujesz. W idealnym świecie bylibyśmy dla siebie do ostatnich oddechów, ale to by znaczyło, że musielibyśmy się przekręcić w jednym momencie, a to byłoby średnie
Także Synku, ja będę Cię kochać i Ci walentynkować zawsze. Ty będziesz walentynkował nam, mnie i Tacie, dopóki nie poznasz tej Jedynej i nie zostaniesz Tatą.
A potem...w cholera wie. Także tak Synku, Pierdziochu...Kocham Cię! I Twojego Tatę. I moją Mamę. I wszystko się zgadza :*