avatar

tytuł: Motyle w brzuchu

autor: zielińska

Wstęp

about me

O mnie:

O mnie? Niby taka stara (rocznik 1980...) a wciąż jeszcze szukam takiej idealnej siebie... Zmieniam się, szukam właściwych ścieżek, chciałabym w końcu być z siebie zadowolona, ale... Zawsze jest jakieś ale! Ogólnie jestem żoną od 14 lat, matką też od 14, nauczycielką od 16.

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Normalną, taką co potrafi okazywać miłość, wybaczyć błędy lub przeprosić za swoje, cieszyć się, śmiać i płakać...

about me

Moje dzieci:

14-letnia Maja i 2-letni Piotruś. Moje cudy i sens życia!

about me

Moje emocje:

Zdarza mi się śmiać bez konkretnego powodu lub wzruszać przy oglądaniu jakiegoś badziewiastego serialu, więc chyba wszystko w normie :)

Hej Azzurko, stary druhu, miło cię widzieć!  Działo się, ale to już przeszłość, nie odwracam się za dużo do tego wszystkiego. Przeczytałam do końca Poldarka, wciągnęłam się w fajny serial ''This is us'', czekam sobie na ostatni odcinek tej niby Gry o tron, a raczej czegoś, gdzie  grają aktorzy z gry o tron, ale sam serial to zakamuflowana ''moda na sukces''!!! Porażka! Podobno jakaś petycja gdzieś krąży, żeby natychmiast nakręcono ostatni sezon od nowa  I wypisuję powoli świadectwa. Wczoraj wkurzyłam się, kiedy ni z gruchy ni z pietruchy ogłoszono, że rok szkolny kończy się szybciej. No żesz kalendarz pan premier zobaczył... Ja jestem w miarę poukładany typ charakteru i nie lubię takiej improwizorki. 
Piotrek radzi sobie super, wczoraj byłam z nim u koleżanki na urodzinkach, podbił serca nauczycielek i księgowej, więc stwierdziłam, że w przedszkolu poradzi sobie bez problemu. Diagnozę wstępną przeszedł celująco, a już w ogóle jak zaśpiewał hymn. Gada jak szalony, jeszcze trochę niewyraźnie, ale z jaką wyobraźnią! Dzisiaj pytam, gdzie się podziały skarpetki, a on mi na to ''zgubiły się. Mozie som za oknem? Na ulicy?'' i się chichra. 
Także wszystko gra  Idę jeszcze jeden odcinek włączyć.

1
komentarzy
avatar
Super, że wszystko ok
Piotrek już TAKI duży, matkobosko jak ten czas leci:-)
Trochę mnie nie było, ale obiecałam sobie ,że choć jeden wpis w pamiętniku pczynie w najbliższym czasie.
Moja córka kończy w piątek dwa lata(!!!) a syn skończył wczoraj 5 miesięcy. Jesteśmy zdrowi i szczęśliwi, tylko czasu mało.
Pozdrawiam serdecznie:-)i przepraszam za brak znaku życia przez tak długi czas.
Dodaj komentarz

Azzurro, będę czekać na wpis  Wszystkiego najlepszego dla was - i córci i matki! Z okazji urodzinek! Jak Misia przyjmuje brata? A on jest spokojny typ czy raczej nie? Niedługo zaczną załapywać coraz lepszy kontakt, zobaczysz, niedługo będziesz kawkę pić, a oni razem się bawić!

Ja siedzę dziś sama, tylko Piotrek śpi, reszta domu jest w ogródku. Grill, a raczej z tego co widzę przez okno ognisko rozpalone na ruszcie grillowym, bo zimno jak jasna cholera, ale okazja była, to co zrobić. Potem teściowie wrócą a oni średnio za grillami w swoim ogrodzie przepadają, a tak, to wiecie, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal... Na razie są na wycieczce. Piotrek miał uatrakcyjniony tydzień przez to, bo opiekowaliśmy się nim bez pomocy babci - jeden dzień opieki ja wzięłam, jeden M., jeden dzień Maja się nim opiekowała (!!!) a na dwa dni przyjechała moja mama. Nadenerwowała się, że Piotrek nic nie je, ale ogólnie fajnie było   Ja sama baaardzo się zdziwiłam, zauważając przy okazji zabaw Piotrka z babcią, ile on piosenek zna! jak mu to wszystko zostaje w głowie! Kołysanki, jakieś często słuchane piosenki, i te ''dorosłe'' i te dziecięce, no super! i jakieś angielskie z jutjuba też! Szkoda, że jeszcze tak niewyraźnie mówi. Chociaż, pal licho, ja go rozumiem, hehe. Ostatnio zakochał się pierwszy raz w jakieś bajce, takiej prawdziwej i uwaga, na pamiątkę zapisuję - jest to Psi Patrol. Ja już też umiem imiona sześciu piesków i Rydera, a co. A kura pani burmistrz to Chicalettta. 
Ale oni tam hałasują za oknem. Lecą piosenki, dyskusje. Miałam Maję zawołać i iść, ale jak ona chce z ludźmi posiedzieć, to proszę bardzo, pozostaje mi cieszyć się z tej odmiany, ja chętnie z kolei posiedzę właśnie sama... I pośpię   
Chciałam właściwie pozapisywać parę smutniejszych rzeczy, o tym co mnie ostatnio boli i denerwuje i przeraża, ale ta fala odpłynęła. I dobrze. Zauważyliście, że uczucia są falowe? Potrafią tak być sobie schowane, wszystko wydaje się spokojne,  aż nagle rozglądasz się po horyzoncie i widzisz, ze coś do ciebie pędzi, jeszcze jest daleko, jeszcze masz szansę odbiec, odwrócić uwagę, ale dopóki ta fala nie uderzy i nie rozmyje się już spokojnie wokół ciebie, to krąży.  

Spać, bo rano będę żałować! A za cztery godziny najpewniej będę mleko podgrzewać, więc - spać. Li i jedynie.

0
Dodaj komentarz

Opowiadam dziś dzieciom w szkole, że dziś rocznica wolnych wyborów, że kiedyś komuna i potem solidarność, że kolejki w sklepach i inne takie - musiałam im wytłumaczyć, dlaczego idziemy całą szkołą śpiewać hymn - i słyszę: ''tak! ja znam te opowieści! Moja babcia też to opowiada!''. MOJA BABCIA. BABCIA!!! Ja pierdziu. Czas jednak leci

Piotrek dalej kocha Psi Patrol. Odgrywa całe sceny z bajek. Dziś zbiera kamyki na podwórku i mówi, pokazując na nie po kolei ''ten kamyk to Majszaj, ten to Skaj, a tu jeśt Czejs'', nawet kamyki są nazywane imionami z bajki. Biega też po podwórku ze starym wózkiem po Mai i wózek raz jest pożarną, raz wozem policyjnym a raz helikopterem. Uwielbiam słuchać, jak próbuje opowiadać, co się działo w kolejnych odcinkach bajki, wydaje mi się wtedy taaaaaki inteligentny, a co! Cieszę się, że pójdzie do przedszkola, bo wyraźnie brakuje mu towarzystwa dzieci, trochę wyjdzie ze świata bajek i swojej wyobraźni. 

Ja się cieszę, że w końcu zrobiło się ciepło. Zauważyłam, że już czerwiec, że pachnie, że zielono, że lody trzeba jeść, truskawki kupować, kurtki zimowe schować (wiszą na wieszaku!) i sandały kupić, bo nikt z nas nie ma. W szkole już z lekcjami luzik, robimy co trzeba, mamy czas na rozmowy, zabawy na placu zabaw, a dziś włączyłam do oglądania Mulan, bo teraz to same bajki 3d, komputerowe, wszystkie postacie wyglądają tak samo i mają takie przerażające uśmiechy, nie lubię komputerowych bajek, a że mam trochę władzy nad dzieciakami i ja rządzę, to wybrałam do oglądania Mulan. I już. Animacja piękna, a przesłanie też niczego sobie. I podobało się. 

Piotrek miał zasnąć sam, ale mnie tu jednak ciągnie, że mam przyjść, oczy mu się zamykają, ale buzia nie, nogi też wędrują, byle nie spać za szybko. Dla niego najfajniej by było bez spania i bez jedzenia, to by było życie! 

A za Maję to po prostu kciuki trzymamy. W sobotę ma egzamin do Plastyka... AAA!

0
Dodaj komentarz

Powinnam analizę testu robić, ale, jak mówią mądrzy ludzie, co się odwlecze, to nie uciecze. Zrobię jutro. Albo i pojutrze, hihi... Tak w skrócie to muszę opisać na paru stronach to, że mam w klasie jedną dziewczynkę, co jeszcze z czytaniem nie ruszyła a reszta - spokojnie sobie radzi. Mogę jeszcze akapicik walnąć o tym, że za zachowanie dzieci to odpowiedzialność ponoszą rodzice, i do nich proszę kierować pretensje o bieganie po korytarzach czy wykłócanie się w świetlicy. Potrzebuję już wakacji, dziś powiedziałam do dzieci, że już siły do nich nie mam, no ale przepraszam ja bardzo, po 10 miesiącach w szkole rzucać ''dla zabawy'' butelką z wodą w innych i się z tego cieszyć?! Po prostu już nie mam siły. A oni resztki pomyślunku w tym upale tracą

Maja nie może się nadziwić, jaki Piotrek robi się ludzko-podobny a nie już dzidziusiowy. Ma poczucie humoru, ma swoje ulubione zabawy, swoje zdanie, swoje pomysły. Jest przekorny, co my wykorzystujemy na swoją korzyść - czyli wołamy ''O! Ja idę myć moje zęby! Tylko moje!'' i już za chwilę pędzi Piotr z rozwianym włosem i ściga się do łazienki ''Nie! Moje zęby! Ja teś chcem!''. Albo Em. mówi ''A wiesz Piotruś, idę się myć do twojej wanienki'' i za chwilę krzyk ''Nieeee! Ja idem!''.I problem proszenia się tysiąc razy ''chodź sie myć'' sam się rozwiązuje. Chociaż powoli już ta era się kończy, coraz rzadziej to działa, szkoda! Ciekawe, co by na to powiedziały fanatyczne wyznawczynie rodzicielstwa bliskości, hehe. Przecież rodzice powinni wykazywać się nieustanną empatią i wspierać swoje dziecko i rozumieć jego emocje a nie podle je - w sensie te emocje - wykorzystywać do własnych celów... Ale wykorzystać przekorę Piotrka - no to po prostu samo się prosi! 
Nauczył się ostatnio podskakiwać. Tak jeszcze nieporadnie, ale skakankę na podłodze czy wąż ogrodowy na podwórku przeskoczy! Czasem w zabawie zacznie tak podskakiwać, taki mój słodziak, mam ochotę wziąć go na ręce i przenieść, żeby się nie męczył i żeby mu pomóc, ale póki co po prostu się rozczulam z daleka. Choć nie powiem, zdarza mi się go porwać  znienacka i poprzytulać, i pogilgotać, bo nie mogę wytrzymać. Z rozczulenia. Baba miętka ze mnie. 
A pisałam już, że Maja nauczyła go przepraszać? I teraz jesteśmy udupieni, bo jak mały coś zbroi, rozleje wodę, wyłączy komputer w ciągu oglądania, pociągnie za włosy i inne takie, to widząc nasze miny prędko mówi ''siepjasiam, siepjasiam'' i my już nie możemy wtedy się gniewać, bo przecież jak ma się nauczyć, że to ważne, magiczne słowo, to musi odczuć, że jest ten efekt... Więc jest rozmowa, tłumaczenie, ale nie można już sobie po takim psiepjasianiu normalnie pokrzyczeć. Takie numery. 

0
Dodaj komentarz

Tyle czekałam żeby usiąść spokojnie, że aż nie wiem od czego zacząć pisanie. 
Wakacje?  Są, uff, jeszcze sprawozdanie nade mną wisi, jeszcze w przyszłym tygodniu do szkoły raz, ale i tak można odetchnąć. Na chwilę koniec z oczami dookoła głowy, żeby nikomu nic się nie stało. Może w drugiej klasie te szaławiły będą spokojniejsze. Ostatnie dni były po prostu WYCZERPUJĄCE, jednego dnia jak wróciłam do domku, położyłam się niby na chwilę, to dostałam jakiś dziwnych dreszczy, bolały mnie mięśnie, nie mogłam się ruszyć, głowa łupała - płakać mi się chciało ze zmęczenia i tego, jak źle się czułam, teraz mam wrażenie, ze i tak miałam szczęście, bo mogło być gorzej. Całe dnie nerwów, za mało czasu na jedzenie, do tego myślenie jak będzie z Mają, pilnowanie, żeby nie wziąć sobie do serca jej żalów i fochów, i oczywiście Piotrek wciąż czasem domagający się w nocy mleczka... 
Teraz mam slow life   wszystko robię sobie powoli i bez szarpania się, obiad zjem porządny, z ziemniakami i od razu lepiej. I psychicznie i fizycznie. Mam czas dla Piotrka, na jego przyjemności, jak plac zabaw, przejechanie się pociągiem do babci, i to w czasie deszczu - pierwszy raz mały był na spacerze w czasie deszczyku! Takim chodzonym spacerze, bez wózka. Skakał sobie do kałuż i było super. 
Co do Piotrka, to w końcu ruszyło nam z nocnikiem. Od ferii zimowych tak się przymierzamy, próbujemy, tłumaczymy, ale szło opornie, i co najważniejsze, niekonsekwentnie, ale w czerwcu było coraz więcej złapanych siuchów! Ale złapanych przez obserwację, nie przez wołanie, bo człowiek widział, że dziecko się kręci, biegnie do garderoby albo dostaje duże oczy. I wczoraj! wczoraj był pierwszy dzień, kiedy wołał! Chociaż wołał, to trochę za dużo powiedziane, bardziej mówił coś takiego ''hmm, ja-to-bym-chyba-nocnik-chciał-belebleble'' -Piotrek, co ty mamroczesz? -Nocnik bym chciał... - No to dawaj, szybko!'' Mamrotał coś pod nosem, ale hasło''nagroda'' działa. Czekoladka oczywiście. I idzie paczka z dużym dźwigiem, takim dla dużych chłopaków.
A propos czekoladki, to parę tygodni temu mały dostał wysypki, takie drobne czerwone kropeczki. Potówki, jak się potem okazało, ale musiałam się zastanowić, czy coś go nie uczuliło. Tylko długo się nie zastanawiałam, bo lista rzeczy do zastanowienia była dosyć krótka... gorzka czekoladka, kinder czekoladka, parówki, suche bułki, jajka. Kropka. I jogurty - u babci ze sklepu, w domu sama robię. i już. No, i jeszcze mleczko. Z kaszką. Obiadek - parę gryzów ziemniaczków z mięskiem, inne obiady nie wchodzą w grę. Podobno mam przeczekać, przejdzie... No oby, chyba że taki typowy facet z niego będzie - bulwy z mięchem na obiad i szczęśliwy!
Aż mi w brzuchu zaczęło burczeć.
Za to gada to tyle, że mogłabym z dyktafonem chodzić i nagrywać, bo z pamięci wylatuje, a uśmiać się można. Chociaż dzisiaj to akurat żal mi go było, bo się obudził i przez godzinę dobrą za okno wyglądał ze strachem, bo tam jakiś potwór miał być. Jakieś dziecko latające w butach ze straszną miną... Musiałam powtarzać, że to tylko był sen. Straszne!
Na wszystko co jest czerwone, woła, że to straż pożarna. Do mnie mówi raz z szelmowskim uśmiechem ''proszę pani, poproszę bajkę'', bo tak mówi jego kolega z podwórka, sąsiad. Jak się bawi, to gada różnymi zdaniami z bajek, co brzmi zarąbiście, uwielbiam to. ''Pożajna, wóź policijny, rusiamy do akcji!''
Teraz ma taki spokojniejszy okres, już chciałam napisać, że nie muszę się zastanawiać nad systemem kar, bo ostatnio trochę o tym czytałam, ale w sumie to jeszcze dwa, trzy miesiące temu były takie bezsensowne histerie, dwulatkowe, że go po prostu sadzałam w tym momencie na jego łóżku i mówiłam ''możesz zejść, jak się uspokoisz''. Ostatnio słyszałam, jak jedna mama mówiła podobnie do swojego dziecka, tylko starszego, ''idź na kanapę aż nie pozwolę wstać. Masz pomyśleć nad swoim zachowaniem.'' W sumie dobra, niech tak będzie, tylko jedna rzecz - ja tego dzieciaka trochę znam i wiem, że on ma problem z rozróżnieniem, co jest dobrym zachowaniem, a co nie. Tak się zastanawiam, czy nie brakuje tam oprócz tej kary po prostu rozmowy. Tak zupełnie samo to dziecko sobie nie przemyśli, choćby nie wiem jak mądre! Z kanapą nie porozmawia. 
na razie idę na to śniadanko, bo brzuch mi przyrasta do kręgosłupa. Będzie jajecznica, ze szczypiorkiem!

0
Dodaj komentarz

Matko boska, jakie to fajne uczucie nigdzie się nie spieszyć! Żyć, po prostu, nie dla sterty papierów, nie dla obcych jakby nie było dzieci, nie dla projektów, ale żyć i cieszyć się słońcem, zapachem lata, leniwym sprzątaniem, cieszyć się, że mogę wszystko zostawić i iść z synkiem do ogródka, pojeździć z nim na hulajnodze, mogę planować obiadki, pooglądać coś, poczytać... Posiedzieć z kawką, umówić się z koleżankami. Za rok kończę 40 lat, i widzę już jedną korzyść z racji nabitego doświadczenia - robię coraz więcej rzeczy po swojemu  Czuję się szczęśliwsza niż 10 czy 15 lat temu! Pewnie mi też tak lekko i przyjemnie, bo powyrzucałam dziś rano z szafek całą stertę niepotrzebnych ubrań, idą do kosza PCK, zrobiłam w końcu pranie kurtek zimowych (!!!) i udało mi się przekonać mojego księciunia do drzemki, jak u babci. Wczoraj pierwszy raz widział prawdziwy ogień, bo było sobótkowe ognisko. Szkoda, że żadnych zdjęć nie zrobiłam. 

Chciałabym, żeby i Maja trochę takiego spokoju zyskała... Ale na razie muszę z boku patrzeć, jak się bidula męczy z życiem, muszę się mniej przejmować, bo ona ma humorki zmienne jak nie wiem, a ja wszystko biorę niepotrzebnie do siebie. Ale jak udaję że nie biorę, to słyszę, że ''nic nie rozumiem'' i nie warto ze mną gadać. Mam wrażenie, że teraz to już jest czas, gdzie Maja sama musi odkryć na czym polega życie. Znaleźć swoją drogę. Swoje prawdy. Jak o niej myślę, przypomina mi się wiersz Poświatowskiej, jej ostatni, ten o prostych słowach. Najpierw tyle wierszy dramatycznych, tyle gwałtownych, tyle emocji, uczuć, łez, żalu, złości, tęsknoty, żeby na koniec napisać, że tak naprawdę liczy się to, co najprostsze. Aż pójdę i znajdę ten wiersz!
Mam: trzeba nam dużo prostych słów
jak
chleb
miłość
dobroć
aby ślepi w ciemności
nie zgubili właściwej drogi

trzeba nam dużo ciszy ciszy
i w powietrzu i w myśli
abyśmy usłyszeli głos
cichy nieśmiały głos
gołębi
mrówek 
ludzi

i ich bolesny krzyk
pośród krzywd
pośród tego wszystkiego
co nie jest
ani miłością
ani dobrocią
ani chlebem 
***

0
Dodaj komentarz

Z życia 2,5 latka:
Pobudka o 5 rano - przecież wakacje są, trzeba korzystać, a co, o 6-stej zdradziłam, że idziemy dziś na plac zabaw, że umówiłam się z koleżanką, więc 5 po szóstej Piotrek w gaciach i w piżamie i w kapeluszu na głowie ubiera butki i pogania mnie, idziemy, na pjać źabaw, no juś! udało się przeciągnąć wychodzenie do chwilę po ósmej, żeby śniadanko wcisnąć i na nocnik siadnąć. Byliśmy na placu pierwsi  A umówiona byłam na 10-tą... Plusem było to, że Piotrek w wózku szybko zasnął, bo zdążył się wybiegać i miałyśmy chwilę na kawę. A spryciarz potwierdził swoją opinię spokojnego dzieciola! 
A mnie jakieś ogłupienie dopadło, bo kupiłam mu kolejny samochodzik, jakby nie dostał od początku wakacji ich już setki tysięcy. Koniec i basta, bo za chwilę każde wyjście z domu będzie się kojarzyć z kupowaniem autobusu, straży pożarnej czy innej policji. 

0
Dodaj komentarz

Maju, Piotrusiu, muszę wam coś na zaś powiedzieć, żebyście o tym kiedyś wiedzieli: dziękuję wam, że jesteście tacy, jacy jesteście. Nie myślicie tylko o sobie. Wprawdzie o Piotrku ciężko to na razie powiedzieć na pewno, ale takie mam przeczucie, że on też nie będzie egoistą. Nie powiem, mam wątpliwości, czy to się w dzisiejszym świecie opłaca, czy warto wychowywać dzieci dla świata a nie dla samych siebie, a wtedy pomagają mi takie chwile, jak dziś, u mojej siostry. Mam wrażenie, że coraz mniej dzieci jest uczonych, że można się dzielić, że można sobie pomagać, troszczyć się o współtowarzysza zabawy, podać rękę do pomocy - nie, teraz bardziej na topie jest uczyć, że masz patrzeć tylko na siebie i nie dać się. Serce mi dzisiaj rosło, jak patrzałam, jak pięknie bawią się z Piotrkiem dzieci mojej siostry. Jak potrafią się dzielić, nie krzyczą, nie wyśmiewają, nie strzelają fochów... Po zabawie z nimi Piotrek nie przychodzi do mnie i nie śpiewa ''Piotjuś jeśt majutki, Piotjuś jeśt majutki'' - bo tak wcześniej usłyszał o sobie na podwórku i w swojej rzeczywiście majutkiej wyobraźni nie zrozumiał, że to miało być w zamierzeniu wyśmiewanie, nie mówi do mnie ''nie lubię cię'', jak jego kolega z podwórka, jak czegoś od Piotrka nie dostanie. Ja tam na co dzień się nie wtrącam, chyba że do rękoczynów dochodzi, albo muszę naprawdę pomóc Piotrkowi, bo zostaje sam i płakałby... I nie mam tu na myśli naprawdę małych dzieci, takich około 2 lat czy mniej, bo to wiadomo, jeszcze wszystko się uczy, ale starsze. Przedszkolne, i więcej. Jak mi się uda to dokończę myśl, na razie idę wybrać książeczki do czytania na wieczór. I mleczko, oczywiście!

***
W każdym razie żal mi wszystkich tych dzieci, które umieją się dzielić, które nie krzyczą ale potrafią słuchać i pomagać a z drugiej strony nie chciałabym inaczej wychowywać swoich. Nie umiałabym. W szkole też zwracam uwagę na zwalczanie egoizmu i zapatrzenia w swój własny pępek, ale jak w domu się na to nie zwraca uwagi, to szkoła dużo nie pomoże. Dom jest pierwszy, szkoła może tylko wzmacniać to, co już w tych małych duszach siedzi.

Przy okazji sama się pochwalę, że z siebie też byłam dziś trochę dumna, bo udało mi się zachować spokój i opanowanie, kiedy zmęczony, rozżalony Piotrek wylewał z siebie żale do całego świata, że nie jest już u cioci A., że chce do domku, że chce mleczko w swojej zielonej butli a nie w kubeczku, że się nie wyspał po drodze i w ogóle po prostu wrzask na całą okolicę, a ja nie dałam się ponieść jego emocjom, tylko mówiłam, że w porządku, że rozumiem te żale, ale płacz i wrzask tu nic nie zmieni, że może się uspokoić i wypić mleczko w kubeczku, bo innego nie ma i pojedziemy od razu do domu, nie ma problemu. Tłumaczyłam, przytuliłam... i przepraszam tylko ciocię K. za ten koncert  Ale udało mi się uspokoić sytuację. Bez moich wrzasków. Tylko spokój może nas uratować i to prawda! Idę oglądać Stranger Things 3, jak reklamy już na pociągach wiszą, to trzeba zobaczyć, co wymyślili!

0
Dodaj komentarz

''Tydzień 4 - Jak szybko rosnę!

Zobaczcie, jak szybko rosnę! Mam już 4 milimetry długości. Jestem jeszcze malutki, ale mam już głowę i tułów. Z obu boków głowy pojawiły się uwypuklenia - to zawiązki moich oczu. Zaczęły mi też rosnąć uszy - są jeszcze zupełnie malutkie i nazywają się pęcherzykami słuchowymi. Mam także zawiązki rąk i nóg, które jednak muszą jeszcze urosnąć, bo teraz wyglądają jak niewielkie kuleczki.
Mam już zawiązki mózgu i rdzenia kręgowego. Co prawda jeszcze nie umiem trzymać się prosto, bo mój kręgosłup ciągle rośnie.
Niepokoi mnie tylko to, że dość dziwnie wyglądam, a do tego jeszcze ten ogonek. Przecież nie jestem kotem czy ptakiem, jestem człowiekiem. Tata jakby wyczuł moje obawy, bo kupił dzisiaj książkę pt. ''Pierwsze dziewięć miesięcy''. Rodzice i Zuzia czytali ją razem po kolacji. Zuzia nie mogła uwierzyć, że tak szybko rosnę. Przy okazji wyjaśniło się, że ten niby ogonek szybko zniknie, bo ludzkie dzieci nie mają ogonków. Na szczęście mama kocha mnie takiego, jakim jestem. Wczoraj zaprotestowała, kiedy ciocia nazwała ją ''przyszłą matką''. Tłumaczyła, że jest moją mamą od chwili, kiedy się począłem. No pewnie! Przecież ja też jestem jej dzieckiem od samiuśkiego początku!''

W. Fijałkowski, R. Jędrzejewska - Wróbel, ''Oto jestem''.

Ten cud nie wydarzył się mnie, ale i tak jestem szczęśliwa. Wzruszona też. Tryb obaw o wszystko też już mi się włączył, normalka.  

0
Dodaj komentarz

Stwierdziłam, że tak jak Piotrek nie ma kompletnie ochoty na nowe jedzonka, na próbowanie, smakowanie i rozkoszowanie się tym, tak wprost przeciwnie podchodzi do życia  Ma po prostu apetyt na życie na pełnej petardzie. Wczoraj był dla niego idealny dzień - poznawanie nowych miejsc, plaża, fale, spacer z Kuźnicy do Chałup, który miałeś mały bąku teoretycznie przespać, a tu nic, jazda pociągiem - żyć nie umierać! Zresztą, mi też się podobało! Dziś już znów pada i zimno, a ten mnie ciągnie ''Idziemy do Poli? Idziemy na plac zabaw?'' A dziś idziemy tylko do biblioteki, trzeba z tego zrobić wyprawę, żeby mały podróżnik był zadowolony. 

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}