Tyle czekałam żeby usiąść spokojnie, że aż nie wiem od czego zacząć pisanie.
Wakacje? Są, uff, jeszcze sprawozdanie nade mną wisi, jeszcze w przyszłym tygodniu do szkoły raz, ale i tak można odetchnąć. Na chwilę koniec z oczami dookoła głowy, żeby nikomu nic się nie stało. Może w drugiej klasie te szaławiły będą spokojniejsze. Ostatnie dni były po prostu WYCZERPUJĄCE, jednego dnia jak wróciłam do domku, położyłam się niby na chwilę, to dostałam jakiś dziwnych dreszczy, bolały mnie mięśnie, nie mogłam się ruszyć, głowa łupała - płakać mi się chciało ze zmęczenia i tego, jak źle się czułam, teraz mam wrażenie, ze i tak miałam szczęście, bo mogło być gorzej. Całe dnie nerwów, za mało czasu na jedzenie, do tego myślenie jak będzie z Mają, pilnowanie, żeby nie wziąć sobie do serca jej żalów i fochów, i oczywiście Piotrek wciąż czasem domagający się w nocy mleczka...
Teraz mam slow life wszystko robię sobie powoli i bez szarpania się, obiad zjem porządny, z ziemniakami i od razu lepiej. I psychicznie i fizycznie. Mam czas dla Piotrka, na jego przyjemności, jak plac zabaw, przejechanie się pociągiem do babci, i to w czasie deszczu - pierwszy raz mały był na spacerze w czasie deszczyku! Takim chodzonym spacerze, bez wózka. Skakał sobie do kałuż i było super.
Co do Piotrka, to w końcu ruszyło nam z nocnikiem. Od ferii zimowych tak się przymierzamy, próbujemy, tłumaczymy, ale szło opornie, i co najważniejsze, niekonsekwentnie, ale w czerwcu było coraz więcej złapanych siuchów! Ale złapanych przez obserwację, nie przez wołanie, bo człowiek widział, że dziecko się kręci, biegnie do garderoby albo dostaje duże oczy. I wczoraj! wczoraj był pierwszy dzień, kiedy wołał! Chociaż wołał, to trochę za dużo powiedziane, bardziej mówił coś takiego ''hmm, ja-to-bym-chyba-nocnik-chciał-belebleble'' -Piotrek, co ty mamroczesz? -Nocnik bym chciał... - No to dawaj, szybko!'' Mamrotał coś pod nosem, ale hasło''nagroda'' działa. Czekoladka oczywiście. I idzie paczka z dużym dźwigiem, takim dla dużych chłopaków.
A propos czekoladki, to parę tygodni temu mały dostał wysypki, takie drobne czerwone kropeczki. Potówki, jak się potem okazało, ale musiałam się zastanowić, czy coś go nie uczuliło. Tylko długo się nie zastanawiałam, bo lista rzeczy do zastanowienia była dosyć krótka... gorzka czekoladka, kinder czekoladka, parówki, suche bułki, jajka. Kropka. I jogurty - u babci ze sklepu, w domu sama robię. i już. No, i jeszcze mleczko. Z kaszką. Obiadek - parę gryzów ziemniaczków z mięskiem, inne obiady nie wchodzą w grę. Podobno mam przeczekać, przejdzie... No oby, chyba że taki typowy facet z niego będzie - bulwy z mięchem na obiad i szczęśliwy!
Aż mi w brzuchu zaczęło burczeć.
Za to gada to tyle, że mogłabym z dyktafonem chodzić i nagrywać, bo z pamięci wylatuje, a uśmiać się można. Chociaż dzisiaj to akurat żal mi go było, bo się obudził i przez godzinę dobrą za okno wyglądał ze strachem, bo tam jakiś potwór miał być. Jakieś dziecko latające w butach ze straszną miną... Musiałam powtarzać, że to tylko był sen. Straszne!
Na wszystko co jest czerwone, woła, że to straż pożarna. Do mnie mówi raz z szelmowskim uśmiechem ''proszę pani, poproszę bajkę'', bo tak mówi jego kolega z podwórka, sąsiad. Jak się bawi, to gada różnymi zdaniami z bajek, co brzmi zarąbiście, uwielbiam to. ''Pożajna, wóź policijny, rusiamy do akcji!''
Teraz ma taki spokojniejszy okres, już chciałam napisać, że nie muszę się zastanawiać nad systemem kar, bo ostatnio trochę o tym czytałam, ale w sumie to jeszcze dwa, trzy miesiące temu były takie bezsensowne histerie, dwulatkowe, że go po prostu sadzałam w tym momencie na jego łóżku i mówiłam ''możesz zejść, jak się uspokoisz''. Ostatnio słyszałam, jak jedna mama mówiła podobnie do swojego dziecka, tylko starszego, ''idź na kanapę aż nie pozwolę wstać. Masz pomyśleć nad swoim zachowaniem.'' W sumie dobra, niech tak będzie, tylko jedna rzecz - ja tego dzieciaka trochę znam i wiem, że on ma problem z rozróżnieniem, co jest dobrym zachowaniem, a co nie. Tak się zastanawiam, czy nie brakuje tam oprócz tej kary po prostu rozmowy. Tak zupełnie samo to dziecko sobie nie przemyśli, choćby nie wiem jak mądre! Z kanapą nie porozmawia.
na razie idę na to śniadanko, bo brzuch mi przyrasta do kręgosłupa. Będzie jajecznica, ze szczypiorkiem!