Jakoś idzie. Jakoś się kulamy. Czasem w bałaganie, czasem bez obiadu, czasem z glutem z nosa, ale jesteśmy wciąż na powierzchni. to chyba w sumie dobrze, no nie? Piotrek śpiewa, że ''psiećkole to jego djugi dom'', widzę go codziennie na zdjęciach, jaki jest skupiony, chociaż moja siostra twierdzi, że on raczej jak mały miglanc wygląda i ma w spojrzeniu coś lekko ironicznego Ale problemów nie ma. No, może jeden - potrafi jak coś chce a nie dostanie rzucić się z pięściami na mnie czy Maję i krzyczy ''ale JA CIEM!'', ale wygląda mi to na typowe próbowanie, co można a co nie. Krótkie ''nie wolno'' i ''mama tez nikogo nie bije, jak coś chce'' i jakoś tam przechodzi. Jak jest zmęczony, wieczorem, to potrafi się rozwrzeszczeć, ale to po prostu taki restart systemu, musi przejść i tyle. Najczęściej mężowi udaje się odwrócić czymś uwagę i uspokoić synka, ja najczęściej sprzątam albo zmywam naczynia, i wtedy Piotrek wrzeszczy, ja trzaskam talerzami i chyba oboje wtedy jesteśmy zmęczeni.
Obejrzałam ostatnio ''Noce i dnie''. Oglądałam kiedyś, w ramach oglądania mojej mamy, jak leciało to siłą rzeczy też zerkałam, ale teraz pierwszy raz widziałam w całości... No, nie powiem, łezka poleciała... Nie pamiętałam, że ich synek zmarł, że Bogumił też w sumie nieszczęśliwy był, i w ogóle... Ładny film. Może jeszcze coś ze starego kina sobie przypomnę! Taka odmiana od netflixa. A ta wymowa w tamtych filmach, ta dokładność w wypowiadaniu każdego słowa do końca, piękne! Współczesne polskie filmy najlepiej ogląda się z napisami, bo nie można usłyszeć albo zrozumieć o czym mowa. M. się ze mnie śmieje, że jak ktoś wyraźnie i płynnie mówi, to już ma u mnie zestaw plusów dodatnich, ale ja tak mam. Dlatego wolę słuchać radia niż oglądać telewizję. M. mówi że przeze mnie poprawia swoich kolegów z pracy, bo ich eee, yyy, tego i ten tez go powoli drażni, hehe.
I tak jeszcze o mnie - postawiłam wczoraj na półeczce Piotrusia pracę z przedszkola, odsunęłam się, coś mi przeszkadzało, przestawiłam, odwróciłam - o, jest lepiej. Nie widać podpisu. Zakryłam podpis, bo był po prostu brzydko napisany. Tak sobie myślę, że jednak pani nauczycielka - czy w przedszkolu, czy w szkole, jak wymaga od dzieci staranności, to sama też jedna powinna dawać przykład... Albo ostatnie kserówki - ja obcięłabym kawałek szarego paska, który zrobił się u góry kartki. Dbam w szkole o takie rzeczy, myślę, że wtedy mogę z czystym sumieniem wymagać też od dzieci. O mój ty Boże, ale ja się czepiam!!! Wiem! Najważniejsze, ze moje dziecko z chęcią tam biegnie!!! Już nic nie mówię! Ciekawe, jak ja pracowałabym z grupą dwudziestu dwu-trzy latków, hehe.
Chociaż niedawno sobie myślałam, że jak będę chciała zmienić coś w pracy, to pójdę do przedszkola albo zerówek. Lubię ten wiek, ten etap odkrywania świata.
Dobra, na razie idę coś zjeść i lecę do moich zblazowanych, zmęczonych życiem staruszków z 'drugiej a' .