Ależ wczoraj był piękny dzień! I nie, że walentynki, bo to już teraz taka drugoplanowa sprawa, ale rok temu w dzień świętego Walentego zrobiłam test. Zupełnie z głupoty, bo czemu miałby być pozytywny, skoro wszystkie poprzednie były negatywne. No ale że były okolice @, a ja szłam na wesele, to na wszelki wypadek zrobiłam. I pojawiły się te dwie długo wyczekiwane kreseczki! A dziś...dziś swoje marzenie mogę wziąć w ramiona i przytulić mocno do siebie.
Wczoraj też zaczęliśmy dyskutować z mężem o kolejnym dziecku. Ja wiem, że po porodzie rękami i nogami się zapierałam, że absolutnie nie itp, ale myślę, że ten cały ból porodu i po porodzie jest niczym w porównaniu do tego, jakie szczęście dają dzieci. Jednak tym razem sprawa wymaga już głębszego przemyślenia i dokładniejszego planowania.
Poza tym wyjazd coraz bliżej. Za dwa tygodnie będę się delektowała chwilami spędzonymi w Polsce. A właściwie za dwa tygodnie o tej porze pewnie będę śmigała po urzędach i załatwiała wszystko, ale luz. Dam radę
Chrzciny. Myśląc o chrzcinach najbardziej przerażało mnie usadowienie gości. Zapraszamy tylko najbliższą rodzinę (rodzeństwo z partnerami/mężami/żonami i dziećmi oraz rodziców i dziadków - będzie tylko męża babcia, bo moja nie da rady) i wyszło nam 25 osób. Zdecydowaliśmy się jednak na taką małą salę zaraz obok kościoła i firmę cateringową, która nam dowiezie jedzenie. Ale to tu nie jest największy problem. Zdecydowałam się na chrzciny bezalkoholowe (nie będę uzasadniać dlaczego, taka jest moja decyzja) i doszłam do wniosku, że jak coś, to ktoś stwierdzi, że mam jakieś fanaberie, ale poobgaduje i luz. Nie spodziewałam się jednak 'bojkotu'. Myślałam, że się we mnie zagotuje jak usłyszałam słowa teściowej 'ja tam nie widzę problemy, tata sobie najwyżej ku sobie zabierze flaszkę, a reszta będzie się martwić...' WTF?!?!?! To mówię tak jeszcze żartobliwie, co by nie robić żadnych scen, że tacie to chyba ten numer nie przejdzie... A na drugi dzień dzwoni i podczas rozmowy z moim mężem mówi, że szwagier też powiedział, że sobie gdzieś flaszkę schowa. Wtedy już myślałam, że eksploduję. Dosłownie się poryczałam. Czy Ci ludzie nie mogą siąść bez alkoholu? 3-4 godziny to dla nich zbyt wiele?!?! Na samą myśl o tym mnie trafia, a mężowi się obrywa, bo nie potrafi im dobitnie powiedzieć, że nie ma takiej możliwości. Mam nadzieję, że jednak uszanują moje zdanie i na głupim gadaniu się skończy.