to i owo
* juuhu - wczoraj zaliczona spóźniona żółtaczka i na razie spokój.
* juuhu 2: Witek nauczył się pić z butelki z ustnikiem; nawet go to chyba mocno jara bo jak się dossa do wody to pije i pije
* juuhu 3: W Pepco mają teraz fajny wynalazek - siateczka do owoców 2w 1 tzn. jedna końcówka materiałowa, a druga silikonowa. Kupiłam
* juuhu 4: pralka nadal na topie, a że ja się ogarniam ze stert prania po wyjeździe - to Witek raz po raz czmycha podglądać pralkę
* nie-juuhu: dziś Witek zaliczył pierwszy, na szczęście niegroźny, upadek z kanapy. Nawet nie tyle upadek co ześlizgnięcie się na stojący obok bujaczek... no ale serce mi stanęło, siwych wlosów na pewno przybyło i aż się cała zatrzęsłam. Ryk był, ale krótko, bardziej się Młody przestraszył niż coś mu się stało. Uuuuufff.....
No i przemyślenia chaotyczno-porządkowe...
...na froncie mlekowym... No cóż - od czasu pojawienia się Witka na świecie ten dziamdziak nie spędził chyba więcej czas beze mnie jak 3-4 godziny. Ze względu na kp (nie polubiliśmy się ani z laktatorem, ani z butelkami). Więc to chyba po prostu chęć zyskania odrobiny większej swobody. Z jednej strony jest taka żaróweczka, że hellloł, ale przecież dobro dziecka najważniejsze. Ale z drugiej strony - nie mam w planach być matką polką o sobie zapominającą, udręczoną i w ogóle. Na razie mój plan zakłada, że chcę 'odzyskać' dla siebie na stałe jedno popołudnie/wieczór w tygodniu. Ale w taki sposób, żebym nie musiała kalkulować jak się wstrzelić między karmienia tylko żeby Witek zjadł wtedy inny posiłek. Myślę, że będzie to po prostu wieczorna kaszka. A kaszka jest na mleku. Niby mogłabym po prostu ściągnąć mleko własne, ale patrz pkt 1 - jakoś nie mogę się przekonać do laktatora. Tzn. nie po to chcę zyskać czas dla siebie, żeby wcześniej dokładać 20-30 minut na ściągnięcie (+przygotowanie, umycie itepe itede). Poruszyłam ten temat z panią doktor i dostałam recepty na Beblion Pepti (pytałam jakie mm przy tych jego historiach skórnych). No i trochę muszę bardziej zorganizować te witkowe posiłki. W czasie wakacji zupełnie odpuściłam ramy czasowe itp - było tak, jak wyszło - byle głodny nie był. Teraz chcę to troszkę bardziej zorganizować, myślę o jakowymś schemacie. Acz nie sztywnym i wg moich wymysłów. Na razie ramowy plan jest taki:
śniadanie 1: po przebudzeniu 7/8, obie piersi z przerwą
DDD drzemka 1 ok. 9-11 /sprawy/
śniadanie 2: po drzemce; kaszka i/lub owoce
spacer > przejście w drzemkę? / zakupy
DDD drzemka 2 ok. 13-15
po drzemce - obiad (słoiczek mięsny + pierś)
15-17 aktiv
DDD drzemka 3 17-18/19
po drzemce pierś??
aktiv / spacer z tatą /kąpiel / kolacja kaszka? + mleko?
18/19+3 =21/22
No dobra - zobaczymy co z tego wszystkiego w praniu wyjdzie...
Mamy miłe kaszkami karmiące Te kaszki to
* kupujecie gotowce 'na mleku' i dodajecie wody?
* kupujecie kaszkę solo i dodajecie mleka? Jakiego - mm czy odciągacie, żeby do kaszki było?
Jakaś się czuję tymi kaszkami zdezorientowana. Help!!!
tytuł: Kociątko kici kici ;)
autor: Zelma