avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Dzieć bawi się na podłodze, mama próbuje ogarnąć przelewy i opłaty.
Nagle ciszę przerywa: AAAAAŁŁŁCCC!!!! Pucek! Ugryzłeś mnie w palec! (U nogi)
A Pucek uśmiecha się szeroko - widzisz mamo jaki jestem zdolny! Ale... nie podoba Ci się?

A odnotujmy, że ugryźć już ma czym i nie są to twarde lecz nieostre dziąsła. Zęby są dwa i to ostre.

Z innych zdobyczy - dorwał papierową kopertę i zżarł róg (udało mi się jednak wyciągnąć zdobycz z paszczy nim połknął).

Z cyklu najlepsze zabawki to nie zabawki > tubki z kremami wszelakie oraz nakrętki od kubków niekapków (kręcą się jak bączki). Moja torebka ma chwilę oddechu, na razie dał jej spokój. Pralka nadal hit, ostatnie stara się do niej wejść. Niestety dosięga już przycisków więc muszę dokopać się do instrukcji i sprawdzić którym przyciskiem aktywuje się blokadę dziecio-odporną.

Czytanie książek za bardzo go nie interesuje, ale książki same w sobie - bardzo. Szelest kartek, przewracanie stron, obrazki. A propos książek - właśnie siedz mi na kolanach i usiłuje zjeść książeczkę opłat - chyba czas na śniadanie. Kolejne dziś - bo jadł już o 1, 3 i 6. Potem sobie dziamdziak od 7 do 10 drzemeczkę uciął. Się poprzestawiało. O 1 i 3 dziki wrzask, dostawszy cyca milknie i zasypia. Hymmm.... Zęby chyba nie bo w ciągu dnia nie ma żadnych zębowych objawów. Podobnie brzuszek itp. A może jednak zęby tylko w nocy mu rosną? Zresztą, pal licho co to jest. Pytanie co tu zrobić, żeby ten trynd odwrócić i żebyśmy wrócili na ścieżkę rodzinnego wysypiania się. Hyyym...

6
komentarzy
avatar
sprawa spania to zawsze trudna jest. u nas trynd odwrotny cycanie dopiero o 5. a w nocy 2-3 pobudki które koi smoczek i głaskanie po głowce 5 sekund i spi dalej.
avatar
Jak znajdziesz metodę na lepsze noce, to się podziel! Też chętnie wróciłabym do stanu sprzed kilku miesięcy...
avatar
Fajne pomysły ma ten Twój dzieć, bystrzak jeden
avatar
U nas spanie też jakoś hitem nie jest. Raz lepiej raz gorzej, przyzwyczaiłam się! Może to u zęby? Przecież w dzień to nawet kopertę można zjeść by nie bolało!
avatar
No właśnie do zębów nie jestem przekonana bo w ciągu dnia jest totalny luz (jedzenie ok, chrupki ok, jabłko ok, ustnik od butelki z woda ok. szczoteczka do zębów ok). Dziś przetestuję czy może ciemności się nie boi po przebudzeniu.
avatar
U nas dziś 20 (słownie: DWA-DZIE-ŚCIA) pobudek. Jak to nie kolejne zęby, to ja się poddaję i wypisuję
Dodaj komentarz
1
komentarzy
avatar
super, ciekawe i wartościowe dzięki! Czas się tym zająć ... I przepraszam że się nie powstrzymam - artykuł poprawił mi humor od pierwszego spojrzenia na podobiznę dr magdy w nagłówku... kocham takie rysunki (chociaż pan sobie powinna go zmienić bo chyba nie o ten efekt chodzi) to jednak
Dodaj komentarz

Albo się starzeję, albo wprost przeciwnie - nigdy nie byłam tak młoda. Ale coś się zmienia.
1. Nadal jest to trudne, ale czuję chęć odgracania, pozbywania się zbędnych rzeczy, prostoty.
2. Chcę wybierać to co najlepsze i nie odkładać na później, na specjalną okazję. Raczej mieć specjalną okazję na codzień.

Przejawia się to:
1. Pozbyciem się wczoraj:
- zdezelowanej hulajnogi,
- pękniętych klapków
- 2 ubranek Pucka, które nie są na niego dobre/nie podobają mi się
- ochraniaczy na łóżeczko (nie czuję się z nimi mocno związana, więc nie chcę ich chomikować na może kiedyś)
- błonnika, którego i tak nie jem i nie chcę jeść
- pierwszej porcji gazetek.
Może to mało i bzdety, ale czuję się z tym fantastycznie. To znaczy BEZ tego tych. Pozbyć (=wyrzucić/oddać/sprzedać)

2. To co najlepsze teraz
- książki nie takie sobie ok i doczytywane do końca z 'obowiązku'. Jak książka nie chwyci to szkoda czasu - jest tyle fajnych książek. A po przeczytaniu - zostawiam tylko te, które faktycznie chcę mieć. Książki letnie > niech szukają nowych właścicieli.
- j.w. ubrania

I jeszcze 3. - rzeczy, które chyba są nie dla mnie bo nie wiem, nie umiem nie cośtam
Dość a-może-chciałabym-ale-hym-hym-odłożę-na-może-kiedyś > Just do it & do it now

* nauczyć się robić devolaye, klasyczne, z masełkiem (nigdy nie wiedziałam jak wsadzić masło do środka i zakładałam, że to pewnie trudne. A dziś robiłam masło ziołowe i mnie olśniło. Bo to masło robię tak, że w ilości hurt, wsadzam do foremki do lodu i mrożę sobie w małych porcjach - kostkach, takich co można w każdej chwili szybko wyjąć. No... więc może do devolaya się zamrożone masło pakuje? Przetestuje w weekend.

*** maszyna do szycia: dość wymówek, że maszyna stara wielka i rozregulowana. Kupuję sobie nową i lżejszą. I albo wyjdzie, że szyć lubie, albo skończę z mżonkami, że to bym uszyła, tamto tylko... no ten tego maszyna

*** puzzle - dość pudełek czekających na ułożenie. Układam > sprzedaję lub wymieniam na inne. Przetesowałam - układanie puzzli nadal mnie relaksuje.

*** i jak najwięcej rzeczy w formule - jest pomysł > działamy > bez odkładania na wieczne kiedyś

No... to do działania.

Aha. Witold. Witold opanował dziś dźwięk GRRRR. Oczywiście delikatnie i po swojemu, ale ewidentnie w tę stronę

I aha 2. Dzisiejsza noc lepsza > sen 22-4. O 4 szybkie żarcie i dalej w kimę do 6. Czy jestem bardziej wyspana... bueeehueeehueheue.... spał Witold. Mama czyli ja budziła się i drałowała do witoldowego łóżeczka o 1, 2 i 3... bo WYDAWAŁO mi się, że płacze. Cud, że jak faktycznie płakał o 4 to nie olałam tematu

I aha 3. Może będzie perkusistą? Bo wali łapkami po czym się da - podłoga, karton, siedzenie krzesła, kanapa... Wczoraj jak przed kąpielą dorwał klapę od kibla to był absolutnie przeszczęśliwy. Walił i w głos się śmiał

7
komentarzy
avatar
Też odgracam sukcesywnie od 2 tygodni, poszły juz 4 worki starych, niezniszczonych ubrań, piwnica, kilka workow śmieci. Dobrze to na spychikę działa
avatar
do devolaja wsadzam masełko z lodówki kawałeczek ukroję i jest cacy
avatar
co do maszyny- jeśli masz chęć szycia (wystarczy chęć- bo nauczyć sie można) to kup już taką lepszą.. ja kupiłam Łucznika za 500 zł i stwierdzam , że i może się nadaje jako tako n szycie ubranek, ale ta za 2 tysie bije ją na głowę, bo ma po prostu wszystko, nawet sama zakończa i sama ucina niteczki i skrawa równo materiał przy szyciu- kosmos!
avatar
Ja też co jakiś czas robię takie porządki, wywalam wszysto co zalegało, ja czuję się po tych porządkach ok,gorzej mój mąż,jak dopatrzy, że brakuje mu jakichś mega ważnych narzędzi, które dla mnie były kupą gratów
avatar
Ja widziałam taki myk do devolayów (tak się to pisze? ) żeby sobie taką porcję masła zawinąć w folię spozywczą, zrobić odpowiedni wałek i do lodówki by zrobiło się twarde!
avatar
A Pucuś świetnie przygotowuje się do bycia perkusistą, wesoło z nim macie
avatar
Ja też! Tzn wywalam. Dziś układałam rzeczy z "zakablowanej" szuflady. Podzieliłam je na słuchawki, ładowarki i inne kable. Poskładałam, pozwijałam drucikami, żeby się nie plątały, i podzieliłam do pudełeczek. Okazuje się, że mamy chyba z 7 sztuk słuchawek... Ale mój mąż tak kupuje i szuka tego idealnego dźwięku. Książki gromadzę, ale może któregoś dnia zrobię sobie taką biblioteczkę? Zastanawiam się. Może jednak sprzedam, bo zazwyczaj nie wracam do nich kolejny raz. A jak wywalę stare i niepotrzebne rzeczy, to też mi tak jakoś lżej...chociaż wcześniej dobrze się zastanawiam czy aby przypadkiem nie przydadzą się do czegoś albo może przerobić je na coś innego.
Dodaj komentarz

Wczorajszy dzień bez szału. Mieliśmy jechać do centrum i nie pojechaliśmy. Trochę przez pogodę, trochę przez moje niezorganizowanie. Poza tym prawa strona (lędźwie+biodro+noga) nadal dają mi się we znaki. Liczyłam na to, że samo przyszło-samo pójdzie, ale coś to długo trwa. Jeszcze przez weekend poczekam, a jak nie pójdzie to jednak będzie trzeba podziałać.

Z pozytywów wczorajszego dzionka:
- w szmatexie kupiłam super zestaw plażowo-kąpielowy dla Pucka (koszulka + spodenki) i jeszcze kilka drobiazgów. Łącznie: 10zł
- puzzle mnie wciągnęły, Pucek też 'układał'- walił ręką w puzzle w pudełku i te, które wylatywały na podłogę to były te, które powinnam ułożć w pierwszej kolejności
- byliśmy na placu zabaw (dinozaury). Puckowi się tam bardzo podoba Bo są inne dzieci a poza tym huśtawka, schodki i duuuuuża przestrzeń do raczkowania. I jeszcze, jak słońce chyli się ku zachodowi i rzuca długie cienie, można cień mamy próbować złapać
- a wracając z dinozaurów spotkaliśmy CZTERY koty i TRZY psy. To wielkie szczęście dla takiego małego człowieka

Dużym szczęściem dla mamy jest natomiast właśnie miniona noc:
22 - 1* - 5:30** - ???
* = ułożenie do poziomu, błyskawiczne zaśnięcie (mam wrażenie, że tak bardzo chce się wspinać, że jak przez noc trafią mu się szczebelki w zasięgu rąk to automatycznie się wspina, potem się budzi na stojąco i wszczyna alarm - maaamooo co się stało, gdzie ja jestem?
** - 5:30 = no własnie... wydawało mi się, że to pobudka na żareł. Istotnie, jedną pierś opróżnił, ale trochę na leniwca i dalej w kimę
*** = no i zobaczymy do której teraz pośpi
A ja zadowolona bo 1 to drobiazg, a ja dzięki wczesnej pobudce mam chwilę na pomyślenie i ułożenie dnia. Lubię te wczesne godziny, czas dla mnie, gdy umysł świeży.

I jeszcze jedzenie
* test z łososiem raczej pozytywny. Raczej bo pojawiły się dwa małe ogniska na twarzy, ale one były i przed łososiem, wiec raczej nie to
* w środę zrobiłam domowe żarcie (łosoś+cukinia+marchewka+ziemniak+kasza manna+oliwa). W środę to nawet coś tam zjadł, ale wczoraj już nieszczególnie był zainteresowany. Może jeszcze za duże kawałeczki zostawiłam. No nic - na razie zostajemy przy słoiczkach.
* kaszka natomiast wchodzi bardzo dobrze. Kaszkę szykuje tata, jako wieczorny posiłek, a potem robimy tandem tzn. jedno z nas trzyma Pucka na kolanach, a drugie karmi. Idzie błyskawicznie

3
komentarzy
avatar
Że jak on na tym placu zabaw raczkuje? U nas kawałeczki w jedzeniu przyjęły się jeśli mama włoży je palcem do buzi! Dziwny nawyk, ale póki co się sprawdza!
avatar
Na tym placu zabaw jest takie specjalne podłoże - coś jak piankowe maty na podłogę tylko wytrzymalsze, żeby deszcze itp. wytrzymało.
avatar
Dla mnie najgorsza godzina do wstania to 12/1, wtedy mam taki mocny pierwszy sen. Ale Zelmuś pocieszmy się wzajemnie kiedyś noce będą całe przesypiane. A za iks lat będzie to tylko wspomnieniem. Śpijcie dobrze
Dodaj komentarz

Pewne rzeczy są po prostu nieuniknione i pytanie brzmi nie CZY one nastąpią, a KIEDY. Dzisiaj, przed chwilą, zrabował Witek swoją pierwszą rolkę papieru toaletowego. Dziś trochę nie śmiało - nie rozwinął i nie pozatkował całej na amen. Ale i na to przyjdzie pora. Ojjj przyjdzie!

A poza tym: Portugalia????!!!! WTF??? Oglądaliśmy wczoraj mecz w 4 - z bratemi jego narzeczoną + Witold. Normalnie wszyscy prawie hurtem posnęliśmy. Poziom emocji w tym meczu taki jakbym czytała książkę telefoniczną. Chociaż nie wiem czy nie urągam książce...

4
komentarzy
avatar
Co do rolki papieru,to są to,takie fajne momenty,kiedy dziecko kombinuje co by tu z tym czymś zrobić???A co do meczu. ..to ja mam wrażenie, że wiele, wydarzeń, spraw,jest zaplanowanych, tak ma być i już i tylko pytanie,tak jak napisałaś, "nie czy się wydarzą, tylko, kiedy"tak ma być i już???
avatar
Dlatego ja tatuśka pognałam do sąsiada a sama z Bartusiem poszłam spać. Obudziłam się na bramkę i nic nie straciłam!
avatar
A ja nie oglądałam meczu, bo mąż na 6:00 do pracy, wstaliśmy o 4:20, więc położyliśmy się o 22:00. Za to przed chwilą obejrzałam skrót. No cóż, pocieszeniem jest to, że Polska przegrała tylko jeden mecz (i to w rzutach karnych) z mistrzami Europy.
avatar
Ja mam do łazienki stopień, a jak na razie, Wikuś nie jest w stanie go pokonać...a papier stoi blisko
Dodaj komentarz

Hy hy - poszedł spać przed 22... i śpi w najlepsze do tej pory. Może ten wczorajszy upał i duchota tak go wymęczyły. A może mało snu w ciągu dnia. A może... a może to po prostu mały bo mały, ale jednak człowiek. A człowiekowi czasem się chce spać bardzo, a czasem dospać nie może. Tak po prostu.

Na froncie jedzeniowym
Apetycik jest I coraz większe zainteresowanie tym co je mama Wczoraj wieczorem wręcz usiłował mi wyrwać z rąk kanapkę z serem, a gdy się broniłam patrzył na mnie z takim wyrzutem jakbym go miesiąc głodziła. Wywalczył skórkę do wyciumkania Tę samą metodę zastosował gdy tata jadł kabanosa (tym razem bez zdobyczy, ale to tylko dlatego, że mama nie pozwoliła).

W jedzeniu stosuję system mieszany. Jak tak pomyślę to nawet bardzo mieszany A może po prostu normalny?
> KP - pierwsze śniadanie i czasem drugie, wieczorem przed snem + cośtam w ciągu dnia (cośtam=czasem raz, czasem 2-3)
> MM - jako baza do wieczornej kaszki. Może zbędnie, ale wieczorna kaszka to działka taty i w tym sensie jest to nam wszystkim potrzebne.
> Słoiczki - tak, zwykle 1x190g, często dzielony na 2 podejścia. Albo 125g + warzywa gotowane na parze (jak gotuję dla siebie).
> Owoce - tak, ale tylko świeże tzn. nie kupuję żadnych słoiczkowych musów/deserków itp. Jabłko, banan, maliny, jagody.
> Karmienie - łyżeczką, małe kawałeczki podane 'z ręki' (np. cząstki malin), większe kawałki do samodzielnego obgryzania (np. gotowane warzywa, surowy ogórek)
> Do picia - tylko woda (i mleko KP
> BLW - nie, a przynajmniej nie całościowo i ideologicznie. Natomiast dawanie możliwości nauki samodzielnego jedzenia - tak!

Widzę jak, z dnia na dzień, łapki stają się coraz sprawniejsze, coraz bardziej precyzyjne. Z jednej strony wydaje mi się, że nie jest przecież w stanie wziąć samodzielnie jedzenia rękami do ust... a z drugiej, olśniło mnie w zeszłym tygodniu - haaalo haaalooo!!! skoro jest w stanie złapać małego puzzla i usiłować sobie go wsadzić do paszczy to i innym rzeczom da radę. I w ten sposób dostał surowego ogórka - pokrojonego na różne kawałki (większe, mniejsze, podłużne, kanciaste). Wkurzał się Młody jak mu ogórek uciekał - ale wcinał Wczoraj była powtórka z ogórka - tym razem tylko obrałam i troszkę nakroiłam jedną stronę, ale generalnie w całości. Młody walczył, walczył i sporo wyciumkał i wymemłał Gotowany brokuł - łapie 'nóżkę' w łapkę i obgryza 'koronę'. Przedwczoraj wieczorem coś jeszcze dostał w łapę i jadł 'z piąstki', ale nie pamiętam co to było. To, czego Witek jeszcze nie kontroluje to pojemność paszczy Wczoraj zapakował całą paszczę brokuła... i nie wiedział co z tym zrobić. Ale oddać/wypluć nie chciał tylko jakiś czas chodził jak ten chomik. Ale w końcu sobie poradził. Znaczy się - albo połknął, albo znajdę wkrótce za kanapą

Z tym samodzielnym jedzeniem próbowałam już jakiś czas temu, potem trochę poszło w odstawkę, a teraz znowu wracam, zwłaszcza, że widzę że Witek bardziej gotowy, że bardziej mu to wychodzi. Wypożyczyłam sobie nawet książkę o BLW. I owszem, kilka rzeczy technicznie sobie podpatrzyłam. Ale czytałam trochę z zaciśniętymi zębami bo drażni mnie niemiłosiernie to podkreślanie na każdym kroku jakie to BLW jest och-ach, a jakie to słoiczki i papki są be. A karmienie łyżeczką? O zgrozo... zamach na prawa dziecka i takie tam Ale ale obiecałam sobie, że nie będę się skupiać na teoriach Owszem - zawsze warto coś poczytać... a potem niech instynkt podpowiada co z tego dobre dla nas. Amen.

A propos instynktu - wprowadzanie nowości. Nadal trzymam się (choć nie sztywno) zasady, że nową rzecz wprowadzam co 3 dni. Wczoraj przyszedł czas na cielęcinę. Alergolog zwracała uwagę, żeby zacząć od delikatniejszych/mniej alergizujących mięs, a wstrzymać się z rybami/wieprzowiną/wołowiną. Ale to było chwilę temu, a króliki i indyki dobrze wchodzą, testowy łosoś też raczej bez problemu więc czas na kolejny krok. Zresztą i tak - jesli coś faktycznie uczula to może jajka. W sobotę młody dorwał łopatkę od jajecznicy. Poobgryzał, pociumkał, zaczerwienił się na twarzy... ale szybko mu zeszło (tak wynika z relacji pucułowego taty - bo rzecz się działa poza domem i na własne oczy nie widziałam).

Z tym wprowadzaniem ostatnio główkuję - czytać/nie czytać. Tzn. co się w jakim wieku wprowadza. Bo z jednej strony - na razie robię to na wyczucie i nie wygląda jakby Młodemu krzywda się działa. Z drugiej strony - patrze na składy niektórych słoiczków i myślę sobie - nie, na to jeszcze za wcześnie (masło, mleko krowie, sól). Na razie wybieram po prostu słoiczki ze składem, który nie powoduje u mnie wątpliwości i tak stopniowo jakieś nowości wchodzą. (Tak, tak oczywiście wszystko trafia do excela żeby spamiętał co było, a czego nie było. Chociaż... w sumie to i tak wiem z głowy.

Z frontu niejedzeniowego
* trawa nadal fajna, ale już jej nie ładuje do paszczy
* uwielbia Witek kontakt z innymi dziećmi. Bardzo lubi obserwować starsze egzemplarze. Patrzy na ich wyczyny na placu zabaw i widać jak sobie koduje i rozkminia co za chwilę będzie robił. Wczoraj aż piszczał z radości gdy kolega obok wykonywał skoki (ze schodka na nawierzchnię).

EDIT
Domek!!! O domku zapomniałam Dzisiaj nam domek na działce stawiają.

2
komentarzy
avatar
Ja to w ogóle wychodzę z założenia, że skoro my wiele rzeczy przetwaliśmy to i nasze dzieci dadzą radę. Teraz jest nagonka na cukier, my jedliśmy go do chleba! Zupy dostawaliśmy w butli i jedliśmy. Dziś nie czujemy się skrzywdzeni czy zmuszeni. Warto znać nowe rozwiązania też czerpię parę sposobów z blw niech dziecko się pobawić, dotknie jednak bez przesady!
avatar
Ja np. jeżeli owoce nie są z mojego ogrodu, wolę dać słoiczek jak na razie, bo wszystko jest pryskane. Wiadomo,, później i tak będę kupowała normalnie. I tu ciekawostka, o której nie wiedziałam, że kobieta starająca się o dziecko nie powinna jesc owoców , bo są pryskane prepartem "aby robale się nie mnożyły" i doprowadzają do niepłodności
Dodaj komentarz

Z bruneta o niebieskich oczach zrobił się nam blondynek o oczach piwno brązowawych.

4
komentarzy
avatar
No proszę Leon wchodzi w jakąs jasną rudość (!!!)
avatar
Mój oczka nadal ma niebieskie, ale również z bruneta zrobił się ciemny blondynek
avatar
O to niespodzianka
avatar
o proszę jaka metamorfoza
Dodaj komentarz

dzabuch - dzięki za komentarz pod poprzednim wpisem. Ostatnie zdanie jest puentą, której mi brakowało czyli - czerpać z różnych teorii to, co dla nas dobre i przydatne, ale nie podążać ślepo i całościowo. O! )

Dzień u nas dziś średniawy tzn. maaamoooo chce mi się spać i zmęczony, ale nie będę spał. To znaczy... nie wiem jak zasnąć. I tak wojował od 6.30 rano do 12.30. Sześć godzin - dużo jak na takiego smyka. Zobaczymy ile drzemka będzie trwała...

Wczoraj dobre popołudnie
1. Domek stoi, byliśmy wieczorem obejrzeć, całą 3osobową rodziną W drodze powrotnej urządziliśmy sobie piknik w samochodzie... Pucek jadł słoiczek, a my... niezdrowe żarcie czyli kubełek z KFC Rzadko mam chęć na fastfoody, ale wczoraj miałam i mężu również.

2. Wczoraj również były wyniki Budżetu Partycypacyjnego. I... JEST! Projekt przeszedł! Satysfakcja jest!

A poza tym jeszcze, przemyślałam sobie temat puckowego 'rozrabiania' - że kabel dorwie czy krem, że laptopa zrzucił jak za kabel pociągnął i takie tam. I postanowiłam... zmienić optykę. W końcu - kto tu jest dorosły? - ja czy moje dziecko? Więc nie ma, że Młody coś zbroił - jest, że ja czegoś nie dopilnowałam. Więc wkurzać się mogę, ale na siebie. Owszem - powolutku powolutku mogę tłumaczyć, że czegoś nie wolno... ale mam wrażenie, że to jeszcze za wcześnie, żeby dziecko realnie zrozumiało. Podobnie jak z przewijakiem. Irytowało mnie trochę jak się Młody kręcił i wiercił przy zmianie pieluchy. Za-cze-kaj chwilę!!! Mówiłam. A on z uporem maniaka próbował zrobić przewrotkę i wrzask jak go przytrzymywałam w pozycji na plecach. No i to samo - kto tu jest dorosły? Przecież Witek mi na złość nie robi jak się kręci. Jakby potrafił zrozumieć do czego służy pielucha to by te parę sekund spokojnie wyleżał (bo - jakby rozumiał to by na nocnik ganiał...) A skoro nie rozumie to mogę albo 1. kotłować się próbując zapiąć rzepy 2. przygotować sobie zawsze COŚ co go zainteresuje i powstrzyma przed przewrotką. No cóż... zobaczymy co z tego wyjdzie...

EDIT.
Zasnął na kanapie. Póki siedziałam obok - było ok. Jak tylko wstałam na moment do kuchni - od razu alarm (gdzie jesteś?!). A tak niby głęboko spał. Wróciłam, przytuliłam, przysnął. Ale dla pewności... chwycił swoją małą łąpką rąbek mojej sukienki. Złapał w garść i śpi. Czyli... areszt domowy na kanapie mam!

4
komentarzy
avatar
Powiem Ci,że moj troche czai jak mówię NIE WOLNO,ZOSTAW TO! Bo albo sie smieje,albo patrzy i robi nawrót, bo staje przed tą rzeczą i powtarzam..moze to cos da,moze nie,ale mówię. Pielucha- ja przebieram już na panelach, bo tak nie lubi i krzyczy, ze wczoraj cala posciel mialam w kupie.. i zaś robote mialam. Czasem coś mu rzucę do zabawy, ale czesto nie chce i się wyrywa
avatar
powiem ci, ze moj ma 2 lata i pieluche co raz ciezej zmienic, bo subaniec ucieka, a jak robi kupe uporczywie mowi, ze nie robi, chodz twarz cala w skupieniu i czerwona ;P sciemnia po prostu i chce mnie przechytrzyc ;P co do metod, to ja zawsze bylam zwolennikiem mieszania...haha bo jak ktoras z teorii w przyszlosci okaze sie najwieksza krzywda ;P to moze skrzywdze to swoje dziecie mniej haha i bez jakiegos nacisku na to czy tamto..
avatar
Gdy powiedziałam mojej mamie, że Bartek ściąga to czy tamto w odpowiedzi usłyszałam musisz dopilnować by wszystko stało wyżej. Niby logiczne tylko czemu od razu na to nie wpadłam? Co do pieluchy to ja często zdejmuje na leżąco i zakładam na stojąco a to dlatego, że Bartuś przyniesionymi bajerami interesuje się tylko chwilkę!
avatar
To Cię Pucek uwiązał
Dodaj komentarz

Otwieranie i zamykanie - to jest chyba przebój tego tygodnia. Segregator, drzwi balkonowych, drzwi od pralki.
Otwarte, zamknięte, otwarte zamknięte, otwarte, zamknięte, otwarte, zamknięte, otwarte, zamknięte...
No dobra - wystarczy... [oczka jak kot ze Shreka]... aha - nie wystarczy?

Poza tym idziemy dziś z Witoldem do dentysty. Po prawdzie to ja się wybieram na przegląd mojej paszczy, a Witoldem w tym czasie miała się zająć mieszkająca obok ciocia D. Ale... jak pani w rejestracji usłyszała, że Młody ma już 2 zębiszcza to powiedziała, żeby go też zabrać. W sumie i tak o tym myślałam, tylko wydawało mi się, że to jeszcze za wcześnie. Ale skoro chcą go oglądać to niech będzie. Może przy okazji się dowiem czy tym kciukiem mam się jakoś martwić/odzywaczajać czy też nie zawracać kijem Wisły, przejdzie samo.

Poza tym ja w jakiejś trochę słabszej formie. Fizycznie ok, ale psychicznie słabiej (pewność siebie, wewnętrzna moc - w dół. Może to kwestia pogody... A może zmęczenia? Jutro wieczorem zapisałam się na masaż relaksacyjny. Może pomoże

4
komentarzy
avatar
masaż! brzmi świetnie oby dołek szybko minał.
avatar
Dwa zębole? U nas wciąż nic! Masaż brzmi świetnie, mi na samą myśl robi się lepiej!
avatar
O masaż, tak, tak! Od razu poczujesz moc i siłę
avatar
O rety! Jak ja bym się dała tak relaksacyjnie wymasować! Jestem przekonana, że po takiej przyjemności samopoczucie poszybuje wysoko
Dodaj komentarz

U mnie chyba po prostu zmęczenie. Ale masaż powinien postawić mnie na nogi.

Na froncie doktorskim u mnie alles gites - kleszcze siedzą cicho + zęby 'za pół roku do kontroli'. Yeah!

Pan Witold natomiast... no cóż, lepiej by było, żeby jednak się od kciuka odzwyczaił. Wręcz nawet by dr jeszcze rozważył wprowadzenie smoczka bo mniej szkodliwy od kciuka. No cóż - z kciukiem powalczymy, na razie bez smoka, zobaczymy jak pójdzie,

1
komentarzy
avatar
No z Bartkiem to tak jakoś jest, że on ma szósty zmysł i czuje czy to "dorosłe " jedzenie. Zjadłam prawie całą miskę i urozmaiciłam jabłkiem a on buzia zaciśnięta i koniec.
Dodaj komentarz
avatar
{text}