Hy hy - poszedł spać przed 22... i śpi w najlepsze do tej pory. Może ten wczorajszy upał i duchota tak go wymęczyły. A może mało snu w ciągu dnia. A może... a może to po prostu mały bo mały, ale jednak człowiek. A człowiekowi czasem się chce spać bardzo, a czasem dospać nie może. Tak po prostu.
Na froncie jedzeniowym
Apetycik jest I coraz większe zainteresowanie tym co je mama Wczoraj wieczorem wręcz usiłował mi wyrwać z rąk kanapkę z serem, a gdy się broniłam patrzył na mnie z takim wyrzutem jakbym go miesiąc głodziła. Wywalczył skórkę do wyciumkania Tę samą metodę zastosował gdy tata jadł kabanosa (tym razem bez zdobyczy, ale to tylko dlatego, że mama nie pozwoliła).
W jedzeniu stosuję system mieszany. Jak tak pomyślę to nawet bardzo mieszany A może po prostu normalny?
> KP - pierwsze śniadanie i czasem drugie, wieczorem przed snem + cośtam w ciągu dnia (cośtam=czasem raz, czasem 2-3)
> MM - jako baza do wieczornej kaszki. Może zbędnie, ale wieczorna kaszka to działka taty i w tym sensie jest to nam wszystkim potrzebne.
> Słoiczki - tak, zwykle 1x190g, często dzielony na 2 podejścia. Albo 125g + warzywa gotowane na parze (jak gotuję dla siebie).
> Owoce - tak, ale tylko świeże tzn. nie kupuję żadnych słoiczkowych musów/deserków itp. Jabłko, banan, maliny, jagody.
> Karmienie - łyżeczką, małe kawałeczki podane 'z ręki' (np. cząstki malin), większe kawałki do samodzielnego obgryzania (np. gotowane warzywa, surowy ogórek)
> Do picia - tylko woda (i mleko KP
> BLW - nie, a przynajmniej nie całościowo i ideologicznie. Natomiast dawanie możliwości nauki samodzielnego jedzenia - tak!
Widzę jak, z dnia na dzień, łapki stają się coraz sprawniejsze, coraz bardziej precyzyjne. Z jednej strony wydaje mi się, że nie jest przecież w stanie wziąć samodzielnie jedzenia rękami do ust... a z drugiej, olśniło mnie w zeszłym tygodniu - haaalo haaalooo!!! skoro jest w stanie złapać małego puzzla i usiłować sobie go wsadzić do paszczy to i innym rzeczom da radę. I w ten sposób dostał surowego ogórka - pokrojonego na różne kawałki (większe, mniejsze, podłużne, kanciaste). Wkurzał się Młody jak mu ogórek uciekał - ale wcinał Wczoraj była powtórka z ogórka - tym razem tylko obrałam i troszkę nakroiłam jedną stronę, ale generalnie w całości. Młody walczył, walczył i sporo wyciumkał i wymemłał Gotowany brokuł - łapie 'nóżkę' w łapkę i obgryza 'koronę'. Przedwczoraj wieczorem coś jeszcze dostał w łapę i jadł 'z piąstki', ale nie pamiętam co to było. To, czego Witek jeszcze nie kontroluje to pojemność paszczy Wczoraj zapakował całą paszczę brokuła... i nie wiedział co z tym zrobić. Ale oddać/wypluć nie chciał tylko jakiś czas chodził jak ten chomik. Ale w końcu sobie poradził. Znaczy się - albo połknął, albo znajdę wkrótce za kanapą
Z tym samodzielnym jedzeniem próbowałam już jakiś czas temu, potem trochę poszło w odstawkę, a teraz znowu wracam, zwłaszcza, że widzę że Witek bardziej gotowy, że bardziej mu to wychodzi. Wypożyczyłam sobie nawet książkę o BLW. I owszem, kilka rzeczy technicznie sobie podpatrzyłam. Ale czytałam trochę z zaciśniętymi zębami bo drażni mnie niemiłosiernie to podkreślanie na każdym kroku jakie to BLW jest och-ach, a jakie to słoiczki i papki są be. A karmienie łyżeczką? O zgrozo... zamach na prawa dziecka i takie tam Ale ale obiecałam sobie, że nie będę się skupiać na teoriach Owszem - zawsze warto coś poczytać... a potem niech instynkt podpowiada co z tego dobre dla nas. Amen.
A propos instynktu - wprowadzanie nowości. Nadal trzymam się (choć nie sztywno) zasady, że nową rzecz wprowadzam co 3 dni. Wczoraj przyszedł czas na cielęcinę. Alergolog zwracała uwagę, żeby zacząć od delikatniejszych/mniej alergizujących mięs, a wstrzymać się z rybami/wieprzowiną/wołowiną. Ale to było chwilę temu, a króliki i indyki dobrze wchodzą, testowy łosoś też raczej bez problemu więc czas na kolejny krok. Zresztą i tak - jesli coś faktycznie uczula to może jajka. W sobotę młody dorwał łopatkę od jajecznicy. Poobgryzał, pociumkał, zaczerwienił się na twarzy... ale szybko mu zeszło (tak wynika z relacji pucułowego taty - bo rzecz się działa poza domem i na własne oczy nie widziałam).
Z tym wprowadzaniem ostatnio główkuję - czytać/nie czytać. Tzn. co się w jakim wieku wprowadza. Bo z jednej strony - na razie robię to na wyczucie i nie wygląda jakby Młodemu krzywda się działa. Z drugiej strony - patrze na składy niektórych słoiczków i myślę sobie - nie, na to jeszcze za wcześnie (masło, mleko krowie, sól). Na razie wybieram po prostu słoiczki ze składem, który nie powoduje u mnie wątpliwości i tak stopniowo jakieś nowości wchodzą. (Tak, tak oczywiście wszystko trafia do excela żeby spamiętał co było, a czego nie było. Chociaż... w sumie to i tak wiem z głowy.
Z frontu niejedzeniowego
* trawa nadal fajna, ale już jej nie ładuje do paszczy
* uwielbia Witek kontakt z innymi dziećmi. Bardzo lubi obserwować starsze egzemplarze. Patrzy na ich wyczyny na placu zabaw i widać jak sobie koduje i rozkminia co za chwilę będzie robił. Wczoraj aż piszczał z radości gdy kolega obok wykonywał skoki (ze schodka na nawierzchnię).
EDIT
Domek!!! O domku zapomniałam Dzisiaj nam domek na działce stawiają.