avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Chyba się ze mnie dzikus zrobił. Miałam iść na wigilię firmową, ale nie idę. Nie mam ochoty... jak sobie przed chwilą pomyślałam, zwizualizowałam... aż mnie coś ścisnęło, ten dawny stres, pogoń za czymś co w tej chwili nie wydaje mi się ani trochę pociągające. Ok. To TYLKO wigilia, można przecież spotkać się, pogadać... Niby można... ale nie mam na to ochoty. A żeby dopełnił się obraz dzikusa - na inne spotkania, w większości, też chęci mam małe. Zdziczałam?

5
komentarzy
avatar
Witaj w klubie....
avatar
Chyba porostu zmieniły Ci się piorytety i tyle.
avatar
hmm ja tez checi do jakiegokolwiek wyjscia mialam male przez pierwsze 1,5 roku...a jak zaczelam myslec ´´w co ja sie ubiore??´´ to juz w ogole rezygnowalam...
avatar
Pewnie bardziej jakaś kalkulacja. Jak wiadomo wolnego czasu jest niewiele, więc trzeba dobrze się zastanowić jak go spędzić i najlepiej wykorzystać. A już na bank nie warto iść dla zasady, żeby się pokazać czy coś, jeżeli nie ma się na to kompletnie ochoty. Chociaż z drugiej strony.....może okazać się całkiem fajnie na takim spotkaniu?
avatar
dojrzałaś i tego ci gratuluję
Dodaj komentarz

To uczucie, gdy na chwilę się zamyślisz, a potem nagle uświadamiasz sobie, że jest CICHO. I z duszą na ramieniu pędzisz do drugiego pokoju, zatanawiając się w duchu - co tym razem wymyślił i jaki Armageddon zastanę... A on... jest cicho... bo się zaczytał!!!

To uczucie, gdy zmieniasz dziecku pieluchę, a ono nie wiedzieć czemu pakuje Ci palec do oka. Hmmm.... Co to ja przed chwilą powiedziałam? 'A teraz kładziemy krem na pupę i okolice...' OKOlice... OKO... No to logiczne, że palec w oku

To uczucie, gdy po ciężkawym dniu otwierasz pralkę, żeby jeszcze powiesić ubranka, które oberwały z tytułu biegunki. I odkrywasz, że:
1. Mimo temperatury 60 stopni i nie-dziecięcego proszku i tak się nie doprały...
2. Za to wszystko co było białe jest różowe... bo mimo, że nigdy nie wrzucasz kolorów do białego, a już zwłaszcza czerwonego ręczniczka, oraz że zawsze dodajesz chusteczkę łapiącą kolory... To tym razem postąpiłaś odwrotnie (czerwony ręcznik tak, chusteczka nie). I nie wiesz czy śmiać się czy płakać... bo ten czerwony ręczniczek z szafy to wyjęty, żeby Wit się uśmiechnął. Bo na ręczniczku miś był. I taki to z misia pożytek, że mimo mojego zastrzegania, że nigdy nic różowego dla Wita... taaaram - dorobił się panicz różowych elementów garderoby. Aaaa.... aa może to zapowiedź dziewczynki?

4
komentarzy
avatar
w sumie trochę różu chłopakowi nie zaszkodzi my dostaliśmy w gratisie przy wyprawkowych zakupach takie body podchodzące pod dziewczyńskie (pomarańczowe, w czerwone serduszka, przy czym napis jest uniwersalny bo o bobasie) i ja zostawiam, bo jak już wszystko nam, że tak powiem Synuś zarzyga i zakupka, to będzie chodził w tych serduszkach
avatar
tak! na dziewczynke! szykuj garderobe na dziewczynke, ja tez sie postaram!
avatar
Heh... Pofarbowane ubranka to tylko pomyłka, a co byś zrobiła jak byś od Teściowej dostawała dziewczęce ubranka dla Witka? No ja takowe dostaję :-/ Ale z tymi OKOlicami to dobre. Widzisz jak Cię Syncio dokładnie słucha :-)
avatar
Ahhhh ta cisza. Niby trzeba pędzić na kontrolę, ale tak po cichu, żeby w razie czego nie oderwać od zabawy. W naszym przypadku to nie lada wyczyn. A różowe ciuszki no cóż, jak się nie uda ich odratować to może właśnie drugi bobas skorzysta
Dodaj komentarz

Ale mam dziś powera! Normalnie góry mogłabym przenosić (i roznosić). Co tam plucha za oknem, co tam wszystko, jest MOC!

I tego właśnie wszyyystkim wszyyystkim dziś życzę!

6
komentarzy
avatar
avatar
Zregenwrowałam się przy Twoim wpisie
avatar
Oj przydało by się... Mnie tak rano siłownia zmęczyła, że najchętniej to bym poszła spać :-/
avatar
Mam nadzieję, że te pokłady energii zostały odpowiednio wykorzystane
avatar
Oooo ciekawe jak tą energię rozładowałaś ;P
avatar
kurcze... to się nie załapałam na podarka z POWERA :/
Dodaj komentarz

Jutro otóż zostawiam chłopaków na cały dzień samych. Odnotowuję ten fakt, gdyż będzie to pierwszy dzień, który ja spędzę bez Witolda, a Witold tylko z tatą (a tata z nim). Poradzą sobie, jestem o tym przekonana. Obawiam się nawet, że Witold nie będzie jakoś szczególnie tęsknił. Myślę też, że i ja ten dzień przyjemnie spędzę bez myślenia co tam robią i dzwonienia pod byle pretekstem by sprawdzić czy wszystko gra.

No... także niby spoko luz... ale... lekki jakiś taki... stresik? nie... stresik chyba nie ale *coś* jest. Ale co się dziwić. Jak człowiek od ponad roku praktycznie cały czas ma 'ogon' przyrośnięty to mu dziwnie jak przychodzi trochę czasu bez ogona spędzić.

Tata. Tata trzyma fason, ale leciutki stresik też chyba jest. (Ale naszykuj mi te wszystkie te. Te które? Ubrania? Tak. Rajstopy i te inne te na dwór). Zwłaszcza, że Wit teraz jest na etapie przestawiania się z 2 drzemek na 1, więc nie ma prostego, przewidywalnego planu dnia tylko trzeba obserwować i dostosowywać się. Ale, dadzą radę.

A poza tym - dziś była piękna pogoda, słoneczna, nie aż tak mroźna. Ruszyłam z Witkiem w teren, a panicz zasnął mi w wózku. Opatuliłam go więc dobrze kocem, sobie kupiłam ciepłą kawę na wynos i tak to sobie długi spacer zrobiłam. Przyjemnie, optymistycznie jakoś tak. Muszę chyba częściej taki manewr stosować. Witowi zakupiłam dzisiaj kominiarkę. Drogą jak pierun. Albo nawet jasny pierun. Albo dwa jasne pieruny. ALE ciepłą i pasującą na niego idealnie. Więc nie było o czym mówić Nie lubię wydawać więcej, jeśli można mniej, a nie jest gorzej. Ale nie mam oporów by wydać więcej - jeśli ma to sens.

Pojawił się też u nas świąteczny stwór. Być można nawet będzie zamiast choinki. Jest to otóż taki... stwór z gałązek świerku/jodły. Renifer być może? Generalnie - ma 4 zielone łapy, ogon, oczy, czerwony nos z orzecha....wróóóć! Jeśli czerwony nos to musi to być jakieś wcielenie Rudolfa Tak czy siak - jest to coś przypominającego psa/kota. I po cichu liczę, że Witoldowi się spodoba.

Z tematów poważniejszych... czuję siłę, czuję zmiany - zmiany we mnie. Obserwuję się, swoje reakcje.
--- ciężko (osobiście) przyjmuję krytykę, wyolbrzymiam. Widzę krytykę choć to zwykła prośba/uwaga. Robię nadbudowę.
* Nie otwieraj tego okna w ten sposób bo jest uszkodzone
* (w myślach) taak, znowu coś zrobiłam źle, tego nie rób, tamtego nie rób, to tak, to śmak, sam se nie otwieraj, a niby kiedy mam jeszcze kogoś do tego okna znaleźć, a dajcie wy mi wszyscy święty spokój, okno-srokno, wywietrzyć chciałam, ale nie - nie ważne, że wywietrzyć chciałam tylko ważne, że okna nie zamknęłam.

--- just do it - złota zasada, którą cały czas utrwalam, ćwiczę, mam radość jak wychodzi (i zrezygnowanie jak nie)
chodzi o rzeczy, myśli. just do it. A jesli nie do it to decide. cokolwiek. Ale nie rozgrzebuj i nie rostawiaj z plakietką eee to może kiedyś
Wiąże się to z moją niedecyzyjnością czy też czaaaaseemmmm potrzebnym do podjęcia decyzji. Męczą mnie 'wiszące' sprawy. Dlatego ćwiczę ten koncept, który zakodowałam sobie jako just u licha zrób/zdecyduj cokolwiek. Także - nie, teraz tym się nie będę zajmować. Kropka. Nie że moze kiedyś tylko teraz nie. Nie obciążam tym mojego wewnętrznego dysku tylko zamykam okno(!!!) i zwalniam pamięć podręczną.

--- prosić o pomoc
siama. wszyyyystko siama, w końcu kto jak nie ja. nie mam czasu na nic. a co tam, to wezmę na siebie jeszcze to, śmo i jeszcze trochę tamtego. Myślę, kombinuję, deleguję. Siebie obserwuję.

W ogóle... w zmianach ta własnie oberwacja samej siebie jest bardzo istotna. Punkt wyjścia do zmian, do wszytkiego. Żeby cokolwiek zmieniać - najpierw muszę wiedzieć: jak jest.

No... a teraz lecę panu mężowi kotlety schabowe na jutro usmażyć. Nie - nie prosił o nie. I nie - jestem pewna, że i bez tych kotletów z głodu by nie padł. Ale... tak, czuję się jakbym wyjeżdżała na miesiąc więc trza chłopaków *jakoś zabezpieczyć* na czas mej nieobecności

1
komentarzy
avatar
Czytam i widzę sporo faktów, które mogłabym przypisać sobie. Zosia samosia, wyolbrzymianie itp... Ale nie wiem czy bym się skusiła na smażenie schabowych dla męża o 22 O tej porze wskazaniem dla mnie jest trzymanie się z dala od kuchni
Dodaj komentarz

Mówią, że na głupotę to nie ma lekarstwa...

A tymczasem... odbarwiacz z Rossmanna, za jedyne 6zł z groszami dał radę uratować większość pechowego prania, które to miało okazję znaleźć się w jednej pralce ze zdradzieckim czerwonym ręcznikiem z misiem. Odbarwiacz dał też radę zamienić niebieską lamówkę i żabkę na ręczniku Witka na lamówkę żółtą i takiegoż koloru żabkę. Ponadto niebieskie wykończenie pajaca stało się jasnobrązowe. Ale... nie bądźmy drobiazgowi

6
komentarzy
avatar
takie drobiazgi a cieszą! nie ma to jak dobra gospodyni!
avatar
Dobrze, że mama taka ogarnięta i błyskawicznie znajduje kolejne rozwiązania problemów
avatar
nooo to może mi się taka lekcja przydać
avatar
Nie może być idealnie
avatar
Ten just do it chyba od Ciebie zapożycze a co do prania... ja i tak jestem pod wrażeniem, bo nawet nie wiedziałam, ze istnieje coś takiego jak odbarwiacz...
avatar
Takie ponad odbarwienie to niemal jak nowe rzeczy hehe :-) Ale szczerze mówiąc to ja także nie wiedziałam, że są takie cuda jak odbarwiacze
Dodaj komentarz

Też nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak odbarwiacz Wpadł mi w oko jak czegoś innego na półce szukałam. Ale wygląda na to, że założę kącik porad... bo dziś Pucek poszalał na komputerze taty.

Zapamiętać: jednocześnie 'prawy alt' i 'strzałka w górę'
= kombinacja klawiszy w laptopie Lenovo pozwalające... odwrócić ekran z pozycji 'do góry nogami' na normalną.

Byłam pewna, że kiedyś to się stanie

2
komentarzy
avatar
oo tez mam lenovo i tez uklad do gory nogami przechodzilam,...hahah
avatar
oooo widzę że nie tylko ja tą lekcję zaliczyłam )) u mnie było troszkę trudniej: ctrl+alt+strałaka OOOO
Dodaj komentarz

''Dla mnie kolorowanka to doskonały wstęp, żeby w życiu przejawiać zero inicjatywy. Jeśli obrazek ma ładny podrys, to wypełnianie drobiażdżków zaczyna nas wciągać, a w dodatku daje estetyczny efekt. A każdy człowiek ma przecież pierwotną potrzebę wypowiedzi graficznej. Ale to nie doprowadzi nas do twórczego myślenia, ale doskonale wdroży do schematycznego wypełniania procedur.''

Na taką ciekawostkę się właśnie natknęłam na wszechwściskającym się facebooku. I niech tam sobie każdy wychowuje dziecko jak uważa. Ale u siebie nie omieszkam własnego zdania zapisać. Otóż... czyście do reszty poszaleli? Nie trafia do mnie ta.. jakby ją nazwać? Hiper-uważność na dziecko? Na litość - kolorowanka to jest kolorowanka, a nie studium psychologiczne i kozetka. To czy dziecko będzie w życiu przejawiać inicjatywę czy nie, zależy od tego co przekażą mu rodzice. Nie w tym rzecz, żeby teraz wszystkie kolorowanki wyrzucić w czambuł, na litość. Nie w tym, żeby udawać, że ich nie ma. Niech koloruje - bo w życiu na niejedną kolorowankę trafi. A jak wyjedzie za linię - co usłyszy? A jak pomaluje zebrę na zielono-niebiesko? No, to się uzewnętrzniłam

P.s. Witek siedzi obok i bawi się sorterem Wkłada kółko we właściwy otwór... No to ma przechlapane... O... teraz znowu kółko, ale próbuje je wcisnąć otworem w kształcie gwiazdki. Ufff.... to może jednak nie zepsułam mu przyszłości pozwalając na zabawę sorterem

A poza tym, biedny dziś Wit bo zęby w natarciu. I tu niespodzianka bo do tej pory na dole były tylko 1. Myślałam, że idą 3 z pominięciem 2. A tymczasem dziś tuż pod dziąsłem zauważyłam lewą dolną czwórkę. Taką nam niespodziankę na święta szykuje

2
komentarzy
avatar
O matko, właśnie myślę o wszystkich zabawkach mojego dziecka i o tym czy Go ukierunkowuję, niszczę czy wspieram Jego rozwój. Jakoś nie jestem wstanie pojąć tego wyścigu pod tytułem "mama"
avatar
Zelmo, zgadzam się z Tobą dodam też, że branie do serca takich pseudo, psychologicznych wywodów to nic innego jak "wdrożanie schematycznego wypełniania procedur." Żeby nie było, nie mam nic do matek, które unicestwią kolorowanki z życia pociech, prawdopodobnie zrobią to z miłości serca jednak nie gorszymi będą te, co ukochają czarno-białe obrazki do wypełnienia kolorami. Ciężko jest mnie wyprowadzić z równowagi a jednak zawsze tak się dzieje, kiedy czytam "mądrości" o tym jak żyć, jak jeść, jak spać, jak wychować dziecko. Przecież to my matki jesteśmy ekspertkami od własnych pociech! po co nam inni? zaufajmy sobie bardziej
Dodaj komentarz

Jak to było - chcesz rozśmieszyć Pana Boga - powiedz mu o swoich planach.

Siedząc w gabinecie u doktora kleszczologa miałam wrażenie dejavu.
Kuracja, potem testy kontrolne, potem zobaczymy. Starania na razie zdecydowanie nie.

20dni antybiotyk + zioła i inne takie, 4 tygodnie odczekać, test. Czyli dwa miesiące w plecy. Z jednej strony - obawiałam się, że będzie gorzej (dłużej). Z drugiej strony, gwarancji żadnej nie mam, że 2 miesiące i (na jakiś czas?) spokój. Tak czy siak - na razie, w tej chwili nie. Nie wściekam się bo cóż robić, faktów nie zmienię. Ale mam takie poczucie, że nie tak to miało być, inny był plan. Tymczasem mam 2 zagwozdki:

1. Czy wracać do tabletek na te 2 miesiące? Z jednej strony tak - bo w czasie brania tych wszystkich leków wpadka nie byłaby najlepszym pomysłem. Z drugiej strony - a tak już ładnie szło, @ wróciła, chciałam poobserwować cykl. Ale chyba jednak tabsy, celibat jakoś mi się nie uśmiecha.

2. KP. Nie sądziłam, że tak trudno odstawić. Nie fizycznie tyko mentalnie. Niby zeszłam do 1 karmienia na dobę i z tym się czułam ok. Ale wczoraj i dziś, jak zęby idą - no cóż, cycek najlepszym lekarstwem. Ale nawet i bez tych zębów nie mogę się zdecydować (mentalnie) na koniec kp. A teraz dodatkowo są pośrednie wskazania do odstawienia tzn. kp utrudnia trochę kurację antykleszczową bo nie wszystkie leki można podać. Podtrzymywać laktacji laktatorem nie będę - to nie jest rozwiązanie dla mnie. Rozsądek podpowiada mi - odstaw. A równocześnie myśl o odstawieniu wiąże się z jakimś takim... poczuciem winy? Nie do końca samą siebie w tym zakresie rozumiem. Z jednej strony, abstrahując od leczenia, chciałabym te moje cycki dla siebie odzyskać. Cieszę się na myśl/postanowienie, które zrobiłam tzn. po odstawieniu, jak biust wróci do jakiegoś stałego rozmiaru poszaleję, pozbędę się wysłużonych już karmników i kupię sobie kilka nowych, wygodnych biustonoszy. Nawet sobie zęby ostrzę, że po świętach to już czas przecen będzie więc lepiej by się nie mogło złożyć. A jednak, a mimo wszystko ten głosik z tyłu głowy. Że aby na pewno chcesz kończyć? Ehhhhh...

6
komentarzy
avatar
Odstawiłam mojego roczniaka tydzień temu i tak cieżko na duszy...
Oj, jak ja Cie rozumiem :/
avatar
o rany.... koniec kp.... tez mam zgryza :/ to przy kp masz @ ??? kiedy wróciła ??? gdy ograniczyłas kp do ilu karmien ???
avatar
Wróciła po odstawieniu tabletek anty + równoczesnym ograniczeniu kp do 1x dobę.
avatar
no właśnie nie mam planu ;( ...chyba myślę o pożegnaniu z kp, złożyło się na to kilka czynników i tak jakośwalczę sama ze sobą... a jak ty ograniczałaś ??? od kiedy wprowadziłąśWitkowi jedno karmienie ?? tzn ile miał msc ??? Alexa ma zaledwie 6 - wiem że to szybko ale jakiś kryzys mnie dopada... przemęczenie, stres i mój brak apetytu
avatar
Przyjęte :-) będę wdzięczna za wszelkie info bo sama już nie wiem czy ograniczyć czy zakręcić Kurek
avatar
Zdrówka Zelmo! Co do kp...ciezka sprawa. Jest cos w tym co nie pozwala skończyć. Ale to leczenie...zanim podejmiesz decyzje zobacz na http://www.e-lactancia.org/ jest masa leków, ktróre można stosowac przy kp.
Dodaj komentarz

'Nie tak to miało być' - to chyba będzie motyw przewodni grudnia...

* Wyniki kleszczy miały wyjść ok i miałam do tabletek anty już nie wracać. Wyszło jak wyszło, na razie wracam.

* Pociąg miał przyjechać do Poznania o 10:30, bezpośrednio, dając mi 3h godzinki tam i 3h powrotu na ogarnięcie tego i owego na laptopie. Taa... pociąg przybył do Poznania o 13, z dwoma przesiadkami po drodze. Powrót - zaledwie 30min. opóźnienia... tyle, że nie było gdzie podładować telefonu, z którego bym miała net. O wifi co to miało być, a go nie było nawet nie wspominam. Wypad do Poznania super, ale w temacie ogarnięcia tego czy owego na kompie - klapa.

* Miałam na Święta wyjechać wczoraj, żeby się babcie Witkiem nacieszyły. I se ujechałam z 500m a potem auto odmówiło posłuszeństwa. Doczłapałam się do serwisu, czekamy na info. Może dziś wieczorem będzie (a może nie). Miałam też mieć do tej pory wszystkie prezenty dawno ogarnięte, miałam stroiki na cmentarz kupić...

Aaa... no tak - i miałam jeszcze wyjść z Witkiem na spacer, a nie tu jojczeć i narzekać. Dobra... to idziemy. Słońce pięknie świeci.

2
komentarzy
avatar
Wesołych Świąt Zelmo dla Ciebie i całej Twojej rodzinki! Coś wcześniej pisałaś o planach, dziś to powtarzałam w głowie, taki okres taki czas
avatar
Grunt to mieć dobry humor, a Ciebie mimo różnych niepowodzeń i trudności chyba nie opuszcza Wesołych, a jednocześnie spokojnych Świąt!!
Dodaj komentarz

So this is Christmas
And what have you done
Another year over
And a new one just begun


So this is Christmas
And what have you done
Another year older
And a new one just begun

Próbuję dziś na jedno pytanie znaleźć odpowiedź - po co są święta?

Mam tak podły nastrój, że jeśli to nie jest jakiś PMS gigant to znaczy, że zrobił się ze mnie stary marudny zgred.

4
komentarzy
avatar
O rany, miałam to samo, a myślałam że świata w tym roku będą cudowne....
avatar
O rany, miałam to samo, a myślałam że świata w tym roku będą cudowne....
avatar
Przyłączam się do starych marudnych zgredek :-/
avatar
U mnie był ryk.... Dzień przed wigilia ryczałam w nieboglosy (wspomnienia mnie dopadły, strasznie to boli... Nadal...)
Dodaj komentarz
avatar
{text}