avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Taki piękny rok... i tak ujowo się kończy. Smutno, po prostu bardzo smutno.

4
komentarzy
avatar
Głowa do góry Zelmo, Nowy Rok, nowe możliwości! Wszystkiego dobrego +
avatar
Zelmuś, co to taki podły nastrój? Głowa do góry :*
avatar
Głowa do góry Zelmko!!! :*
avatar
Głowa do góry Zelmko!!! :*
Dodaj komentarz

Głowa do góry - powiedział kat do oczekującego na ścięcie szubienicą... Niewesoło mi, ale resztki (wisielczego) humoru są.

W wigilię Witold skończył rok i dwa miesiące. Dziś rok i dwa miesiące i tydzień. Niesamowite jest to, w jakim tempie z niemowlaka staje się małych chłopcem. Czy też małym - rozumnym człowiekiem. Nie wyrywa się z mówieniem, ale widzę jak dużo rozumie z tego co mówię. Zaskakuje mnie tym. Zwracam się do Niego z poleceniami, nie żeby faktycznie coś zrobił, ale żeby się osłuchiwał, nazywam to co robię... i widzę jak on to chłonie... a potem po prostu robi to, o czym mówię. Trzeba zamknąć drzwi, podaj mi to, podaj tamto...

Trwa fascynacja sztućcami i kubkami. Dorosłymi oczywiście. Jak ostatnio do naszego wspólnego posiłku położyłam na stole jeden widelec dziecięcy i jeden dorosły... to skończyło się tym, że dziecięcym jadłam ja. Bardzo mu się podoba nabieranie płynów łyżeczką z kubka. Pozwala sobie wtedy asystować. Co jest w kubku - nie ma znaczenia (woda, sok, herbata... nawet mleko z nutką kawy było spoko). Ćwiczy też bezpośrednie picie z kubka - tylko wody bo tutaj asystować sobie nie da, a broda jeszcze dziurawa.

Karmi mnie. Czasem z troski o mnie... ale częściej chyba jednak z chęci pozbycia się tego, czego już nie chce jeść. Koronny dowód? Teściowa kroi śledzie, ja obok trzymam Witka na ręku - obserwujemy. Dajmy mu kawałeczek śledzia - no dajmy. Wziął Witek kawałeczek w łapkę, zbliżył do ust, zrobił krzywą minę, 'odjął' sobie od ust i wpakował śledzia do ust moich. OK. Za jakiś moment postanowiłyśmy poczęstować Wita śledziem raz jeszcze. Tym razem wziął kawałeczek... i nie zbliżając nawet do swoich ust od razu wpakował go do mojej paszczy. Normalnie, gdyby potrafił to zatarłby ręce mówiąc 'no, sprawa załatwiona, pozbyłem się problemu'.

Na spacerach nadal lubi własne ścieżki obierać raczej niż maminej nogawki się trzymać. Na schodkach ostatnio najpierw pokonał 2-3 schody... a potem doszedł do wniosku, że to zbyt męczące... i łatwiej będzie podjazdem dla wózków wejść/zejść.

W Wigillię popróbował tego i owego: opłatek, zupa grzybowa, pierogi, karp, kapusta z grochem, pstrąg (?). Wytrzymał do 23. I padł.
W pierwsze jadł rosół z makaronem i troszkę kaczki. I do słodkiego ciasta się dorwał (ale niech mu w drodze wyjątku będzie).

W drugie święto rano, ustami męża, złożył mi życzenia. Wszystkiego najlepszego, kocham Cię mamo.

2
komentarzy
avatar
no to nie jesteś sama chociaż mi już puściło ;P
avatar
U nas ewidentnie też pozbywa się czegoś, czego nie lubi. Ja mam wrażenie, że chce powiedzieć "jak takie to pyszne, to sama sobie zjedz" a co do różnych dań, to u nas też w tym swiatecznym okresie spróbowała różnych smaków. Ale to bardziej przez chorobę i szukanie czegokolwiek co by chciała zjeść.
Dodaj komentarz

back on track

Zaliczyła ta nasza życiowa łajba spory przechył, trochę wody się przelało, pech chciał, że akurat w Sylwestra i Nowy Rok… ale jesteśmy, płyniemy, z nowym wiatrem w żaglach.

1 stycznia ‘uczciłam’ rozpoczęciem kuracji kleszczowej = antybiotyk + stado ziół i suplementów. 20 dni + 4 tygodnie przerwy + badanie… i zobaczymy. Przy dobrych wiatrach od marca będzie można wznowić działania-starania. O złych wolę nie myśleć. Wolę, ale trochę myślę. Wznowić... dobre sobie. Wznawia się coś co się zaczęło. Chociaż... mentalnie starania rozpoczęte i poniekąd trwają.

2 stycznia przyszła @. Ucieszyłam się - bo to była taka naturalna @ kończąca cykl bez tabsów. Cykl 32 dni czyli przyzwoicie - potrzebowałam, niejako na pocieszenie, tej świadomości, że 'machina działa', przynajmniej na pierwszy rzut oka. No i tyle z tego pożytku - świadomość. Bo na czas kuracji tabletki anty. I już, tak musi być.

3 stycznia - Ruszyliśmy w góry, na poszukiwania śniegu. Śnieg się znalazł, w Beskidzie Niskim. Biało, jak z bajki, pyszny śnieg... no ale cóż - Witold nie jest fanem zimy Sanki - yhym, z miną skazańca...

Jest za to coraz większym fanem (samodzielnego) jedzenia. Coraz lepiej radzi sobie z łyżką i widelcem. Bałaganu jest przy tym nadal sporo, ale widać, w oczach widać jak sprawność wzrasta. Dziś przy śniadaniu trzymaliśmy wspólnie nóż... a Wit kierował moją ręką tak, żeby nabrać masła i posmarować nim chleb. Masło to w ogóle jest hit... najchętniej jadłby je solo, czasem zlizuje z chleba. Makarony też są na topie - bo można zjeść palcami. Bieluch - bo dobrze trzyma się łyżeczki. Pasztet, jabłka. Mięska i rybki - tak!

Trwa fascynacja zakręcaniem-odkręcaniem. Dziś dopadł termos - i tak siedział odkręcając-zakręcając.

Rozumie. Naprawdę dużo rozumie. Komunikacja? Na razie palec wskazujący wzmocniony ewentualnie okrzykiem 'ta!' lub innym 'em'.

Samochody - takie prawdziwe, mijane na ulicy, na spacerze - hit!

Ostatnie 2 noce na wyjeździe... takie... dobre. Wit zasypia w łóżeczku turystycznym w odległym rogu pokoju. Coś tam przez sen mruczy, ale generalnie noc przesypia. Nad ranem ok. 5 budzi się - zabieram go do nas do łóżka, karmię... i przysypiamy w trójkę do 7 / 7:30. Łóżko jest tu bardzo szerokie więc nawet z 'kierdającym się' po środku Witoldem - jest spoko. Na stałe - to nie jest rozwiązanie dla nas. Ale 'od święta' miło jak się człowiek budzi, a obok widzi jak dwóch wspaniałych facetów śpi obok siebie.

4
komentarzy
avatar
Zelmo jak to fajnie,że tak podróżujecie z Witoldemwyobraziłam sobie jego minkę na tych sankachWiem co czujesz,kiedy starania przesuwają się w czasie
avatar
Zelmo jak to fajnie,że tak podróżujecie z Witoldemwyobraziłam sobie jego minkę na tych sankachWiem co czujesz,kiedy starania przesuwają się w czasie
avatar
Beskid Niski? Toż to niedaleko ode mnie - pisz gdzie jesteś!
avatar
Zazdroszczę fajnego wyjazdu. My z tym małym oszołomem chyba byśmy się nie zdecydowali. Heh... Michałek też nie jest fanem zimy odkąd naleciało mu trochę pod budkę w wózku i się rozpłakał :-/ Odkładanie starań to chyba byłaby katorga dla każdej pragnącej dziecka. No nic - życzę cierpliwości i tego by nie trzeba było więcej odkładać.
Dodaj komentarz

Jeśli wszystko, a przynajmniej niektóre rzeczy są po coś...

... to po to, żebym była pewna, że chcę... i że chcę teraz.

Po to, żebym sobie uświadomiła, że czas biegnie szybciej, niż mi się wydaje. Jeszcze szybciej niż mi się wydaje.

Tik-tak-tik-tak... 35...34...33?

0
Dodaj komentarz

Jeśli wszystko, a przynajmniej niektóre rzeczy są po coś...

... to po to, żebym była pewna, że chcę... i że chcę teraz.

Po to, żebym sobie uświadomiła, że czas biegnie szybciej, niż mi się wydaje. Jeszcze szybciej niż mi się wydaje.

Tik-tak-tik-tak... 35...34...33?

8
komentarzy
avatar
Niestety czas pędzi jak szalony....
avatar
Niestety czas pędzi jak szalony....
avatar
Mnie ostatnio dopadła myśl, że sama nie wiem kiedy to zleciało, że Bartuś ma 14 miesięcy. Tak niedawno były starania, pozytywny test a on biega i broi!
avatar
Zgadza się, ten przelatujący jak rakieta czas jest nieubłagany,żeby tak chociaż chciał troszkę zwolnić,żeby nam czas stanął na chwilę w miejscu
avatar
Zgadza się, ten przelatujący jak rakieta czas jest nieubłagany,żeby tak chociaż chciał troszkę zwolnić,żeby nam czas stanął na chwilę w miejscu
avatar
Zgadza się, ten przelatujący jak rakieta czas jest nieubłagany,żeby tak chociaż chciał troszkę zwolnić,żeby nam czas stanął na chwilę w miejscu
avatar
Zgadza się, ten przelatujący jak rakieta czas jest nieubłagany,żeby tak chociaż chciał troszkę zwolnić,żeby nam czas stanął na chwilę w miejscu
avatar
Przy dwójce będziesz na jeszcze wyższych obrotach :-P.... Dopiero teraz czuje ze żyje a raczej ze dycham
Dodaj komentarz

sen i jawa

sen
Śniło mi się dziś, że jestem w ciąży. I nawet się w tym śnie dziwiłam, że jak to - teraz. Że przecież to 8dc, że tabletki, że nie byłoby z czego... A jednak - w ciąży, trochę na przekór okolicznościom.

W czasach przed Puckiem śniło mi się kiedyś, że mam synka. W tym śnie, mimo że o żadne dziecko się nie pojawiło, czułam - bo inaczej się tego nie da określić - czułam dziewczynkę. A poza tym - czułam się dziś, i to już nie we śnie, młodo.

jawa
Zadzwoniła dziś do mnie koleżanka z pracy. Służbowo - z pytaniem czy nie pamiętam może pewnej kwestii związanej z klientem, którym obydwie się zajmowałyśmy. W czasie, gdy pracowałam, miałam bardzo wyostrzoną pamięć. Wszystkie szczegóły miałam w głowie... daty maili, co kiedy, w jakiej opinii, jakie faktury, jakie kwoty, co w jakiej korekcie... no znałam temat na wylot i z powrotem. I dziś... okazało się, że nie pamiętam. Czy też coś tam pamiętam, ale mgliście. Po prostu pozwoliłam pewnym sprawom odejść. To miłe uczucie. Trzeba pozwolić staremu odejść, żeby zrobić miejsce na nowe

5
komentarzy
avatar
idealnie napisane
avatar
Kurcze... Jakoś ciężko mi wychodzi to drugie :-/
avatar
Ja tak odsunęłam od siebie pracę, że zastanawiam się czy to wszystko jeszcze pamiętam a powrót coraz bliżej. Okaże się na koniec miesiąca!
avatar
Uwielbiam czytac Twoje wpisy!!! Madre i takie prawdziwe!!! Pozdrawiamy Was bardzo bardzo mocno ☺❤
avatar
Uwielbiam czytac Twoje wpisy!!! Madre i takie prawdziwe!!! Pozdrawiamy Was bardzo bardzo mocno ☺❤
Dodaj komentarz

Sądząc po ilości stłuczonego szkła to ten rok zapowiada się wyjątkowo pomyślnie. Od wczoraj, na spółkę z Pucułem mamy na koncie: szklankę, miseczkę i jeszcze solniczkę. Podobno rozsypana sól to pech, ale solniczka na szczęście była akurat zupełnie pusta. Niemniej, na wszelki wypadek Pucek dorwał pieprzniczkę i obficie porozsypywał pieprzu. Widocznie tak się odczynia urok 'soli'. Następnie kichaliśmy. Obficie, bo i obficie Pucek ten urok odczyniał

Na froncie kulinarnym w tym roku nieźle. W sobotę, we współpracy z el tatą ugotowaliśmy gar krupniku. Niezły nam wyszedł. Wstyd się przyznać, jakoś do tej pory nie gotowaliśmy, nie zgłębiwszy nigdy jak. A tu proszę, zupa banalna Dzisiaj - w garnku kapuścianka, taki mój mały eksperyment. Ot kupiłam dużą główkę kapusty do bigosu i jakoś trzeba było spożytkować nadmiar. Aaa... właśnie, bigosidło robię. Jak ja tęsknię za dobrym bigosem! Jak dziś wstawię to na czwartek będzie. Bigos się musi dłuugo robić, żeby dobry był.

Z innych ciekawostek - alarm smogowy w Warszawie. No tego jeszcze nie grali. Uczucia mam mieszane, pamiętam jak ze 20 lat temu pojawił się alarm - dziura ozonowa. Pamiętam jak w szkole zastanawiali się czy nas można wypuścić na dwór czy nie... Z jednej strony - ten smog się nie pojawił nagle i znienacka - wcześniej też się pewnie zdarzał, ale nie było pomiarów lub nie były tak nagłaśniane. Z drugiej strony - skoro już te pomiary są to może trza z nich użytek robić. W sobotę nie byliśmy z Puckiem na spacerze... bo nam się nie chcialo W niedzielę - bo gości mieliśmy no i ostrzeżenie wyszło. Wczoraj większość dnia przesiedziałam z Młodym w domu... az po południu wyszłam. Nie wiem czy to siła sugestii czy też nie, ale faktycznie powietrze było kiepskie - jakby się przy ognisku z oponą siedziało. Dziś myk myk do sklepu i na świeżym (eghmm!) powietrzu krótko. Kurde no, wiem, że Warszawa to nie uzdrowisko, ale żeby aż tak? Hmmm...

Ale nie o tym chciałam Smog jak smok, niech się goni. Chciałam o tym, że czuję napływ optymizmu, czuję chęć do pójścia do przodu, do cieszenia się małymi radościami i do pokonywania własnych słabości. Lekkość jakaś taka się pojawiła.

5
komentarzy
avatar
Z tym "smokiem" to też mnie takie przemyślenia naszły dziś, aż do męża trochę żartobliwie powiedziałam "nie otwierają okna". Mieszkamy 30km od Wrocławia i rzeczywiście powietrze zdecydowanie inne ale z drugiej strony jak w tylu miastach aż taki duży to chyba nie stoi tylko nad miastem...
avatar
Mieszkam w Legionowie w dzielnicy domów jednorodzinnych i wierz mi unosi się taka smrodliwa chmura, że wychodzimy na chwilę na sanki jak już Bartuś mi mocno za skórę zachodzi. Myślę, że kiedyś nikt tego nie mierzył, samchodów było mniej i domów mniej i ludzi mniej i drzew więcej.
avatar
Mieszkam w Legionowie w dzielnicy domów jednorodzinnych i wierz mi unosi się taka smrodliwa chmura, że wychodzimy na chwilę na sanki jak już Bartuś mi mocno za skórę zachodzi. Myślę, że kiedyś nikt tego nie mierzył, samchodów było mniej i domów mniej i ludzi mniej i drzew więcej.
avatar
W krk to się nie da. Myślę, że mniejszy wiekszy ale smog zawsze tutaj był. Teraz to mierzą i tu jest róznica. Nie mniej jednak nie wychodzimy jak nie musimy.
avatar
Ja też ostatnimi czasy widzę "powietrze". Już wkrótce wracam na swoje śmieci, więc będę mogła złapać oddech
Dodaj komentarz

Dziś dzień pod tytułem: 'Sam nie wiem co mi jest i co bym chciał.'
A już na pewno: 'JA nie wiem co TY byś chciał'.

Albo nie umiem odczytać...
I tak od wczesnego (4:30) rana... a jest dopiero 11.

No dobra, nie od samego rana, rano było wczesne, ale było ok. Miauczolenie się ok. 8 zaczęło.

A może banalnie o jedzenie chodziło... bo teraz dorwał się do talerza i jest spoko. Chyba tak - bo nawet otwarty laptop nie robi na Witku wrażenia. Tak, tak- to musiał być głód i matka-sadystka głodząca dziecko. Ehh.... A teraz dzieć wysmarowany serkiem... i błogość na twarzy. Muszę sobie chyba moje dawne hasło odświeżyć - zanim pomyślisz o zębach, o skoku o czymkolwiek innym > daj jeść i pić

Update - o jedzenie może też, ale właśnie zwęszył komórkę... ryk i wrzask na słowo NIE. Powtarzane dziś chyba pierdylion razy. Tak... teoria głosi, że mówiąc nie, powinno się dziecku tłumaczyć co i dlaczego nie. Nie no... zgadzam się. Ino sił i cierpliwości dziś na to brak.

A poza tym mi się zachciało bigosu gotować... to se gotuję - jedną ręką mieszając w garnku, a drugą dzierżąc jaśnie panicza wszystkim zainteresowanego. Powywalał wszystko z szuflad, ale dzięki temu poszatkowałam kapustę.

1
komentarzy
avatar
Mój słownik zaweził się do: nie, nie rusz, nie wolno a dziecko się tylko śmieje!
Dodaj komentarz

Co za dzień! Momentami ciężki, momentami piękny... a potem po prostu eksplozja energii wieczorem. Może to kwestia dużej kawy, może doborowego towarzystwa... ale mam moc góry przenosić, pół nocy pewnie nie zasnę... I mam pomysł na biznes. Hobby będący. YES!

4
komentarzy
avatar
Jest moc! Widziałam komentarz chyba u Tovy Przed 1. Ciekawe o ktorej poszlas spać☺ Podeslij mi trochę tej swojej energii....zwlaszcza w godz ok 14-16. ☺
avatar
Do 2:30 siedziałam... Pucek zarządził pobudkę o 5:30. Także ten, będę się dziś pewnie w bólu (i senności) łączyć
avatar
Początkowo myślałam, że ten wulkan energii wystąpił u syna a to nie wróży zbyt dobrze na noc chociaż widzę, że Twoja noc i tak do najdłuższych nie należała. Trzymaj się a biznes połączony z hobby to całkiem fajna sprawa oby wypalił
avatar
o prosze !!!! czyli nie tylko u mnie ADHD RZĄDZI ...he he...
NIECH MOC BĘDZIE Z TOBA !!!
Dodaj komentarz

No i mamy nowy ząb na pokładzie. Prawa górna chyba czwórka.

1
komentarzy
avatar
GRATULACJE ZĘBOLA !!!! ... hehe... ja już się nie łudzę że zeba przed roczkiem ujrzę :/ u nas ząbki lubią sobie jaja robić
Dodaj komentarz
avatar
{text}