avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Ehhh są czasem takie poniedziałki, że niby niby nic. Niby wszystko jakoś idzie. A równocześnie - wszystko źle. Trochem zatem na granicy 'wkurzu', ale staram sie ogarnąć się. Bo wszak pogoda ładna (nie sprawdzam czy smogowa bo wyjść i tak musiałam). No to mydeł-powideł, żeby mi cała drzemka Witka na komputerowanie nie uciekła...

* Wit - najlepszy i najkrótszy zarazem opis = rozumie. Rozumie bardzo dużo. Wykonuje różne polecenia (jeśli chce he he he...) Wczoraj, jak wychodziła od nas moja mama to powiedziałam: 'Podaj babci buty'. Podał. Właściwe. Babcia niemal padła z wrażenia ))

Dziś szczepienie MMR wreszcie zrobiłam. Nie spieszyło mi się, ale też w nieskończoność nie chciałam odwlekać. Z obowiązkowych została jeszcze ostatnia dawka 5w1, ale na to jeszcze czas bo wg kalendarza 16-18 miesiąc (teraz leci 16. Witowi). Także na razie spokój. A nie... jeszcze do dentysty by się przydało. Ale to tak czy siak za jakiś czas dopiero. Na razie 'wypoczywamy' po MMR.

Lekarka. Umieściła dziś Witka na siatce centylowej, coś tam marudziła że trochę nisko na centylach. Ale... szczerze mówiąc, zlałam jej uwagi bo wiem, że stosuje starą siatkę centylową plus od 2 miesięcy idą hurtowo zęby plus w styczniu poszedł z 1,5m w górę plus... 10kg przy 79cm wzrostu to chyba nie jest aż tak znowu mało Przejmować się nie zamierzam. Chcę jeszcze tylko to ostatnie obowiązkowe szczepienie u tej pani doktor zrobić i raczej nie będziemy się już spotykać. Niby jest ok, ale jakoś nie nadajemy na tych samych falach.

Coś jeszcze miałam napisać. Ale skleroza mnie widać dopada już. Aha, wiem!

Planowałam sobie, że na wiosnę/lato ruszymy z tematem nocnika, może nawet odpieluchowania. Wiosenna pogoda, bieganie po trawie, te sprawy. No i... poczułam dziś wiosnę w powietrzu I w związku z tym spontanicznie kupiłam nocnik. Na razie żadnego konkrenego planu nie mam, niech się bawi, oswaja i zobaczymy czy i co z tego wyniknie.

3
komentarzy
avatar
Temat nocnika też mi się już od jakiegoś czasu obija po głowie... Trochę mnie przeraża, ale już wkrótce trzeba będzie się z nim zmierzyć.
avatar
Pff Batuś ważyładnie 8.520 przy 78 cm. Nikt nas za to nie zbił a lekarka stwierdziła taka uroda. Szczególnie, że Mały szybko rośnie.
avatar
Leon tez oscyluje wagowo i wzrostowo w okolicach Witkowych, pediatra mówi ok. Po prostu mamy maluszki Jak tam wasze kp?
Dodaj komentarz

Mam wrażenie, że w procesie ewolucji zaszła ogromna pomyłka. Dzieci powinny się rodzić Z zębami i BEZ paznokci. Tak powinno być. A tak? Zęby to wiadomo, a w ramach rozrywki próbujesz unieruchomić ruszające się palce i obciąć pazury (i nic więcej). I jeszze zrobić to na tyle szybko, żeby sąsiadom nie przyszło do głowy zgłaszanie niepokojących odgłosów za ścianą.

W poniedziałek było MMR (Priorix). Napisałam długi i emocjonalny post o tym jak się czuje matka, która zbyt dużo przeczyta o szczepieniach. Napisałam, nie wysłałam, Witold skasował. Może i dobrze... W skrócie - cały poniedziałek obserwowałam go podejrzliwie - czy aby na pewno jest taki jak zawsze, czy się nic nie dzieje. Serce zawsze jednak wystrychnie rozum na dudka... Poniedziałek spox, wtorek spox, środa - od rana ok, a potem hyc - gorączka. Niby gorączka może być, ale wiadomo... a jak się jeszcze rano pomyślało, że mógłby chociaż przez chwilę Wit spokojniejszy trochę być (zbił miseczkę, wykasował mi plik z budżetem domowym, o rozlanej wodzie czy upaćkanych ubrankach jedzeniem nawet nie wspominam. Oczywiście - moja wina, brak przewidywania...). No... a tu nagle hyc gorączka, od 16 drzemka, ale z pojękiwaniem przez sen, czasem się budził, potem trochę przysnął. I jak przysnął, siadłam sobie przy stole, 18:30 cisza, spokój... ciiisza... cisza... śpi to niech śpi... ale... co... jeśli??? Było kłapać ozorem?

Jak spał, tak spał - do rana już tzn. do 5. W miarę spokojnie w nocy, a rano obudził się już bez gorączki. Za to maaarudny jak diabli ->>> na zęby. No tak... klik klik łączymy fakty - zanim pojawiła się gorączka, poszła jeszcze luźna kupa. A teraz najchętniej zjadłby tubkę z żelem do zębów. Uff - to tylko zęby. Tylko... taa...

A u mnie spadek formy, niestety. Pesymizm jakiś... boję się, że krętki tym razem górą, boję się o wynik badań. Niestety nic nie przyspieszę, wynik będzie za miesiąc, półtorej. Walczyć z tymi kleszczami optymizmem trzeba... a on jak na złość się gdzieś zapodział. Czuję, że nie ogarniam własnej życiowej kuwety. I z jednej strony - miast ruszyć tyłek, użalam się nad sobą. A z drugiej strony - są rzeczy, których się z małym brzdącem trzymającym nogawki zrobić nie da. Się nie da i już. Albo ja jestem tępy kołek nieociosany.

Dobra, co tam jeszcze w telegraficznym skrócie.
KP - jeszcze ciągnę, najnowszy plan = 2 tygodnie od szczepienia MMR jeszcze potrzymać i potem pas. Tym bardziej, że chcę się spiąć i usunąć dwie brodawki z brzucha. Niby zabieg drobiazg, ale jednak wolałabym wtedy juz nie karmić. A z brodawkami muszę się uwinąć albo teraz - przed ciążą, albo potem znowu nie wiadomo kiedy i za ile.

I chyba tyle. A nie... auto - powtórka z rozrywki. Zrobiłam przegląd, wsio ok... i w drodze z serwisu zaczął mi znowu gasnąć - na gazie. Serwis instalacji gazowej i tak w planach. Ale kurde - stale coś.

Aha - fotelik samochodowy jeszcze. Ostatnio panowie (el tata y el wujek) wymontowywali i montowali fotelik i po tych kombinacjach moim zdaniem nie jest zamontowany tak jak być powinien. Ja mam na tym punkcie lekkiego fizia, ale na jakimś trzeba mieć. A jak kurde zaciągnęłam męża do sklepu na przemontowanie fotelika z jednego auta do drugiego i żeby się nauczył jak poprawnie montować... to mnie rozbroił tekstem, że pan montował, a on nie patrzył bo miejsca nie było. Grrrr... A teraz trzeba się znowu bujać do sklepu, żeby fotelik wyregulowali. Ale tego nie odpuszczę. Jeździmy głównie po autostradach i nie po to kupiłam lepszy fotelik, żeby teraz źle zapięty był. No!

No... to optymizmem powiało, że ho ho... Chyba dlatego te kleszcze podejrzewam o przejęcie kontroli... tzn. patrząc na siebie z boku widzę nerwy, stres, pesymizm. To nie jestem ja... A może to zmęczenie po prostu? I kiepska pogoda? Zaświeci słońce to zaświeci słońce?

Zapomniałam jeszcze -> w tym tygodniu zrobiłam małą prowokację pomidorową. Sos w niedzielę, ketchup wczoraj. I voila - dziś dwa charakterystyczne syfki na brodzie. Przy następnym pobraniu krwi robię dodatkowo sprawdzenie alergenu pomidor. Ciekawe czy sie potwierdzi.

4
komentarzy
avatar
W końcu jesteś
avatar
Tak bardzo chcę coś napisać, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy! Oby do wiosny!
avatar
Faktycznie ta zamiana zębów z paznokciami nie byłaby taka zła. Do tego łatwiej by było dostrzec, który wychodzi. Chociaż jak sobie pomyślę jak dziś rano Kaja zacisnęła ząbki w trakcie jedzenia, to aż mnie ciarki oblatują.
A ten budżet domowy... Podzielisz się tajemnicą co to takiego? Notujesz wydatki i przychody? Analizujesz to? Są z tego jakieś korzyści? Może i ja powinnam o takim czymś pomyśleć...
A KP też już momentami mam po dziurki w nosie. Dobrze, że w dzień mi nie szarpie bluzki, ale w nocy też by mogła już przestać. Takim optymalnym rozwiązaniem byłoby rano.
avatar
Teraz patrzę, ze urwalo mi wczorajszą wiadomość tak wychodzi pisanie z tel. :/
Dodaj komentarz

No dobra! Dość marudzenia, trzeba spiąć poślady, spiąć tak zwany dupy w troki i ogólnie ogarnąć się! Uśmiech naprzód i jedziemy!

Tak, tak - na oknem nadal tak zwana ujnia z grzybnią, ale trudno. Wiosna za pasem Co to tam jest, te parę dni do marca.

Zęby ewidentnie w natarciu - co mnie cieszy, wolę zdecydowanie zęby niż jakiekolwiek atrakcje poszczepienne. Więc zaciskamy zeby i dobrze jest. A ja muszę trochę zmienić optykę - robić tyle, ile się da i nie kopać się z koniem. I tym śladem idąc - Wit po drzemce obudził się wczoraj weselszy, zęby odpuściły, zjedliśmy razem obiad, Witowi po jedzeniu humor jeszcze bardziej się poprawił. Udało się jakieś drobne domowe rzeczy ogarnąć razem, a potem bawiliśmy się klockami Duplo i słuchaliśmy polskich piosenek (Monika Urlik, Kasia Kowalska). I tak się wkręciliśmy oboje w to Duplo, że przegapiłam porę na kolację he he...

A wcześniej jeszcze wyciągnęłam stary kalendarz ścienny, olożyłam na podłodze, odwróciłam na lewą stronę i wyjęłam pisaki mazaki. W to też się Wit wkręcił. Idziemy dziś po jakieś kredki i pisaki.

Poza tym dwie ciekawostki:
1. Kamizelka - pierwszy element ubioru, swiadomie noszony przez Witolda. Polubił ją - na tyle, że jak gdzies leży na kanapie to przynosi i pokazuje, że mam pomóc mu ją ubrać
2. 'Moje słoneczko' Różnie do Witka mówię, ale wczoraj powiedziałam 'Moooje słoneczko' Chyba mu się spodobało -uśmiecha się wtedy szeeeroko, i buzią i oczami. I to nie jednorazowo tylko za każdym razem jak tak mowię. No to będę tak mówić ) W końcu to mooje słoneczko )

Miłego dnia! Będzie dobrze!!!

5
komentarzy
avatar
Leoś ma czapkę z pingwinem i też ją przynosi i pół dnia chodzi w niej po domu ja to mówię ciągle, kitowy czas na zabkowanie przypadł naszym dzieciom. Z drugiej strony to tylko zęby , kiedyś wyjść muszą
avatar
u nas Bartuś zakłada na siebie wszystko co jest w zasięgu jego rączki, nawet serwetki.
avatar
Chyba na myśl o wiośnie i wpis bardziej wiosenny. Niedługo słoneczko będzie przygrzewać, a Ty będziesz łapać energię na spacerach z Twoim Słoneczkiem U nas rysowanie tak średnio. Tzn Kaja chce np rysować trzymając kartkę w rękach Chyba muszę ją do stołu przykleić. Poza tym też się zastanawiam nad kredkami. Teraz mamy takie zwykłe ołówkowe, ale często rzuca nimi o podłogę.
avatar
Może witamina D3 pomoże trochę na depresję
avatar
Zelmo jak mi brakowało Twojego komentarza. Od razu jakoś tak lżejszym okiem patrzę na teściową!
Dodaj komentarz

Nieziemsko dość mam zimy, zimnej pogody, wiatru. Rękawiczek, kapturów, butów. Wszędzieroznoszącego się po mieszkaniu piachu, którym posypują ślizgawicę. Moich pękających palców - bo kurde 2 razy bez rękawiczek wyszłam. Przetłuszczających się pod czapką włosów. Braku słońca. A nade wszystko mam dosyć mojego złego nastroju. Braku cierpliwości. Złości. Znowu nie ogarniam kuwety - a już dobrze było.

Brak wit D. raczej mi nie doskwiera - stała suplementacja + badanie poziomu z raz na kwartał. A w styczniu dodatkowo bomba wit. D (20dni x 4000j. dziennie) - część kuracji anykleszczowej. Bardziej boję się, że to wpływ kleszcza, niestety borelioza również może się obniżonym nastrojem objawiać... Ale na razie nic więcej zrobić nie mogę - kuracja skończona, teraz muszę chwilę odczekać, potem test, wynik i zobaczymy. Przy pierwszym zderzeniu miałam super bojowe i optymistyczne nastawienie. I było dobrze. Teraz niestety nie. Nie potrafię się do tego optymizmu dokopać...

Czasem zastanawiam się, czy w życiu zawsze jest tak, że milion spraw do załatwienia. Czy człowiek sam to sobie narzuca czy inaczej się nie da. Mam wrażenie jakbym żyła w jakimś okresie przejściowym. Że to właściwe - spokojne życie jest gdzieś tam tuż za chwilę, jak załatwię to, uwinę się z tamtym.

Ruszyliśmy z poszukiwaniami domu. Powinno mnie to cieszyć. Że w ogóle jest taka możliwość, że mamy dużo luzu w tym temacie... A ja czuję się przygnieciona tym dodatkowym wyzwaniem. Ja, która tak się potrafi cieszyć z drobnostek, która wszędzie widzi pozytywy... nagle staję przed ścianą - wzystko źle, wszędzie widzę problem zamiast szansy... Why?

Może to fizyczne zmęczenie również? Od ponad dwóch tygodni mam pseudookres. Biorę tabletki, karmię raz dziennie. Przez kilka miesięcy było zupełnie ok... aż tu nagle buch - plamienie, plamienie przechodzące w krawawienie. Niby przy tych tabletkach tak może być. Niby w sobotę bujnęłam sie skonsultować z gin - zbadała i potwierdziła, że tak może być. Niby w sobotę wyglądało, że już mniej... A tu tak zwana dupa - wczoraj się znów rozkręciło, krwawienie jak okres, tampon za tamponem. Psychicznie mnie to męczy, a i fizycznie też pewnie jakiś skutek ma. Odliczam dni po szczepieniu Wita - dziś dzień 7., nie licząc dnia szczepienia. Jeszcze do końca tygodnia chcę dojechać, żeby nie przerywać teraz - gdy organizm ma dodatkowy wysiłek. Ale zmęczona już jestem i to naprawdę ostatki. A i to plamienie jeszcze się dokłada. Żal mi... trochę mi żal tego, że kończę ze zmęczenia, z trochę negatywnymi wrażeniami. Taka myśl, że może trzeba było skończyć chwilę temu, ale na swoich warunkach, z lepszym nastawieniem i wspomnieniami.

2017... ciekawy z ciebie rok. Inny niż 2016. A jednak ciekawi mnie, co przyniesiesz. I jednak wierzę, że będziesz dobry.

Wit: rysuje flamastrami, bardzo mu się to podoba (podłodze nieco mniej). Jest też szał na klocki Duplo
Wczoraj po drzemce... podszedł do lodówki, otworzył, rozejrzał się, wyjął serek Bieluch, zamknął lodówkę, zaciągnął mnie za spodnie do pokoju, do stołu, kazał mi usiąść na krześle i posadzić się na kolanach, otworzyć serek, podać łyżeczkę. Wziął łyżeczkę i jakby nigdy nic zaczął szuflować serek, trafiając do buzi. Oczywiście nie za każdym razem, ale generalnie większość serka wylądowała w paszczy. Ja siedziałam i zbierałam szczękę z podłogi. A wieczorem ćwiczył łączenie haków w Duplo. Naprawdę codziennie uczy się czegoś nowego.

Ja: Skończyłam dziś kolejny tom komisarza Montalbano (Skrzydła sfinksa). Coś tam jednak udaje mi się czytać, choć mało.

A... apropos książek. Musze zamówić nowy tom Pucia. Nie sądziłam, że ta książka chwyci... A jednak - jest świetna, Wit ją uwielbia

No... pomarudziłam, pomarudziłam i troszkę się te moje chmury przejaśniły. Za oknem sypie śnieg, Wit drzemie na kanapie (na łóżeczko dziś niespodziewanie bunt - 3 podejścia robiłam... az w końcu usnął mi, dosłownie, siedząc na moich kolanach jak zaczynałam pisac tę notkę...)

4
komentarzy
avatar
Jakaś długa i męcząca ta zima. Myślę, że razem z wiosną przyjdzie nowa chęć do życia. U nas Młody do lodówki nie sięga za to ochoczo wyjmuje musy owocowe z szafki by zasugerować ich konsumpcję
avatar
Jakaś długa i męcząca ta zima. Myślę, że razem z wiosną przyjdzie nowa chęć do życia. U nas Młody do lodówki nie sięga za to ochoczo wyjmuje musy owocowe z szafki by zasugerować ich konsumpcję
avatar
Oj jak bardzo bliskie jest mi to wszystko napisane powyżej. Może powody są inne, nie wiem. Jedyną zaletą, za którą lubię zimę, to to, że nie ma pająków. A dziś to jakiś koszmarny spadek nastroju. Kaja też od samego rana marudna, do tego bez drzemki. Ja zanim zapakuję ją w te kombinezony, czapki, szaliki, i procedurę powtórzę u siebie z tym, że zamiast kombinezonu mam płaszcz, to mam dość. A i tak jak piszesz - niby coś dobrego, a wydaje się być problemem. My planujemy jakieś wakacje. W końcu, bo cały czas coś nam stawało na drodze. No ale na samą myśl o tym wszystkim mi się nie chce. A i ogólnie jestem rozdrażniona, nerwowa, bez siły, energii itp. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
avatar
i my kombinujemy ze zmiana mieszkania. jakos mnie to tez nie cieszy. i w ogole 2017 nie zaczal się super. dzieci chore, kasy brak, pracy nadal nie ma, tel się roztrzaskal, a ja ciagle niewyspana...
Dodaj komentarz

No i cóż z rollercoaster - dzisiaj pogoda odrobinę lepsza, zimno ale mniej ponuro. I proszę - juuhuu jakaś inna energia od razu. Pierwszy spacer zaliczony - taki bardziej użytkowo-zakupowy. A zakupiłam kolejnego Pucia (Pucio mówi pierwsze słowa) Wit już w wózku dorwał w łapki i już mu się spodobał. I drugi szał - upolowałam skarpetki dla mnie z nadrukiem kota. 3,50zł... a radości mnóstwo (dla Witka ganiającego za skarpetkami). A dla siebie gadżet fanaberia - dzbanuszek na mleko. Nie tak do końca bezużyteczny, przyda się. Ale kupiłam bo po prostu mi się spodobał. Nom. Także dobry początek dnia. Teraz łobiad lecę szykować, Pucek drzemie. Może cosik jeszcze i znów po drzemce ruszymy w teren (portfel to lepiej zostawię w domu). A wieczorem babski wieczór, panowie zostają w domu. A jak szaleć to szaleć - w marcu mam zaplanowany weekend poza domem. Mój weekend tzn. chłopaki zostają sami w domu. Oł maj gad... pierwsza noc bez Pucka to będzie...

A na poprawę humoru:
http://www.lolmania.pl/lol/42376/mama-wyjechala-i-zostawila-ojca-z-trojaczkami-kiedy-zobaczyla-ten-teledysk-byla-w-szoku.html

9
komentarzy
avatar
Cieszę się, ze "Pucio" w natarciu!
avatar
Miłego wieczoru!
avatar
Cieszę się, ze "Pucio" w natarciu!
avatar
Dobrze będzie! u mnie dziś też wieczór z koleżanką i kinem Miłego dnia!
avatar
Dobrze będzie! u mnie dziś też wieczór z koleżanką i kinem Miłego dnia!
avatar
Jak dobrze, że dziś lepiej. U mnie w sumie też. Chociaż znowu Kaja odmówiła drzemki. A nocka poza domem. Super! Mam nadzieję, że wieczór spędzasz przyjemnie
avatar
Chłopaki se na pewno poradzą, a Ty musisz być bardzo dzielna :-)
avatar
Weekend poza domem... Ależ się rozmarzylam!!!! Hmmm....
avatar
Zelmo, w odpowiedzi na Twój komentarz. Ano obijam się pisarsko a raczej 16 godzinne nocne dyżury w pracy mnie odbijają od pisania i nie tylko. Niedługo z tym koniec i wracam do żywych!
Dodaj komentarz

Wczoraj kino - pierwszy raz od naprawdę nie pamiętam kiedy. ' Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie' - dobry film. Dobrze zrobiony, dobrze wyważony i z niebanalnym pomysłem na zakończenie. A przy okazji odkrycie - kino Apolonia w Warszawie. Bardzo lubię takie kina w starym stylu - bez najnowszej technologii (czyt. ekranu na pół ściany i głośników stawiających sobie za punkt honoru ogłuszenie). Także bez technologii, ale z klimatem I bez reklam. I seans 12 zł.

Książkowo - kończę właśnie Beduinki na Instagramie. Umiarkowanie porywająca. Następnie Pożegnanie z Anglią - Moniki Richardson. A to wszystko oczekując w kolejce na następny tom komisarza Montalbano.

Piszę karmiąc - jeszcze dziś tylko? Pucek drapie mnie nieobciętymi pazurami. Mój mały wspaniały chłopczyk. Acz te pazury...

1
komentarzy
avatar
Ja czytam "Światło między oceanami". Podsunęła mi ją moja mama i z każdą stroną doceniam, że mam Bartusia.
Dodaj komentarz

Dziś kończę! - pomyślałam sobie wstając rano. Po drodze do Witka wstawiłam wodę w czajniku - na kaszkę zamiast cycka. Tak, tak - kończymy - powtarzałam sobie we łbie wyjmując Młodego ze śpiworka. A Młody, jak tylko się wyswobodził, chwycił za moją koszulkę - do góry znaczy się. Mleka znaczy się. Dobra - to niech krótkie karmienie będzie... Młody się zassał, a ja wzięłam jego rączkę w swoją dłoń. Aaaha - nie wyciąga. Znaczy skupił się na jedzeniu. Aaaa tu Cę mam bratku! No to buch, na kanapę, obcinac do paznokci i hy hy hy pazury obu rąk obcięte! Od 3 dni próbowałam różnymi sposobami, ale się nie dało. No i jak ja mu teraz będę te pazury obcinac jak kp odstawię? No nic... może jutro?

3
komentarzy
avatar
sprytna bestia z Ciebie
avatar
Na pewno znajdziesz jakiś sposób
avatar
Hehehe, ciężka sprawa z tym kończeniem karmienia. Ale trzymam kciuki, żebyście oboje byli zadowoleni z ostatecznej decyzji i terminu
Dodaj komentarz

Nie obchodzimy Walentynek. Dlatego właśnie mąż (i Pucek) tak bez okazji kupili mi kwiatka. A ja, też tak bez okazji, kupiłam nam ciasta. Pucek o to ciasto zrobił awanturejszyn(też chciał) ale zamiast tego dostał podwójnie długą kąpiel. My natomiast po położeniu Pucka spać wylądowaliśmy na kanapie. Każde ze swoją książką

2
komentarzy
avatar
My też nie obchodzimy, bo święto miłości powinno być codziennie. Wiadomo codzienność niszczy wiele rzeczy, ale warto pamiętać o sobie nawet wspólnie milcząc czy czytając książkę!
avatar
my wyladowalismy na kanapie z winem i makaronem nie zeby to bylo cos wyjatkowego (wino tansze w hiszpani niz woda mineralna ;P ) ale spoko, tak wlasnie bez okazji
Dodaj komentarz

o rodzeństwie, poświęceniu i wdzięczności oraz monopolu, niekoniecznie w tej kolejności

O poświęceniu i wdzięczności najpierw, w zasadzie nic nowego, ale jakoś tak czuję potrzebę powtórzenia. Natknęłam się ostatnio kilka razy na taki schemat 'teraz się poświęcam dzieciom, ale czy one to poświęcenie docenią, czy okażą wdzięczność?'. Nie myślę w tych kategoriach i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Czas spędzany teraz z Witkiem nie jest poświęceniem - jest wyborem. Moim. Może nie do końca świadomym w sensie - nie wiedziałam na co się piszę (bo i skąd miałam wiedzieć). Ale wybrałam i wybieram dalej. Dlatego nie chcę na ten czas patrzeć w kategoriach poświęcania się. To jest czas dany bardziej mnie niż Jemu - on nie będzie tego czasu pamiętał. I niech mnie piorun strzeli, jeśli kiedykolwiek zwrócę się do Witka w te lub podobne słowy: 'To ja się dla Ciebie tak poświęcałam, a Ty...'. Amen.

O rodzeństwie... miało być, ale myśl umknęła

O monopolu. Nie mylić z monopolowym Książka 'Beduinki na instagramie' była umiarkowanie porywająca. Acz jedno zdanie miała warte odnotowania. 'Tu religijność jest sprzężona z moralnością.' Ergo - jedno jest ściśle powiązane z drugim i rozłącznie istnieć nie może. To zdanie do prawda dotyczyło islamu, ale równie dobrze do wielu innych religii by pasowało. Tak jakby dana religia miała monopol na określone przekonania, zasady, sposób postępowania. Na bycie dobrym człowiekiem, tak po prostu. Do tej pory mnie to jakoś uwiera. I tu sobie w nawiązaniu wkleję cytat z papieża Franciszka: Nie trzeba wierzyć w Boga, aby być dobrym człowiekiem. W pewnym sensie tradycyjne pojęcie Boga jest przestarzałe. Można być człowiekiem uduchowionym, a zarazem niereligijnym. Nie jest rzeczą konieczną chodzenie do kościoła i wspieranie go finansowo – dla wielu kościołem może być przyroda. W historii niektórzy najlepsi ludzie nie wierzyli w Boga, podczas gdy niektóre z najgorszych czynów były dokonywane w Jego imieniu.

I jeszcze ku pamięci
* zęby-never-ending-story: wyszły dolne czwórki to się trójki wzięły do roboty. Widać pod dziąsłem dolną prawą. Niech wychodzi jak najszybciej bo widać, że uciążliwe to dla malucha. Czasem się zapędzi z jedzeniem i zaraz krzywi się i syka ;(
* mata wodna - baaardzo fajny wynalazek! Fajniejszy od mazaków bo po wodnym mazaku nie zostają ślady na podłodze
* kupiłam mydła z serii yope. Urzekły mnie zwierzątka na opakowaniach. I zapach ładny, i skład 'bez świństw' (podobno).

7
komentarzy
avatar
myślę, że w jakimś sensie też się poświęcamy dla swoich dzieci, bo na dłuższą lub krótszą chwilę jednak rezygnujemy z siebie, ale z poświęceniem jak z zazdrością, może być zdrowa zazdrość i wyniszczająca. w sumie moje spojrzenie na ten temat jest trochę hybrydą Twojego, bo ja uważam, że się poświęcam, bo taki jest mój wybór (a w sumie to nasz, czyli mój i Męża), ale tak jak Ty nie zamierzam tego dziecku wypominać, bo nie patrzę na to jak na jakieś brzemię/ciężar, ponieważ mimo całego trudu i zmęczenia macierzyństwo jest piękne i jest potrzebne tak samo nam jak i naszym dzieciom
avatar
czas bycia z dziećmi to doskonała okazja dla zrobienia czegoś tylko dla siebie, wszystko jest kwestią ustawienia tego sobie w głowie - inni mogą widzieć "uziemienie" a ty właśnie wolność - bo bycie mamą rozgrzesza z wielu rzeczy - robisz coś we własnym tempie lub nie robisz - twoja wola i wszystkim wara od tego, nie ich biznes i tyle
avatar
Kocham Franciszka <3
Mądry chłopina z niego!
avatar
ALeż ja lubię CIebie czytać !!!! Zajefajnie ujmujesz mysli w słowach. !!!! Brawo !!! Jednak Ja uważam że się poświęcam zrezygnowałam z wielu planów... zawiesiłam je na wieszaku (początkowo z nadzieją n że niby na dwa lata, jednak urodził się Tobiś z całą swą wyjątkowością a następnie Alexa .... i mamy już lata 3 prawie ) Obecnie nie wiem jak długo wytrwam w tym "poświęceniu" (nie jest łatwo) jednak tak jak piszesz... to są nasze decyzje - ŚWIADOME DECYZJE !!! i to my będziemy zbierać ich plony...
avatar
Kropla !!!! Świetnie to ujeła !!!! Poświecenie bardzo często bywa wyniszczające dlatego potrzebne są nam (matkom) odskocznie (oczywiście wszystko jest zależne od od naszych potrzeb, każda z nas jest inna, jedna lubi pogmerać w garach, inna coś poczytać, poklikać, powkuwać, wyszorować, przemeblować, wyremontować, namalować, graficznie dopicować, a jeszcze inna po prostu lubi w ciszy posiedzieć i pomyśleć..... ) To są nasze potrzeby i na dłużą metę bez ich zaspokajania można zwariować. Uważam że każda MAMUSIA powinna starać się zawalczyć o chwilę dla siebie... oby czuć się spełnioną... Poświęcenie pozostaje... jednak z tego czasu można też coś dla siebie wyszarpac
avatar
jeszcze się czepię słow - "wyborem nie do końca świadomym" - he he... czasami też mam takie wrażenie że nie wiedziałam na co się decyduję jednak w ogólnym rachunku czuję i jestem pewna że WŁASNIE TEGO CHCIAŁAM ))
Ablo...że mogłam coś zrobić , że gdybym zmieniła pracę może by tak nie było... że gdybym umiała być twardą i pewną siebie... he he ... śmieszne
Nie mamy wpływu na przeszłość - nasze życie jest tu i teraz !!! chyba o to chodzi w życiu że nie możemy bać się podejmować decyzji, a raz podjęta nie podlega żadnej dyskusji !!!! To nasza decyzja i teraz trzeba iść na przód !!!!
I być dumnym z siebie i z tego jakim sie jest człowiekiem...
(taki głupi przykład z życia wzięty... ktoś kiedyś dał mi po d... i to bolało mocno... po kilku latach zapukał do mych drzwi - potrzebował pomocy... oczywiście rękę wyciągnelam... a teraz DEJAVU... znów oberwałam) ale do sedna... wiele ludzi żałuje swych decyzji... jednak to niczego nie zmienia... ważne aby wyciągać nauki i podejmować te decyzje ŚWIADOMIE.
avatar
aha... jeśli chodzi o przykład z życia mego decyzji nie żałuję i jeśłi kiedyś to się powtórzy to znów drzwi otworzę (choć raczej nie serce )
PS . sorki że się wylałam ale to mnie akurat bardzo boli bo wiele poświęciłam dla wyższych pragnien... pragnę dużej rodziny a łatwo nie jest :/ trzeba się ostro namęczyć tym bardziej gdy walczy sie w pojedynkę :/
Dodaj komentarz

poświęcenie - errata
kropka - ale Ty trafnie to ujęłaś! 'poświęcam się bo taki jest mój wybór, ale nie zamierzam tego dziecku wypominać'. Ja to zawsze myśli na hektar rozwlokę i rozmnożę... a można tak prosto, krótko, jednym zdaniem

Poza tym - alleluja, niech żyją magnesy z kotami na lodówkę! Wreszcie dziś obciachałam Witoldowi paznokcie u stóp (kiedy on te koty przekładał i układał). A już już miałam wizję szponów przebjających nie tylko skarpety ale i buty zimowe i w ogóle wszystko.

Nasśladownictwo w pełni - aktualnie na topie kładzenie nóg (stóp) opierając je o ścianę/szafkę.

'Pożegnanie z Anglią' - czytam. Strategia czytania jednej, i tylko jednej, książki na raz sprawdza się. Nie żebym czasu na czytanie miała jakoś dużo, ale jak już mam to przynajmniej się skupiam na jednym temacie wątku i widać jak strony uciekają. Natomiast co do samych wspominek Moniki Richardson. No cóż - spodziewałam się, że jednak na innych falach nadajemy i dokładnie takie właśnie mam wrażenie. 'Wielokrotnie słyszałam też czyli 'Jesteś bardzo ekspansywna, jest cię tutaj zbyt wiele.'' I tyle mojego komentarza.

3
komentarzy
avatar
Ja dzięki temu, że wróciłam do pracy mam czas na czytanie książek. Co prawda to tylko w drodze do i z, ale po trzech tygodniach mam już dwie przeczytane i zaczynam następną. Co do poświęcenia to myślę, że nie powinno się tego odbierać w tych kategoriach, może ja tego tak nie odbieram. Gdybym miała możliwość siedziałabym w domu z Małym ile by się tylko dało, ale... życie!
avatar
a ja myślałam, że to ja w tym komentarzu właśnie rozwlokłam i zagmatwałam. no w każdym razie jakby nie nazwał tego czasu z dzieckiem, grunt, że jesteśmy szczęśliwe z tego, że jest jak jest, każda wg swojej definicji
avatar
lubie czytac jedna ksiazke na raz, bo jak zaczne zagladac w kilka, to okazuje sie, ze jedna z nich czytam jakis hmmm czasem i rok...
Dodaj komentarz
avatar
{text}