avatar

tytuł: Niekończące się oczekiwania...

autor: Little Frog

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Niezastąpioną ;] Żeby moje maleństwo nie myślało, że mogłoby mieć lepszą :D

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Jak u każdej - radość zmieszana ze stresem

11 miesięcy.

To jeszcze luzik, ale jak sobie pomyślę, że za miesiąc będziemy świętować rok, to nie mogę w to uwierzyć. Za miesiąc w Polsce...

Dzień za dniem gna jak szalony. Dobrze, że chodzimy do przedszkola (Maxi, takie otwarte przedszkole, do którego się chodzi z dziećmi na kilka godzin), bo przynajmniej odróżniam wtorek i piątek od reszty dni tygodnia.
Powoli muszę zacząć ogarniać rzeczywistość, bo jutro już środa, a ja kolejny raz miałam milion postanowień od poniedziałku, bo przecież nie będę zaczynać od środka ani od końca tygodnia. Tym oto sposobem mijają kolejne tygodnie, a mi dni uciekają między palcami.
Zmęczona jestem trochę tym wszystkim. Kaja w nocy kiepsko śpi. Jak się kładzie ok 19:30-20:00, to do 23 (zanim ja się położę) budzi się ze 3 razy. Później już różnie. Czasami 3, czasami 5. A jednej nocy alarm uruchamiała średnio co godzinę, a w międzyczasie nieziemsko się wierciła.

Ząbków mamy sztuk: 1, ale wciąż strumienie śliny płyną z jej ust.

Od kilku dni zaczyna się puszczać i stać przez chwilę, po czym z wielkim uśmiechem siada na tyłku
Oddaje mi rzeczy jak jej mówię 'daj'. Chociaż wczoraj zaskoczyła mnie jej reakcja, bo zaczęła przede mną uciekać ze swoją zdobyczą - pilotem. Dobrze wie, że nie wolno. Podobnie jak telefonów i komputerów.
Potrafi pokazać gdzie świeci słoneczko (lampka) gdzie śpią misie w łóżeczku, gdzie śpi lala w wózeczku, gdzie są marchewki i grzybki (zabawki), gdzie jest balon, gdzie są piłeczki.
Jak tylko pozbieram zabawki, a ona to zauważy, to jedną za drugą wywala za siebie.
Pokazuje gdzie m głowę i wypina język jak się jej pytam gdzie jest.
Robi 'nie nie nie' i 'pa pa pa'.
Mówi tata, mama, aaaaaa, de (idę).
W przedszkolu śmiało podchodzi do dzieci i równie śmiało zabiera im zabawki.
Jest ciekawska i zagląda do laptopa, telefonu i książki, którą czytam.
Drzemki zredukowaliśmy do 1 w ciągu dnia. W łóżeczku kończy się po ok 0,5h, a na zewnątrz w wózku dobija nawet do 2h. Dzięki temu udaje mi się trochę odsapnąć i poczytać książkę, bo w zasadzie nic innego nie jestem w stanie robić.
Wszędzie za mną chodzi, ale często wystarczy, że jestem obok, a ona się sama zabawia. Wtedy też zazwyczaj czytam

Jak widzi tatę po powrocie z pracy przebiera ze zdwojoną prędkością nogami i rączkami i pędzi do niego wołając 'tata tata'. Aż mężowi zazdroszczę takich chwil. Ja z racji tego, że wychodzę co najwyżej wynieść śmieci raczej nie spotykam się z takim entuzjazmem mojej córki na mój widok.

Ogólnie z dnia na dzień coraz więcej rozumie, wykazuje się coraz większym sprytem Ale można zauważyć, że szybko się denerwuje jak nie może osiągnąć założonego przez siebie celu. Zupełnie jak jej tata...

Na relacje z mężem ostatnio nie mam co narzekać. Jest całkiem dobrze.
Gdzieś tam co chwilę powraca temat kolejnego dziecka. Jak już to kilkakrotnie wspominałam, to są zarówno plusy jak i minusy... Mąż kiedyś stwierdził, że jest gotowy i jak ja się zdecyduję, to będziemy się starać. Jednak mam wrażenie, że sam nie jest pewien. Jak poruszam temat, to widać, że z jednej strony by chciał, a z drugiej ma wątpliwości. Wiadomo, dwie sztuki na głowie, to już o wiele większe wyzwanie. Szczególnie jeżeli musimy radzić sobie ze wszystkim zupełnie sami. Zobaczymy.

0
Dodaj komentarz

Chyba jakieś załamanie psychiczne mnie dopadło...

Zabrałam się za zdjęcia. Chciałabym je w końcu wywołać. Sama segregacja mi zajęła chyba 4h. Oczywiście w ratach, bo w ciągu tyle czasu nie mam.
Spanie do dupy. Jak nie pobudki, to rzucanie się po całym łóżku/łóżeczku.
Z jedzeniem też o dupę rozbić. Kleik to najgorsze zło, kaszki trochę zje jak się jej odwróci uwagę, obiady ciężka sprawa. Podobnie jak z kaszkami. Trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby jej pocisnąć. Dziś zrobiłam pulpeciki, sos koperkowy i ziemniaczki. Na początku wypluwała wszystko co udało mi się jej do buźki wpakować, później jak ją zajęłam, to zaczęła przeżuwać....i wypluwać już przeżute. Placuszki bananowe, warzywa na parze, jajecznica, a nawet chrupki kukurydziane. Wszystko próbuje i na tym się kończy. Nie mam ani pomysłów, ani siły. Poza tym jak zobaczyłam ile jedzą inne dzieci w tym samym wieku, to zastanawiam się czy tego mojego niejadka nie zagłodzę. Kolejny raz próbowałam pocisnąć jej mm - gryzła tylko smoczek w butelce. Jedynie owoce je chętnie - te ze słoiczka, bo te całe to też tylko przeżuwa i obiadki ze słoiczków - ale to już trzeba taktycznego podejścia, żeby zjadła.

Przeglądając te zdjęcia aż mi się tęskno za takim maluśkim bobasem zrobiło, ale po takich chwilach, to mam ochotę zrezygnować ze współżycia, żeby przypadkiem kolejny raz tego wszystkiego nie przechodzić.

Jak to dobrze, że jutro niedziela. Mam nadzieję, że mąż niczego nie wymyśli i się nią zajmie. Zanim ja oszaleję.

7
komentarzy
avatar
niech nie je, nie zaglodzi sie, nie martw sie, a jesli je owoce, to dawaj jej owoce, tylko sloik? niech bedzie....nie stresuj sie...o samym mleku i owocach bedzie zyc...moj dlugo jadl such makaron, sucha bulke i such ryz...i owoce....wiec codziennie bylo to co jad...co do kolejnego dziecka mam to samo, raz mi sie marzy....ale za chwile jestem w rzeczywistosci i mi sie odechciewa wszystkiego...
avatar
U nas też był taki etap. Tańczyłam, zabawiałam, trochę zjadł. Ja się denerwowałam i kombinowałam. Pierwszy wyrok padł na łyżeczkę plastikową. Dziś mogę wszystkie wyrzucić, bo Mały je zwykłą łyżeczką. Dania ze słoiczka nie ruszy, owoce były be, soki be. Zaczęło się od zwykłej pomidorowej- uwielbia. Więc je pomodorową, pulpety w sosie pomidorowym, z czasem pojawiły się nowe posiłki. Jeśli nie chce w tej chwili daje za jakiś czas i zjada. Po czasie chętniej próbuje nowych rzeczy jednego dnia coś zje drugiego dnia nie. Małymi kroczkami do przodu i już je praktycznie wszystko, lubi soki( nawet popija moją herbatę) Wiem co znaczy niejadek, trzymam za was kciuki, tylko pamiętaj dziecko się nie zagłodzi.
avatar
KArmisz ją jeszcze piersią, prawda? Moja mała to samo, dopóki była na piersi to inne jedzenie to było próbowanie. Odstawiłam ją w wieku 14 miesięcy i nagle zaczęła wcinać takie ilości, że szczęka mi czasem opada...Wiadomo, mleko mamy najlepsze
avatar
Oj wiem jak to jest, i nie mam na myśli (nie)jadka tylko tego zmęczenia materiału - wtedy faktycznie do 'oszalenia' dużo nie brakuje. Więc kochana - nie zostawiaj tego przypadkowi, a już na pewno nie licz na domyślność męża bo z facetami różnie bywa. Ustal od razu, że od tej do tej Małą zajmuje się mąż, a Ty masz 'wolne'. Odpoczynek każdemu jest potrzebny - dla dobra Was wszystkich. Udanej niedzieli!!!
avatar
nie martw się kochana, tak już jest że przychodzą gorsze chwile ale zawsze mijają, jak sobie przypomnę kryzys w spaniu mego dziecka to aż mi słabo, ale jsk każdy kryzys poszedł w niezapomnienie o widzisz tobie tęskno za bobaskiem a ja nigdy w życiu nie chciałabym się cofnąć w czasie gdy córka była malutka
avatar
Z tym spaniem, to wiem jak to jest. Idzie się wykończyć. U nas tak było jak dwie jedynki górne na raz szły. Potem jak ręką odjął. Może u Was też coś na rzeczy. A co do jedzenia...chyba jedyna rada, nie wmuszać. a kp dalej?
avatar
Oj skąd ja to znam :/ kochana weź dzień wolnego i idź sie zrelaksuj. Ma do tego pełne prawo!!!
Dodaj komentarz

Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ!!!! Za te wszystkie słowa wsparcia!! :*

Tak, karmię piersią. W nocy ze 3 razy, w dzień różnie 3-5 tak myślę. No i myślę również, że to sporo.

Dziś o 10 byłam już wypompowana, ale na szczęście później było już lepiej

Dziś dostałam piękną informację, że kumpela jest w ciąży. Na Wielkanoc powinno wykluć się jej drugie maleństwo

Poza tym chyba jestem w okolicach owulacji, bo się strasznie wzruszam. Masakra!!

2
komentarzy
avatar
To nawet bardzo sporo tego kp. Zaryzykowałabym tezę, że Kaja może po prostu wcale głodna nie jest i dlatego nie ma motywacji do innego jedzenia? Wiem, że każde dziecko jest inne, a w dodatku u mnie chłopak, u Ciebie dziewczynka, ale tak dla orientacji - Witek (11m/9,5kg) w nocy bez kp, w ciągu dnia 2-3 razy; najczęściej rano+wieczór, a w ciągu dnia wymiennie albo kp albo jogurt.No i do tego posiłki niemleczne. A swoją drogą - kp to jest jednak spory wysiłek dla organizmu, więc wcale się nie dziwię, że dopada Cię zmęczenie - raz, że produkcja mleka to wysiłek dla organizmu, dwa, że skoro karmisz w nocy - to raczej się nie wysypiasz. Gdyby o mnie chodziło to spróbowałabym zredukować ilość nocnych karmień. Ale to gdyby o mnie chodziło. A co Ty powinnaś zrobić to już dla Ciebie temat do ewentualnych przemyśleń. Najważniejsze, żebyś Ty się z tym wszystkim dobrze czuła
avatar
Żabko kochana ile ma już Kaja? Kuba przez jakieś 11 msc swojego życia niemal jadł. Też karmiony piersią, ile ja włosów z głowy narwałam bo u nas dodatkowo anemia i bardzo niska waga poza siatkami centylowymi. Obecnie ma prawie 16 msc i waży 9 kg. Mi zależało na powrocie owulacji, a tak intensywne karmienie piersią skutecznie to blokowało. Powiem Ci jak wyglądąło to u nas. Przed roczkiem pojechaliśmy na wakacje, Kubuś strasznie mnie wówczas pogryzł bo wychodziły mu zęby więc karmiłam go jak najrzadziej się da bo wyłam z bólu, nie miałam maści nic co by pomogło. Karmić stałym jedzeniem starał się mąż, ja już nie miałam cierpliwości. Drugi tydzień urlopu męża spędziliśmy w domu. I cały ten tydzień również karmił mąż. Udało mi się zredukować karmienie do nocnego, drzemkowego i wieczornego. Potem uczyliśmy się spać w dzień bez piersi. Zostało nocne + wieczorne. Potem usypiał na noc mąż. Zostało karmienie nocne. Z jedzeniem i tak było słabo, ale nie dawałam piersi. Przy redukcji tylko do karmienia nocnego udało mi się zajść w ciąże. Ginekolog kazał odstawić od piersi. Przez 5 dni z dzieckiem spał mąż. Podawał wodę bo Kuba również żadnej butli nie tolerował. Wodę pił z bidonu. Etap butelki został więc u nas totalnie pominięty (na to tez klnęłam bo dziecko musiałam zabierać wszędzie ze sobą, i nie dał się przestawić na mm z butli jak planowałam aby spokojnie starać się o drugie). Ostatecznie odstawiony został mając 13,5 msc. I wreszcie je! Może nie wielkie ilości ale je w miarę normalnie. U nas jeszcze innym problemem jest kosmiczna ruchliwość (jeszcze nie spotkałam osoby ktora by powiedziała po obserwacji, ze miała/znała takie dziecko) więc siedzenie w foteliku do karmienia totalnie odpadło. Biegałam po całm domu z jedzeniem. To udało mi się zredukować do siedzenia na kanapie+bajki w tv (no cóż każdy ma jakies grzechy na koncie, może mało zdrowo, mało idealnie, ale po tym co przeszłam dla mnie jest i tak cudownie). Kaszki odpuściłam, teraz zje raz na tydzień. Mleka nie pije wcale. Na śniadanie je kanapki z serkiem topionym śmietankowym, na drugie śniadanie albo jogurt (początkowo wchodziły tylko naturalne, teraz już niestety waniliowe, ale nie dajmy się zwariować...) albo owoc, obiad już to co my - ziemniaki, makaron, ryż, piersi z kurczaka, pomidory, gulasz, sosy - szpinak, pomidorowe, jakieś warzywa brokuły, bataty, marchewka, buraki. Zup nie je. Teraz próbuję przestawić na zupke przed drzemką ale bec ciśnienia. Na podwieczorek znów wymiennie jogurt, owoce, budyń. Kolacja znów kanapki, jajecznica, parówki i od wielkiego dzwonu kaszka ale ryżowa na wodzie. Ciebie ściskam i życzę wytrwałości, z każdym miesiącem będzie więcej samodzielności, więcej przewidywalności!
Dodaj komentarz

Miałam się pochwalić najbardziej trafioną zabawką. Kupiłam ją na loppisie (parkingu, na którym ludzie sprzedawali swoje niepotrzebne rzeczy). Kosztowała nieco ponad 20zł. Drewniana łódka ze zwierzątkami i dwoma ludzikami. Przypuszczam, że to Arka Noego, bo zwierzątka są podwójne. Już teraz mnóstwo radości i sporo czasu spędzonego przy tej zabawce, a na później też będzie, bo te zwierzątka dopasowuje się kształtami i wrzuca do środka. W każdym razie wczoraj z pierwszego miejsca na podium wygryzł ją olej rzepakowy w 3l butelce. Kaja jeździ nim nie tylko po całej kuchni, ale po całym domu Ogólnie muszę jej w końcu jakiś samochodzik kupić, bo nie ma żadnego, a w przedszkolu też się nimi lubi bawić.
Pchacze, chodziki i inne. Doszłam do wniosku, że nie kupuję. Ale moje jakże uzdolnione dziecko poradziło sobie z tą sytuacją. Krzesłem jeździ po całym mieszkaniu. Widzę, że dosłownie traktuje chodzenie przy meblach
Podglądnęłam u Zelmy i przypomniało mi się, że potrafi zejść z kanapy/łóżka i już ze 3 razy udało jej się samej wejść na kanapę. Do tego mówi 'cześć' coś w stylu 'ceś'. Wie o co chodzi jak mówię, że idziemy na huśtawkę. Nawet po swojemu mówi 'e e' na 'melodię' 'huśt huśt' (ciężko wytłumaczyć )
Reaguje entuzjastycznie na skype.
Dziś jak miała pilota, a dobrze wie, że to nie zabawka, to nawet nic nie musiałam mówić. Miała rękę wyciągniętą i oddała go bez słowa.

A ja idąc za waszymi radami rozpisałam sobie plan. Tak, żeby troszkę zgłodniała zanim jej dam jeść. No i na noc. Bo to ogólnie pewnie moja wina. Najłatwiej zabrać dziecko do łóżka i karmić w półśnie. Od dziś zabieram się za to i będę się starała ją jakoś ululać bez jedzenia. Oczywiście nie za każdym razem, ale może małymi kroczkami uda się wyeliminować te nocne karmienia. Jestem dobrej myśli!

4
komentarzy
avatar
Frogi a jak u Was wyglada rytuał przed spaniem? Powiem Ci ze u nas miesiąc temu tez jescze było milion pobódek itp itd same przyjemności, generalnie. Ale R. rzekł. Daj mu kasze na noc. Jeszcze tydzien się biłam z tą myślą, ale dałam no i po woli po woli, na zmianę kasza na mm z owocem albo kanapki, koło 18, potem chwila śmigania po domu, żeby się ułożyło, potem kąpiel, cała toaleta wieczorna, , potem chwilę smigania, żebym mogła ogarnąć pokój po całym dniu i idziemy do łózka do sypialni. Obecnie jest tak, że je cycka jeszcze, albo mm. Czasem ma ochote na to czasem na to więc sobie wybiera. miesiac temu, wyglądało to tak, że skakał po nas, wspinał się, płakał bo chciał na podłogę i łazić jeszcze, ale pozwoliliśmy mu tylko na lózku. Bez usypiania bez niczego, jakieś głaskanie po pleckach, po brzuszku jak miał sekundy kiedy leżał, mało juz mówiliśmy a jak już to szeptem, światło przygaszone i w koncu sam , swoim zmęczeniem padał. Miesiac temu trwało to wszytsko półtorej godziny, dziś trwa to od 5 do 15 minut. Wtedy jescze wychodziły mu zeby wiec sie budził i krzyczał w nocy, ale to był taki krzyk zdenerwowania. Teraz jak mu zęby wyszły (na razie) to po prostu usypia, i jesli nic mu nie dolega, to śpi. A i niestety tez widzę, że jeśli jestem blisko, to ma radar na cycka i nawet jeśli chce spać a mnie czuje, to dzioba otwiera, wierci się na spaniu i denerwuje jak nie dostaje. Tak więc staramy się go odkładać, albo spimy osobno z R. W takiej konfiguracji że Leon z R a ja sama. A no i smok, czasem nas ratuje. Chociaż obecnie w nocy cześciej nim ciska albo gryzie. Myślę,że grunt to znalesc przyczynę.
avatar
A może kleik na swoim mleku??? troche by ja zapchal na noc. Ja Lilce dawałam jak miała 4 miesiące
avatar
Rozbawiłaś mnie tym olejem do łez ) Kwintesencja macierzyństwa. Ale nie o tym chciałam. Jak wczoraj przeczyałam wpis (ale nie miałam już siły skomentować) to absolutnie pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy - napisałaś 'moja wina' ale nawet tak nie myśl. To nie jest żadna wina!!! Ani Twoja ani nie Twoja. Jestem pewna, że starasz się dziecku dać to co najlepsze i jakoś nie wydaje mi się, żeby Kai czegokolwiek brakowało. I to wcale nie tak, że teraz jest 'źle' i trzeba to zmienić. Może po prostu nadszedł czas na zmianę. Dobrze, że jesteś dobrej myśli, daj sobie też czas na te zmiany. A co do spania - u nas niby nigdy nie było poważnych kłopotów ze spaniem, ale mi bardzo w poustawianiu wszystkiego pomogły szkolenia Pani Dobranocki - naprawdę polecam (znajdziesz ją na facebooku).
avatar
I jeszcze odnośnie jedzenia- u nas wprowadzanie pokarmów stałych najlepiej wychodziło jak Młody był niedojedzony tzn. najpierw dostawał mleko kp, ale mniej/krócej niż zwykle. Więc nie był już wściekle głodny tylko miał jeszcze moce i chęci na dojedzenie. Jak już zaczął trochę jeść to przez pewein czas robiłam na odwrót tzn. najpierw słoiczek, a potem kp, żeby sobie uzupełnił ile potrzebuje. Do tej pory taki mix przy śniadaniu i kolacji jest (rano kp potem kaszka/kanapka a wieczorem na odwrót - kaszka i kp wg potrzeb).
Dodaj komentarz

Rytuał zasypiania: kaszka, mycie, chwila w łóżeczku, cycek, wywalanie wszystkiego z łóżeczka i po jakimś czasie spanie. Trochę marudzenia przed samym zaśnięciem. W łóżeczku siedzi już przy zgaszonym świetle. Często się zdarza, że zaśnie przy cycku.
A dziś koszmar. Cała happy byłam, że nie obudziła się po pół godziny snu jak to ma w zwyczaju. Moje szczęście skończyło się o 22:40... Kolejna pobudka o 00:10, kolejna koło 1 i ok 2 następna. Próbowałam nosić i uspakajać, podawać wodę itp, ale nie było możliwości, żeby nie podać cycka. Po 1 zrobiła taką awanturę, że nawet cycek nie pomagał. Po kilkunastu minutach uspakajania musiałam zaświecić małą lampkę, żeby choć na chwilę przestała płakać. No i kolejne kilkanaście minut minęło zanim doszła do siebie i zasnęła. Ciężko. Może to zęby, albo skok? W sumie bardziej to drugie bym obstawiała, bo nie specjalnie się ślini i nie pcha zbytnio nic do buzi...
Dziś na obiad cukinia. Zawsze zjadała. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie. W przeciwnym razie chyba mi na serio ręce opadną.
Ahhhh, Magic kleik ryżowy to chyba dla niej największe zło. Wczoraj wieczór pięknie zjadła kaszkę. Zawsze robię na wodzie. Dziś spróbuję zrobić na mm, może to zapcha jej brzuszek.

3
komentarzy
avatar
Czytałam, że niektórym udaje się wyeliminować najpierw karmienie nocne i karmić radośnie w dzień U nas póki wiedział, że cycek jest nie było mowy zabrać na noc. On taki zero/jedynkowy ale trzymam kciuki aby Wam się udało!
avatar
Kaszka na mm to dobry pomysł
avatar
Żabo, wysłałam zaproszenie - zaakceptuj, chcę napisać na priv.
Dodaj komentarz

Bilans nocny.

Pobudki 4 szt:
- przed 20 - po niespełna pół godzinie snu, usypiał tata może z 10 minut
- przed 23 - tu był armagedon, usypiał tata, dostała cyca, usypiał tata. Cała procedura trwała ponad godzinę.
- przed 1 - usypiała mama, niecałą godzinę. BEZ CYCA
- przed 4 - popatrzyłam na zegarek i myślałam, że jest przed 6, więc zabrałam do łóżka na karmienie i poszłyśmy dosypiać.

Dospałyśmy do 10....

Sen ogólnie ma taki niespokojny. Rzuca się po łóżeczku. Jak już byłam przekonana, że śpi i odchodziłam od łóżeczka, to strzelił mi palec w nodze i ją wybudził. Zawału można dostać. I kolejny raz usypianie.
Chociaż w nocy moje nerwy są na granicy wytrzymałości, to w dzień jestem pełna nadziei, że będzie coraz lepiej.

Nie wiem czy to tu pisać, bo może mnie przymkną gdzieś w jakimś przytulnym pokoiku bez klamek, ale dziś w nocy jak mąż ją usypiał i testowała swoje struny głosowe, to mnie tak jakby okresowo brzuch zaczął boleć. Im głośniej się wydzierała, tym bardziej mnie bolał. Teraz nie wiem czy to przez nerwy czy jak....

2
komentarzy
avatar
Kochana podobno zasada jest taka...jeßli dziecko jest usypiane w ciszy to najmniejszy hałas je obudzi. Podpowiem Ci jak u nas wygląda "usypianie". Młoda idzie sie kąpac na około 1h przed spaniem,przed kàpielą je kaszke lub zwykła kolacje. Po kapaniu idziemy do salonu i ogląda bajki lub się bawi co ma pod ręką. Jeśli długo-po 1h od kapania nie garnie sie do spania przynosze jej duźą poduszke i kocyk klade na kapanie i mówie "idziemy aaaaa" klade ją i przykrywam. I albo zasypia w ciągu 30min a jak dalej walczy i wstaje to kłade ją spowrotem i do skutku. Czasami zaplacze to tłumacze jej że idziemy spać i głasze po głowie. Wiadomo że każde dziecko jest inne. I trzeba sposoby najlepszego dla danego dziecka. Mogę Ci jeszcze polecic brytyjską nianie ja ją oglądam i wiele rzeczy wdrażam w życie powodzenia :*
avatar
Żabko u nas pobudek miliondwieście i cyc cyc cyc...na razie ograniczam w dzień pomału..
Hymm myślisz,że coś tam ten ból okresowy to bez okresu może?:>
Dodaj komentarz

- O! Popatrz jaki chudy księżyc!
- No, mam nadzieję, że Kaja będzie lepiej spała.

Kiedyś tam Zelma pisała o koncentracji podczas jazdy i zmęczeniu. Wczoraj tak na chwilę zatrzymałam się i zastanawiałam się nad tym, bo ostatnio chodziłam dość mocno zmęczona i jak się okazuje również podczas rozmowy, jazdy samochodem czy nawet zasypiania moje myśli krążą zupełnie gdzieś indziej i próbują ogarnąć te wszystkie sprawy. Co zabawne, to przez to moje myślenie, zjadłam kanapkę nawet nie wiedziałam kiedy. Tzn zjadłam jedną, podeszłam do stołu, żeby zabrać drugą, ale niestety już jej nie było, a innych potencjalnych sprawców tego nie było.
Dziś z kolei zarówno ja jak i mąż jesteśmy wyspani i pełni energii Tak sobie w nocy myślałam, że dobrze, że nie padłam wieczorem razem z Kają o 20, bo jakbym spała do jej pierwszego przebudzenia, to byłabym już chyba wyspana i nie wiedziałabym co zrobić z resztą nocy A spała ta moja Gwiazdeczka aż do 1:30. Co daje 5,5h snu! Kolejna pobudka ok 5:30 i tak całkiem obudziła się ok 7:30. Aż z radością szłam jej tego cyca dać W dzień też mi zrobiła niespodziankę, bo spała 3h!! Fakt faktem w wózku na zewnątrz, ale wynik super! Swoją drogą trochę ironia, bo za płotem, kilka metrów od niej, sąsiedzi wykopywali drzewo i było dość głośno i nic jej to nie przeszkadzało, a w domu czasami najmniejszy szelest potrafi ją wyrwać ze snu...

Ogólnie postanowiłam wynieść się ze sypialni. Zamieniliśmy się pokojami i chyba wszystkim to na dobre wychodzi. Taką mam nadzieję A Kaja ma już za sobą 2 samodzielne noce Muszę jeszcze tylko jakiś fotel wykombinować, bo póki co karmię na takim fotelu obrotowym, bez oparć, a to średnio wygodne.

Teraz jeszcze muszę pozamieniać zawartość szaf i ogarnąć mieszkanie po tych migracjach. Poza tym termometr wskazuje już temperatury poniżej 10 stopni, więc chyba czas najwyższy, żeby spakować letnie ubrania i wyciągnąć te cieplejsze.

2
komentarzy
avatar
Ja nigdy snu nie doceniałam. Do czasu - dopiero nieprzespane noce uświadomiły mi jak ważny jest sen. Brawo dla Was dziewczyny, oby tak dalej i w dobrą stronę szło
avatar
U nas przy żłobku i braku dziennej drzemki Młody śpi 20-8 bez pobudek i to jet piękne!!! Gorzej z jego humorem w dzień, bo jest zmęczony. Coś za coś
Dodaj komentarz

Dzwoniła dziś moja mama i podczas rozmowy zadała mi pytanie czy myślę, że mała zacznie chodzić przed roczkiem. Na co ja jej odpowiedziałam, że wątpię, bo ona raczej strasznie ostrożna i widać, że boi się ryzyka (pomijając fikołki i stawanie na głowie na brzegu łóżka). Dziś zaczęła odważniej wstawać i zrobiła swoje 2 pierwsze kroki!!! pękam z dumy!! chociaż moja mama powiedziała mi też, że np mój starszy brat dokładnie w dniu swoich urodzin przeszedł dwa razy długość pokoju i minął miesiąc.

Spanie całkiem nieźle. 1-3 pobudki w ciągu nocy. Jak dla mnie to o niebo lepiej. Póki co zasypia sama. Odbębniamy wieczorny rytuał i zasypia po może 3 minutkach marudzenia. Zazwyczaj jednak nie marudzi dłużej niż pół minuty. Nie wiem jakim cudem. Oboje z mężem wciąż nie dowierzamy w to co się dzieje. Może to dlatego, że śpi sama w pokoju, może dlatego, że jest chłodniej, a może jakieś lepsze feng shui ma po małym przemeblowaniu Najważniejsze, że śpi!!

Ja powoli zabieram się za zamówienia przed przyjazdem do Polski i nie mogę tego wszystkiego ogarnąć.

3
komentarzy
avatar
Ach!!! Brawo, brawo!
avatar
Gratulacje i za sen i za kroki! Niech dalej ku lepszemu idzie!
avatar
Brawo!!!! to cudenie widzieć te pierwsze kroczki... to wzruszające wspomnienie
Dodaj komentarz

Kaja chyba nie lubi jeździć do Polski. 3 dni przed wyjazdem pojawiła się gorączka i katar + potoki śliny. Pomyślałam, że ząbki. W sumie tak, bo mamy kolejną dolną jedynkę. W niedzielę znaczna poprawa, w poniedziałek też w miarę ok, chociaż katar już gorszy. Wtorek rano (dzień wylotu) bez gorączki, ale z kaszlem. Jednak zdecydowaliśmy, że polecimy. Zaraz po przylocie poszłyśmy do lekarza. Pierwszy zapisał kropelki do nosa, ale nie chciał dać antybiotyku, zasugerował badanie krwi dla sprawdzenia i skonsultowania, po odebraniu wyników, zaraz pojechałyśmy do innego lekarza (tamten już kończył dyżur), pani doktor przezornie skierowała nas do szpitala. Podejrzewała, że mogły to być sitowe zatoki czy jakoś tak. Wróciłyśmy do domu, żeby szybko się spakować. Do szpitala dotarłyśmy ok 23. Pani doktor podczas 'przesłuchania' (bo wyglądało to właśnie jak przesłuchanie) nie była zbyt zadowolona z naszego przyjazdu i chyba stwierdziła, że zupełnie niepotrzebnie przyjechałyśmy, ale z łaską nas przyjęła. Matko, co za baba! Ja rozumiem gorszy dzień, ale podczas tego 2-dniowego pobytu w szpitalu chyba cały personel był taki, że miałam wrażenie, że są tam za karę. No może z wyjątkiem jednej pani doktor, która z uśmiechem odpowiadała na wszystkie moje pytania.

Tak się udało, że w dniu pierwszych urodzin przyjechał tata (miał przylecieć dopiero w sobotę, ale ze względu na szpital kupił bilety na najbliższy lot) i zabrał nas do domku

Impreza urodzinowa się udała. W tym sensie, że nie musiałam koło wszystkich biegać i mogłam w miarę spokojnie siąść i zjeść na sali był też pokoik z zabawkami dla dzieci, więc większość czasu tam spędziły

Wczoraj wróciliśmy na swoje śmieci i udało się trochę odespać.

Ogólnie w szpitalu byłam jeszcze w niedzielę z bratanicą i w poniedziałek z bratem...no taki obfity czas. Ahhhhh jaki ja tu mam spokój.

2
komentarzy
avatar
Ja nie wiem po co Ci lekarze sa lekarzami jak maja takie podejście do pacjenta;/ było isc na inne studia to by nie musieli się kontaktowac z ludźmi. Ale dobrze że u Was juz wszytsko wróciło do normy. Jescze raz wszytskiego naj dla Kaji:*
avatar
I nic nie stwierdzili w tym szpitalu? No niestety czesto tak sie zaxhowuja :/ dlatego nie lubie szpitali. Fajnie że imorezka sie udała )
Dodaj komentarz

Nie miał człowiek zbyt wielu zmartwień, więc postarał się o dziecko...czyli kolejna wizyta kontrolna.

Ledwo cieszę się z kolejnego małego wielkiego sukcesu, a tu jakaś informacja, która podcina skrzydła.
Ze snem o wiele lepiej. Kaja zasypia sama w swoim łóżeczku i w swoim pokoju. Budzi się kilka razy w nocy na cyca. No i tu teraz pojawia się problem, bo po kolejnej wizycie u położnej okazuje się, że ta moja kruszynka kiepsko przybiera na wadze. W sumie się nie dziwię, bo też kiepsko je. Nie dość, że maleńkie porcje, to jeszcze większe kawałki zazwyczaj tylko od święta. Mam skończyć z karmieniem nocnym i podawać pokarmy z wyższą zawartością tłuszczu. Kolejna wizyta miała być na 1,5 roku, a tak to za miesiąc kontrola czy coś waga ruszyła. Oby, bo jeszcze przed 30-stką będę siwa!

4
komentarzy
avatar
Spokojnie, nie wiem jak tam jest Was z normami ale nasza pediatra mówi że dopiero kiedy waga a nie rusza przez 3 miesiące to pakiet badań itp. Ja myślę że mała ma wszystkiego pod dostatkiem jeśli tyle kp i jeśli wyniki badań są ok, to najważniejsze nie dać się zwariować. Będzie dobrze! :*
avatar
U nas też na ostatniej wizycie kontrolnej niewiele Bartuś przybrał. Widziałam jak pani doktor zmierzyła mnie podejrzliwie wzrokiem, zapytała o dietę, potem o temperament i jak usłyszała, że moje dziecko nie usiedzi w miejscu to olała i stwierdziła, że normalne na tym etapie.
avatar
A ile Kaja waży?
Mój Młody teraz w 2 mies schudł kilogram i ma się świetnie, więc bez paniki
avatar
nie martw sie waga...ja mialam przez pierwszy rok zycia niedowage...nie kazde dziecko miesci sie w podrecznikowych przedzialach przybierania....
Dodaj komentarz
avatar
{text}