Forum: Ogólne - Rozpakowane mamy i ich skarby :-)
Wysłany: 2014-01-26, 18:49

plemniczka
avatar

Postów: 3262
24

moja mała modelka- Kornelka
Wysłany: 2014-01-26, 18:56

anilorak
avatar

Postów: 2792
0

G
Wysłany: 2014-01-26, 19:16

Lalita2710
avatar

Postów: 6278
0

Piękne zdjęcia Plemniczko)) Kornelia jest przesłodka.
Wysłany: 2014-01-26, 20:04

pasia27
avatar

Postów: 13367
0

Plemniczko zdjecia super a modelka pierwsza klasa
Wysłany: 2014-01-26, 20:20

kaja1991
avatar

Postów: 1631
0

Kornelka jest śliczna Pięknie pozowała
Wysłany: 2014-01-26, 20:40

Nina
avatar

Postów: 3522
0

Kornelcia jest po prostu do schrupania, przesłodziutka!!! ach
Wysłany: 2014-01-26, 20:43

plemniczka
avatar

Postów: 3262
0

dziekujemy z Kornelką
Wysłany: 2014-01-26, 21:06

she
avatar

Postów: 1378
0

Piękne zdjęcia Plemniczko!
Wysłany: 2014-01-26, 21:13

aiwlys
avatar

Postów: 2052
21

Oficjalnie do Was dołączam!
Mój szkrab Mikołaj
3340gram i 55cm
Wysłany: 2014-01-26, 21:20

anilorak
avatar

Postów: 2792
0

S
Wysłany: 2014-01-26, 21:27

xcarolinex
avatar

Postów: 1029
0

Sla.s gratulacje
Wysłany: 2014-01-26, 21:36

Kleopatra
avatar

Postów: 3317
0

Sla.s gratulacje.
Plemniczka Kornelka jest prześliczna, i te usteczka, do wycałowania
Wysłany: 2014-01-26, 22:01

Nina
avatar

Postów: 3522
0

Sla.s gratulacje! Mikołaj jest cudny
Wysłany: 2014-01-26, 22:06

pasia27
avatar

Postów: 13367
0

Sla juz po?wow nie do wiary!gratulacje cudowny maluszek
Wysłany: 2014-01-27, 00:31

mała mi
avatar

Postów: 1014
1

plemniczka napisała:
Korzystając z wolnej chwili gdy Kornelka spi naskrobie jak to u mnie z kluciem było.
13.01 bylam na wizycie u gina. Który stwierdził rozwarcie 2cm, miekką jak wata już szyjke, skróconą i ze poród może być w każdej chwili, dzisiaj, ale i za tydzień 
Powiedzial ze może troszkę przyspieszyc po malym masazu szyjki. Chwilke cos tam tej mojej szyjce porobil (ale to bolało!) i powiedział ze tyle ile mogl to pomógł i albo się ruszy albo nie.
Caly wieczór plamiłam i bolał mnie brzuch jak na @. Ale ze ostatnimi czasy codziennie takie pobolewania miałam nie przejelam się tym. Przed snem jeszcze mąż dostarczyl mi prostaglandyn i poszlam spac.
Obudzilam się po 3 w nocy z powodu bóli pleców i miednicy. Jak wstawałam i chodziłam to porzechodzilo i kladlam się spowrotem spac. Ale przy ponownym polozeniu znowu bóle wracaly. Nie wiedziałam co to i czemu boli, bo przecież skurcze inaczej powinnam czuc. Chwile później do tych boli pleców doszla biegunka. Zaczelam tez troszkę krwawic.. ale wiedziałam ze lekarz mowil ze po badaniu może tak być. W końcu odpaliłam kompa i zaczelam czytac czy to mogą być skurcze… i wyszlo ze owszem, krzyżowe. zaczelam liczyc odstepy miedzy bólami, do tego doszedł taki promieniujący ból idący od pleców na podbrzusze, podobny jak do bolesnej @. Skurcze te były roznie co 10, 8, czasami co 6 minut.
Jako ze wybrany przeze mnie szpital znajduje się obok w miescie nie chciałam na daremno jechać i siac zamętu, jeśli to jeszcze nie poród 
Ale w końcu obudziłam meza, wzielam prysznic, zjadłam platki Lion z mlekiem na sniadanie i pojechaliśmy. Droga do szpitala dluzyla się masakrycznie… akurat w najgorszej godzinie jechaliśmy, gdzie ludzie do pracy się przebijali i musieliśmy trochę w korkach postac. Mąż wyklinał i stresowal się, ja natomiast w aucie zastanawiałam się czy oby na pewno już rodze, bo skurcze staly się mniej regularne, aczkolwiek trochę bardziej bolesne.
W szpitalu doktor mnie zbadal, stwierdził 3 cm rozwarcia i zakwalifikowali mnie do porodu. Pozniej ktg, tam podlączona zaczelam mieć już ostre skurcze, bole z krzyza i miednicy.
Poszlismy na sale przedporodową. Jako ze miałam mieć znieczulenie zewnątrzoponowe bylam spokojna. Lekarka mnie zbadala i stwierdzila ze jeszcze z 1cm by się przydal do znieczulenia i czy chce lewatywę. Zgodzilam się. I wtedy zaczela się ostra jazda… skurcze po lewatywie od razu co 2 minuty, chwile później co 1 minute. Do tego czyszczenie organizmu… myslalam ze zjade do tego kibla z bólu. Skurcze idące z krzyza odczuwałam jak łamanie kosci. Miednica jakby chciała peknąć i to wszystko jeszcze promieniowalo na podbrzusze. Jedyna pozycja by to jakos przezyc to była na czworaka.
Po jakims czasie przyszla polozna by mnie zbadac czy już czas na znieczulenie. Okazało się ze jest już 7, 8 cm rozwarcia i pozno na znieczulenie, bo nim mi go podadzą to mogę już urodzić.
Przeszlismy na porodówke. Tam nalano mi cieplej wody do wanny, polozylam się w niej, troszkę lepiej było. Skurcze bolały jak cholera ale w wodzie latwiej było. Mąż polewal mi krzyz i brzuch prysznicem. Bylam już tak zmeczona tym bólem ze podlączyli mi kroplówke z glukozy na wzmocnienie. W sumie wogole mnie nie wzmocila bo nie potrafiłam zapanować nad ręką gdzie wkuty był wenflon i co chwile albo ja zanurzałam w wodzie, albo zachaczalam i wyrywałam wenflon. Po czterokrotnym wyrwaniu go dali sobie spokój z ponownym wkuwaniem.
Polozna co chwile sprawdzala tętno dziecka i rozwarcie. Już w wannie poczułam bóle parte, ale nie mogłam jeszcze przec, było za wcześnie. Gdy rozwarcie w końcu wyniosło 10 cm przeszłam na łóżko porodowe. Myslalam ze to już ostatnia prosta, ze już będzie najłatwiej, jednak ja wlasnie ten moment wspominam najgorzej. Pomimo pelnego rozwarcia nie mogłam jeszcze przeć, ale się nie dalo, organizm sam reagowal parciem… ciężko było powstrzymać. Polozna bardzo mi pomogla, mowila jak oddychać i kiedy. Kiedy mogę przeć, a kiedy nie. W tym szpitalu bardzo jest nacisk na ochrone krocza, to przez to pewnie ten etap porodu trwal tak długo i wolno… nie chciała polozna bym popękała i by udało się bez nacięcia, stąd tez miałam przeć tylko wtedy gdy polozna mowila.
Bardzo mąż mi pomagal. Przy skurczu przytrzymywal mi noge zgiętą, pozwalając bym wbijala swoje paznokcie w jego dłoń.
Gdy już myslalam ze dluzej nie dam rady, polozna wziela moja ręke i nakierowała na krocze bym dotknela głowki dziecka. Wtedy już pozwoliła mi przec ile mam sil przy każdym skurczu.
Jednak glowka wychodzila i cofala się, polozna masowala i oliwkowala krocze by udało się bez pękniecia i nacięcia, jednak nie szlo… powiedziała ze dziecko wychodzi z rączką przy buzi jak supermen  i ze musi mnie troszeczkę naciąć na śluzówce, bo może mnie tą rączka porozrywać. Było już mi wszystko jedno. Mowię” tnij ile chcesz i wyciągnij dziecko”. Nacięcie nie bolało wcale i w kilka sekund później poczułam coś gorącego na brzuchu, to moja córeczka była. Plakala, a ja z nią. Urodzila się dokładnie w południe.
Mąż przeciął pępowinę. Urodzić łożysko to już był pikuś. Pozniej polozna zszyla mnie, nie bolało. Tylko 2 szwy były potrzebne.
Maleńką przelozyli mi na piersi, cichutko stękała.
Przewiezli nas na sale poporodową i tam 2 godzinki mielismy tylko dla siebie. Ja, moja Kornelka i mąż. Malutka instynktownie szukala cycka i sama go chwycila z zapałem ssąc.
To było takie piękne odczucie! Pozniej usnela mi na piersiach.
Po tych dwóch godzinach ja poszlam z pielegniarką się kąpać, a mąż z córeczką do ważenia, mierzenia i badania. Mała wazyla 2980, a wzrost 50 cm .
Tak u mnie wyglądal poród. Było ciężko bardzo, nigdy wcześniej nie wyobrazalam sobie ze tak może bolec, ale dałam rade. I choć jak pomysle o porodzie dreszcze mnie przechodzą, to gdybym musiala urodzilabym jeszcze i milon razy, bo ten moment gdy dziecko kładą na brzuchu jest wart każdego cierpienia.
Rodzilam w prywatnym szpitalu. Jestem szczesliwa ze wybrałam akurat to miejsce, gdzie czułam zainteresowanie i troske z każdej strony, gdzie tak bardzo mi pomogli.
Piękną date moje dzieciątko wybralo sobie na poród- 14.01.14. Czternastego czerwca ja się urodziłam, a czternastego lipca wzielismy z mężem slub. Wychodzi wiec na to ze 14 to nasza szczesliwa liczba.






Plemniczko,

Gratulacje i potwierdzam super data - szkoda, że moj mały nie urodził się tego dnia. 14.01 to też moje urodziny
Wysłany: 2014-01-27, 00:35

mała mi
avatar

Postów: 1014
0

Aher i Sla.s gratulacje dla Was mamuśki.
Sla.s , ależ to szybko zleciało, pamiętam jak razem wątkowałyśmy, a później szybko dogoniłaś
Wysłany: 2014-01-27, 08:20

marzycielka29
avatar

Postów: 1378
0

Sla.s gratulacje dla was
Wysłany: 2014-01-27, 08:21

marzycielka29
avatar

Postów: 1378
0

Plemniczko Kornelka piekna modelka i foto super .
Wysłany: 2014-01-27, 12:40

MoniaT
avatar

Postów: 430
0

Piękne dzieciaczki ja też już chcę a to jeszcze tyle czasu Gratuluję wszystkim rozpakowanym
Wysłany: 2014-01-27, 13:47

agga84aa
avatar

Postów: 4575
1

Plemniczko, Kornelcia to cukiereczek))!!! rewelacyjne zdjęcia!

Sla.s - wielkie gratulacje dla Was))
Wysłany: 2014-01-27, 14:13

kamila87
avatar

Postów: 120
1

Dziewczyny, dzieciaczki cudowne ! Witajcie w gronie mamusiek Gratulacje !
Wysłany: 2014-01-28, 17:00

patti
avatar

Postów: 2928
1

pasia27 napisała:
Mamy kolejna mamusie Asi urodzila dzisiaj corcie przez cc gratuluje


a ja pisalam u niej w pamietniku ostatnio z zapytaniem kiedy rodzi haha,a ona juz po i miala cesarke:-)

gratulacje dla wszystkich nowych mam
Wysłany: 2014-01-28, 18:18

JEDRNA5
avatar

Postów: 495
1

Kornelia to śliczna księżniczka
Wysłany: 2014-01-29, 12:37

aiwlys
avatar

Postów: 2052
21

Postanowiłam dziś zrobić Wam taki "skrócony" opis porodu. Malutki nakarmiony, uśpiony to mam chwilę żeby coś naskrobać. Tak więc..

Całą ciąże zniosłam dość nerwowo, hormony buzowały przez co sprzeczki itd. Wszystko mnie denerwowało.. Przez co bardzo ciężko było mi pod koniec, bo kiedy zaczęłam się denerwować potrafiłam się rozpłakać z myślą "co ja robię swojemu dziecku!?". M bardzo mnie wspierał i mimo wielu przykrych słów które usłyszał ode mnie dzielnie się trzymał i chociaż doskonale wiedział, że coś jest moją winą to przepraszał żeby załagodzić wszystko i uspokoić mnie. Niesamowicie mu za to dziękuje i jestem wdzięczna.
Malutki rozwijał się prawidłowo miałam robione usg prywatnie, dodatkowo badania prenatalne. Na III badaniach prenatalnych dostałam skierowanie na badania echo serca płodu ponieważ Mikołaj miał 182 uderzenia na minute. Jak się okazało i jak przypuszczałam dlatego, że dzień wcześniej wypiłam szklankę coli i cappuchino, ponieważ 3 tygodnie przed porodem byłam na tym badaniu i wszystko było jak najbardziej w porządku. Jednak na tej podstawie dostałam skierowanie na cesarkie cięcie. Prawdę mówiąc był to tylko pretekst ponieważ moja ginekolog doskonale wiedziała, że po poronieniu panicznie boję się skurczy i tego wszystkiego co miało mnie czekać.
Tak więc CC zaplanowano mi na 23.01.2014r.
Przed 7:00 byłam już w szpitalu na czczo i czekałam na przyjęcie. Moja ciocia (położna) specjalnie została po 12h zmianie żeby być przy narodzinach Małego, bo była też przy moim porodzie. Nagle przyszła kobieta, która mnie przyjmowała - jak się okazało też była przy moim porodzie. Zaczęły się śmiechy, że "rodzimy dziś rodzinnie" (moja mama była ze mną w szpitalu). Podałam dokumenty, podpisywałam co trzeba i podpięto mnie pierwszy raz w czasie ciąży na 20min do ktg. Ktg było książkowe, serduszko jak najbardziej ok, więc przyszedł lekarz, który miał mnie zbadać ginekologicznie - był to lekarz do którego chodziłam na usg. Jak już wszystko się skończyło przeniosłam się na piętro porodowe. Przyszła nagle moja druga ciotka, która jako lekarz odbierała mnie i znów śmiechy, że wszyscy mnie tu znają, wyciągali mnie i pomagali mojej mamie, a tu nagle ta kruszynka, która kiedyś miała 50cm sama teraz czeka na operacje. Położyli mnie na czymś co przypominało bardziej kozetkę niż łóżko porodowe . Zrobiono mi lewatywę. Później do podmycia się i znów na kozetkę. Podpięto mi kroplówki, a ja z minuty na minute czułam, że zbliża się godzina zero. Po pierwszej kroplówce dostałam antybiotyk dożylnie po którym zwymiotowałam. Podpięto mi drugą kroplówkę. Ja leżałam patrzyłam na zegarek, zaczęło robić się zimno i zaczęłam myśleć: jak to będzie. Nie zdążyła mi spłynąć kroplówka, a już jechałam na sale operacyjną. Gdy zobaczyłam te lampy, narzędzie i sprzęt zaczęłam się jeszcze bardziej bać. Przeszłam na łóżko operacyjne. Przyszła moja ginekolog prowadząca (anestezjolog) i zaczęła wbijać znieczulenie w kręgosłup - o dziwo nie bolało. Zrobiło się ciepło i po chwili nie czułam swego ciała. Podpięli mnie do aparatury, zastawili parawanem na wysokości biustu, a ja coraz bardziej zaczęłam czuć się zaniepokojona. Położna co chwilę pytała czy wszystko ok i trzymała mnie za rękę, bo widziała, że naprawdę jestem zdenerwowana sama na sali wśród lekarzy i położnych. Zaczęła mi mówić, że moja babcia uczyła zawodu większość położnych itd. A ja tylko starałam się w odbiciach lamp coś zobaczyć. W końcu zapytałam położnej "kiedy się to zacznie wszystko?" na co ona spojrzała z mega uśmiechem na twarzy i powiedziała "właśnie ostatnia warstwa" i w tym momencie chlusnęły wody. Ja zamarłam.. Nie wiedziałam jak się zachować co zrobić, nic nie widziałam, czekałam i wtedy te sekundy dłużyły się w nieskończoność. I usłyszałam.. Krzyk mojego Maleństwa. Uczucie nie do opisania. Choć jestem osobą naprawdę bardzo twardą i mało co mnie wzrusza to kiedy pokazali mi na chwilkę Małego rozpłakałam się. Zabrali go żeby zbadać itd. a mnie szyto. Lekarze coś do mnie mówili o szwach które zakładają itp. ale w tamtym momencie miałam to wszystko gdzieś i patrzyłam w stronę gdzie zabrano mojego synusia, który podczas badań kwikał. Zszyto mnie i zawieziono na sale. Leżałam i czekałam aż przyniosą mojego Skarba. I nagle wjechał swoją karetą. Położna położyła mi go na klatce. Taki cieplutki, malutki, bezbronny. Mój Mały CUD . Przystawiłam go do piersi, ale miałam duże problemy z pokarmem (trwało do dobre 4-5 dób). Zabrano go zważono, zmierzono. Maleńki miał 55 cm i ważył 3340 gram. W pierwszy dzień nie mogłam nawet napić się łyka wody. W drugi dzień nie mogłam jeść. A w trzeci tylko sucharki. Wyszliśmy w 3 dobie. W stanie dobry. Malutki został zaszczepiony i zbadany dokładnie przed wyjściem.
Teraz jesteśmy już w domku. Pobyt w szpitalu wspominam dobrze mimo licznych zastrzyków, które nadal muszę robić.
Malutki śpi, je, śpi, je i oby tak zostało!! Jest kochany! Przepiękny! I mój!
Nie żałuje, że wybrałam taką drogę porodu. Dochodzę do siebie dość szybko. I Mały daje mi dużo siły
Wysłany: 2014-01-29, 21:13

pasia27
avatar

Postów: 13367
0

Sla bylas dzielna.kurde mega stres jak sie idzie na cos planowanego niz nagle.podziwiam no tak dzieciaczki to cud
Odpowiedz