Muszę pilnować ziemniaczków, żeby były na czas, bo Maja zaraz przyjdzie, zje i jedzie na korepetycje z matematyki. A dziś dostała pierwszą od dawien dawna 4 z matematycznej kartkówki W soboty chodzi na kurs plastyczny i dostaje pochwały za jakieś lajnarty i wyczucia perspektywy. No może ma takie wyczucia, ja tam się nie znam
A najbardziej chce mi się śmiać, że od czasu zmiany nauczyciela od angielskiego w klasie, nagle Maja, to jakby nie było z lekka beztalencie w dziedzinie języków obcych, co było potwierdzane dotychczasowymi ocenami, to od czasu nowej nauczycielki - której jeszcze mówiłam, że 'się zdziwisz, że mama nauczycielka a córka nic nie umie' - no po prostu ma prawie same szóstki! Po znajomości chyba!
Dziś chwilę rozmawiałam z Mai wychowawczynią i się śmiałyśmy, że jej leki aż za dobrze działają, bo Majka chciała przyjść do szkoły w Dzień Nauczyciela, kiedy ogólnie dzieci miały wolne... Hehe. Pomyśleć rok temu, że tak będzie...
A dziś ma pójść z moją mamą na koncert Natalii Kukulskiej. Miała iść moja siostra w prezencie urodzinowym, ale jest nie do życia ostatnimi dni, bo ma chore dzieci. Wiecie, mamy, co to znaczy, tłumaczyć nie trzeba...
A ja nie czuję się też na siłach, bo jestem przeziębiona i ból głowy skutecznie pozbawiłby mnie jakiejkolwiek przyjemności z każdego koncertu. Także padło na Maję - niech ma odmianę. Muzyka na żywo to cudna rzecz!
Na razie idziemy smarkać dalej, zielony glut to nasze tajne hasło. Blee…
***
Z życia Pietrucha - spryciucha:
Babcia dziś opowiadała, jak to go lulała do snu - babcia leciutko kołysze samą poduszką i śpiewa kołysankę - i dziś też śpiewa tradycyjnie 'aaa, kotki dwa' a Piotruś otwiera zaspane oczka i poprawia ją 'tsi'. Od dziś kotki w kołysance są trzy!
Swoją drogą mam wrażenie, że mój synek jest naprawdę świadomy w kwestiach językowych! Rok temu tak się martwiłam, kiedy to 'mama' usłyszę, a dziś umie kształty, kolory, nazwy ulubionych samochodów, dużo zwierząt, tworzy swoje zdania i mówi to wszystko z sensem. Oczywiście po swojemu, trzeba być w kontekście, by zrozumieć, że 'towy' to fioletowy, a tego jak mówi 'niebieski' nie umiałabym nawet zapisać, ale to pikuś
Jeżeli on umie uzupełnić brakujące słowo w czytanej historyjce, to chyba naprawdę nie muszę się martwić
Z różnych różności:
*mały lubi wieczorem oglądać księżyc, muszę na chwilę otworzyć okno, patrzymy na księżyc i sprawia mu to z jakiegoś powodu ogromną frajdę
*z babcią słuchają o 12 hejnału w radio i potem muszę słuchać opowiadań, że pan, że tutut, że bim bam, a babcia mówi, że jak Piotrek widzi, że ona nastawia wodę na kawę, to sam sadowi się na krześle i czeka na tututu - hejnał z wieży mariackiej na trąbce - i czeka też oczywiście na kawałek drożdżówki. Nie ma to jak rytuały!
*dziś drugi dzień bez komputera, wcale nie jest tak źle, ale raz płacz był, 'ja ciem dina! dinoooo!' i to taki histeryczny, ale potem przeszło i nie wróciło. Ale jak włączę i potem ogłaszam koniec oglądania, to płacz jest jeszcze gorszy, więc chyba dobrze robię. Potem wrócimy do jakiś fajnych bajek, Piotrek, obiecuję!
*babcia opowiadała też, jak to jest z niego dumna, bo jak idzie z nim do sklepu, to on już sam woła 'dobly!' na dzień dobry, i 'nienia' na do widzenia, a w naszym centrum kultury i życia towarzyskiego, jakim jest sklep u Maryli, to fajnie być babcią kulturalnego wnuczka, hehe.
*i ode mnie: na ślubowaniu w szkole słyszałam przypadkiem jak jedna mama mówi do drugiej, że jej syn powiedział dziś rano (w sensie w dzień ślubowania): 'mamo! dziś jest najważniejszy dzień w moim życiu!'
No jak tu nie lubić tej pracy