avatar

tytuł: Motyle w brzuchu

autor: zielińska

Wstęp

about me

O mnie:

O mnie? Niby taka stara (rocznik 1980...) a wciąż jeszcze szukam takiej idealnej siebie... Zmieniam się, szukam właściwych ścieżek, chciałabym w końcu być z siebie zadowolona, ale... Zawsze jest jakieś ale! Ogólnie jestem żoną od 14 lat, matką też od 14, nauczycielką od 16.

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Normalną, taką co potrafi okazywać miłość, wybaczyć błędy lub przeprosić za swoje, cieszyć się, śmiać i płakać...

about me

Moje dzieci:

14-letnia Maja i 2-letni Piotruś. Moje cudy i sens życia!

about me

Moje emocje:

Zdarza mi się śmiać bez konkretnego powodu lub wzruszać przy oglądaniu jakiegoś badziewiastego serialu, więc chyba wszystko w normie :)

Włosy umyte, torby spakowane, przemówienie w głowie wyćwiczone. Sukienka wyprasowana, Mai rzeczy przygotowane. Plakaty do sali przygotowane. Plany lekcji wydrukowane. Już nawet zdążyłam spotkać na zakupach dwie mamy, które na mój widok wykrzyknęły, 'o! Pani będzie uczyć moje dziecko!'.
Mąż zaczyna urlop i będzie wprawdzie zgodnie z naszą krajową tradycją robił remont - mamy klatkę schodową do dokończenia - ale Piotrusia do babci będzie on odprowadzał, uff. 


Byliśmy dziś w lesie na spacerze, odetchnąć jeszcze sobie spokojnie, było tak pięknie, tak idealnie... Taki moment, kiedy na huśtawce jesteś na górze, jakby się mogło zaraz nieba dosięgnąć, ta sekunda zastygnięcia w locie - tak się dziś czułam. Czyli za chwilę czeka jakiś dół i spadek, ale cóż, normalne


A, wiem, co jeszcze miałam zrobić! Ogolić sobie porządnie kolana, bo jak siedziałam w aucie i tak spojrzałam, to same włoski z kolan mi wystają i mam włochate kolana! Nie mogę zacząć szkoły z włochatymi kolanami, co to to nie!

1
komentarzy
avatar
Powodzenia kochana
Dodaj komentarz

Nie taki diabeł straszny jak go malują! Da się przeżyć ten powrót do pracy, do tego z nerwów waga leci na łeb na szyję i jest dobrze, hehe. 
Rany, tyle z początkiem września się dzieje, że nie wiem, czy zdążę dziś opisać, takiego pandemonium to jeszcze nie było! 
* ja - a co, będę pierwsza. Dzieciaki mam bystre, jeden spryciul polecenia już sam sobie czyta, a to pierwsza klasa, panie i panowie! Bratnia dusza moja Trochę rozgadani, ale za to pewni siebie. I widać, że w zerówce nauczyli się dyscypliny, więc nie mogę narzekać. Czy można po jednym dniu lekcji już coś wiedzieć o swoich dzieciach? Można! Jak się ma trochę intuicji i doświadczenia, to można! Z minusów - witajcie graty szkolne - stary roklekotany laptop nie działa, połączenie internetowe nie działa, radio (w sensie odtwarzacz płyt cd) trzeszczy i ma co drugi przycisk...

*Maja - ma prawie 40 lekcji - 37 dokładnie - i lekką panikę w oczach. Damy radę! Połowa z tych godzin to wuef, poradzimy sobie! A w soboty będzie chodzić na kurs rysunku, już jest zapisana. Myślę jeszcze nad korepetycjami z matematyki, bo test ósmoklasisty... Zobaczymy. Dobrze, że ja już na zasiłku samym nie jestem, bo byśmy finansowo padli trupkiem.

*mały Krzyś - też ma zmiany, bo do tej pory, jak jego mama chodziła do pracy, to zostawał z tatą. Teraz trochę z babcią, trochę z nami i też musi się przyzwyczaić. 

*Wojtuś i Oleńka - moi siostrzeńcy i siostrzenice. On zaczyna pierwszą klasę - jak ja - a ona przedszkole... Trzeba się uzbroić w jakiś pancerz przeciwwzruszeniowy, bo płacz na pewno będzie... 

*siostrzeniec mojego męża też zaczął nową szkołę - technikum. To też nowy etap... A my raczej rodzinni jesteśmy, więc się przejmujemy...

*i wisienka na torcie - Pietruszek... Dzisiaj eM. przyszedł z nim pod szkołę i mały biegł do mnie przez pół ulicy wołając głośno 'mama!', wycałować się dał i chciał za rączkę tylko ze mną. Czyli tęskni, ale ogólnie jak mnie nie ma, to nie płacze, bawi się, i potrafi się sobą zająć. 
Wczoraj mały skończył 21 miesięcy. Biega, powtarza jak papuga najmniej spodziewane słowa, potrafi na pamięć uzupełnić parę słów w naszych książeczkach, albo dźwięków, odpowiada 'tak' i 'nie' na wszelkie pytania typu 'czy chcesz...', mówi 'jeście' jak coś chce, rozpoznaje wszelkie słodycze pochowane po domu. Wie, gdzie są czekoladki (chociaż tylko gorzka jest dostępna), gdzie są danonki, uwielbia ryż z jabłkami i cynamonem. Zaczął się wygłupiać i patrzy, czy się śmiejemy. Ma hopla na punkcie kolorów, liczenia i autek wszelkich. Nie pogardzi klockami, 'rysowaniem' - czyli ja coś tworzę i Piotrek to wykańcza jak najdosłowniej. Ogólnie mały człowiek się z niego robi... 
A najbardziej śmieszny jest jak daje się złapać na 'ale jeszcze drugie!' Jak coś jest  drugie, to jest godne uwagi i z góry fajne, ba, fajniejsze. Myjemy więc 'drugie' zęby, zakładamy 'drugie' buty czy inne spodnie... A Piotrek jak tylko sam coś zauważy, to krzyczy 'a druga! a druga!' (co brzmi z boku jak gugaguga).
I dowcip sezonu na pamiątkę: Żona widzi jak mąż przekłada naleśnika na patelni nożem i woła: Tylko nie nożem po teflonie! A mąż na to: Sama jesteś poteflon…
Ciągle mnie to śmieszy, no cóż, to może głupawka z nerwów. Idę nogi moczyć, bo dbam o stopy od paru dni. Ha! 

4
komentarzy
avatar
Ale mnie rozbawilas tym poteflonem muszę kiedyś spróbować to z mężem tylko jak go zagonic do patelni :p
avatar
Fajnie że tak dobrze zniosłaś powrót mam nadzieję że i mi pójdzie w miarę gładko zostało mi jeszcze półtora tygodnia i mam strach w oczach i ciągle bym tylko beczała mężowi, dobrze że ma urlop to mnie pociesza jak mam napady paniki.
avatar
Aha poteflon pierwsza klasa ))
avatar
Usmialam sie z tego poteflonu :p Powodzenia w pracy Ja jak sobie pomysle , ze bede musiala znowu do jakiejś isc to mam stracha, a pewnie za jakis rok niestety trzeba bedzie
Dodaj komentarz

No fajnie byłoby zawsze otwierać kidza i zobaczyć tyle nowych wpisów! Naprawdę przyjemnie. I tyle komentarzy, dzięki, jak jeszcze usłyszę dobry kawał, to nie omieszkam napisać, ale to musi być prosty kawał, krótki. Inaczej wszystko pomylę a połowę zapomnę

My sobie układamy życie pracujące, nie jest tak źle, chociaż na razie to mnie adrenalina napędza i zobaczymy, jak wszystko trochę się uspokoi, jak to będzie, jak zmęczenie dojdzie... A dobra, wtedy będą Święta a potem ferie a potem Wielkanoc i długi weekend majowy i jakoś dobrniemy do wakacji!

W każdym razie na razie w ogóle nie sprzątam, bo mąż robi remont i tylko podłogę czasem mokrą szmatą przelecę, ale czekam na koniec tego całego sajgonu. Zdążyłam się przyzwyczaić, że nasza klatka schodowa wygląda jak z czasów wojny, a tu taka zmiana, będzie czysto, biało i z kaflami na schodach! Jak u ludzi! a nie jak w dziczy jakiejś czy melinie, tak, tak...

Z Piotrkiem ogólnie wszystko gra.  Nauczył się mówić ''nie ciem'', jak nie ma na coś ochoty, taki mały dorosły człowieczek. Piotrusiu, pobawimy się klockami, dobrze? ułożymy wieżę? - Nie ciem. Nie. 
A chcesz danonka? - Taaaak!
Piotruś, idziemy do kąpieli! - Nie! Nie! Nie ciem!

Babcia go chwali, że grzeczny, bo on taki jest właśnie jak to się określa - ''grzeczny''. Nie wpada w histerie, słucha, jak ktoś mu coś proponuje, uważnie obserwuje co się dzieje, jakiś skaner sobie wewnętrzny włącza i tak patrzy i patrzy... Taki charakter. Maja też była taka uważna, ale przy tym była bardziej, o wiele bardziej energiczna. A Piotruś to taki ciapciuszek mój. Przytula się co chwilę i mówi, właśnie, nie mówi już tylko 'mama' ale 'mamuś'!!! Jak go nie kochać?! 
To tylko dla zachowania równowagi dopisze po cichutku, że strasznie się dziś wieczorem na niego wydarłam, że ma spać, nie, przepraszam, to było PIOTRUŚ JAK TY MI ZARAZ NE ZAŚNIESZ TO OSZALEJĘ!!!, bo oczy mu się kleiły i zamykały a ten uparcie kręgle wyciągał i turlał albo dobierał się do narzędzi stojących w korytarzu przez remont. Jak nakręcany króliczek jakiś. Rozbeczał się ale potem już go wzięłam na ręce, potuliłam i zasnął bez mrugnięcia okiem. Mam nadzieję, że mu się nie przyśni mama z wielką gębą.

To mi przypomina, że mojej siostrzenicy, tej co do przedszkola poszła śni się coś strasznego w nocy i przez sen płacze, nie budząc się, 'daj mi tego bąćka! ploszę!'... No tak... Ale ogólnie lubi przedszkole i chętnie chodzi.
Jej brat też jeszcze szkołę lubi

Maja - aż nie chcę zapeszać - też sobie super radzi. Uczy się!!! 

I przypomniało mi się z życia mojego: tłumaczę dzieciom, że otwieramy książki tu i tu, będziemy robić zadanie to i to, pokazuję wszystko i mówię: A teraz słuchajcie uważnie, co macie zrobić... i nie dokończyłam, bo wdarł się w mój głos radosny okrzyk z pierwszej ławki: PANI!!!  A co mamy zrobić?! 
No i tradycyjnie codziennie: - Do tego zadania bierzemy ołówek... - Pani! A ołówek czy kredki?!

0
Dodaj komentarz

Czy ja już pisałam, że mały jest po prostu grzeczny???!!! No dziś zaniosłam go przed chwilą do babci, wychodzę o 12, ale już się spanko szykowało, oczka mu się kleiły, to niech lepiej zaśnie już u babci, myślę sobie, biorę dzieciucha pod pachę, poduszkę ulubioną pod drugą pachę i niosę ten majdan na dół do babci. Kładę Piotrka na kanapie, leci w tle tvp abc, jakieś koniki biegają, Piotrek leniwie spojrzał, przyłożył głowę do poduszki i bez żadnego protestu, bez płaczu ułożył się pupą do góry - jego pozycja do spania - i pozwolił mi odejść. Jeszcze nawet stałam chwilę pod drzwiami, że może jednak zaraz zapiszczy, ale nie, nic... 

Jaka ulga, że dobrze się układa, że i Piotrek się przyzwyczaił, i babcia nie narzeka i widać mocno się polubili, skoro mój synek-mamy-przylepek nie protestuje Idę do pracy z lekką duszą!

0
Dodaj komentarz

Jeszcze parę dni i będzie rok jak tu sobie piszę... Fakt, że wolałabym żeby działało tu wszystko jak na belly, ale nie narzekam. Lubię pisać i już. 
A dziś mam ochotę podsumować ostatnie Piotrkowe etapy:
* etap zabaw siłowych, przepychanek i zapasów z Krzysiem. Patrzę na to z drżeniem serca i czujna jak lwica, ale pozwalam, ten chichot radosny mówi sam za siebie.
*etap biegania przed siebie - z dziką radością, jak kucyk na łączce. Trochę to z tyłu wygląda jakby biegał na co najmniej czterech nogach, takie nimi zawijasy wyczynia, ręce też niezbyt skoordynowane, ale ostatecznie porusza się w tempie umiarkowanego galopku, a o to przecież chodzi!
*etap sprawdzania, jak się siedzi w różnych miejscach. Na spacerach co jakiś czas jest przerwa, co by usiąść i pupą pokręcić po chodniku, po bruku, po piasku, na schodkach, na płotkach z podmurówką, po trawce, po piasku, po kamykach... Ciekawe, co będzie jak się kałuże pojawią... 
*etap opowiadania swoich przygód, aż tchu zabraknie, szkoda tylko ze po chińskiemu jakiemuś. Pika baka puku puku tam ooo!
*etap zakochania się w autkach, kołach, do zabawy na podwórku służy stary wózeczek dla lalek po Mai jeszcze, Piotrula jedzie i obserwuje, jak się kółka kręcą. Na wózek mówi 'kółka'. Ogólnie najlepsze jest wszystko co się turla, jak np. Mai markery. Jak ja jestem to pozwalam, jak Maja jest to krzyczy nie! nie wolno! i biedny mały ma dylemat, bo nie ruszy bez pozwolenia siostry i powtarza do skutku 'daj! daś? daś?'
*właśnie, etap bycia uprzejmym dżentelmenem - mówi 'kuję' - dziękuję i 'nienia' na 'do widzenia'. Oczywiście w sensie powtarzania za mną
*mój ulubiony etap - podbiegania do mnie i przytulania się, tak ot. A do łazienki już parę razy poszłam sama! Czyli mama może znikać, wiem, że i tak przyjdzie
*etap powtarzania słówek za wszystkimi, babcia chciała go ostatnio utulić kołysanką, a ten czorcik szeroko oczy otworzył i za nią 'aaa,aaa, kotki dwa'
*etap oglądania najbardziej idiotycznych rzeczy na jutjubie - jakiś ni to bajek, ni programów, gdzie latają różne kulki, w różnych kolorach a lektor mówi nazwy kolorów w różnych językach. Albo kształty. Ani treści, ani sensu, bo i tak tego nie zapamięta do szkoły. A weź to wyłącz...
I zakłada sobie butki różne na nogi, sam wciśnie się do swoich adidasków, ale w sumie też bez sensu, bo jak sobie rzepów nie zapnie, to i tak mu spadają  

1
komentarzy
avatar
Stare chińskie przysłowie mówi: Kto głupi, ten trzyma. A kto mądry, ten daje głupiemu do potrzymania.
To pisałam ja: Majciuszka
PS: Znowu nic o mnie, a ja idę jutro na pierwsze zajęcia z kursu rysunku, umieram z przeziębienia, drugi raz umieram na myśl o egzaminie, który mnie czeka i zamiast się uczyć, rzucam starymi chińskimi przysłowiami. MASAKRA JAKIE TO JEST UŁOMNE BEZ KAPPY ELO NARA ZAMRAŻARA I MIŚ KOALA
Dodaj komentarz

Nie tylko niedoczas ale i niedosen i niedo-coś-związanego-z-jedzeniem. Dobrze, że chociaż pranie robi się jakoś na bieżąco i gacie czyste wszyscy mamy. Mój czas w domu wygląda jakbym nie wiedziała co mam robić i miotała się bez sensu między jedną czynnością a drugą. Pozornie bez sensu, bo dzielę wszystko między a. co zrobić w domu (sprzątanie, obiad jakiś) b. co zrobić do szkoły c. sprawdzić  co chce plątający się pod nogami w tym czasie Piotruś. 
Teraz eM. wziął go na spacer, więc sprawdzam diagnozę dzieci moich szkolnych, szykuję materiały na jutro, piosenki na ślubowanie, dodatkowe zadania, bo mam zdolne dzieci i trzeba z nimi trochę szybciej i więcej niż podręcznik oferuje, sprawdzam, czy do dzienniczka nic nie trzeba wydrukować - właśnie, muszę ratę za drukarkę wpłacić - czy w dzienniku elekt. nie ma żadnych informacji od rodziców, czy na poczcie nie ma nic od dyrekcji, wysyłam materiały koleżance, bo sobie pomagamy na szczęście a nie zazdrościmy, planuję co na obiad jutro, na szczęście mam rosołek to coś jutro jesiennego zrobię, dynię też mam zamrożoną, może zupę dyniową? w zeszyty już wpisałam dzieciom szlaczki i kolejną literkę - a zeszytów li i jedynie 24 - myślę o bidulce mojej jednej co dziś płakała, bo nie chciała po lekcjach do świetlicy, tylko do domu, aż się serce kraje... i tak właśnie. 
Ale dobrze się z tym czuję! 
Pewnie do pierwszego opierdzielu dyrektorskiego, że czegoś jednak jeszcze nie mam, hehe. O czymś zapomniałam. E tam, o dzieciach pamiętam, najważniejsze. To jeszcze idę sprawdzić, czy Maja lekcje robi. Po pierwszych zajęciach z rysunku miała mnóstwo entuzjazmu, żeby coś w domu rysować, a potem zasiadła przed tabletem i chęci przeszły. Wrrr, zła byłam. Idę sprawdzić i pogonić.

A, Piotrek ma za sobą pierwszą imprezkę - był na wieczorze kawalersko-panieńsko-parapetówkowym u mojej siostry. Dzieciak na pokaz, hehe, bo grzecznie się pobawił autkami a potem miał swoją podusię i zasnął. I przespał pogaduchy. Maja za to nie przespała, tylko podsłuchiwała, ten wiek Kończę, bo czas goni! 
Bergamotko, jeszcze napiszę więcej, tylko - później, wiesz, jutro!

1
komentarzy
avatar
Kochana mam dokładnie to samo jeden wielki nie ......., musimy się jakoś przeorganizować po tym powrocie do pracy Pozdrawiam
Dodaj komentarz

Witam. Tu Maja.
Jakoś tak ostatnio mama nic nie pisze, więc tylko chciałam poinformować, że u nas wszystko w porządku. Tylko ja jakoś nie zdam i pójdę pod most.
Dobrze kończę, bo mama wraca.

0
Dodaj komentarz

Odczarowałam trochę swoje własne wesele. Bo byłam na pięknym ślubie mojej najmłodszej siostry, bo przypomniałam sobie po co to wszystko, bo poczułam, co to znaczy kochać, przypomniałam sobie... Nawet przed chwilą dobrowolnie obejrzałam nagranie z własnego ślubu, no oczywiście we fragmentach, bez przesady, siedzieć godzinami to ja nie mam czasu, ale trochę pooglądałam i zobaczyłam całkiem ładną pannę młodą uśmiechniętego mojego męża i jakoś trochę sobie odpuściłam. Że po co ten ślub był, że w ciąży, że może na siłę... Ech, nie warto tak się męczyć. Jakby coś miało pójść nie tak, to już dawno by poszło, a my sobie trwamy. Razem się bujamy po tym życiu codziennym i jakoś za burtę nie wypadliśmy! Nie ma co myśleć, co by było, gdyby. Gdyby babcia miała wąsy. 
I tak w ogóle to fajną mam rodzinę. I teraz i te 14 lat temu bawiliśmy się naprawdę fajnie, bez awantur, bez problemów, fochów, dąsów. A konik w wykonaniu Marzeny - niezmienny! I dziadek Teofil jeszcze u nas się bawił... Ciocia Danusia dziś jest w trakcie walki z rakiem... Jeden rozwód, inni partnerzy... Ale jakaś siła w rodzinie jest. Zmienia się coś z zewnątrz, a ta wewnętrzna siła, jakaś więź, jakaś mądrość - to zostaje! 

A to mój bohater poprawin, bo na samym weselu to on spokojnie z babcią sobie radził (pół dnia i całą noc!!! beze mnie!!! i podobno nawet nie zapytał o mamę, grrr ):
https://images92.fotosik.pl/53/98b95b11ced03db2med.jpg

ps. Naprawdę dziewczyny myślicie o przeniesieniu się na belly? Fresh Mm, mala86?AntiR, Katy, sudari,  przeniosłybyście się też? Dewa? Rybuu? Bo ja chyba za tłumem pójdę, a tak sama to nie wiem...

3
komentarzy
avatar
Toz to juz dorosly mezczyzna skoro nie pytal o mame :p Co do przeniesienia sie na belly to chetnie, ale nie wiem czy moge jesli nie prowadzilam tam pamiętnika wczesniej...
avatar
Ja też zaczęłam pamiętnik tu, na kidz, a potem założyłam drugi na belly, i mogę pisać w obydwóch, więc chyba można...
avatar
Kurcze, probowalam tam zalozyc pamiętnik i cos sie nie udaje :/ Przekierowuje mnie na pamiętniki innych i tyle..
Dodaj komentarz

Robię próbę powrotu na belly: mój pamiętnik na belly

Jeszcze nie wiem, gdzie będę pisać ostatecznie, ja to jednak niezdecydowana jestem strasznie jak to cielę na niedzielę!

0
Dodaj komentarz

Muszę pilnować ziemniaczków, żeby były na czas, bo Maja zaraz przyjdzie, zje i jedzie na korepetycje z matematyki. A dziś dostała pierwszą od dawien dawna 4 z matematycznej kartkówki W soboty chodzi na kurs plastyczny i dostaje pochwały za jakieś lajnarty i wyczucia perspektywy. No może ma takie wyczucia, ja tam się nie znam
A najbardziej chce mi się śmiać, że od czasu zmiany nauczyciela od angielskiego w klasie, nagle Maja, to jakby nie było z lekka beztalencie w dziedzinie języków obcych, co było potwierdzane dotychczasowymi ocenami, to od czasu nowej nauczycielki - której jeszcze mówiłam, że 'się zdziwisz, że mama nauczycielka a córka nic nie umie' - no po prostu ma prawie same szóstki! Po znajomości chyba! 
Dziś chwilę rozmawiałam z Mai wychowawczynią i się śmiałyśmy, że jej leki aż za dobrze działają, bo Majka chciała przyjść do szkoły w Dzień Nauczyciela, kiedy ogólnie dzieci miały wolne... Hehe. Pomyśleć rok temu, że tak będzie... 

A dziś ma pójść z moją mamą na koncert Natalii Kukulskiej. Miała iść moja siostra w prezencie urodzinowym, ale jest nie do życia ostatnimi dni, bo ma chore dzieci. Wiecie, mamy, co to znaczy, tłumaczyć nie trzeba...
A ja nie czuję się też na siłach, bo jestem przeziębiona i ból głowy skutecznie pozbawiłby mnie jakiejkolwiek przyjemności z każdego koncertu. Także padło na Maję - niech ma odmianę. Muzyka na żywo to cudna rzecz!

Na razie idziemy smarkać dalej, zielony glut to nasze tajne hasło. Blee…

***
Z życia Pietrucha - spryciucha:
Babcia dziś opowiadała, jak to go lulała do snu - babcia leciutko kołysze samą poduszką i śpiewa kołysankę - i dziś też śpiewa tradycyjnie 'aaa, kotki dwa' a Piotruś otwiera zaspane oczka i poprawia ją 'tsi'. Od dziś kotki w kołysance są trzy! 
Swoją drogą mam wrażenie, że mój synek jest naprawdę świadomy w kwestiach językowych! Rok temu tak się martwiłam, kiedy to 'mama' usłyszę, a dziś umie kształty, kolory, nazwy ulubionych samochodów, dużo zwierząt, tworzy swoje zdania i mówi to wszystko z sensem. Oczywiście po swojemu, trzeba być w kontekście, by zrozumieć, że 'towy' to fioletowy, a tego jak mówi 'niebieski' nie umiałabym nawet zapisać, ale to pikuś
Jeżeli on umie uzupełnić brakujące słowo w czytanej historyjce, to chyba naprawdę nie muszę się martwić

Z różnych różności: 
*mały lubi wieczorem oglądać księżyc, muszę na chwilę otworzyć okno, patrzymy na księżyc i sprawia mu to z jakiegoś powodu ogromną frajdę
*z babcią słuchają o 12 hejnału w radio i potem muszę słuchać opowiadań, że pan, że tutut, że bim bam, a babcia mówi, że jak Piotrek widzi, że ona nastawia wodę na kawę, to sam sadowi się na krześle i czeka na tututu - hejnał z wieży mariackiej na trąbce - i czeka też oczywiście na kawałek drożdżówki. Nie ma to jak rytuały!
*dziś drugi dzień bez komputera, wcale nie jest tak źle, ale raz płacz był, 'ja ciem dina! dinoooo!' i to taki histeryczny, ale potem przeszło i nie wróciło. Ale jak włączę i potem ogłaszam koniec oglądania, to płacz jest jeszcze gorszy, więc chyba dobrze robię. Potem wrócimy do jakiś fajnych bajek, Piotrek, obiecuję!
*babcia opowiadała też, jak to jest z niego dumna, bo jak idzie z nim do sklepu, to on już sam woła 'dobly!' na dzień dobry, i 'nienia' na do widzenia, a w naszym centrum kultury i życia towarzyskiego, jakim jest sklep u Maryli, to fajnie być babcią kulturalnego wnuczka, hehe.
*i ode mnie: na ślubowaniu w szkole słyszałam przypadkiem jak jedna mama mówi do drugiej, że jej syn powiedział dziś rano (w sensie w dzień ślubowania): 'mamo! dziś jest najważniejszy dzień w moim życiu!'
No jak tu nie lubić tej pracy

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}