avatar

tytuł: Na huśtawce

autor: gosia81

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)

Długo mnie tu nie było...

30 czerwca nasz Starszak zakończył edukację przedszkolną!!! Na cześć 'absolwenta' hip hip hura!
Z tej okazji nawet przemógł w sobie niechęć do publicznych wystąpień i pierwszy raz w swoim życiu pozostał z dziećmi na scenie. Dla mnie był to najpiękniejszy występ na świecie, chociaż jego rolą było 'tylko' stać w kółeczku i śpiewać z razem z innymi dziećmi 'Jadą jadą misie'. Potrząsał też do taktu dzwoneczkami ;D Mój kochany syneczek! - bardzo się wzruszyłam i żałowałam, że mąż nie mógł tego zobaczyć, bo został w domu ze śpiącym Dzidkiem. I tak rozpoczęliśmy rodzinne wakacje

A w związku z tym moja obecność przy komputerze jest bardzo sporadyczna i krótka. Stąd też nie pojawiały się tutaj nowe wpisy. Ale powoli będę nadrabiać zaległości

5
komentarzy
avatar
Gratulacje dla starszaka i czekam na kolejne wpisy, stesknilam sie za dr. mama
avatar
Ja też :-)
avatar
Ja też :-)
avatar
Czyli teraz szkoła Wpadaj do nas w przerwach od wakacji
avatar
nadrabiaj nadrabiaj !
Dodaj komentarz

Działo się

4 lipca urządziłam wreszcie imprezę po-obronną. Zaprosiłam na serio wielu ludzi (około 70 osób), z którymi chciałam świętować uzyskanie tytułu. Potwierdzenie przybycia dostałam od 48 osób (wliczam w to dzieci), a skończyło się na obecności 40 (w ciągu dwóch dni) Niezłe towarzystwo się zebrało! Wprawdzie urobiłam się po łokcie, ale... było mi to bardzo potrzebne!!!

Trzeba było po prostu odtańczyć symboliczny taniec radości ;D
Uwolnić się od emocji, a właściwie to uwolnić z wnętrza pozytywne emocje 'przytrzymane' od 1 kwietnia!

Mogę powiedzieć, że dzięki tej imprezie 'doszłam do siebie', choć później musiałam odpocząć kilka dni u moich Rodziców, ale o tym w następnym wpisie...

3
komentarzy
avatar
Spora imprezka !
avatar
prawie jak wesele!
avatar
O ja ale impreza
Dodaj komentarz

U nas zęby w natarciu - Mały miał takie 5-6 dni, że nic miękkiego do buzi nie brał, tylko 'piłował' te dziąsła spuchnięte - najlepiej paluszkami słonymi (tylko bez soli, juniorki czy coś takiego). Teraz chwila przerwy, ale dalej daję mu takie żelowe gryzaki uprzednio schłodzone w lodówce, no i żelem smaruję jak widzę, że już go wkurza wszystko.

Szykowałam się do obszernego wpisu o Misiu, ale przez weekend rozchorował się Starszak (wymioty i biegunka, których nie udało nam się zatrzymać, no i odwodnienie) i właśnie pojechał z Tatą do szpitala - będą go nawadniać kroplówkami, bo w domu już sobie nie dawaliśmy rady. Ja zostałam w domu z Dzidkiem, bo chcę Małego trzymać jak najdalej od szpitalnej wylęgarni 'wszystkiego'. Denerwuję się co z tym moim synkiem będzie - to takie chucherko (19 kilo), niejadek, bardzo wrażliwy na upały... ;(

Tak więc póki co relację z postępów Małego przesuwam w czasie...

2
komentarzy
avatar
oj szpital starszak plus zeby mlodszego, lekko nie jest, powodzenia!
avatar
Biedny sie namęczy z tymi biegunkami trzeba bardzo uwazac :/
Dodaj komentarz

Dzisiaj Miś kończy 9 miesięcy!!! Obiecuję sobie (i Wam), że choćbym wieczorem padała przysłowiowo na twarz, to napiszę o nim coś więcej.
Wczoraj wróciłam do domu z wakacji u Rodziców, ale Starszak jeszcze u nich został, bo tam są jego kuzynki, no a my-Rodzice plus Dzidek to 'marne' towarzystwo do zabaw w porównaniu do czterech wesołych dziewczynek (10, 9, 9 i 6 lat) ;P

Tak więc chwilowo znów mamy tylko jedno dziecko pod opieką ;D Jaki luz!!! No nie do uwierzenia

I jeszcze mam taki news, że wczoraj (wiec prawie równo 9 mies. po porodzie) zawitała do mnie pierwsza @. Jestem trochę rozczarowana, bo myślałam, że aktywne KP odwlecze tę sprawę, ale z drugiej strony gin. obstawiał w zeszłym tyg. infekcję lub nadchodzącą @, więc w sumie lepiej, że to ona niż jakaś choroba (bardzo bolało mnie podbrzusze jako zapowiedź).
No więc 'zabawa' zaczyna się od nowa ;/, ech... a po pierwszym dziecku miałam 1,5 roku spokoju!
Odmeldowuję się do wieczora.

0
Dodaj komentarz

I oczywiście znów jestem do tyłu z wpisami...
Przez ten wakacyjny 'bezczas' nie zaglądałam ani do komputera ani w tzw. internety. I nie było mi z tym źle ;P

Wiem, pamiętniki teraz wymierają, nikomu nie chce się już pisać i nie czyta się też cudzych zapisków, o komentowaniu to już nawet nie wspominam ;P Niemniej, ja i tak coś tam bym chciała zapisać, bo zaraz wszystko uleci z pamięci...

Ad rem:
*
Starszak był w szpitalu na szczęście tylko dwie pełne doby. Mąż świetnie sobie z nim radził. Gorzej było ze mną w domu - pierwszy raz musiałam 'wybrać' między dziećmi tzn. w zasadzie wybór był żaden: musiałam zostać z Maluszkiem, bo cycuś itp. To są trudne sytuacje - martwisz się o jedno dziecko, ale musisz zostać z drugim i pojawia się taka niemoc, rozdarcie wewnętrzne. Dobrze, że to nie było nic poważnego i trwało krótko, uff...

**
W domu u moich Rodziców dzieci czują się wspaniale - Dziadkowie je rozpieszczają i dostarczają atrakcji. Najważniejsze jest chyba jednak to, że kuzynostwo jest tam razem. Gospodarstwo moich Rodziców to dla nich 'magiczna kraina' - 'wolno-wybiegowy chów dzieci' w takich warunkach to jest spełnienie marzeń rodzicielskich
W zasadzie moglibyśmy tam siedzieć całe lato, ale... znów to ja jestem tym 'słabym ogniwem', bo tęsknię za Mężem, za własnym domem, no i po kilku dniach 'bycia przede wszystkim dzieckiem swoich Rodziców' czuję dyskomfort, pragnę wrócić do świata, gdzie to ja jestem Rodzicem. Nie wiem jak to działa, ale tak jest i już. Dlatego, właściwie krążymy miedzy dwoma domami - nawet Starszak zdecydował się zostać u Dziadków bez naszej asysty na parę dni.

***
Starszy synek dostał psa Czarusia, ma go na spółkę z Babcią, która mieszka obok nas - tzn. piesek mieszka u Babci, ale Synek może się z nim bawić kiedy chce ;P
Z tego Czarusia to niezły ancymonek, ale bardzo nas rozwesela

****
W dzisiejszym wpisie najważniejszy miał być jednak Misio To taki słodziaczek, że nie wiadomo od jakich peanów zacząć notkę ad. skończonych przez niego 9 miesięcy.

Zacznę może od osiągów i osiągnięć: Miś mierzy 85 cm, waży 10.1 kg i ma 4 zęby (dolne i górne jedynki). Świetnie radzi sobie z samodzielnym jedzeniem, w jego menu pojawiło się już tyle różności, że trudno je spisać (dziś np. na śniadanie jadł makrelę i chleb, a wczoraj jogurt naturalny). Z widoczną przyjemnością zajada gotowanego brokuła i kalafiora oraz inne warzywa, lubi surowe jabłka, morele, brzoskwinie i nektarynki, porzeczki, borówki, poziomki. Całkiem sprawnie wychodzi mu już chwyt pęsetowy, więc zjada nawet okruchy. Jest wielkim amatorem chleba ze skórką, bułek, paluszków, wafli, ale najbardziej lubi po prostu zabierać nam jedzenie z talerzy. Najfajniej jest kiedy jego posiłek przypadnie w trakcie naszego, trzeba jedynie pilnować, by choć jeden składnik był dla niego odpowiedni i wówczas mam 'z głowy' szykowanie mu osobnego jedzenia.

Co do rozwoju fizycznego - raczkuje i pełza do tylu i wokół własnej osi, wysoko unosi się na rękach, ale pupy jeszcze nie dźwiga do pozycji na czworakach. Dużo się turla i w ten sposób jedynie się przemieszcza na jakieś większe odległości. Podciąga się do siedzenia i lubi 'sprężynować' na nogach, ale do samodzielnego siadania czy stawania jeszcze mu daleko, oj daleko... Można powiedzieć, że w dalszym ciągu Miś jest 'stacjonarny', choć absolutnie nie można go nigdzie zostawić samego, bo trudno przewidzieć kiedy zrobi 'bam' do tyłu i gdzie się poturla.

Nauczył się podnosić rączki wysoko do góry w odpowiedzi na pytanie: Dzidek, a jaki duży urośniesz? I domaga się bicia brawo, kiedy uda mu się to pokazać Zaczyna też machać rączką 'papa' na pożegnanie i uwielbia robić głową 'baran baran puc' do czyjejś głowy, przytula się na słowa 'moja moja' i miewa chwilki zawstydzenia, gdy poznaje nową osobę. Słodkie to jest ogromnie i rozczula mnie za każdym razem.
Widać, że dużo rozumie - zwłaszcza z rzeczy, które się powtarzają, wie, że będzie jadł owoce kiedy mówię, że mama robi 'taru taru'. Nasłuchuje odgłosów z piętra domu i uśmiecha się wtedy, bo wie, że zaraz z góry zejdzie Tata lub Starszy brat. Uwielbia moczyć się w miednicy z wodą, a na znak że chce spać, przytula swój ukochany niebieski kocyk. Zakochał się od pierwszego wejrzenia w wiatraku, który nas chłodzi i aż cały drży z emocji pokazując żebym pozwoliła mu dotknąć tej cudownej maszyny co robi wiatr
Słucha kiedy zabraniam brać czegoś do buzi (trzeba powtórzyć kilka razy zakaz stanowczym głosem) i tłumaczę mu, że to rzecz tylko do rączki. Coraz częściej bierze coś i tylko ogląda lub sprawdza jaki odgłos pojawi się gdy upuści daną rzecz, powstrzymuje się od lizania i ciamkania, woli sprawdzać, do czego może służyć zabawka
Gdy czegoś nie chce, ma dosyć lub jest znudzony, woła 'mama ne ne ne'. Po Tacie powtarza proste sylabowe pioseneczki. Rozpoznaje wielu członków rodziny - kuzynki, ciocie, babcie itp. Nie boi się iść do nich na ręce, bez problemu zostaje pod ich opieką nawet na 2-3 godziny, z czego niestety ja nie korzystam zbyt często - sama nie wiem dlaczego. W dzień coraz rzadziej pije z piersi - w zasadzie dwa razy, przed każdą drzemką. Ale za to porządnie się najada z cycusia przed snem, w nocy 1-2 razy i rano także. Tak więc jego śniadanie bez mleczka wypada często dopiero około 11.00, w związku z czym, nierzadko dostaje już wtedy mięsko i zupkę.

Zasypia prawie codziennie pomiędzy 19.30 a 20.15, w nocy je nieregularnie np. o 23, 2 i 5 w nocy lub nie budzi się przed północą tylko śpi np. ciurkiem do 1 lub 3. Na dobre pobudkę robi około 6.30-7.00 rano, co jest super sprawą, bo wcześniej budził się pomiędzy 5 a 6 ;/. Zdarza się mu też brykać w nocy tzn. nie spać, domagać się zabawy - turlania i pokazywania świata (do tej pory zrobił tak tylko kilka razy, ale dał mi tym do wiwatu).
Zasadniczo od 20.00 do pierwszego nocnego karmienia oraz wszystkie dzienne drzemki przesypia w swoim łóżeczku. Jeśli w nocy zaśnie przy cycusiu, to też tam wraca, ale jeśli chce się przytulać to zostawiam go już u siebie. Czasem śpi w wózku na spacerze, ale osobiście wolę, jak śpi w domu, bo ja wtedy mogę zrobić coś pożytecznego, a na polu to mogę ewentualnie tylko odfajkować prace ogrodowe.

Dzidek źle znosi wysokie temperatury i wówczas w ogóle nie jest sobą - żongluje drzemkami, porami karmienia i długością snu oraz czuwania, ogólnie mówiąc zrzędzi. Widzę, że się męczy podczas upałów, więc jesteśmy raczej stacjonarni, siedzimy w domu, gdzie jest zdecydowanie chłodniej niż na zewnątrz. Co za niefart, że tego lata jest tak piękna pogoda, iż w zasadzie non stop trzeba się chować przed słońcem!

I jeszcze jedno zapiszę ku pamięci: Misio ma swojego ulubionego cycusia - lewego, bo zazwyczaj zasypia na mojej lewej ręce (tak łatwiej mi go odłożyć do łóżeczka), dlatego prawą pierś podaję mu zawsze jako pierwszą, by cokolwiek z niej wypił, póki jest głodny. Oby KP z użyciem dwóch piersi trwało jak najdłużej

3
komentarzy
avatar
Mis duzy byl od poczatku, wiec nic dziwnego, ze teraz jest taki jak moj roczniak super! No i fakt, pamietniki wymieraja, ale nie jest jeszcze tak zle, pare nas zostalo z potrzeba pisania o swoim zyciu i swoich dzieciach Ja tu jeszcze posiedze....starania planuje, na razie tylko w teorii
avatar
Ale fajnie macie u rodziców, marzy mi się taki wioskowy raj dla dzieciaka zwłaszcza. Na razie planuje zabrać małą do znajomych na wieś, taką prawdziwą wiesz. Ale Misio duży i zdolny Może jakas skromna fotka?
avatar
Fajnie tak poczytać, jak synek rośnie. I jak tak czytam, to myślę, że dzieci to uczą się bardzo szybko i bardzo dużo.... Pozdrawiam.
Dodaj komentarz

Przez ostatnie 4 tygodnie leczyłam się na uporczywy ból gardła - m.in. trzema różnymi antybiotykami i kilkoma środkami przeciwbólowymi. Efektów leczniczych brak.
Wczoraj poszłam do laryngologa, który stwierdził, że gardło wygląda dobrze (a ja z bólu przy badaniu się popłakałam, w nocy nie mogę spać, taki mam bolesny obrzęk). Zalecił mi badania (ob, morfologię, tsh, crp) i poradził szybką konsultację z endokrynologiem, który winien mi zrobić usg tarczycy, bo taki ból i obrzęk może świadczyć np. o guzie tarczycy.
No i mam pietra jak cholera.

Dziś oddałam krew do badania, jutro odbieram wyniki i idę na prywatną wizytę do endokrynologa.

Śniło mi się, że musiałam iść do szpitala i przez to zakończyłam karmienie piersią Misia.
Trzymajcie proszę kciuki, abym wreszcie dowiedziała się co mi właściwie jest i oby to nie było nic groźnego, nic poważnego...

1
komentarzy
avatar
na pewno nic groznego, nie denerwuj sie! czekam na wiesci!
Dodaj komentarz

Byłam wczoraj na usg tarczycy u endokrynologa, bo wyniki badań wyszły mi fatalne (CRP< TSH< OB< MORFOLOGIA koszmarne, ZA WYSOKIE TĘTNO). Lekarka obstawia, ze to wirusowe zapalenie tarczycy. Mam zrobić jeszcze inne badania i prawdopodobnie od poniedziałku zacznie się leczenie sterydami. Teraz lekami wyrównuję tętno i staram się załagodzić okropny ból.

Snuję się bez życia, tętno świruje, tarczyca opuchnięta i boląca... ech, szkoda gadać. A tu niedługo wrzesień i debiut Starszaka w zerówce... A Misiek nauczył się machać papa i mówić papa

1
komentarzy
avatar
wirusa wyleczysz i bedziesz jak nowa!!! do wrzesnia jeszcze troszke...
Dodaj komentarz

Dokładnie 6 lat temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży z pierworodnym Pamiętam te emocje, szok i dzika radość, jakby to wydarzyło się wczoraj, a nie 6 lat temu, w upalny sierpniowy dzień, po... po mega imprezce z teściową ;P ha ha ha

A wy pamiętacie ten dzień kiedy na teście pokazały się dwie kreseczki?

2
komentarzy
avatar
no ba! duma mnie rozpychala na wszystkie strony
avatar
nie da się zapomnieć 1 stycznia 2015 w Nowy Rok
Dodaj komentarz

U mnie porażka i kopniak w d. od losu - to wirusowe zapalenie tarczycy wykańcza mnie, parametry krwi i hormonów świrują tak jakbym miała białaczkę. Czuje się fatalnie, nawet popłakałam się dziś w aptece, taki miałam dół kondycyjny.

Muszę od dziś brać sterydy i leki na serce - ergo: muszę nagle odstawić małego od piersi. Ciężko mi to ogarnąć i przeprowadzić jakoś składnie. Nie o takim końcu KP myślałam. Minimum leczenia to 15 dni na wysokich dawkach wykluczających KP (a potem kolejne 3-4 tyg na niższych dawkach). Może uda mi się odciągać mleko (i wylewać je) i nauczyć młodego pić z butelki jakąś mieszankę, a potem wrócić jeszcze do KP...???
Wiem wiem pewnie sama siebie oszukuję ;(
Dupiate to i tyle. Załamka.

3
komentarzy
avatar
Cholera, no nienajlepiej. Nie wiem czy to dobry pomysł żebyś jeszcze męczyła się z odciąganiem. Zadbaj teraz o siebie. Sciskam Cię gorąco
avatar
hej, wracaj do zdrowia, to najwazniejsze, no i zgadzam sie z miriiam, sciaganie to harowka, chodz wiem, ze jestes pracowita, to moze czas odpoczac troche...fajnie zakonczyc karmienie w ardziej bnaturalny sposob, ale wypadki losowe sie zdarzaja..sciskam!
avatar
nie odchodz na zawsze . mozna ograniczy, ale badz, nie jakis kontakt bedzie...mnie to tak troche ´´boli´´jak laski odchodza na amen... bez echa...
Dodaj komentarz

U mnie porażka i kopniak w d. od losu - to wirusowe zapalenie tarczycy wykańcza mnie, parametry krwi i hormonów świrują tak jakbym miała białaczkę. Czuje się fatalnie, nawet popłakałam się dziś w aptece, taki miałam dół kondycyjny.

Muszę od dziś brać sterydy i leki na serce - ergo: muszę nagle odstawić małego od piersi. Ciężko mi to ogarnąć i przeprowadzić jakoś składnie. Nie o takim końcu KP myślałam. Minimum leczenia to 15 dni na wysokich dawkach wykluczających KP (a potem kolejne 3-4 tyg na niższych dawkach). Może uda mi się odciągać mleko (i wylewać je) i nauczyć młodego pić z butelki jakąś mieszankę, a potem wrócić jeszcze do KP...???
Wiem wiem pewnie sama siebie oszukuję ;(
Dupiate to i tyle. Załamka.

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}