Pierwsza awantura w spitalu publicznym odhaczona. Wkurza mnie to, bo każdym takim wyskoku jestem wykończona psychicznie bo oznacza to:
1. Powtarzanie scenariusza na gaszku:
- Co oni sobie myślą? Że ja nie mam życia prywatnego? tyle czasu siedzieć i czekać aż cię w mordę jeża zaproszą do gabinetu... Ale widziałeś to? Wołali wszystkich poza nami, tak jakby to robili specjalnie.
2. Wyładowywanie się na biednej Gertrudzie:
- Babcia a co tu taki bałagan? No zobacz... U mnie widzisz kurz na tarasie a u siebie nic??? No przecież tak nie może być! (Oczywiście,że może. Gertruda ma 92 lata i ma prawo do rozsypania i rozdeptania mokrymi skarpetami rozpuszcalnej kawy na podłodze w kuchni, ale dotrze to do mnie dopiero po poludniu jak wybudze się z drzemki)
3. Dziecko głodne ale na szczęście uśpione, wiszące a to na mnie a to na ojcu, bo nie oczekiwaliśmy tyle czekać i nie mieliśmy wózka ani butelki.
4. Mąż głodny i wystraszony, bo nie myślał że tyle nam zejdzie i że tak zacznę się rzucać po szpitalu drąc się na każdego
5. Ja głodna i zła, bo czuję się dyskryminowana.
I tu nie chodzi o hormony. Cypr jest tak beznadziejnie leniwy, że nawet gdyby dać im po sto milionów dziennie, to i tak dalej by się spóźniali do pracy, popijając kawę za kawą i robiąc wszystko tylko nie to co do nich należy.
- Panu za siedzenie w tym budynku płacą - wydarłam się na lekarza po tym jak udało mi się szturmem dostać do gabinetu - plus jeszcze JA płacę, za to żeby pan mnie zbadał. Czy ja jestem mniej ważna od innych ciąż, które przechodzą tym korytarzem???
- A PANI niech się nie odzywa!- zamknęłam buzię umalowanej jak na dyskotekę pielęgniarce - jak pani idzie do fryzjera nie czeka pani dwóch godzin na swoją kolej, tylko siada pani na krzesło tak jak była pani umówiona! Od ósmej czekam jak idiotka z dzieckiem na ręku i gdyby nie moja awantura dalej bym czekała.
A lekarz jeszcze większy tępak, bo pokazał mi kartkę z wizytami, gdzie moje nazwisko było przy godzinie 9tej, chcąc się jakoś wytłumaczyć, choć żadne przepraszam nigdy nie padło, a to już przelało mój poziom jadu i z kartką poleciałam do recepcjonistki i wydarłam się na nią przy wszystkich pacjentach, bo umówiła mnie na 8, lekarz ma mnie na 9, a do gabinetu wdarłam po 10tej! Ale uszy kuliła... Szkoda mi jej teraz, ale cóż. Brak jakiejkolwiek organizacji, brak komunikacji, brak szacunku i brak współczucia. Debile.
Lekarz na podsumowanie powiedział tylko: I tak dziś nie będzie nic wiadomo, bo jest jeszcze za wcześnie.
No tak. Witamy na CYprze. Gdzie rozsądek, dyplomacja i empatia rozpłynęły się jak cypryjskie banki dawno temu...
PS> Coś w brzuchu jest umiejscowione prawidłowo. Zastanawiam się nad kolejnym porodem prywatnie...












