Dziękuje za wsparcie! Jesteście kochane.
Sytuacja wygląda tak: o zapaleniu nic nie wiemy bo czekamy na wyniki posiewu. Gaja leży prawie cały czas pod kroplówką pomagającą jej wypłukać żółtaczkę. W poniedziałek jeszcze USG brzuszka i główki.
No i leczenie zależy od wyników badań - na razie tylko wegetacja przez długi weekend.
Od 48h Gaja jest na sztucznym mleku i... już zostanie. To kolejny szpital faszystowski jeśli chodzi o dietę i jeszcze mam za mało pokarmu - mam dość. Zostałam mamą BUTELKOWĄ.
Może to zbieg okoliczności ale od kiedy Gaja przeszła na hipoalergiczną mieszankę - jest innym dzieckiem! Śpi i w czasie aktywności spokojnie leży i obserwuje świat. Płacze tylko podczas zabiegów i z głodu.
Wczoraj miałyśmy 2h bardzo czułe - przytulałyśmy się, dotykałyśmy, obserwowałyśmy. Czułam jak nawiązujemy więź. Cudowne uczucie! Teraz rozumiem Michaele - kontakt ze spokojnym, ciekawym świata dzieckiem to czysta rozkosz! A do tej pory to Gaja miała tylko takie przebłyski aktywności - głównie jednak spała i płakała.
Może ona tak rozpaczała z głodu lub z powodu jakiegoś dyskomfortu trawiennego? A może to przypadek, że teraz jest grzeczna. W każdym razie jest CUDOWNIE. Może to chwilowe ale Malutka odczuła ogromną ulgę i to widać w jej zachowaniu i wyrazie buzi. Oby taka została!!!
Ja dochodzę do siebie. Wczoraj było apogeum. Nigdy nie wyglądałam tak źle jak teraz. Poważnie - jakbym miała jakąś poważną wyczerpującą chorobę! No i od 3 dni robię białą kupę no a że nie jestem tu pacjentką nie mam z kim tego skonsultować
Wyglądam i czuję się wykończona. Ale od wczoraj NORMALNIE JEM! Co za radość, co za ulga!!!!
Znów chce mi się żyć! (Mam nadzieję, że ta kupa to tylko od jałowej diety a nie od problemów z wątrobą (
Majówka w szpitalu to żadna przyjemność, ale leżę ze zdrowiejącym dzieckiem i jakoś jestem spokojna o jej zdrowie. No i to nic w porównaniu z sytuacją biednej Miriam i jej Ninki.
Jestem zmęczona, ale z dnia na dzień jest lepiej.







