Wiem ze zlobek jest fajny, ze dzieci maja kontakt z rowiesnikami, ale czy ja naprawde musze sie tlumaczyc dlaczego moje dziecko JESZCZE nie chodzi do zlobka????
Nie chodzi, bo jakos sie wyrabiamy.
Nie chodzi bo mnie nie stac.
Nie chodzi bo dojazdy i godziny zlobkowe nie urzadzaja mnie w niczym.
I nie chodzi, bo nie!
Rozumiem, ze kontak z rowiesnikami jest potrzebny,ale na razie musza mu wystarczyc dzieciak naszych znajomych, a w przyszlym roku bedzie chodzil juz do przedszkola darmowego, wiec moze i na jakies zajecia dodatkowe go zapisze, moze na pilke-lubi kopac
Niech sie gdzies wyzyje, bo zaczyna pokazywac zlosc i to dosadnie...np potrafi pociagnac mnie za wlosy, albo ugryzc,uszczypnac....staram sie nie denerwowac i tlumaczyc, ze nie wolno, chodz nie zawsze mi wychodzi...zwlaszcza jak szarpnie za klaki z zaskoczenia, to mam ochote obedrzec ze skory lobuza...ale mowie(czasem krzykiem niestety) NIE WOLNO, dobra, ja rozumiem, ze on czasami traktuje to jak dobra zabawe,bo smieje sie w glos, ale wiem tez ze robi to i ze zlosci...czyli chyba wie co robi?? rzuca tez zabawkami w okno jak mu czego sie nie pozwala, wtedy sa lzy, ryk i jeb w okno...na szczescie nie jest malym demonem, takie wyskoki nie zdarzaja sie czesto, nie ma zadatkow na opetane dziecko, raczej testuje granice,jest aktywny, nie usiedzi na pupie, nie skupia sie zbytnio na czyms dluzej przy zabawie, nie bawi sie sam, ciagle jest mama i mama i mama, malo tez mowi, tak naprawde kilka/kilkanascie slow i to nie w calosci..ale jest rozbrajaco uroczy, kocha ksiazki i pilke, meczy kota (niestety) nie slucha sie zbytnio (niestety) jest wielkim pieszczochem, przytulaskiem, calusnikiem, sprzedaje nam w kolko calusy, podaje nam buty do ubrania i bardzo chce uczestniczyc we wszystkich porzadkach, nie jestesmy surowymi rodzicami, wrecz przeciwnie, az sie boje, ze moze za bardzo go rozpieszczamy...ale on jest ciagle moim dzidziusiem malusim