tytuł: BABY BOOM-synek :)
autor: maxi
tytuł: BABY BOOM-synek :)
autor: maxi
O mnie:
Jestem/chciała bym być mamą:
Cos czuje,ze bede podobna mama do swojej,czyli troskliwa,strachliwa panikara,zakochana w swoim ROBACZKU...chodz wolalabym byc troche bardziej konsekwentna i wymagajaca.....ja bylam krolewna sniezka w swoim domu i nie wiem,czy to bylo najlepszym rozwiazaniem...ale krytykowac jest latwo....a gorzej cos zrobic dobrze...jako,ze nie mam najlagodniejszego charaktery moje dziecko tez pewnie bedzie mialo jakies ´´ale´´ do mnie...mam nadzieje,ze tych ALE nie bedzie wiele....moj maz bedzie musiala troche nadrabiac za mnie wyrozumialoscia....Moje dzieci:
Moje emocje:
luna park..czytalam swoj wpis z porodu, emocje ciagle zyja, lezka mi poplynel! chodz to moze malo znaczy bo ja z natury beksa jestem...ale to byly wyjatkowe emocje!!!! mega emocje!!! duzo strachu przed nieznanym....duzo smutku spowodowanego nasza rodzinna tragedia, coreczka siostry meza nie przezyla porodu, nie ma co sie czarowac, jak dzieje sie cos takiego na 2 tygodnie przed twoim pierwszym porodem, to juz pozamiatane po pozytywnym nastawieniu...duzo stresu zwiazanego z przenoszeniem ciazy jak i z praca, i ze wszystkim ogolnie...ale dalismy rade!!! jestesmy w trojke....szykujemy sie na przyszly rok aby powtorzyc wszystko!abysmy mogli byc w czworke jedyne czego chce, to nie nastawiac sie ani na idealna ciaze, ani na idealny porod, bo to moze duzo popsuc, zycie jest tylko zyciem i nie oszczedza nikogo, nawet mlode mamuski...Przegryzlam tez to co sie stalo z dzieckiem meza sisotry, takie rzeczy tez niestety sie dzieja...i nikt tego nie przewidzi, i nie byla to wina ani lekarzy, ktorzy nie sa wbrem czasem powrzechnej opinii rzenzikami, ktorzy maja wszystko w dupie..takie rzeczy sie dzieja, czasem cos idzie nie tak....a sam fakt, ze jest przy tobie lekarz tego nie zmieni...wiec...czasem trzeba isc z pradem...i czekac dokad cie zaprowadzi
Za nami euroemocje...nie tylko pilkarskie...
Nie moge uwierzyc, ze to juz lipiec! To bedzie pracowity miesiac :/ Juz bym chciala aby byl sierpien...a najlepiej wrzesien ;P
W lipcu czeka mnie przylot tesciow!!! Odbieranie ich z lotniska w Valencji(a to daleko), impreza urodzinowa syna! Kolejny egzamina na prawko mojego meza (musze z nim jechac rzecz jasna ;/ ) impreza urodzinowa znajomych, mieszkaja 50 km dalej...(oczywiscie nie chce mi sie jechac, ale nie wypada odmowic) do tego palace slonce, a w biurze w dalszym ciagu brak klimy, wczoraj znowu myslalam ze wykituje, juz 3 raz w te wakacje mam jakby objawy udaru slonecznego , jeszcze mi sie to nie zdarzalo w hiszpanii...raz mi sie przytrafilo w Indiach, a juz w ten sezon 3 razy, a cale lato przed nami... Dopiero godzina 10, a ja juz plywam we wlasnym sosie...
No nic, trzeba nastawic umysl i cialo na przetrwanie tego...A co bedzie w przyszlym roku gdybym byla w ciazy!!? dalabym rade? chodz co ja sie martwie o przyszly rok...wtedy bede miec juz na stowe klime...i ze sie powtorze marzy mi zimowy porod...jesiennozimowy ;P
Za 2 tygodnie 2 latka....mam to zdjecie na sluzbowym aparacie i wlasnie sobie zgralam na pulpit...nie da sie nie usmiechnac jak na niego patrze!!!
chcialabym cos napisac o pierwszych slowach malego, miesza jezyki, wybiera te wersje latwiejsze do wypowiedzenia:
mama
tata
tak
NO
mania (Maria)
tutaj
mniam
siada( posadz mnie od siadaj)
sniabebe (smieci, smieciark, to pasja mojego syna ;P )
baba
ball
star
car
dodu (mleko w panjubi)
pua (ciocia w punjabi)
meza wola po imieniu ;P
moze cos przeoczylam, jednak jak widac mowa dalej dosc ograniczona, ale biedak ma nie lada orzech do zgryzienia, wiec daje mu czas
najgorzej jednak jest z komunikacja nocnikowa, nie mowi ani ze chce siku ani kupe, robi w pieluche, na naocniku i toalecie nie da sie go utrzymac nawet przez sekunde...nie wiem jak to bedzie, nie mam pomyslu na to...nocnika nie lubil od zawsze...
uczymy tez plywac malego, zaklada rekawki na szczescie i jakos idzie,mysle, ze bedzie plywal...
Najgorsza sprawa poza nocnikiem jest jeszcze rzucanie przedmiotami....i uwaza do tego ze to swietna zabawa, ale ja sie boje o nasze meble i nasze glowy...ma taki autobus(dosc ciezki) jak nim wali to chyba cale osiedle slyszy...rzuca i drapie nas po twarzy i smieje sie w glos...ani spokojnie ´´nie´´ nie dziala, ani krzyki, ani zabieranie zabawek, czasem uda sie odwrocic uwage, albo po prostu robic to samo co on czyli torturowac go ´´laskotkami´´ i zamieniac to wszystko w zabawe...jak sie ekscytuje to niestety jest to dosc odczuwalne dla wszystkich, nawet kotu biednemu sie obrywa...rzuca w niego i kopie...smiejac sie, :/ naprawde nie jest to latwe dla nas wszystkich...
taki mamy wstepny bilans 2 latka...
dzis wstal wyjatkowo lewa noga i drze sie w nieboglosy, wiec juz nie pisze wiecej...
zapominaialam jeszcze o slynnym NANA czyli o bananie, gdyby nie Gaja chyba bym nie wiedziala o czym mowi...bo pamietam ten wpis, w ktorym Chiang Mai skapnela sie co to jest nana hahaha
ale dostalismy zla wiadomosc dzis, tescie nie przyjada do nas, bo wniosek o wize zostal odrzucony....poplakalismy sie wszyscy, planujemy to juz tyle miesiecy, kupe kasy na to poszlo, i wszystko przepadlo, ciagle zapominam, ze jak sie jest spoza unii albo z jakiegos biednego kraju to nic nie jest latwe w zyciu...a juz na pewno nie podrozowanie...ehhh a maz tak bardzo chcial aby przzyjechali chociaz raz i zobaczyli jak zyjemy, zeby poznali wnuka i byli na jego urodzinach.... teraz zostalismy sami do konca sezonu,bez pomocy,nie mowiac juz ze na urodziny Gbrysia glowni goscie nie przyjada...smutno smutno nam...
Moje plany dalsze tez pokrzyzowane, bo myslalam, ze jak tescie przyleca to my nie musimy leciec do indii...a tak...chyba wypada pojechac...ciekawe co szefowa powie na moj miesieczny urlop... ? na mniej sie nie oplaca leciec jak my raz na pare lat sie wybieramy,nie mowiac juz ze na wielu lotniskach bomby wybuchaja, nigdzie mi sie nie chce jechac!!! mi! kiedys takiej powsinodze...
no ja wlasnie dzialam na dwa fronty....z jednej skladam reklamacje w ambasadzie, moze cos sie ruszy, wysmolilam uprzejmu ale oficjalny list po hiszpansku opisujac cala sytuacje rodzinna (moze wezme tych hiszpanow tam na litosc ) a z drugiej sprawdzam ceny biletow do indii...no i wizy dla nas w tamta strone, bo ja i Gabrys , ktory odziedziyl obywatelstwo po mamie musimy miec wizy do indii...musze tez sprawdzic szczepienia, bo ja jak jechalam tam po raz pierwszy...dawno temu...szczepilam sie w gdyni na jakies tam paskudztwa, wiec musze skonsultowac malego teraz...co, kiedy i za ile? ehhh duzo pracy, a sezon daje sie we znaki, jeszcze chyba nigdy tak zle nie znosilam upalow...
co do mojego miesiecznego urlopu(na bank bezplatnego) to mysle, ze zima styczen/luty (dogadujac sie z kolezankami, ktore by przejely moja robote majac swojej mniej i moja pensje...) moglabym wyjechac...
no ale pozyjemy, zobaczymy, na razie nic nie moge zaplanowac (o zgrozo!!!) chodz w sumie to chcialabym pojechac...wtedy moglabym na spokojnie planowac kolejna ciaze nie myslac ze ta podroz czekalaby nas np rok pozniej,i znowu gdybac czy sie wstrzymywac ze staraniami do powrotu,czy jednak nie... ale chyba w ciazy bym sie nie odwazyla pojechac,chodz myslalam o tym, widywalam tam turystki z brzuchami....nie chodzi nawet o sama podroz...ale jakby stalo sie tak, ze nagle kaza ci lezec...to co wtedy? lezec w indiach do porodu? rodzic tam??!!! nie mowiac juz o biurokracji, ktora by mnie czekala aby wrocic z dzieckiem z ktorym nie wjechalam do kraju!!! nawet nie umiem sobie tego wyobrazic....chyba podroz z brzuchem do indii jest ponad poziom mojej ekstremalnosci...
a wy pojechalybyscie w ciazy poza europe???
ps. kiedys sobie wyobrazalam, ze wlasnie jak pojedziemy do indii z malym to wlasnie tam zrobie kolejny pozytywny test!!! ;P ot taka wizualizacja, bo wlasnie tak wstepnie planowalismy ta podroz, dopoki nie pojawil sie pomysl sciagniecia indii do hiszpanii....
teraz plan jest taki, ze chyba sciagmay moich rodzicow...boziu mniej nas w opiece..
mialam kryzys wczoraj mega i zadzwonilam do domu z mina zbitego psa, ze jestem zmeczona i czy by nie wpadli...bez entuzjazmu, ale jak trzeba to beda! dzieki za moich rodzicow :*
do tego stopnia mamy dosc, ze postanowilismy z mezem, ze musimy tak to poukladac, ze jesli bedziemy miec kolejne dziecko, to jedna osoba pracuje tylko, a druga siedzi w domu...
jak zajde w ciaze to ide na zwolnienie, koniec, nie wyobrazam sobie abym mogla prowadzic takie zycie bedac w ciazy...my pracujemy na zmiany, wiec w prkatyce wyglada to tak, ze po robocie jestem sama z dzieckiem, w weekendy jestem sama z dzieckiem...jak pracujaca, samotna matka..a pracujaca samotna matka chyba nie moze juz byc w ciazy, nie?
wiec ja pojde na zwolnienie, pozniej na macierzynski itp...wtedy bedzie pracowal moj maz, a jak skoncza mi sie zapomogi to ja wrace do roboty na 200%(mam plan, ktory powinien zwiekszyc moj dochod) i moze moj maz posiedzi w domu ze 2 lata....az odchowamy kolenego malpiszona, ktory bedzie na tyle duzy, ze przenie sie ze skakaniem do dzungli...a my wtedy jakos oboje znowu zaczniemy pracowac...
ja to wymyslam...ale powiem wam, ze teraz jak mamy sciagac na gwalt rodzicow, to w sumie ta robota nie warta zachodu, bo co zarobimy to wydamy na bilety, wnioski wizowe i cale zamieszanie...juz lepiej siedziec na dupie i chodzic z dzieckiem na plaze...
moi rodzice przylatuja 14 sieprnia...jeszcze miesiac, ale ...juz mam na co czekac, dzis piatek, za chwile weekend...zleci jakos, pozniej rodzice beda prawie miesiac, a pozniej zacznie sie po malu koncowka sezonu, pozniej lecimy do polski dokladnie 25 wrzesnia, wiec jakies 2 tygodnie po wylocie rodzicow....czyli musze wytrzymac miesiac...
co do latajacych przedmiotow, to ostatnio mlody dostal lanie....bo juz naprawd robi sie groznie, i ja nie mam na mysli latajacego klocka, bo czyms takim bym sie nie przejela, ale my juz mamy roztrzaskane oba piloty, w zwiazku z czym nie mozemy juz ogladac tv w domu...ostanio moj telefon pofrunal przez caly salon, ale miarka sie przebrala jak maz oberwal w glowe paletka (prezent urodzinowy dla mlodego) i niestety oberwal na tyle, ze rozcielo mu glowe i polala sie krew...Gabek dostal lanie, i niestety musze powiedziec, ze jakos bardziej sie slucha od tamtego czasu, nie chcialam sie posuwac do tego, ale po prostu boje sie o nasze glowy!!! wyobrazcie sobie moje przerazenie gdy zlapal mlotek do miesa....juz widzialam scene gdy maz wraca z pracy, a ja leze w kaluzy krwi i dziecko lata po domu z mlotkiem. Oczywiscie jest tez bardzo czuly na wszystkie krzywdy, chodzi i caluje bolace miejsca, nawet moje ugryzienia po komarach obcalowuje, i kazdy plasterek na skaleczonym palcu ucaluje i jest wrazliwy na innych, natomiast chyba jeszcze brakuje mu pare info z fizyki o sile uderzenia rozpedzonym obiektem...i niestety pierwsza lecja byla o sile uderzenia moje reki na jego pupie :/
Jutro 2 lata, ale ja nie o tym...mialam byc impreza z dziadkami, ale nie dojechali...moze i w sumie dobrze, bo gdyby mieli leciec, to nie wiem czy by dolecieli, bo lotniska w Turcji zamkniete AAAAA, nawet wyszukiwarka juz nie pokazuje tych biletow co to byly dostepne....w ogole Turkish airlines zniknely z sieci...i z nieba...a to bylo nasze polaczenie, i z Pl i z hiszpanii latalismy do indii wasnie tymi liniami...
No wiec impreza bez dziadkow za to ze znajmomymi mamy i taty gin z tonikiem juz sie chlodzi dla mamusi...w koncu to ja dalam z siebie wszystko, cos mi sie nalezy w ta rocznice, naprawde nie rozumiem z jakiej racji urodzony a nie rodzaca obchodzi urodziny.... ;P
O Gabim pozniej...ja musze o sobie dzis... 2 lata...i co wlasciwie zrobilam przez te 2 lata, ok zamknelismy restauracje z czego jestem niezmiernie zadowolona, mamy prace dajac w miare stabilizacje, ale moje odchudzanie lezy...jestem tak gruba jak 2 lata temu...to co zeszlo po porodzie w 1 tydzien to zeszlo, reszta stoi....wczoraj bylam na zakupach ciuchowych i jestem zalamana, dol jak ch*j, we wszystkim wygladam jak baleron i zygac mi sie chce, a jak urodzilam to myslalam na nastepne wakacje juz bede fajnie wygladac, rok temu mowilam to samo, i jestem znowu w tym samym miejscu po 2 latach, ja wiem, ze sama nie dam rady, mi tylko pomoze oboz dla odchudzajacych z dala od wszystkiego, w domu z ta rutyna ktora mam/nie mam, nie wierze w powodzenie, nie umie, nie mam sily i dupa dupa dupa dupa. tylko na zadne oboz odchudzajacy nie pojade, bo kiedy?jak?za co?(to dosc droga impreza) rownie dobrze moglabym planowac wylot w kosmos!!!!!!