bilans dwulatka....
Jest fantastycznym malym czlowiekiem, zywym chlopcem, energicznym, ciekawym wszystkiego.
Nasz maly poliglota, ktory rozumie nas w naszych ojczystych jezykach i zaczynam po malu mowic do nas...jak wypowiada swoje pierwsze slowa jest taki slodki...jakby lagodniejszy niz gdy komunikuje sie dzwieko-krzykiem...
Jest inspirujacy, bo wszysto co robi pochalnbia go do konca, na wiekszosc rzeczy reaguje zachwytem, i to jego glosne WOW!!!
Jest piekny, wrazliwy, calusny i kochany.
Coz...dalej robi w pieluche, zasypia ze smokiem, niemilosiernie wszystkim rzuca, zabawki i ksiazki wygladaja juz jak z darow z 3ego swiata...
Nie mowie, ze jest mi z nim latwo...bo szczypie, szarpie za wlosy, gryzie, drapie i bije po twarz, (gdybym miala teraz niemowlaka w domu powaznie bym sie o niego bala) jest lobuzem i szczerze to troche ze strachem patrze w przyszlosc, czy dam rade go nakierowac wlasciwie, czy dam rade byc az tak cierliwa i nie popelnie zbyt wielu bledow....Mam wrazenie, ze stoje przed mega wymagajacym zadaniem i mam pietra...
Dalej top zabawy to samochody, pilka, ksiazki i gary....teraz mlody wchodzi na krzeselko i gotuje ze mna...jednym slowem przeszedl na nastepny level ;P Uczymy sie plywac i jakos idzie, chodz wiem tez, ze jest czasami lekliwy i boi sie mnie puscic, musi czuc, ze jestem, ze go trzymam. No cycus jest. Dalej spimy razem, ku przestrogom calego mojego biura i innych kolezanek....ale, mam to w nosie. Pokoj Gabrysia nie istnieje....juz dawno spakowalam lozeczko(i tak nie uzywalismy) do magazynu na graty, podobnie jak krzeselko do jedzenia itp...po co mu pokoj skoro spi ze mna, wszystkie zabawki i ksiazki sa w duzym pokoju, i tak bawi sie tam gdzie jest najwiecej miejsca, zreszta....tak jak kazdy chce przebywac w pokoju dziennym, a nie zamkniety w klitce z lozkiem...takze zyjemy na kupie, niczym w indiach (hahaha teraz sobie przypomina, ze jak tam bylismy i odwiedzalismy meza siostre w jej domu, pamietam swoje zdziwienie, ze jej dzieci nie mialy swoich pokoi, no jak to? myslalam, moj maz na to, ze spia z rodzicami w tym samym pokoju...wydawalo mi sie to dziwne i smutne, ze nie maja swoich pokoi...) Ale wiem, ze przyjdzie taki dzien, ze bedzie chcial miec swoja prywatna przestrzen, a nie tylko ta dzielona z mama i tata, wtedy stworzymy mu pokoj...z wlasnym lozkiem i cala reszta...
(ps. mam nadzieję że też kulminacje macie za sobą - mnie zaskoczył mój synek gdy wróciłam ze szpitala, płakał bez powodu i nic go nie interesowało... to był ostry skok i szok)