Popłakała się. Pierwszy raz chyba łzami prawdziwymi. Widziałam tą jej minę, która naprawdę wyrażała ubolewanie.
- Powiedz żabce, że ją bardzo kocham...
Antenka od urodzenia jest dla niej żabką. Ciężko jest jej wymówić imię Atena. Wszystkie książki, a czytała ich tonami, w których przewijały się imiona 'zagraniczne' powodowały u niej dodatkową akcję - kto tk naprawdę jest kim? Nawet w 'Moda na sukces' nie umiała zapamiętać imion. Zawsze był Ricz, żona Ricza, matka albo ojciec Ricza, Ricza kochanka, ten co pracuje z Riczem, Ricza syn itd.
- Tylko tak jej powiedz, żeby tamte dziewczyny nie słyszały. Ona jest taka kochana!
A nawet jak dziewczyny usłyszą to co? Przecież Antence powiem po polsku a 'tamte dziwczyny' nie mówią po polsku. I dlaczego mają nie usłyszeć? Faktem jest, że Gertruda nigdy nie była wylewna. Miłości nikomu ze swoich wnucząt jakoś nie okazywała, ba, nawet na pogrzebie córki (a mojej mamy) ani łzy nie uroniła. Gertruda nie rozumie co to ukochać kogoć, przytulić, powiedzieć miłe słowo. Wszelkie jej płacze zawsze były udawane. Gertruda umie zaszlochać na zawołanie. Na wymuszenie współczucia albo w jakimś konkretnym (swoim) interesie. Ale to, co się z nią dzieje po narodzinach Antenki przechodzi wszelkie moje oczekiwania. Nigdy nie lubiąca żadnych dzieci prababcia mojej córki przepada za nią do granic możliwości. Pyta o nią każdego dnia. Gada do niej jak tylko ją zobaczy. A jak się do niej uśmiechnie woła wszystkich dookoła, żeby przyszli i zobaczyli że żabka ją obdarowuje uśmiechem bezwarunkowym.
- Bo ja nie wiem - zanosi się szlochem i tymi prawdziwymi łzami - jak coś by jej się stało... Ja nie wiem...
Patrzę na nią i się uśmiecham. Ponad 30 lat znam Gertrudę i nigdy, ale to nigdy, o nikim się tak mile i z taką miłością nie wyrażała. Za nią jedną chyba życie by oddała. Nie za swoją córkę, nie za wnuczkę (mnie), za Antenkę tak. Za tą, która tak naprawdę 'nie wiadomo jaka to rodzina' dla Gertrudy.
- Powiedz jej że babcia się o nią martwi. Że ją bardzo kocha. DObrze?
Antenka się rozłożyła. 3 dni temu zaczęła kaszleć, a dzień później kichać. Wczoraj byliśmy u doktóra. Jakiś wirus. Dostała syrop i sprej do nosa. Gaszek wciąga smarki. Te które siedzą w środku
Ja chodzę na rzęsach. I to delikatnie, żeby zapałki (te co podtrzymują mi powieki) w oczy mi nie weszły.
Gaszek też jest chory. Przygarnął bezpańskiego psa. Ze mną też nie jest najlepiej. Dałam gaszkowi obciąć włosy. O połowę.


Ale jak to? TWOJE wlosy obcial? Te Twoje dlugie blond?? Takie drogocenne w Grecji..



Gertruda przezywa prawdziwe oswiecenie






















...aale żeby zagramanicą też się smarki szerzyły?!
Gertruda natomiast jest urocza


...aale żeby zagramanicą też się smarki szerzyły?!
Gertruda natomiast jest urocza


