287 dzien z zycia Duzego Okruszka
pisze ten post drugi raz, bo wczesniej mi sie strona zamkneła buuu
dzisiaj, to znaczy wczoraj wieczorem zaczał sie chyba atak na zęby. ten był najmocniejszy jak do tej pory. zaczeło sie od kąpieli, ryk, pisk, krzyk...wycieranie, ubieranie, ryk, kasze robiłam trzymajac go na rekach. po jedzeniu jak zawsze odłozyłam go do łóżeczka, ale płakał, wiec wziełam go na ręce i było ok. po odłozeniu znow płacz i tak chyba ze 4 razy. podałam mu paracetamol i po pół godzinie mały zasął. oczywiscie próba odłozenia do łózeczka zakonczyła sie płaczem, więc znów tulenie, koło 21 odłozyłam go, ale juz do naszego łóżka i tam ładnie spał. dobrze było do 3 w nocy, niestety dostał gorączki (38,1), znow podałam mu lek i zasnął, rano wystarczyła tylko maść na dziąsełka, cały dzien ok...
śpimy tylko na rękach...
Dzisiaj Marcel miał badanie, bo juz miesiac jak na te cwiczenia do szpitala uczeszczamy, no i robił taki popis nawet juz ładnie siada z boku, podnosi sie do raczkowania, probuje raczkowac, ładnie sie przekreca, odruchy tez dobre, robi tak jak półroczne dziecko, tylko te napiecie miesniowe cały czas mocne, ale najwazniejsze, ze sie nie pogarsza pani dr zadowolona, fizjoterapeutka tez, no i wszyscy zgodnie mówią, ze on ma bardzo duża motywacje i wole do tego, zeby byc sprawnym. nawet śmiały sie, ze zaraz na nogi stanie i wyjdzie z sali serce mi sie raduje, ze tak swietnie sobie radzi, jakis pozytyw po tych żmudnych ćwiczeniach...
jeszcze musze się pochwalić, Marcys odkrył ze grzechotki grzechoczą taka mała rzecz a tak cieszy
Marceli raczkuje po swojemu ale się przemieszcza
na koniec jeszcze filmik z popisów gimnastycznych...
https://www.youtube.com/watch?v=PwZV3_-994A
tytuł: czas się pożegnać. adios...
autor: kaarolaa