Marceli ma katar. Boze az 3 tygodnie mielismy spokoju. Bylo juz tak fajnie, myslalam ze styczen skonczy sie bez kataru a tu nic z tego...teraz conajmniej poltora tygodnia zabawy z gilami. A najgorsze ze inhalator zostal u moich rodzicow, wybieramy sie do nich dopiero w polowie lutego...
Co u mnie. Ok, mamy juz 10+5 i moje mdlosci chyba powoli ustaja...albo to zasluga miety, ktora piję dwa razy dziennie...troche tez sie boje ze cos jest nie tak z dzieckiem, ale muszę poczekać jeszcze 2 tyg na usg prenatalne. Na samym poczatku tak nie swirowalam jak teraz, ale musi byc dobrze :-) przeciez to nasz drugi cud...
Maz uparcie twierdzi ze bedzie syn, a imie mu juz tez wybral i ma byc Ksawery. Ja i tak caly czas czuje ze dziewczynka...no nic jeszcze jakies 5,6 tyg i będzie wiadomo. A moze dzidzia szybciej sie ujawni...no zobaczymy...
tytuł: czas się pożegnać. adios...
autor: kaarolaa