Zauważyłam, że złość działa na mnie motywująco - wkurzam się, podwijam rękawy i biorę się za robotę, której palcem nie chciało mi się tknąć od miesięcy. Mam taki specjalny zeszyt, w którym spisuję zadania do wykonania - konkretne rzeczy nie jakieś tam 'chciałabym, a może gdyby...'. Udało mi się w ciągu kilku dni wykreślić sporo zaległych rzeczy i pchnąć do przodu kilka spraw bieżących (np. wnioski o zasiłek na dzieci, przedłużenie urlopu wychowawczego i zgodę pracodawcy na inną pracę zarobkową podczas trwania urlopu wych.).
Jedną z rzeczy na cito byłą wizyta z Misiem u lekarza w sprawie stulejki - biedaczek miał zabieg we wtorek, jest na lekach przeciwbólowych, ale i tak ma ogromne problemy z sikaniem. Wstrzymuje na siłę, w obawie przed bólem. Jak już nie może wytrzymać, to sadzam go na nocnik i choć udaje się mu go zapełnić (sic!) to Miś sikając płacze ;(. Boję się żeby to nie wpłynęło źle na odpieluchowanie. Czekam aż opuchlizna zejdzie - jeśli do jutra będą dalej takie objawy bólowe to znów pójdę do lekarza ;/
Udało mi się pousuwać fotki i imiona z pamiętnika na Ovu - ten sprzed ciąży w ogóle utajniłam, bo w sumie, nie potrzebuję już się tamtą historią starań dzielić, a ten pamiętnik na Belly zarchiwizowałam. Jak zajdzie potrzeba to zminimalizuję tu ilość wpisów.
Tak, więc nie zdziwcie się. Lecę bo Mały płacze ;/
tytuł: Na huśtawce
autor: gosia81