avatar

tytuł: Na huśtawce

autor: gosia81

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)

Obmyślam plan B. Już wiem, że nie zostanę na etacie w obecnej firmie, gdzie odbywam staż - no chyba, że szef zgodzi się na moje (zaporowe) warunki. Powodów jest wiele - nie ma sensu o nich pisać, bo dużo ważniejszy jest sam wniosek końcowy. Otóż muszę przygotować się do:
- szukania pracy w innych agencjach interaktywnych na lokalnym rynku (to byłoby najlepsze rozwiązanie!)
- pracy jako freelancer (opracowanie warsztatu, narzędzi i systemu pracy wymaga wiele wysiłku)
- godzenia pracy z opieką nad dziećmi (mąż niedługo zacznie kurs, zbliżają się wakacje, Mały nie chce chodzić do przedszkola itp.).

Tak na serio plan B ma wiele wersji. Ale wiem jedno - nie mam ochoty wysiadywać 7-8 godzin w biurze przed kompem, w asyście obecnego szefa i współpracowników, bo fatalnie to na mnie wpływa. Trzeba będzie coś zmienić. Póki co muszę jakoś przetrwać do 20 maja...

Do tej pory wykorzystałam dwa dni chorobowego (migrena + zapalenie ucha) oraz dwa dni opieki nad Młodszym synkiem (angina leczona antybiotykiem).

Z rzeczy na plus: moja Mama zarezerwowała sobie termin operacji na żylaki (6 maja), a ja zdałam drugi egzamin z Google AdWords i dzięki temu mam już certyfikat
Jeszcze 5 egzaminów i mogę szukać innej pracy (ha ha ha).

A teraz dla odmiany siedzę nad artykułem naukowym, za który nie dostanę ani grosza... Czy ja kiedyś zmądrzeję?

0
Dodaj komentarz

Dokładnie dwa lata temu, ta piosenka:

https://www.youtube.com/watch?v=co6WMzDOh1o

oddawała mój stan ducha - to było dzień po obronie doktoratu.
Dobrze, że nie wiedziałam wtedy, że mój romans ze światem nauki będzie związkiem toksycznym i nieszczęśliwym. W sumie nie wiadomo, kto kogo rzucił... Na Facebooku zazwyczaj ten rodzaj związku określa się jako: to skomplikowane...
Bardzo mi żal wysiłku, czasu i zawiedzionych nadziei.

Egzystuję mocno poniżej swoich możliwości.

5
komentarzy
avatar
moze to nie tak, ze byl to zwiazek toksoczyny, ale raczej wielka niemozliwa milosc...taka ktora rozdziela los...
gosiu wszystko ulozy! :* moze jeszcze sie spotkacie, a moze cos nowego poruszy twoje serce....sciskam! i wiem, ze to nie pocieszenie, ale nie jestes sama w tym niespelnieniu....
avatar
miłości niemożliwe zamyka się czasem stwierdzeniem - widocznie to nie była prawdziwa miłość tylko tak sobie to wyobrażaliśmy?
avatar
a ja uwazam, ze prawdziwa milosc to nie tylko taka,ktora trwa po grobowa deske, to tez taka,ktora sie konczy, cos co sie skonczylo,ale nie oznacza, ze tego nie bylo,albo ze nie bylo prawdziwe! nawet jesli nie bylo happy endu....jeszcze sie zakochasz :* musi mina troche czasu ¡,musiminac ci zlosc....i bedziesz dobrze wspominac ten czas, bo na pewno byl wartosciowy i wazny...nie tylko dla zycia zawodowego, ale ogolnie!
avatar
wręcz przeciwnie maksi, Może nie potrafię tego napisać tak jak bym chciała hmm... O to że z takimi stratami się godzimy, szanujemy je, bo najważniejsze jest przeżycie niż właśnie trwanie itd... Życzę ci gosia spełnienia, sobie zresztą też ... temat rzeka, ale warto o to powalczyć
avatar
Mój związek ze światem nauki też miał być aż po grób. Tobie został chociaż doktorat na pamiątkę...
Dodaj komentarz

Dokładnie dwa lata temu, ta piosenka:

https://www.youtube.com/watch?v=co6WMzDOh1o

oddawała mój stan ducha - to było dzień po obronie doktoratu.
Dobrze, że nie wiedziałam wtedy, że mój romans ze światem nauki będzie związkiem toksycznym i nieszczęśliwym. W sumie nie wiadomo, kto kogo rzucił... Na Facebooku zazwyczaj ten rodzaj związku określa się jako: to skomplikowane...
Bardzo mi żal wysiłku, czasu i zawiedzionych nadziei.

Egzystuję mocno poniżej swoich możliwości.

0
Dodaj komentarz

Sama nie wiem dlaczego - wszak na wykresie brak jeszcze owulacji, ale mam wrażenie, że zmyliła mnie temperatura (36.50) i nie zabezpieczyliśmy się w dzień płodny...
Pewnie to głupie i mylne przeczucia (oby takie były!!!), niemniej po prostu boję się, że czeka nas Matylda / Marianna (bo trzeciego syna, jest mi sobie jeszcze trudniej wyobrazić). Trzecie? Trudno mi to sobie nawet wyobrazić. Czekam na rozwój wypadków...

5
komentarzy
avatar
O kurczę takiego wpisu się nie spodziewałam. Rozumiem Cie doskonałe . Mi rowniez trudno mi sobie wyobrazic teraz 3. Ale kto to wie jaki scenariusz jest najlepszy... Trzymam kciuki!
avatar
Mi czesto sie wydaje ze jestem w ciazy...tak to jest jak sie jedzie na kalendarzyku...prawdopodobienstwo wpadki jest i to dziala na psyche....ale moze jednak bys chciala trzecie? Tak podswiadomie...nie raz o tym wspominasz wiadomo z watpliwosciami ale jednak...
avatar
Mi czesto sie wydaje ze jestem w ciazy...tak to jest jak sie jedzie na kalendarzyku...prawdopodobienstwo wpadki jest i to dziala na psyche....ale moze jednak bys chciala trzecie? Tak podswiadomie...nie raz o tym wspominasz wiadomo z watpliwosciami ale jednak...
avatar
I na Ciebie przyszła kryska
avatar
I na Ciebie przyszła kryska
Dodaj komentarz

Uff dziś temperatura spadła znacznie, czyli jednak po prostu mam bajzel w cyklu i nie ogarniam tego na wykresie. Odetchnęłam z ulgą. Taki alert jest jednak potrzebny by być bardziej uważną i ostrożną.
Skoro łykam te suplementy poprawiające płodność... Trzeba być przygotowanym na takie wahania temperatury, bo organizm działa inaczej.

Szkoda, że nie ma tabletek antykoncepcyjnych dla facetów, bo mój mąż byłby tym zainteresowany.

Maxi - co do chcenia/niechcenia i pracy podświadomości - no jasne że podświadomie chcę: w końcu bycie mamą wypełniało mój czas intensywnie od 7 lat, cała reszta - studia, doktorat, każda praca to są rzeczy dodatkowe i to się raczej nie zmieni jeszcze długo... Człowiek podświadomie chce bezpiecznego i znanego środowiska dla siebie, a dla mnie takim miejscem jest dom i rodzina. Zajść w kolejną ciążę i znów spędzić z dzieckiem 2,5 roku w domu? Dla mnie żaden kłopot - wiem że dam sobie radę, choć nie bez wyrzeczeń i zmartwień. Może bym i tego chciała, ale nie rozwiąże to żadnego z moich obecnych problemów, a na 100% wygeneruje kolejne.

Muszę się zmierzyć z życiem tu i teraz, zamiast sobie gdybać, co by było gdybym została potrójną mamą. Przy podejmowaniu tak ważnej decyzji, jakim jest posiadanie kolejnego dziecka, wolę trzymać w ryzach moje marzenia schowane w podświadomości.

7
komentarzy
avatar
Rozumiem,tez sie musze teraz zmierzyc z zyciem...
avatar
Fajnie, że wiesz czego pragniesz, o co Ci chodzi
avatar
Ja dzisiaj odebrałam wyniki histopatologii córki. Prawdopodobnie celiakia. Problemów, jakie miałam i mam z dwójką dzieci niektórzy nie mają z trójką czy czwórką. Więc ja za trzecie chyba dziękuję.
avatar
Ja dzisiaj odebrałam wyniki histopatologii córki. Prawdopodobnie celiakia. Problemów, jakie miałam i mam z dwójką dzieci niektórzy nie mają z trójką czy czwórką. Więc ja za trzecie chyba dziękuję.
avatar
Ja dzisiaj odebrałam wyniki histopatologii córki. Prawdopodobnie celiakia. Problemów, jakie miałam i mam z dwójką dzieci niektórzy nie mają z trójką czy czwórką. Więc ja za trzecie chyba dziękuję.
avatar
Mądra z Ciebie kobieta. Tylko że nieświadomość lubi działać po swojemu. Pilnuj jej albo nie
avatar
oj jak ja Cię rozumiem.. sama osobiście pilnuję się bardzo i namiętności trzymam na wodzy
Dodaj komentarz

I znów moc przeżyć - wczoraj świętowaliśmy SIÓDME urodziny Pierworodnego. Dzień zaczęliśmy od zestawu znanych już pytań

1. Co jest najważniejsze w życiu?
lampa (3.5)
mama (4)
leczenie (5)
bicie serca (5.5)
serce (6)
serce (6,5)
mózg i serce (7)

2. Kim chcesz zostać jak dorośniesz?
chłopakiem (3,5)
policjantem (4)
listonoszem, i będę maluchem przywoził listy, tym maluchem, co dziadek jeździł, bo on go naprawi... (5)
strażakiem, pilotem i wyścigowcem (5.5)
naukowcem, strażakiem i pilotem (6)
naukowcem (6,5)
pracownikiem (7)

3. Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?
uśmiech (3,5)
bycie człowiekiem (4)
jakieś maluchy (5)
auto i samolot (5.5)
że bawię się zabawkami (papużką , Harrym i Minionkiem) (6)
że chodzę do szkoły (6,5)
to, że mnie przytulasz i że jest 17 kwietnia (urodziny) (7)

4. Kiedy czujesz się najbardziej kochany?
jak jestem z mamą (3,5)
jak ty jesteś (czyli jak jest mama) (4)
jak mnie przytulasz (5)
jak ty jesteś (czyli jak jest mama) (5.5)
jak przytulam zabawki (Harrego, Minionka, papużkę) ciebie (czyli mamę) i tatę (6)
jak ty mnie przytulasz (czyli jak jest mama) (6,5)
kiedy się na mnie nie złościsz i mnie przytulasz, gdy śpię u góry (7)

5. Czego się boisz?
komarów (3,5)
duchów i krokodyli (4)
boję się jakiejś jaskini (5)
ciemności i drzew w lesie, jak udają potwory (5.5)
sam nie wiem, boję się jak patrzę na coś strasznego (6)
bałbym się, gdyby mi się coś przywidziało (6,5)
czasem się boję, gdy jest ciemno w lesie, gdy jestem sam (7)

6. Jakie masz marzenie?
marzę o odkurzaczu, który wszystko zbiera, nawet popiół, nawet liście, nawet czyści telewizor (3,5)
marzę o zabawkowej Kaśce (elektrycznej szczotce do sprzątania) (4)
żeby ten maluch co dziadek go ma jeździł (5)
żeby wreszcie się ten Harry znalazł (Harry = mini autko, Sean McMission) (5.5)
żebym na kolejne urodziny dostał Lilę Lifting ze skrzydłami (6)
żeby w końcu zostać naukowcem (6,5)
żeby przepłynąć łódką cały ocean (7)

7. Jakie słowo jest najśmieszniejsze?
wiatrak (3,5)
pralka (4)
patrzcie jak maluch szybko pędzi (5)
baba (5.5)
spleśniała baba (6)
trzęsogłówka (6,5)
trzęsogłówka (7)

8. Co jest najłatwiej/najtrudniej zrobić?
najłatwiej: odkurzyć, puszczać wiatrak, puszczać telewizor, najtrudniej: robić takie wygibasy (pokazał jakie) (3,5)
najłatwiej zrobić telefon (zadzwonić), najtrudniej zrobić pralkę (4)
najłatwiej robić kulki z plasteliny, najtrudniej kopać doły (5)
najłatwiej udawać samolot i auto, najtrudniej jest wytrzymać w spadaniu samolotu, ale w prawdziwym samolocie (5.5)
najłatwiejsze jest wysuwanie strzelb w Harrym, najtrudniej malować pisakiem w sprayu (6)
najłatwiej jest dmuchnąć, najtrudniej przewlec nitkę przez igłę (6,5)
najłatwiej jest poruszyć ręką, najtrudniejsze jest wiązanie czegoś, co nie ma końca i jest bez przerywki (7)

9. Co jest najlepszą/najgorszą rzeczą na świecie?
najlepszą: miód bo jest słodki, najgorszą: lampy bo świecą tak, że rażą (3,5)
najlepszą: marzenie o Audisie (tak nazywa autko Zygzaka McQueena), najgorszą są obrazki (4)
mama jest najlepsza na świecie, najgorsze są te auta co były w filmie (bajka Auta 2) (5)
najlepszą: szkoła, najgorszą: kłucie igłą w szpitalu (5.5)
najlepszą: że mam mamę i tatę, najgorszą: pożar (6)
najlepszą jesteś ty (mama), najgorszą: jak Radek mi dokucza (6,5)
najlepszą jest cała moja rodzina, najgorsze są guziki (7)

10. Co Cię denerwuje?
komar (3,5)
na przykład ten termometr, co ciebie denerwuje mamo, ten sam (4)
to jak ktoś krzyczy (5)
ten termometr, co tam wisi (5.5)
jak nikt nie chce mnie wysłuchać (6)
jak Michał zabiera mi zabawki (6,5)
jak Michał mnie łaskocze i bije (7)

11. Co to znaczy: kochać?
to znaczy kochać kochać kochać i wtedy dobrze się czuję (pokazał uściski) (3,5)
to znaczy to samo jak się mówi kochanie (4)
to robić tak (mocno przytula) (5)
to znaczy że się kogoś lubi (5.5)
jak przytulam zabawki i mamę i tatę (6)
wiem że kochać to tulić (6,5)
to znaczy, że kogoś bardzo bardzo bardzo lubisz (7)

12. Na co wydałbyś wszystkie pieniądze jakie mamy?
na mój pokoik ten u góry (3,5)
na taką wysoką farelkę (4)
na dach, taki sam jak mamy (jakbym mieszkał w innym domu, to zrobiłbym taki sam dach) (5)
na ogromny samolot (5.5)
na dom - na cały dom, i na Harry'ego co by miał wszystko (6)
na ten nasz cały dom (6,5)
na cały świat, no może być połówka świata... (7)

1
komentarzy
avatar
Uśmiałam się. Kochany jest!
Dodaj komentarz

Tadam! Przyszła @ jak w zegareczku! Cykl 38 dni i to przewidywalny, z jednym tylko momentem paniki (niepotrzebnej!). Przeżywam to, bo dopiero u progu 36 roku życia dowiaduję się, jak zajebiście mają zdrowe kobiety!!! Czemu mnie to spotyka dopiero teraz, a nie jak byłam młoda i starałam się o dzieci?
Na próbę odstawiam w tym cyklu inofem i zobaczymy czy organizm coś zatrybił, czy nie i na powrót się rozstroi.

Pierwszy dzień cyklu to w sumie dobry dzień na coming out - podczas gdybania 2 tyg temu, czy aby nie zaliczyliśmy małżeńskiej wpadki, okazało się, że dziecko owszem - jesteśmy na tak, ale jako etap racjonalizacji, oswajania 'ewentualnej niespodzianki'. A potem, jak okazało się, że nie czeka mnie ciąża i połóg i kolejne 3 lata z pieluchami, to... Stwierdziłam, że w sumie nie byłoby to takie złe, ale w formie zawodowej rodziny zastępczej.

Chciałabym zajmować się zawodowo opieką nad maluchami - myślimy o pogotowiu opiekuńczym, ale najwcześniej za około 3 lata, jak Młodszy podrośnie i będzie chodził już do zerówki. Mam w sobie wielką potrzebę pomocy takim dzieciom, uważam że i nasze pociechy skorzystają na tym - pracowałabym przecież w domu, a maluchy z pogotowia nie zostają 'na zawsze', bo głównym celem jest jak najszybsze znalezienie im domu na stałe lub powrót do rodziny biologicznej.
Robiłabym to co lubię, ale bez powoływania do istnienia kolejnych dzieci, tylko opieki nad tymi, które już się pojawiły na tym padole i od urodzenia mają kłopoty...

Perspektywa szkoleń itp. nie jest tu przeszkodą. Główne problemy widzę cztery:
- czy udźwignę to psychicznie ?(co będzie jak przywiążę / przywiążemy się do maluszka, a potem trzeba go będzie oddać na cito?)
- czy nasz dom i finanse okażą się wystarczające, aby ktoś powierzył nam dzieci pod opiekę?
- czy nasze dzieci i rodzina zaakceptują takie rozwiązanie?
- czy zostaniemy w ogóle zaakceptowani przez instytucje państwowe jako kandydaci na zawodową rodzinę zastępczą?

Pytań i dylematów pomniejszych jest sporo. Na szczęście według planu mamy jeszcze sporo czasu, aby to rozstrzygnąć. W pierwszej kolejności musimy zadbać o kondycję finansową i wyremontować do końca dom. Nasi chłopcy podrosną i zobaczymy, jak się będą zapatrywać na obecność maluchów w rodzinie.

Czytam o opiece nad dziećmi przysposobionymi od około 3 miesięcy. Bałam się sformułować swoje marzenia na głos. Mąż trzyma dystans, bo jeszcze Młodszy w pieluchach biega, więc trudno sobie wyobrazić, taką zmianę i zwrot akcji. Ale mamy czas. Plany się skrystalizują. Cieszę się, że mam taki jasny punkcik na horyzoncie, do którego mogę zmierzać, by nie żyć tylko płaceniem rachunków i konsumpcją dóbr wszelakich. Chciałabym dać coś światu od siebie. Zrealizowałam swój instynkt macierzyński (rozrodczy), ale chciałabym się opiekować kolejnymi dziećmi...

Dziwne, prawda?

2
komentarzy
avatar
to wcale nie jest dziwne! bo wszyscy oprocz ambicji zawodowych i rodzinnych mamy jeszcze potrzeby spoleczne... czyli wlasnie bycie uzytecznym dla tego swiata...to wspaniale, ze chcesz dolozyc swoja cegielke do budowania go, aby stal sie lepszym!
ja w liceum bylam z klasa w domu dziecka...i pamietam do dzis jak namawialam rodzicow na adopcje badz forme rodziny zastepczej....rodzice oczywiscie nie odpowiedzieli na to...ale mnie gdzies z tylu glowy zawsze chodzil pomysl adopcji...zawsze mowilam do znajomych, ze jedno rodze drugie adoptuje pozniej chcialam rodzic dwoje...a trzecie adoptowac teraz na razie nie chce rodzic drugiego, bo musze sie z tym wstrzymac, ale mysle czy aby nie bedzie za pozno jesli sie jednak kiedys tam zdecyduje za 2,3 lata....wiec moze jednak wroce do pomyslu numer 1....zwlaszcza od kiedy jezdze do indii....to mysle, ze malutka dziewczynka o ciemnej karnacji bylaby idealna...
tylko, ze moj maz w przeciwienstwie do twojego uwaza ze to poroniony pomysl...wiec..to musialoby sie jakos wydarzyc samo z siebie...wiem, ze jakby maz juz trzymal takie dziecko w ramionach to inaczej by gadal...ps. ostatnio ogladalam film ´´lione´´ i zrobil na mnie wrazenie, jako jeden z nielicznych indyjskich filmow...oprocz monsumowego wesele i ´´water´´...to moje top 3 indian movies
avatar
Powiem szczerze że dla mnie właśnie przywiązanie dl\o tych dzieciaczków i potem ich oddawanie byłoby za trudne...Ale podziwiam ludzi, którzy to robią, niesamowicie ważna praca
Dodaj komentarz

Tadam! Przyszła @ jak w zegareczku! Cykl 38 dni i to przewidywalny, z jednym tylko momentem paniki (niepotrzebnej!). Przeżywam to, bo dopiero u progu 36 roku życia dowiaduję się, jak zajebiście mają zdrowe kobiety!!! Czemu mnie to spotyka dopiero teraz, a nie jak byłam młoda i starałam się o dzieci?
Na próbę odstawiam w tym cyklu inofem i zobaczymy czy organizm coś zatrybił, czy nie i na powrót się rozstroi.

Pierwszy dzień cyklu to w sumie dobry dzień na coming out - podczas gdybania 2 tyg temu, czy aby nie zaliczyliśmy małżeńskiej wpadki, okazało się, że dziecko owszem - jesteśmy na tak, ale jako etap racjonalizacji, oswajania 'ewentualnej niespodzianki'. A potem, jak okazało się, że nie czeka mnie ciąża i połóg i kolejne 3 lata z pieluchami, to... Stwierdziłam, że w sumie nie byłoby to takie złe, ale w formie zawodowej rodziny zastępczej.

Chciałabym zajmować się zawodowo opieką nad maluchami - myślimy o pogotowiu opiekuńczym, ale najwcześniej za około 3 lata, jak Młodszy podrośnie i będzie chodził już do zerówki. Mam w sobie wielką potrzebę pomocy takim dzieciom, uważam że i nasze pociechy skorzystają na tym - pracowałabym przecież w domu, a maluchy z pogotowia nie zostają 'na zawsze', bo głównym celem jest jak najszybsze znalezienie im domu na stałe lub powrót do rodziny biologicznej.
Robiłabym to co lubię, ale bez powoływania do istnienia kolejnych dzieci, tylko opieki nad tymi, które już się pojawiły na tym padole i od urodzenia mają kłopoty...

Perspektywa szkoleń itp. nie jest tu przeszkodą. Główne problemy widzę cztery:
- czy udźwignę to psychicznie ?(co będzie jak przywiążę / przywiążemy się do maluszka, a potem trzeba go będzie oddać na cito?)
- czy nasz dom i finanse okażą się wystarczające, aby ktoś powierzył nam dzieci pod opiekę?
- czy nasze dzieci i rodzina zaakceptują takie rozwiązanie?
- czy zostaniemy w ogóle zaakceptowani przez instytucje państwowe jako kandydaci na zawodową rodzinę zastępczą?

Pytań i dylematów pomniejszych jest sporo. Na szczęście według planu mamy jeszcze sporo czasu, aby to rozstrzygnąć. W pierwszej kolejności musimy zadbać o kondycję finansową i wyremontować do końca dom. Nasi chłopcy podrosną i zobaczymy, jak się będą zapatrywać na obecność maluchów w rodzinie.

Czytam o opiece nad dziećmi przysposobionymi od około 3 miesięcy. Bałam się sformułować swoje marzenia na głos. Mąż trzyma dystans, bo jeszcze Młodszy w pieluchach biega, więc trudno sobie wyobrazić, taką zmianę i zwrot akcji. Ale mamy czas. Plany się skrystalizują. Cieszę się, że mam taki jasny punkcik na horyzoncie, do którego mogę zmierzać, by nie żyć tylko płaceniem rachunków i konsumpcją dóbr wszelakich. Chciałabym dać coś światu od siebie. Zrealizowałam swój instynkt macierzyński (rozrodczy), ale chciałabym się opiekować kolejnymi dziećmi...

Dziwne, prawda?

0
Dodaj komentarz

Czy kiedyś uda mi się zostać PANIĄ SWOJEGO CZASU? Póki co walczę. Pomysłów mam wiele... Zapisałam się na bezpłatne warsztaty programowania (nie wiem czy mnie przyjmą, zajęcia w czerwcu), ale postanowiłam podczas wydłużonej 'majówki' (29 IV - 7 V, bo poza świętami i weekendem odbieram zaległe 3 dni urlopu) zabrać się za szukanie nowej pracy i za naukę stawiania stron na szablonach (w tym mojej strony). Ogólnie lista zadań jest bardzo długa. Muszę się pozytywnie nastawić i jazda!!! ;D

Poprzedni wpis był mega szalony - im dłużej wczytuję się w bloga prowadzonego przez zawodowe pogotowie opiekuńcze, tym mocniej do mnie dociera, że to jednak zajęcie nie dla mnie. Trzeba być psychicznie twardym i dużo bardziej zorganizowanym. Bardzo ważną informacją jest także to, że 'życie w rodzinie zastępczej' przenosi się na własne dzieci. Dlatego lepszą opcją jest odsunięcie tego zajęcia na czas, kiedy nasi chłopcy będą już dorośli. Niestety takiego horyzontu czasowego nie umiem sobie wyobrazić (11-16 lat???). Będę w tym czasie próbować czegoś innego - tzn. pomagać takim dzieciom/rodzinom w inny sposób.

Rozważam przedłużenie stażu, ale tylko pod warunkiem, że szef zapłaci mi dodatkową kasę, bo teraz zarabiam grosze (stypendium stażowe). Jeśli się nie zgodzi, to wolę odejść na bezrobocie i mieć czas na szukanie innej pracy. W każdym bądź razie szkolę się w byciu cierpliwą...

Dzieci zaskakują nas każdego dnia: Starszak ma taki zasób wiedzy (i głód tej wiedzy), szczególnie z matematyki, że padła już sugestia o przeskoczeniu z zerówki do drugiej klasy... Wczoraj chciał uczyć się liczb ujemnych, a dziś całe popołudnie uczy się szyć ;D Mały dosypał mi dziś do kawy brokatu i wylał płyn do robienia baniek prosto na lekarstwa babci... Nasze urwiski!!!

PS. Na serio się cieszę, że nie jestem w ciąży i mogę sobie planować rozwój zawodowy!!!

3
komentarzy
avatar
ja tez na serio sie ciesze ze nie jestem w ciazy i mam jakas wolnosc w planowaniu, co do madrych dzieci...to wiado, ze po rodzicach
avatar
Gosia uff, a ja tu się głowię jak Cię postraszyć cobyś tą decyzję o rodzinie zastępczej odłożyła na czas jakiś. A tu mądra głowa radzi sobie sama. Taka jestes otwarta na te nowe zawodowe obszary. Ja tam siedzę w swojej branży i coraz bardziej się "specjalizuję" czyli zawężam
avatar
Nie wiedziałam czy Ci pisać, jak bardzo trudne muszą być takie rozstania z dziećmi - po miesiącu opieki w charakterze domu tymczasowego dla kota potwornie trudno mi było się z nim rozstać... jak byłoby z dzieckiem- nie potrafię sobie wyobraxić, choć przecież są ludzie którym się to udaje?? Mądra głowa - dobrze powiedziane!
Dodaj komentarz

Ci, co mnie znają, dobrze wiedzą, że nie umiem zupełnie szyć - z biedą zaceruję dziurę w skarpetce i przyszyję guziki - całą resztę 'odwala' w domu za mnie MĄŻ, który umie szyć ręcznie i na maszynie.

Od jakiegoś czasu Starszak prosił mnie, abym go nauczyła szyć, ale przyznałam szczerze, że tego nie lubię i nie potrafię go nauczyć, bo sama szyć nie umiem. Padło więc na Babcię
I tak kolejny raz Starszak nas zadziwił. W piątek tłumaczyłam mu liczby ujemne rysując oś (jak termometr), a już dzień później on z uporem maniaka uczył się szyć i tak zleciały dwa dni weekendu majowego

Nazywam to 'efektem Vaiany', bo zaimponowała mu bohaterka bajki, która sama naprawiła żagiel swojej łódki, właśnie dzięki umiejętności szycia. Ale jakby ktoś pytał - to bawiąc się 'w Vaianę' Starszak jest jednak półbogiem - Mauim Narysował sobie 'ruchomy' tatuaż na ręce, ubrał naszyjnik indiański i zrobił z foteli piękną łódź. Z tyczek bambusowych i sznurka zrobili żagiel, a przewrócony koń na biegunach to był pływak... W zabawie Młodszy był Vaianą choć według mnie raczej tym szalonym kurczakiem Nie zrobiłam zdjęcia ich wspaniałej łodzi, ale sens całości zawarty jest o tu:

Bałagan? - nie, to tylko wyobraźnia dziecka

http://i1271.photobucket.com/albums/jj626/malame99/balagan_zpskfqukoiy.jpg

2
komentarzy
avatar
:*
avatar
Pamiętam takie moje zabawy z bratem. Kiedy kanapa była naszą wielką łodzią a dywan oceanem. Ach..
Dodaj komentarz
avatar
{text}