avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Just a perfect day...

Wczoraj był taki dzień... jaki niezmiernie rzadko się zdarza (ale pracuję nad tym by częściej). Wszystko wyszło, a nawet bardziej.

Wstaliśmy rano, do piekarnika wstawiłam paszteciki (tzn. resztę pasztetu ze świąt wymieszałam z pomidorem i podduszonym porem i zawinęłam w ciasto francuskie). Paszteciki się nie zjarały, oł yes! (a to dzięki Witoldowi bo dzien wczeniej przestawił temp na piekarniku... i okazało się, że przy niższej temperaturze a dłuższym pieczeniu wychodzi ciasto francuskie znacznie lepiej). Czyli paszteciki - done.

W czasie gdy piekły się paszteciki Witold dostał kartkę i pisaki. Dawno tak się nie bawiliśmy więc pełne zainteresowanie. A ja olśnieknie - skoro babcia ma urodziny to będzie kartka urodzinowa. I tak się stało, od razu machnęłam też telefon z życzeniami, a kartka poszła pocztą (i dziś ku radości dotarła).

A my z Witem paszteciki do pudełka, do tego ogórka, winogrono, pieluchowy zestaw ratunkowy... i czmych w drogę. Miiało być zimno... a było całkiem znośnie. Na poczcie kolejka... trudno - nie będziemy czekać. Pojechaliśmy do Arkadiii i dość sprawnie udało się załatwić wszystkie sprawy (a nawet więcej): przepisać gaz, przepisać prąd, kartkę urodzinową wysłać = plan minimum zrealizowany, Wit w tym czasie wsunął winogrona. A poza tym bonusowo: zapas znaczków kupić, kartkę dla koleżanki kupić, prezent urodzinowy dla teściowej kupić, zapas herbaty oraz zapas miniwody dla Wita kupić. Potem zawinęłam się z Witem do pokoju małego dziecka. Jak to dziecku niewiele do szczęścia potrzeba - zasłonka w sowy, stołeczek słoń i kranik do mycia rąk na wysokości Wita. Pielucha zmieniona, Wit chwilę odpoczął. I na własnych nogach ruszył na dalszy podbój galerii. Generalnie nie bywa w takich miejscach, więc była to pewna nowość/atrakcja. Nakierowałam Wita na sklep rtv/agd.... a tam to dopiero poczuł się Wit jak w raju. Tyyyyle kuchenek obok siebie, a każda ma przyciski i pokrętła. A obok kuchenki mikrofalowe > a każda z przyciskami i pokrętłami. A za nimi pralki... Wit wniebowzięty, mi się udało rzucić okiem na lodówki. Na koniec dopadł jeszcze Wit stojak z myszami bezprzewodowymi. Wisiały te myszy obok siebie a Wit kolejno zdejmował opakowanie, chwilę oglądał mysz i odwieszał ją (z drobną pomocą) i cap następna mysz. Zbliżała się już pora drzemki, więc lekko niezadowolony, ale jednak opuścił sklep. Zapakowałam go do wózka, kupiliśmy jeszcze krakowskiego precla i fruuu uciekliśmy z galerii (ile można!?

Zapatuliłam Witolda w koc, ustawiłam wózek poziomo, zaciągnęłam budę. Słońce pięknie świeciło, aż oślepiało. Wit drzemka czyli jakieś 2h czasu do zagospodarowania. I tak ni stąd ni zowąd postanowiłam zrealizować coś na kształt mojego marzenia. C>D>N.

3
komentarzy
avatar
nooo Zelmo,nie trzymaj nas tak długo w niepewności,odkryj rąbek tajemnicy,jakie marzenie realizowałaś podczas drzemki Wita
avatar
Wit ma zadatki na kucharza super udany dzień a ja po wpisie umieram z ciekawości co to za marzenie!
avatar
Wit ma zadatki na kucharza super udany dzień a ja po wpisie umieram z ciekawości co to za marzenie!
Dodaj komentarz

Dzieje się, dzieje się, dzieje!

Dziś Wit 1,5 roku!

W sobotę pierwszy raz został na noc u babci. My na wesele - do Poznania. Ho ho... sentyment do Poznania nadal jest! Wit był zdaje się zbyt zajęty by za nami tęsknić Chociaż... Może jednak trochę tak bo w nocy władował się nam do łóżka. Odniosłam - za chwilę wrócił. Spać nie chciał - siedział i na nas patrzył uśmiechając się. A potem się położył. Zdzielił mnie ze 3 razy łokciem w żebra i nogą w brodę. Nie wytrzymałam - zwinęłam swoją kołdrę i czmych na kanapę. Chopaki jakoś się łóżkiem podzielili i tak nam ta nocka minęła.

A dziś... znowu jadę do Poznania, wracam jutro. Wit zostaje z tatą, dla mnie luz - poradzą sobie. (No... może i mąż spytał wczoraj 'co ja mam mu dać jeść?'... ale spoko - do jutra z głodu nie padnie

A ja... spełniam kolejne marzenie Hey ho, let's go!

Poprzednie natomiast. Hmmm... w sumie nie wiem czy to powinno się nazywać marzeniem. Ale mniejsza o nazewnictwo. Kilka lat temu trafiłam przypadkiem na Danutę Szaflarską w tv. Kupiła mnie z miejsca, a potem tylko 'aktualizowała' transakcję. A potem trafiłam na youtube na filmik z konferencji - promocji filmu. Danka... zaczęła się... bujać na krześle. Reżyserka delikatnie zwróciła jej uwagę - Nie bujaj się. 'Ale dlaczego?' - spytała z szelmowską miną Szaflarska.
Będąc w ciąży już, ale wczesnej jeszcze, wzięłam udział w nocnym rajdzie, trasa przebiegała przez Kosarzyska czyli miejsce urodzenia Danuty Szaflarskiej.
W tym roku odeszła. 102 lata... Bardzo chciałam Ją 'odwiedzić'. Wiedziałam, że została pochowana na Powązkach. Wiele razy mijałam ten cmentarz, ale nigdy nie zajrzałam do środka. Pogoda sprzyjała, więc ruszyłam z Witkiem 'w odwiedziny'. Powązki są piękne. Klimatyczne. I... zupełnie nie pasujące do Pani Danuty. Tego się trochę obawiałam... I... okazało się, że to nie te Powązki. Panią Dankę pochowano na Powązkach Wojskowych. Miałam wątpliwości czy wyrobię się czasowo, ale zaryzykowałam - dodatkowy spacer, Pucek spał. Przy wejściu powitała nas wiewiórka... z szelmowskim uśmiechem. A ja odetchnęłam - to zupełnie inne Powązki. Bez patosu, zadęcia. Bez większych problemów znalazłam grób - w alei tuje. Stały kwiaty, paliły się znicze, położyłam coś od siebie, zaświeciło słonko. Z jednej strony - zupełnie nie ma dla mnie znaczenia co się ze mną stanie gdy już świeczka zgaśnie. Ale z drugiej - cieszę się, że nikt tego pochówku Danki Szaflarskiej zwyczajnie nie zepsuł. I takie to 'marzenie' było.

3
komentarzy
avatar
Widzę, że konsekwentnie w pogoni za marzeniami widzę też, że zdecydowanie więcej energii czy to w końcu ta wiosna?
avatar
aha,czyli to takie marzenie ...osobisto-emocjonalne,no i fajnie,że zrealizowane.
avatar
Wszystkiego najlepszego Witku! Spełniaj marzenia Zelmo, dają wiele radości!
Dodaj komentarz

Kolejne marzenie... die Toten Hosen w Poznaniu Magical Mystery Tour! Właśnie się zrealizowało Niezła rozgrzeweczka przed sobotnim weselem brata

0
Dodaj komentarz

U mnie nadal dość... pagórkowato. Górka, dołek, górka, dołek. Nie radzę sobie z własnymi emocjami. Mam problemy z podejmowaniem decyzji, nie mam zaufania do własnych kompentencji. To trochę tak jak z nieużywanymi mięśniami - zanikają. Macierzyństwo jest wspaniałe... ale równocześnie - trudne. Nie ze względu na to, z czym wiąże się bycie matką... a na to co zostaje przez bycie matką przysłonięte. A kiedy się odsłania - czasem okazuje się, że to (już) nie to, że co innego zostawialiśmy, a do czego innego wracamy. Kiedy zostaje się matką, i idzie na dłuższy urlop, świat w pewien sposób się dla nas zatrzymuje, wpadamy w pewnego rodzaju próżnię, bańkę. A potem... jakoś do tego świata trzeba znów wrócić. Tyle, że świat w tym czasie nie stał w miejscu. Brak mi pewności siebie, brak wiary w siebie. To jest gdzieś, tam... ale szukam klucza do dawnej/nowej siebie.

13
komentarzy
avatar
ech...wspaniale to ujęłaś...
avatar
Ale mądrze to napisałaś;-) brawo, dokładnie czuje sie tak samo!!! Wydaje mi sie, ze nie da się wrócić, bo po takim emocjonalnym wyładowaniu jakim jest ciaza i pierwsze miesiace z dzieckiem to nie można byc tym samym człowiekiem, wrócic do dawnego postrzegania świata, przyjemnosci, zasad, rytmu dnia itp.... ja na przykład kiedys uwielbiałam wstawac rano, bardzo rano zrobić kawe i byc tak sama ze sobą, czytac książke, oglądac przyrodę rozmyslac i miałam z tego mnóstwo frajdy a teraz padam po 23, poźniej cała szrpana noc i wstaje przed siódmą czujac sie tak jakbym wogóle sie nie kładła... ja czuje sie takim wrakiem mimo tych wszytskich wspaniałych rzeczy jakie mi sie przytrafiają;-) emocjonalnym wrakiem;-)(
avatar
I jeszcze Inni też gdzieś ruszyli i nawet jesli na Ciebie poczekali i chcą Cię do siebie zaprosić to są zdziwieni/rozczarowani że Ty już nie taka beztroska, zabawowa i światowa jak kiedyś. Że w Tobie zmiany na które Oni nie koniecznie są gotowi. Ładnie to nazwałaś
avatar
tak rozumiem...od kiedy jest sie mama, cos sie zmienia nieodwracalnie i trzeba sie z tym nauczyc zyc i znalesc nowe miesjce dla siebie
avatar
Czyli nie tylko ja tak mam. Dziękuję dziewczyny! To bardzo dużo - usłyszeć wiem, rozumiem.
avatar
Przeczytałam i mam wrażenie, jakbyś zebrała w tym wpisie to, z czym się zmagam od jakiegoś czasu. Czuję dokładnie tak samo.
avatar
...oj tak... wszystko się zmienia... a najbardziej my nasza hierarchia ważności, nasze priorytety, nasze potrzeby... inny sposób myślenia... inny sposób odczuwania i postrzegania świata. To w nas - matkach zachodzi olbrzymia zmiana... z jednej strony chcemy wrócić do tego świata a z drugiej nie chcemy (bo będzie trzeba rozstać się z tymi najważnijszymi istotkami)... chcemy czegoś innego, czasami chcemy wiecej... osiągnęłyśmy inny level. Macieżyństwo pociąga za sobą olbrzymie zmiany.... zmienia się nasze otoczenie, niejednokrotnie zmieniamy styl życia, miejsce zamieszkania... Określamy swoją nową drogę i myślę że głównie z myślą o tych naszych skarbach aby dawać im dobry przykład, aby podsuwać odpowiednie wzorce. Rodząc nasze dzieci świadomie się zdecydowałyśmy na tą zmianę i teraz musimy jej stawic czoła !!! To nie jest próżnia... jest wiele możłiwości ... wiele innych nowych drzwi się otworzy. Trzeba poprostu zrobić pierwszy krok a reszta ruszy jak z kopyta (ważny jest tylko moment w kórym będziesz gotowa).
avatar
Kiedyś też myślałąm że to próżnia, że czas się zatrzymał ale teraz uważam że to jest SZANSA !!! Olbrzymia szansa która żadko w życiu się nam przytrafia. NAjważniejsze to czerpać z tego czasu pełnymi garściami i wykorzystywać każdą chwilę na to czego nie mogłabyś zrobić pędząc razem z innymi (w rytmie praca-dom-czy impreza). Jestem pewna ze jest wiele takich rzeczy. Ja sobie zawsze przypominam aby DZIAŁAĆ W SWOJEJ STREFIE WPŁYWÓW. Po co się martwić i zastanawiać gdzie idą inni??? Że mogą imprezować itp. Przecież jeśli chcesz to też możesz ale czy naprawdę tego chcesz ??? Albo praca - jeśli straciłąs poprzednią a tego nie chciałąś to teraz po co ci pracodawca który nie szanuje wartości rodzinnych ???
avatar
Normalka. Ja żeby przemóc się i rozesłać CV powtarzam sobie jak mantrę: urodziłaś dwójkę dzieci i zrobiłaś doktorat. Czego się boisz głupia?....
A jednak świat na zewnątrz mnie przeraża. Bycie z dziećmi w domu zmieniło wszystko. Amen.
avatar
oj tak, pełna zgoda.
avatar
bycie w domu w jakims sensie jest bezpieczne....nie zawsze latwe, ale....ciezko sie pozniej wyrwac
avatar
Nie jesteś sama. Zobacz ile nas tu jest po Twoim postem i czujemy się podobnie.
avatar
bardzo w punkt!, ale... no kurde mam nadzieję, że gdzieś tam jest jakieś jasne światło, w stronę którego pójdziemy i to będzie to. tego Tobie, sobie i w ogóle nam mamom bardzo życzę
Dodaj komentarz

Górka, może nawet płaskowyż. Wczoraj było wesele mojego brata.

Dawno tak dobrze nie wyglądałam. Sukienka podkreślająca atuty, buty z wyższym obcasem, fryzura i mega makijaż. I uśmiech Wyglądałam dobrze, naprawdę dobrze. Może nie jak milion dolarów... ale tak z 750 tysięcy to już tak Może to próżność, może kiepskie metody, ale bardzo mi to podładowało pewność siebie/samoocenę. Zyskałam oddach, spokój, dystans - wszystko to w tę jedną noc. A wybawiłam się bardzo. Witek wytrzymał do 22 potem poszedł spać. Trochę przy nim dyżurowała babcia, potem wartę przejął mąż. A że mąż zmęczony był to warta mu się wydłużyła do rano - po prostu chłopaki się wyspali, a matka poszła w tany Do pokoju wróciłam bladym świtem, po 5 już było

A poza tym - Wit wystąpił w garniturku, nawet muchę miał. Mąż zebrał pochwały, że tak się świetnie synem zajmuje. Nie będę się w fałszye skromności bawić - cieszą takie słowa.

4
komentarzy
avatar
lubię to!
avatar
O i tak trzymać!
avatar
O tak, człowiek jak tak zacznie wyglądać jak człowiek, to zaraz słupki pewności siebie skaczą A jak już mężowi oczy rozbłysną, to już szaleją Super, że impreza się udała! Mam nadzieję, że akumulatory naładowane pozytywną energią na kilka ładnych tygodni...a nawet miesięcy!
avatar
Może i świat nie stoi w miejscu, ale łatwo jest dostosować się do nowej rzeczywistości. Wierz mi. No i oddech mamie też się należy!
Dodaj komentarz

Czy bazylię można przedawkować? Wit ma dziś jakąś fazę na bazylię - urwał sobie chyba z 10 listków... i zjadł. Część z serkiem, część tak zupełnie samych. A teraz... eghmmm.... karmi misia. Co oznacza, że miś ma całą mordę w serku. Houuuston... miś zbliża się do kanapy...


Ehmm... no cóż, kanapa nie uszła bez uszczerbku. Po raz 569868759817 miała spotkanie z jedzeniem Witolda.

Wczoraj byłam w kinie. Drugi raz w tym roku...wwoooohooo. Bardzo przyjemny film (Carrie Pilby) i baaardzo bardzo dobre towarzystwo (Daria). I bardzo dobra rozmowa po filmie.

2
komentarzy
avatar
Ja jestem po filmoznawstwie a do kina dotarłam w tym roku dopiero RAZ, na Sztukę kochania z mężem poszłam Nadrabiam w domu - jeśli jakimś cudem uda mi się nie zasnąć z dziećmi.
avatar
To to to właśnie i mi się udało :-P byłam w kinie!!!! Pierwszy raz od jakichś 3??? 4???? Lat :-o. :-o
....i ta rozmowa!!!! kurde czułam się trochę jak dzikus :-P
Dodaj komentarz

- Witku nie, zaczekaj chwilę, przyniosę Ci kartkę...
...

Nie przyniosłam. Wit się nie przypominał...
Poradził sobie.
Nasza brązowa kanapa ma teraz fantazyjne czarne wzorki.

Może nawet nie będę musiała kombinować jak sprać. Mąż twierdzi, że mu się podobają.

0
Dodaj komentarz

- Witku nie, zaczekaj chwilę, przyniosę Ci kartkę...
...

Nie przyniosłam. Wit się nie przypominał...
Poradził sobie.
Nasza brązowa kanapa ma teraz fantazyjne czarne wzorki.

Może nawet nie będę musiała kombinować jak sprać. Mąż twierdzi, że mu się podobają.

5
komentarzy
avatar
U nas pisaki są zabierane kiedy zaczynają się z nimi wędrówki. Ma 3 komody stare po których może rysować ale fajne to było 3 dni i już go to nie interesuje
avatar
Suuuuper,uwielbiam taką pomysłowość abstrakcyjną dzieci ciekawa jestem jaką Wit miał minkę jak już wymalował te wzory
avatar
Jak ja sie ciesze ze nie mam nowych mebli...wszyscy robia remonty w ciazy, ja uwazam ze lepiej poczekac z wymarzonymi wnetrzami do czasu az dzieci pojda przynajmniej do 3 klasy
avatar
Skoro tacie się podobają, to w sumie nie ma się co męczyć z czyszczeniem A kartki i tak są stanowczo za małe!
avatar
nasza kanapa przeżyła tak wiele że szkoda gadać, ale mąż ją zawsze czyści czymś takim do tapicerek w samochodach, oczywiście jak mnie i dzieci nie ma w domu na dłużej, daje rade już 7 rok i nie zmieniamy dopóki młodszy nie pójdzie do zerówki ;P
Dodaj komentarz

Newsy z naszego podwórka:

1. Witek > trwa faza na klucze. Klucze w drzwiach, klucz w skrzynce pocztowej. Otwieranie i zamykanie na klucz - to jest aktualny hit I wciskanie kodu na domofonie. Pominięcie w którejkolwiek z tych czynności skutkuje protestem, ewentualnie fochem

2. Tata > tata wymienił ostatnio zawias w szafce, nie uroniwszy przy tym żadnego przekleństwa (na głos przynajmniej). Wydarzenie warte odnotowania bo tata nie jest typem majsterkowicza. I drugi wyczyn - wczoraj poprowadził drogę wspinaczkową 6.2. Po raz pierwszy. I jest z siebie dumny jak paw. I dobrze

3. Mama > Wprowadziłam sobie wielki kalendarzo-notatnik... i nie wiem na czym to polega, ale więcej ogarniam. I dobrze mi z tym. Pozytywny płaskowyż trwa... zastanawiam się czy te moje jazdy ze złym poczuciem psychicznym nie były przez taletki anty wywołane. Albo tabletki anty w połączeniu z antybiotykiem. Albo wszystko razem. Tak czy siak, w tej chwili żadnych tabsów nie biorę i nastrój zdecydowanie lepszy. Ale... nie to chciałam wpisać. Coś innego miałam o sobie napisać... ale mi umknęło. No trudno, innym razem, teraz pęęęędzikiem, pęęęędzikiem

2
komentarzy
avatar
z tym kalendarzem to u mnie jest tak, że ja bardzo lubię wykreślać, przy czym ja sobie zapisuję zadania w excelu. i nie są to bynajmniej wielkie zadania, typu zbawić świat, aczkolwiek gdyby je mierzyć wysiłkiem, to czasem tak
avatar
Hehe, może i jak któregoś dnia odnotuję, że mój mąż poodkurzał bez przeklinania Bo jakoś ta czynność zawsze się z tym wiąże. I w sumie dobrze, że robi to rzadko.
Dodaj komentarz

kropka - U mnie też ciężko się dopatrzyć wielkich zadań Kupić pieczywo. Umyć buty. Nastawić zmywarkę. Zszyć bodziaka Witka. Wysłać SMSa komuś tam. Zadzwonić do tego/owego fachowca od remontu. Umyć włosy (!) Umyć podłogę w kuchni. Wystawić na grupach sprzedażowych dwa niepotrzebne śliniaku po Witku. Żadne rocket science.

Ale... jest za przeproszeniem pierdylion tych wszystkich drobnych spraw do ogarnięcia - i ja po prostu nie idąc punkt po punkcie z listą totalnie się rozjeżdżam. Ahhh tyle do zrobienia, co by tu zrobić... eee. może nic? A z listą jednak widzę, że tu coś, tu coś i jakoś idziemy do przodu, choć małymi kroczkami.

A excela uwielbiam wprost. Ale przy Pucku komputeromaniaku czyhającym niestrudzenie na mojego laptopa - nie ma szans. A notes papierowy (prawie) go nie interesuje.

1
komentarzy
avatar
ten wykrzyknik przy "umyć włosy" bardzo wymowny i też bardzo o mnie
Dodaj komentarz
avatar
{text}