avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Komp mi wysiadł 1,5 tygodnia temu - do tej pory nie ogarnęłam 'sytuacji', przymusowy odwyk Telefon ledwie zipie. Wcześniej miał szybkę stłuczoną w jednym miejscu, teraz pajęczyna na całym ekranie. Pokonała mnie technologia. Ale jakos człapię

Borelioza very gut tzn. wyniki bardzo dobre, brak aktywnej infekcji. Do tego kontrola usg u gin. Dwa cykle temu była jakaś torbielka czynnosciowa, ale w tym wszystko gra i buczy. Ino... czasu nie ma i/lub sił. No masakra!

Dziś z Puckiem w trasie: start Skierniewice via: Borysew zoo safari (niech dzień ma coś z tego, że go matka włóczy) a potem kierunek Poznań via Turek, Uniejów, Konin bokiem, Słupca, Swarzędz. Siedzimy w Poz do czwartku/piątku i wracamy do waw. Remonty i naprawy to hasło przewodnie tych wakacji...

1
komentarzy
avatar
No już myślałam, ze zaginęłaś Nie zwalaj tu na czss i siłę tylko zabieraj się do roboty...razem z małżem Ale maraton...już tu, już tam. Wracaj bezpiecznie do Wawy!
Dodaj komentarz

Zaległy - do wklejenia jak reaktywuję kompa, jeśli się zachował.
Nie do wiary - post się jakoś uchował. No to wklejam

========
23 czerwca 2017
Wynik kleszczowy - pozytywny. To znaczy negatywny. To znaczy wskaźniki w normie, brak aktywnej infekcji. Odebrałam wynik i z tej radości poszłam z Młodym na obiad do rybnej restauracji tuż obok. Żarcie raczej przeciętne, ale wystrój ładny, kącik dla dzieci był no i Witold coś tam zjadł, nie obsmarowując równocześnie ani siebie, ani otoczenia. Genialnie.

Tylko że... jak wróciliśmy do domu było coś koło 13. Pielucha przebrana, książeczka przeczytana, miś w objęcia, kocyk, cmok, gasimy światełko.... i DUPA. Nie będzie spał. Będzie się wiercił. W łóżeczku, koło łóżeczka, na rozkładanym fotelu obok. Będzie misia wokół łóżeczka nosił. Będzie z łóżeczka wychodził. I do niego wchodził i znowu wychodził. Będzie się do mnie przytulał i moją rękę odtrącał. Pójdziemy na większe łóżko, położymy się razem, przykryje się letnią narzutą, poleży 3 sekundy... i znów wiercenie na maxa. Po całym łóżku będzie się kierdał. W te i nazad i jeszcze raz. W końcu nie wytrzymam bo chyba z całego macierzyństwa NIC, ale to nic nie jest bardziej upierdliwe niż (nie)zasypianie na drzemkę. Nie wytrzymam zatem i zarządzę - trudno - wstajemy. Jak będziesz chciał, to się położysz. Ale. Ale brak drzemki = taki dziwny stan, w którym dziecko jest ani wyspane, ani nie wyspane. A im bardziej tym bardziej chwiejny to stan = każda pierdoła może wywołać dramat. Plus wtedy właśnie przychodzi dzieciowi milion pomysłów na doprowadzające matkę do wkurzu. Matkę nastawioną na DRZEMKĘ. Drzemkę dziecia czyli chwilę-odpoczynku-i-możliwość-zrobienia-miliona-innych-rzeczy-których-się-nie-da-gdy-dzieć-nie-śpi. Czy też matkę liczącą po prostu na to, że sobie na piętnaście minut do ogłupiającego internetu siądzie i, a co tam, belly i facebuka przejrzy. I właśnie wtedy dzieć wymyśla te zabawy: targać drzwi harmonijkowe, chodzić po krawędzi łóżka, trzaskać drzwiami balkonowymi, strącać rzeczy z półek, rzucać kluczami/samochodzikiem w podłogę (łup, łup, łup) i wreszcie przelewać wodę z kubeczka do miseczki via stół, podłoga i wszystko dookoła. Wrzaśnie więc matka raz i drugi. W końcu jest tylko człowiekiem. Tak, tak... że nie powinno się, że to ja starsza, mądrzejsza, doroślesza. Że, że, ble ble...

Zajęła się matka wpisem, emocje uszły. Wit zajął się samochodzikami. Zadowolony. Zaraz wcisnę 'Zapisz', skończę tę swoją 15-minutową przerwę, przytulę berbecia, zrobię coś głupiego, berbeć się roześmieje. Dochodzi 15... teraz by Wit kończył drzemkę, gdyby wszystko szło według planu. Ja bym była po 2h odpoczynku, jeśli nie fizycznego to psychicznego. No ale cóż... muszę być bardzo szczęśliwym człowiekiem, skoro moim największym problemem dziś i w tej chwili jest brak drzemki pierworodnego. Jedna taka myśl, i już człowieka do pionu stawia. Howk zatem, szary-mary na bok, uśmiech i jedziemy. Pakowanie na weekendowy wyjazd, a potem do biblioteki.

0
Dodaj komentarz

21 bez kilku minut. Pakuję ostatnie graty do auta i przenoszę śpiącego Witka do fotelika. Dziamdziak padł jeszcze przed 19 bo drzemki nie miał. Ruszamy do Warszawy. Miałam obawy czy nie będę zmęczona po całym dniu, ale jechało mi się bardzo dobrze. Autovía raczej pusta, a mój głowa zajęta przemyśleniami na różne tematy. Hyc - 3h i jak Kopciuszek - o północy wjechaliśmy do garażu. Pucka na ręce, okryć kocykiem, wtulił się w moją szyję czyli obto kaman. Tule, że w mieszkaniu poczuł, że się wyspał. No i dramat bo ja chcę spać a on chce brykać. Albo chociaż czytać. Oooo looodie...

0
Dodaj komentarz

Jakoś w końcu zasnął, lekko nie było. Usnęliśmy razem - na kołdrze rozłożonej na podłodze. Tyle, że ja już musiałam wstać, a on dalej sobie śpi!

1
komentarzy
avatar
Droga Zelmo....stawiam Cię do pionu, coś ta cisza za dlugo trwa. Nie podoba mi się to
Dodaj komentarz

Od czego by tu?

Od tego chyba, że za dużo wzięłam sobie na łeb, że stres mnie przez to dopada i że patrząc z boku - nie jestem taką sobą, jaką być bym chciała i jaką zdarzało mi się być. Zmęczona, warcząca, bez luzu i z deficytem uśmiechu. A z drugiej strony... kto ma to zrobić?

Do końca sierpnia na łbie mam/do skończenia:
* 3 remonty, w tym jeden poza Wawą + znalezienie najemców + przeprowadzka nasza
* chrzciny Pucka
* wycinka drzewa uszkodzonego po wichurach
* dokończenie naprawy auta
* spięcie wyjazdu na wakacje
Wszystko to w asyście Pucka, który jak mi się zdaje, wkracza w etap buntu dwulatka. Nie taki zły ten bunt, ale dodatkowej dawki cierpliwości to wymaga. Czasem się zastanawiam czy rezygnacja z miejsca w żłobku była dobrą decyzją. Ale cóż, to już przepadło.

Chrzciny... Wychodząc za mąż nie miałam pojęcia o relacjach rodzinnych męża. Nie spodziewałam się, że tyle nam to nerwów napsuje. I w ogóle - że tak wielki wpływ to będzie miało na nasze życie. Ot, chociażby te nieszczęsne chrzciny. Impreza w założeniu rodzinna, a w praktyce cholera wie, co z tego wyjdzie.

Komp się zacina. Znak to chyba, że nie czas na pisanie tylko coś z to do listy odhaczyć. Wit zasnął dziś, po długich bojach, o 23:30. A mi się już nawet spać odechciało.

0
Dodaj komentarz

Od czego by tu?

Od tego chyba, że za dużo wzięłam sobie na łeb, że stres mnie przez to dopada i że patrząc z boku - nie jestem taką sobą, jaką być bym chciała i jaką zdarzało mi się być. Zmęczona, warcząca, bez luzu i z deficytem uśmiechu. A z drugiej strony... kto ma to zrobić?

Do końca sierpnia na łbie mam/do skończenia:
* 3 remonty, w tym jeden poza Wawą + znalezienie najemców + przeprowadzka nasza
* chrzciny Pucka
* wycinka drzewa uszkodzonego po wichurach
* dokończenie naprawy auta
* spięcie wyjazdu na wakacje
Wszystko to w asyście Pucka, który jak mi się zdaje, wkracza w etap buntu dwulatka. Nie taki zły ten bunt, ale dodatkowej dawki cierpliwości to wymaga. Czasem się zastanawiam czy rezygnacja z miejsca w żłobku była dobrą decyzją. Ale cóż, to już przepadło.

Chrzciny... Wychodząc za mąż nie miałam pojęcia o relacjach rodzinnych męża. Nie spodziewałam się, że tyle nam to nerwów napsuje. I w ogóle - że tak wielki wpływ to będzie miało na nasze życie. Ot, chociażby te nieszczęsne chrzciny. Impreza w założeniu rodzinna, a w praktyce cholera wie, co z tego wyjdzie.

Komp się zacina. Znak to chyba, że nie czas na pisanie tylko coś z to do listy odhaczyć. Wit zasnął dziś, po długich bojach, o 23:30. A mi się już nawet spać odechciało.

2
komentarzy
avatar
To faktycznie masz sporo spraw na głowie...ale kto jak nie Ty! Ogarniesz to, tylko oby nie kosztem własnego zdrowia.
avatar
Zapomniałam dodać... Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
Dodaj komentarz

Ku pamięci:

1. Od jakiegoś czasu gości u nas 'Basia, Franek i pielucha'. Nie żeby to miało jakiś wpływ na odpieluchowanie. Na razie Wit nie sygnalizuje ani kupy ani siku. Ale, ale coś tam z tej książki jednak zakumał. Bo otóż Franek rzeczony próbuje sikać jak tata - na stojąco, ale zbyt mały ma zasięg i siku ląduje na podłodze. I Franek wyciera siku z podłogi ścierką. I dziś właśnie Wit w samych spodenkach był - bez pieluchy. I sik nastąpił, na podłogę się nalało. A Wit myk do kuchni. I się rozgląda, szuka czegoś... I łapie za ścierkę i idzie do pokoju. Wyciera. Gdyby mówił to by pewnie powiedziała - no ale czemu się matka tak gapisz z rozdziawioną paszczą?

2. Zamknięte oczy = ktoś śpi (śśśii). Dziś w książeczce zobaczył panią z jednym okiem otwartym a drugim zamkniętym. Pokazał i zażądał wyjaśnień - to śpi czy nie? No to ćwiczyliśmy na moich k jego oczach - jak to jest.

3. W tej samej książeczce, z miesiąc nieczytanej zobaczył kukułkę. I pamiętał, że to zwierz ck robi kuku - ku ku.

4. Waga dziś 11.200 ( w koszulce i pieluszce)

C.d.n

1
komentarzy
avatar
Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy co te nasze cwaniaki widzą i jak wiele czynności powtarzają. Mój syn oglądał bajkę u mnie na telefonie, jak zapytałam czy idziemy na dwór powiedział, że tak bajkę wyłączył , telefon zablokował i oddał mi do ręki. Mnie zamurowało
Dodaj komentarz

Ku pamięci:

1. Od jakiegoś czasu gości u nas 'Basia, Franek i pielucha'. Nie żeby to miało jakiś wpływ na odpieluchowanie. Na razie Wit nie sygnalizuje ani kupy ani siku. Ale, ale coś tam z tej książki jednak zakumał. Bo otóż Franek rzeczony próbuje sikać jak tata - na stojąco, ale zbyt mały ma zasięg i siku ląduje na podłodze. I Franek wyciera siku z podłogi ścierką. I dziś właśnie Wit w samych spodenkach był - bez pieluchy. I sik nastąpił, na podłogę się nalało. A Wit myk do kuchni. I się rozgląda, szuka czegoś... I łapie za ścierkę i idzie do pokoju. Wyciera. Gdyby mówił to by pewnie powiedziała - no ale czemu się matka tak gapisz z rozdziawioną paszczą?

2. Zamknięte oczy = ktoś śpi (śśśii). Dziś w książeczce zobaczył panią z jednym okiem otwartym a drugim zamkniętym. Pokazał i zażądał wyjaśnień - to śpi czy nie? No to ćwiczyliśmy na moich k jego oczach - jak to jest.

3. W tej samej książeczce, z miesiąc nieczytanej zobaczył kukułkę. I pamiętał, że to zwierz ck robi kuku - ku ku.

4. Waga dziś 11.200 ( w koszulce i pieluszce)

C.d.n

0
Dodaj komentarz

Ufff... poranek lepszy. Ruszamy z Puckiem do galopu. Młody człowiek śpi z rozmachem a co za tym idzie szczebelkowe łóżeczko zrobiło się za małe, zwłaszcza w nocy. Będzie 'dorosłe' łóżeczko. Kusi mnie bardzo łóżko auto bo auta teraz na topie.

1
komentarzy
avatar
Ooo jaki Pucek dorosły, nie musi czekać do 18tki, a może się uda i już teraz będzie miał swoje auto
Dodaj komentarz

W bardzo telegraficznym skrócie bo czasu mega mało, a i Witek mi tu tuż obok czyha i kombinuje, jakby tu klawiaturę przejąć.

Wczoraj ostatnia noc w starym miejscu, dziś już śpimy w nowym. 7 sierpnia, siódemka na szczęście.

Na szczęście też pierwszy dzień nowego cyklu, wczoraj wieczorem przyszła @, idealnie jak w zegarku. Oznacza to, że w czasie wyjazdu albo przyjdzie punktualnie i 'umili' mi wakacyjny wyjazd. Albo nie przyjdzie i będzie miła wakacyjna niespodzianka. No to się trzeba postarać

Witek.
Cieszymy się tym krótkim momentem w życiu, kiedy słowa MAMA i TATA są absolutnie ulubione i powtarzane po tysiąc razy dziennie. Mamy też coś w stylu mamy/taty - na pokazywanie rzeczy, które do mamy i taty należą (szczoteczki do zębów, szampony -przy czym skubany dobrze wie co jest mamy, a co taty).

Szał na wodę trwa. Wczoraj byliśmy na szkoleniu przedchrzcielnym. Na końcu języka miałam pytanie - czy zdarzyło im się już, że chrzczone dziecko zabrało księdzu naczynie z wodą...

Siku. Oswajamy z tematem, czasem puścimy bez pieluchy, ale bez konsekwencji - po prostu nie mamy na to teraz ani czasu, ani sił (a i tak dał radę osikać jedną z toreb spakowanych do przeprowadzki...). Niemniej wczoraj coś zatrybiło - nauczył się słowa SIUSIU. A zapytany gdzie jest siku - złapał się za pieluchę. Czyli coś tam kuma. Z drugiej strony... jeśli zakumał jak odblokować telefon, wejść w multimedia, ominąć zdjęcia i odpalić filmik ze sobą w roli głównej, a potem wyjść i wejść ponownie, żeby odpalić inny filmik (nie zdjęcie!), to... myślę, że i z robienie siku sobie poradzi.

Bunt na łóżeczko trwa. Zapytany czy chce do łóżeczka czy na kołdrę na podłogę... wybiera kołdrę. To już chyba po przeprowadzce skręcać nie będziemy szczebelków.

Ulubione jedzenie - kukurydza (kuku). Do picia - kakao (kaka). Acz jeśli chodzi o kakao to najbardziej jest zajarany elektrycznym mieszadełkiem robiącym bziiiiiuuuu niż samym napojem.

W sklepie obowiązkowo ciągnie koszyk na kółkach. Mogę do niego dorzucać, ale prowadzenia mi nie odda. Prowadzi aż do kasy, potem wykłada ze 2 rzeczy na taśmę... i porzuca

Ruszył ostro z wagą, przy ostatnim ważeniu wyszło 11,2 kg. Czuć różnicę - po prostu obszerniejszy się zrobił.

Pęęęędzimy!

1
komentarzy
avatar
Wszystko przyjdzie w swoim czasie
Dodaj komentarz
avatar
{text}