avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

A już się tak nawet zaczęłam lekko wkręcać. No ale nie, w tym cyklu nie. @ i 1dc. Szkoda, ale jedziemy dalej. My z Witem dziś w Poznaniu.

1
komentarzy
avatar
...i brak słów ale kciukasy mocno zaciśnięte !!!
Dodaj komentarz

Rozbity talerz, wylana zupa, nabity guz, mydło we włosach, paznokcie drapiące - nie do obcięcia. I jeszcze gil po pas. I uśmiech, który mówi ni mniej ni wiecej - ale przecież nie możesz się na mnie gniewać skoro tak pięknie się uśmiecham. Także tak, dzień jak codzień.

3
komentarzy
avatar
Heh
avatar
Skąd my to znamy...
avatar
Skąd ja to znam
Dodaj komentarz

07:12
Mąż śpi, Witek śpi. Cisza.
Boże Ciało. Urodziny męża. Imieniny Witka.
Na śniadanie będą kanapki, na obiad żeberka w miodzie z ziemniakami.
A na deser ciasto/lody... mam nadzieję, że chłopaki mnie zaproszą

Wczoraj wieczorem Witek nie mógł zasnąć. Po godzinie 'kiblowania' przy łóżeczku powiedziałam pas - i przenieśliśmy się na łóżko. Wrócił mężowaty - i położył się z nami. I leżeliśmy w trójkę po ciemku, Witek między nami, a mężowaty mu kołysankę śpiewał. Piękna chwila

3
komentarzy
avatar
miłego dnia!
avatar
Kurcze...o 7.12 to ja już uczestniczyłam w pikniku który zorganizowało dziś moje dziecko u siebie w pokoju
avatar
Miłej zabawy!
Dodaj komentarz

Próbuje powtarzać słowa:
miś - myś
miód
łódź

Mamy też 'dramat nocy letniej' czyli w czym młody człowiek ma spać żeby wieczorem przy zasypianiu za gorąco nie było, a w nocy żeby nie zmarzł. Kocyk oczywiście skopuje w trzy diabły.

Wczoraj pierwsza przejażdżka rowerem - Młody zachwycony.

Podobała się też zabawa z ciocią Anią i wujkiem Adamem - jedziemy, jedziemy, prosta droga, prosta droga, kamienie, kamienie, rów!

2
komentarzy
avatar
Mój młodszy, ale co do ubierania na noc też ten sam dylemat. Ja zakładam mu body z długim rękawem, spodnie cienkie bawełniane (piżamkowe) i tyle. W nocy jak już jest skopany i zimny, zakładam skarpetki i przykrywam albo pieluszką albo cienkim kocykiem tylko po tułowiu (pod rączkami) tak, żeby nawet jak skopie kołderkę to zostaje ten kocyk.
avatar
u nas to zawsze skarpety, długi rękaw i spodnie .... a gdy przychodzą zimniejsze dni (w sensie noce, które jeszcze niedawno nas nawiedzały) to nawet bluzę miał na sobie . U nas kołdra czy kocyk nie mają prawa bytu :/
a ubiór uzalezniony od stanu zdrowia
Dodaj komentarz

No więc gotujesz kufa ten domowy obiadek. Makaron z sosem pomidorowo-soczewicowym. Z listkami bazylii i kufa łyżeczką oregano. Przypominasz sobie, że zapomniałaś kupić słodkiej papryki. Niby drobiazg, ale ona w dużej mierze nadaje smak. Ale co tam. Odkrywasz też, że nie masz oregano. Jak mogło się skończyć skoro zawsze jest??!!

Gotujesz z dzieciem uwiezonym u nogi, przytrzaskującym sobie nogę lodówką, wychodzącym bosymi stopami na zimne płytki na balkonie itepe itepe itepe

Gotujesz makaron, polewasz sosem, odczekujesz chwilę, żeby nie było wrzasku, że gorące. Dzieciowi śliniak.

I kufa kufa kufa okazuje się, że makaron zły. To znaczy makaron sam w sobie dobry, ale to makaron spaghetti czy też inny taki długi cienki. O sakrable - przerabialiśmy już taki makaron tylko wtedy Wit po prostu jadł sobie palcami. Ale nie, nie dziś. Dziś je tylko łyżką i widelcem. A właściwie nie je bo z łyżki spada, z widelca spada. Dzieć wkurzony coraz bardziej. Bo głodny, bo zły, bo makaron ucieka. Łycha sosu ląduje na spodenkach, świezych dziś wyjętych, jeszcze niczym innym trwale nie poplamionych. Na spodenkach ląduje bo śliniaczek daleko sięga, ale się podwinął. Matka nie wie czy ma się rozpłakać czy powiesić (na tym makaronie długim). Krajzis, krajzis, krajzis...

Eureka. Matka sadza dziecia na własne kolana (sie wypierze... wszystko). Jeden koniec długiego makaronu hyc do swojej paszczy, drugi do paszczy Witka. Jesteśmy jak zakochany kundel i jego wybranka. Wcinamy razem jeden makaron. A potem jeszcze ze 20. Wit zadowolony. Matka ledwie żyje. Na szczęście drzemka blisko.

3
komentarzy
avatar
Uwielbiam !!!!1
avatar
Uwielbiam !!!!1
avatar
Trzeba to przetrwać
Dodaj komentarz

Wit dostał się od września do publicznego żłobka. Jestem w absolutnie ciężkim szoku.

0
Dodaj komentarz

Wit dostał się od września do publicznego żłobka. Jestem w absolutnie ciężkim szoku.

0
Dodaj komentarz

Wit dostał się od września do publicznego żłobka. Jestem w absolutnie ciężkim szoku.

0
Dodaj komentarz

Po otrząśnięciu się z szoku żłobkowego... postanowiliśmy nie skorzystać z miejsca. Niby zwykła decyzja. A jednak wyciągnęła kilka 'ciekawostek' na wierzch.

1. Podejście rodziców zmienne jest.
Kiedy Witek był mały, albo może nawet wtedy gdy jeszcze byłam w ciaży, rozmawialiśmy z mężowatym o ścieżce edukacyjnej dzieci, a o żłobkach w szczególności. 'No... do żłobka pójdzie, nie?' - pytał stwierdzał mąż. 'Hmmmm....' - odpowiadałam wątpiąco nie mogąc sobie wyobrazić, jak takiego malucha oddać w ręce nieznane na ileś-tam godzin. I tak czas sobie płynął, Pucuł dorastał, no powiedzmy rósł. Tak czy siak, Pucuł stał się małym chłopczykiem. W moich oczach przynajmniej. Bo mężowaty zapytany co myśli o skorzystaniu ze żłobka... zapytał: 'Ale jak moglibyśmy oddać takiego małego szkraba na tyle godzin poza domem?' I tak to się stanowiska odwróciły - bo moim zdaniem Witek poradziłby sobie i już teraz mogę sobie wyobrazić oddanie szkraba do żłobka (gdyby nie było opcji zostania ze mną w domu). Mężowaty natomiast twierdzi (choć oboje wiemy, że ściemnia), że wcale, że nie i że nieprawda, że na pewno nigdy nie chciał Witka do żlobka wysyłać

2. Loteria żłobkowa...
Zewsząd dookoła słyszę i słyszałam, że jak się jest małżeństwem, a przynajmniej nie-samotną matką, i że jak dziecko jedno, a zarobki w miarę - to należy zapomnieć o publicznym żłobku bo szans nie ma. Milion pińćset-sto-dziewięćset-czwarty na liście oczekujących. Tak też zrobiłam - wniosek owszem złożyłam, ale o sprawie zapomniałam. A tu hyc, okazało się, że jednak niemożliwe jest możliwe...

3. ... paradoks....
Równolegle do nas rodzice witkowego kuzyna debatują gdzie posłać młodego od września. Do tego żłobka czy innego, do bliższego czy dalszego, do tańszego czy droższego... Im by się pewnie ten publiczny żłobek bardziej przydał. Ale nie wiem czy w ogóle składali papiery. Tak czy siak... Nie przyznaliśmy się im, że młody dostał się do publicznego żłobka. W sumie, prawie nikomu się nie przyznaliśmy. Żeby nie wkurzać... po pierwsze tym - że się dostał, po drugie tym - że nie skorzystaliśmy. No... paradoks trochę i kuriozum.

0
Dodaj komentarz

Dzień Taty dziś. Deszczowy od rana. W zeszłym roku była koszulka, w tym roku Wit przyniósł tacie do łóżka pudełko z sernikiem - do zabrania do pracy. Szczerze zupełnie, nie złośliwie, postanowiłam w tym roku nie wychodzić przed szereg, nie kombinować jak koń pod górkę. Skoro na dzień matki dostałam życzenia + słodkości to na dzien ojca, w ramach równowagi, skołowałam życzenia i słodkości. I dobrze jest

Za moment tuptamy z Witem do pani doktor - po skierowanie (ortopeda) i po poradę (uczulenie na owady?). Dobrze, że blisko. Leje.
Z moich tematów doktorowych - wczoraj odebrałam wynik TSH > 2,09. Czyli nieźle, zwłaszcza, że bez żadnych leków. Doodbioru mam jeszcze wyniki kleszczowe. Trochę się przed chwilą wkurzyłam bo muszę po nie specjalnie jechać w inną część miasta. A wcześniej dostawałam po prostu mailem. No ale mi się zniżki zachciało i o tak to sobie 'ułatwiłam'. No ale cóż, i tak bywa. Plan jest taki - odbieram, zerkam i odkładam temat na bok. Trzeba żyć.

2
komentarzy
avatar
I jak wyniki kleszczowe? No i oczywiscie jak idzie Wam remont?
avatar
Zelmo...wzywam Cię do tablicy??? Gdzie się podziewasz, aaa?
Dodaj komentarz
avatar
{text}