Tyle piszemy o mamozie, a ja mam teraz ostry napad 'córeczkozy'. No nie mogę się odkleić! i wszystko mnie zachwyca: jak śpi, jak biega, jak chodzi, jak mówi, jak siusia, jak je, jak trzyma króliczka pod pachą i jak się do niego przytula, jak się bawi i jakie miny robi...
Totalnie mi odbiło! Spać nie mogę ze szczęścia, że ją mam.
Gdy chciałam dziecka nawet nie śniło mi się, że można w taki miłosny obłęd popaść.
Na szczęście Gaja jako dziewczynka konkretna w fazie buntu dwulatka dobrze wie czego chce i doskonale dba o nienaruszalność swoich granic. Sama i sama, moje, idź tam... dba o odrębność doskonale No oczywiście są mamusiofazy,co sprawia mi nieziemską przyjemność
Do tego nim nie miałam dziecka nawet nie śniło mi się, że z 23 miesięcznym maluchem tak da się komunikować. Kilka najważniejszych słów wystarcza by przekazać co się potrzebuje.
'Tu pisiu padło, tam plosie' (pokazuje gdzie) czyli: długopis spasł mi za kanapę i proszę mi go wyjąć.
I tak ze wszystkim co chce, potrafi się dogadać. Fantastyczne uczucie!
Pozom jej słodkości powoduje u mnie psychologiczną hiperglikemię. Od miesięcy ma ukochanego robota, robot jest dość duży i ciężki ale mówi, na wyświetlaczu pokazują się minki, śmieje się, płacze. (Funkcji edukacyjnej jeszcze nie używa)
W każdym razie gdy robot płacze, Gaja bierze go na kolana i mówi 'Mój dzidziuś, co se stało?' po czym przytula go, głaszcze, całuje, lula, okrywa kołderką, prowadzi za rączkę. No cuda robi, by przestał płakać
Przesłodkie!!!!!!!!!! Drugą miłością jest Królik. O nim pamięta nawet w nocy gdy zaspana woła mnie bym ją zabrała do mojego łóżka - w połowie drogi mówi 'misiu klólik, plosie'. W dzień wkłada mu do łapki kredki i rysuje jego łapką, albo stempelki i jego łapką stempluje. Królik i Robot są karmieni, pojeni, wożeni w wózku i opatulani kołderkami.
A mi jako mamie na ten widok grozi roztopienie z przypływu czułości i zachwytu nad córą!
No 'ostra córkoza' jak nic! Chyba też przewlekła
No ale jak? no jak jej nie kochać jak się jest jej mamą???