avatar

tytuł: Na huśtawce

autor: gosia81

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)

Nic z tego - nie dostałam pracy, dostała ją ta osoba, która dziś była na rozmowie. Podobno miała większe doświadczenie.

Mam dosyć. Dół jak Rów Mariański. Ale też wkurw po prostu.

Jestem równocześnie małpą jeżdżącą na rowerze, treserem i lwem, klaunem i trapezistką. Ale na koniec tego cyrku i tak słyszę: ach, gdyby jeszcze pani żonglowała piłką jak ta młoda foczka, to może może przedstawienie trwało by dalej...

Nawet nie wiem, w którą stronę się teraz obrócić, gdzie szukać pracy.
I jeszcze te wnerwiające symptomy @.

Postanowiłam, że dosyć mam cyklicznego schizowania. Zapisałam się do gina po tabsy. Żeby tylko ta @ wreszcie eksplodowała...

0
Dodaj komentarz

Przyszła @. Wydaje mi się, że to ostatni cykl na Ovufriend. Chcę od gina tabsy anty - wizyta za miesiąc. Nie trzymam mnie tu już właściwie nic - znajome w większości doczekały się upragnionych dzieci i teraz 'emigrowały' tam gdzie i ja, czyli w strefę 'bez starań). Aktualizacja serwisu w ostatnich dniach dała mi do myślenia - mierzenie temp. i nanoszenie notatek tak weszło mi w nawyk, że w sumie przez to każdego dnia rozmyślam 'co by było gdyby'. Na dłuższą metę nie da się tak żyć. Trzeba zatrzasnąć te wrota raz na zawsze.

Jestem strasznie rozgoryczona tym co się wydarza w moim życiu 'zawodowym'. Nie chcę, aby pamiętnik był zapisem drogi pełnej porażek, a nie wierzę w happy end. I dlatego też, nie mam weny na pisanie.

Plan minimum jest taki, by przeżyć i nie popaść w długi. Ja do września (dopóki Miś się nie zaaklimatyzuje w przedszkolu), będę brała zlecenia dorywcze do domu i będę szukała pracy 'na poziomie'. Jeszcze w wakacje podaruję dzieciom swój czas 'na wychowawczym'. Zapewne później wykreślę doktorat z CV i zejdę o pułap niżej. Może jesienią mąż wyjedzie za granicę na 3-4 mies. by podreperować nasz budżet. Nie wiem. Nic nie wiem.

Klnę tylko bezgłośnie.

8
komentarzy
avatar
Tęskniłabym bardzo choć sama miewam podobne myśli. Ale zostaję dla Was. Nie zniknij tylko bez pożegnania
avatar
Nie odchodź stąd. Regularnie zaglądam i czytam co u Ciebie. Wierzę, że w końcu się wszystko poukłada, choć czasami wydaje się, że nic nie jest tak jak być powinno. A może własna działalność? Coś zupełnie niezwiązane z doktoratem? Handel, domowa produkcja (np. tortów) itd.? Może możesz prowadzić działalność, a obok np. rozwijać się naukowo pisząc artykuły, prace naukowe i pogłębiając swoją wiedzę? A może emigracja? Jak jest już tak zupełnie beznadziejnie, to emigracja to chyba nie jest zły pomysł. Szczególnie na północ: Norwegia, Szwecja, Dania. Dobre zarobki nawet za zmywak (wiem, że to poniżej twoich aspiracji, ale od czegoś trzeba zacząć za granicą). W Szwecji np. przedszkola są od 1 roku życia, są prowadzone przez gminy, każdemu dziecku przysługuje. Są zasiłki na każde dziecko i jeśli macie pracę w danej gminie, gmina musi wam dać (wynająć mieszkanie). Realia są takie, że jedna pensja idzie na życie, a druga na oszczędności lub przyjemności. Pomyśl o tym. Wielka zmiana, ale do odważnych świat należy. Nie odchodź od nas. Nawet jeśli będziesz na tabsach.
avatar
Jestem tego samego zdania co Rutelka. Nigdy jeszcze u Ciebie nie pisałam,ale miło mi się Ciebie czyta,masz takie mądre spojrzenie na życie,tak fajnie to wszystko opisujesz.Nie rezygnuj z pamiętnika,opisuje co się u Ciebie dzieje,jak rozwijają się Twoi chłopcy,jaki znajdziesz sposób na poprawę codzienności.Pisałaś kiedyś o pomyśle na zostanie rodziną zastępczą,może jednak o tym pomyślisz?choć to trudne,ja kiedyś też sporo nad tym rozmyślałam. Jest jeszcze coś takiego jak Wioski dziecięce czy Wioski rodzinne - nie pamiętam dokładnie teraz.Jedna z moich znajomych ma pogotowie opiekuńcze dla maluchów,druga dla nastolatków.Mnie osobiście bardzo kiedyś korciło to pogotowie dla maluszków.Może takie rozwiązanie byłoby dla Ciebie?
avatar
Jestem tego samego zdania co Rutelka. Nigdy jeszcze u Ciebie nie pisałam,ale miło mi się Ciebie czyta,masz takie mądre spojrzenie na życie,tak fajnie to wszystko opisujesz.Nie rezygnuj z pamiętnika,opisuje co się u Ciebie dzieje,jak rozwijają się Twoi chłopcy,jaki znajdziesz sposób na poprawę codzienności.Pisałaś kiedyś o pomyśle na zostanie rodziną zastępczą,może jednak o tym pomyślisz?choć to trudne,ja kiedyś też sporo nad tym rozmyślałam. Jest jeszcze coś takiego jak Wioski dziecięce czy Wioski rodzinne - nie pamiętam dokładnie teraz.Jedna z moich znajomych ma pogotowie opiekuńcze dla maluchów,druga dla nastolatków.Mnie osobiście bardzo kiedyś korciło to pogotowie dla maluszków.Może takie rozwiązanie byłoby dla Ciebie?
avatar
Tęskniłabym bardzo choć sama miewam podobne myśli. Ale zostaję dla Was. Nie zniknij tylko bez pożegnania
avatar
Zyjemy juz bez staran...fakt,ale dalej cos nas laczy...mnie ciezko odejsc z ovu na zawsze...mysle o dziewczynach...co tam slychac u kazdej
avatar
Zyjemy juz bez staran...fakt,ale dalej cos nas laczy...mnie ciezko odejsc z ovu na zawsze...mysle o dziewczynach...co tam slychac u kazdej
avatar
Nie odchodź, tez cie podczytuje regularnie...lubie twój styl pisania.i czasem mam wrażenie ze czytam o sobie...xxx
Dodaj komentarz

Ok zostaję Ale przede wszystkim dla Was i dla pamiętnika, który powinien być bardziej o rodzinie, aniżeli o moich kolejnych porażkach. Potrzebna mi ta autocenzura, bo informowanie o kolejnych rozmowach rekrutacyjnych, które nie przynoszą pozytywnych efektów, jest po prostu przygnębiające. Jak wydarzy się coś pozytywnego w kwestii zawodowej, to z pewnością się o tym dowiecie ;D

13 czerwca mąż zdał egzamin teoretyczny i przeszedł do części praktycznej nauki. Nie wiem czy już o tym pisałam, że zmienia zawód, czyli szkoli się na kierowcę autobusu. Od 14 czerwca do 5 lipca będzie miał codziennie naukę jazdy, nawet wczoraj w Boże Ciało ćwiczył na placu, bo chce jak najszybciej przejść do fazy egzaminu i kwalifikacji zawodowej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w sierpniu mógłby zacząć już pracę. Mamy trzy upatrzone lokalne firmy, które potrzebują kierowców Trzymajcie za niego &&

Update: mąż mi powiedział, że jeszcze musi zrobić kwalifikację na przewóz osób, co zajmie cały miesiąc i oznacza osobne egzaminy i testy w Krakowie. Tak więc praca najwcześniej od września i to przy dobrych wiatrach... Ta biurokracja w tym kraju jest chora! Jedyny plus jest taki, że Fundacja powinna sfinansować całą zmianę zawodu, nie tylko nabycie uprawnień. Oby tak było!!!

2
komentarzy
avatar
Trzymam kciuki za dobrą pracę męża! Fajnie, że zostajesz.
avatar
Ja na razie tez nie mam pracy i wydaje mi sie ze ta moja bezczynnosc w tym temacie jest troche obawa przed rozczarowaniami...w poniedzialek ide na kolejna rozmowe...z tamtej nici...
Dodaj komentarz

Przygotowuję się do kolejnej rozmowy o pracę (kursy, kursy i jeszcze raz kursy), robię zlecenie na lewo (czyli projekt strony internetowej), uczę się angielskiego (oglądam Twin Peaks po angielsku z angielskimi napisami i nachodzi mnie taka myśl: czy realizacja moich marzeń zależy od pieniędzy?

Niestety częściowo tak. Główne pozycje na liście zadań, które chciałabym zrealizować i spis tego, co chcę osiągnąć w życiu, zaczyna się od słów: jeśli będziemy mieć pieniądze to...

Głupia sprawa, po prostu chciałabym zabrać dzieci nad morze na kilka dni w wakacje.
Chciałabym zabrać męża na romantyczną kolację i pierwszy raz w życiu skosztować małży, homara lub sushi.

Na chwilę robi mi się przykro i nerwowo przełykam ślinę. Ale za chwilę przypominam sobie, że tyle nam się w życiu udało: zdrowe i mądre dzieci, własny dom, wzajemna miłość i małżeństwo, troskliwi rodzice, otwarte umysły... Muszę jakoś wyluzować w kwestii kasy, choć nie jest to łatwe, gdy tej kasy po prostu brakuje.

3
komentarzy
avatar
Wiele zależy od naszej motywacji i chęci,ale bardzo wiele zależy od możliwości finansowych,dobrze piszesz,że dużo/za dużo naszych planów uzależnionych jest od kasy,czasami można kombinować jak to poukładać,ale często i kombinowanie nie jest łatwe,niestety taka nasza rzeczywistość,ale nie można się poddawać,kombinuj i działaj,powodzenia
avatar
Ja staralam sie luzowac w kwestii finansowej wiele lat...ale mi nie wychodzi..juz sama nie wiedzialam czy mam depresje czy po prostu problemy...prawda jest taka ze mozna sobie wmawiac ile dobrego sie ma...ale finansowe bezpieczenstwo jest podstawowa potrzeba..jak tego nie ma to dol bedzie nawracal co jakis czas...ja zazdroszcze ludziom ktorzy.nie.musza sie.martwic z czego wziasc na rate czy na nowe spodnie..
avatar
To jet ten ból który tak trudno uśmierzyć :/
Dodaj komentarz

W poniedziałek byłam na rozmowie o pracę. Poszłam tam kompletnie wyluzowana, bo mąż mnie nastawił odpowiednio mówiąc: pier*** to, będzie co ma być.

No i tak się wyluzowałam, że hej. Zupełnie swobodnie do tego podeszłam, zwłaszcza jak usłyszałam warunki finansowe i listę wymagań... zaczęło mi być wszystko jedno. Nie wiem czy to podziałało, czy coś innego, ale wczoraj tuż po 8 rano dostałam telefon, że chcą mnie już zaraz najlepiej tego samego dnia. Byłam zaskoczona, bo mieli dzwonić z decyzją dopiero w piątek. Nie byłam przygotowana - wiecie robota na lewo, umówione jakieś wizyty lekarskie, dentysta, w piątek zakończenie roku, kurs męża itp. Sajgon. I odwlekłam rozpoczęcie pracy - start w najbliższy poniedziałek o 8.00.

No ale, zupełnie się nie cieszę. Kompletnie mi to nie pasuje, bo pensja najniższa z możliwych i niby są premie do podziału dla zespołu, ale czy je ktoś kiedyś widział na oczy, to nie wiadomo. Robota raczej podobna do poprzedniej - obsługa kont społecznościowych, marketing internetowy bla bla bla. Tylko, że inna firma i mam nadzieję inni ludzie, większy zespół. Dojazd beznadziejny, nie wiem komu i kiedy opchnę dzieci - część może dziadkowie, może jakieś przedszkole z dyżurem wakacyjnym, może mąż przesunie kurs na popołudnie? Same pytania - zero konkretów. Wiem jedno, biorę tę pracę choć jej nie chcę. Na przeczekanie, by mieć z czego płacić rachunki. Ale Bóg mi świadkiem, czuję się paskudnie. Nie wywalczyłam żadnej poprawy warunków zatrudnienia. Z deszczu pod rynnę.

Na samą myśl rzygam tym. Jedyny plus, że mężowi kurs jakoś idzie i że przez ten miesiąc po stażu udało mi się przygotować Misia na pójście do przedszkola (miesiąc bez pieluch!!!). To by było na tyle. Kurtyna ;(

4
komentarzy
avatar
gosiu,jak zwykle okazuje się,że przewrotny los,robi swoje...chciałaś poświęcić czas dzieciakom,nie nastawiałaś się na pracę,a tu się okazało inaczej,no ale zawsze możesz spróbować,może troszkę podreperujesz budżet,może praca okaże się całkiem znośna,a jak nie to zawsze możesz zrezygnować,może znajdzie się coś innego,korzystniejszego.
avatar
Jak idziesz pzez pieklo...nie zatrzymuj sie...mnie tez piecze w stopy..trzymam w kciuki aby bylo to pozytywne rozczarowanie
avatar
Jak idziesz pzez pieklo...nie zatrzymuj sie...mnie tez piecze w stopy..trzymam w kciuki aby bylo to pozytywne rozczarowanie
avatar
a może znów posłuchaj męża? MOże Cię zaskoczy
Dodaj komentarz

Panie Boże, ależ ta nowa praca to gówno. Wdepnęłam w niezłe szambo. I wiecie co? - nie podpisałam umowy - tragiczne warunki, wolę umowę o dzieło, a jak we wrześniu nie dadzą umowy pełnoetatowej to spadam stamtąd.

Właściwie każdego ranka mam ochotę rzucić to gówniane zajęcie. Ale kupiłam na szybko autko na dojazdy i dzieci rozparcelowałam po rodzinie. Wszystko do dupy. Chce mi się wyć.

2
komentarzy
avatar
Trzymaj sie!!! Wierzymy mocno w jakas rownowage na tej ziemi!!!
avatar
Nosz cholera. Niedobrze. Może następna?
Dodaj komentarz

Życie się jakoś toczy... bynajmniej nie leniwie i przewidywalnie, tylko ze stresem, ostrym tempem i z nagłymi zwrotami akcji. Jutro mam wizytę u gina żeby dostać tabsy anty - chcę je brać dopóki nie okrzepnę w jakiejś robocie na stałe... A tu zonk: dziś po wprowadzeniu danych z pomiaru porannego program OVU F. zmienił mi wyliczenie owulacji... Dlatego dodaję do wpisyu zdjęcie, które obrazuje to, co jest hipotetyczne jeszcze przez około tydzień, ale spędza mi sen z powiek już dziś.

Jestem mega zła: bo kochałam się z mężem bez zabezpieczenia, dwa dni po rzekomej owulacji (poprzednia wersja ovu), temp. była dość wysoka (36.59), a dzień owulacji jak dla mnie w ogóle z kosmosu i dziwny, bo ja mam dużo dłuższe cykle - ostatni trwał 51 dni...

No nic, nie ma co płakać - stało się i już. Trzeba tylko trzymać nerwy w ryzach do 10 dnia po owulacji, kiedy można wiarygodnie zrobić test.

Ze zmęczenia pracą i calą resztą nawet na ovu bywam z obowiązku notowania temp. Kosmos. Lot w nieznaną czasoprzestrzeń.

http://ifotos.pl/zobacz/ScreenHun_qpeswah.png

3
komentarzy
avatar
Gosiu trzymam kciuki za falszywy alarm skoro tego teraz potrzebujesz.
avatar
ehhh martiwc sie bedziesz jak juz by cos bylo wiesz ze realne sznase na to sa male..
avatar
życzę Wam szczęscia !!!! w każdym wymiarze !!!!
Dodaj komentarz

21 lipca przyszła @. Co do dnia, czyli jednak jakimś cudem udało się uniknąć ciąży, chociaż kochaliśmy się dokładnie w dzień owulacji. Nie powiem - ulżyło mi. Od tego cyklu biorę tabsy anty - dopóki nie dostanę stałej umowy pełnoetatowej nie dam rady znieść jakiejkolwiek niepewności, bo i tak już mam za dużo stresu z powodu finansów.

Ale szczerze mówiąc przeżywam jakiś rodzaj żałoby po utraconych marzeniach o licznej rodzinie. Żal mi cholernie, że po prostu nie stać nas na trzecie dziecko.

Ogólnie bardzo mi się moje życie ostatnio nie podoba. Gówniana robota, o której nawet się znajomym nie przyznaję, bo doprawdy nie ma czym się chwalić. Brak czasu dla domu, dzieci, swoich pasji. Wieczna gonitwa i nieustanne obliczanie w głowie na co starczy, a na co nie. Powtarzam sobie, że muszę wytrzymać jeszcze kilka miesięcy, że będzie lepiej (bo do cholery musi być lepiej, nie?), ale ucieka mi dzień za dniem, a ja babram się w jakimś badziewiu, a życie jest tylko jedno do diaska!

Chyba potrzebuję zobaczyć jakieś światełko w tunelu. Oby to było już jutro - mąż zdaje kolejny egzamin. Trzymajcie kciuki!!!

3
komentarzy
avatar
ja jeszcze sie ludze ze moze nadejdzie dzien kiedy zdecyduje sie na drugie dziecko..jeszcze nie jestem w zalobie,chodz pewnie bede jak klamka calkowicie zapadnie..ale mysle, ze nic sie nie zmieni w tej kwestii szczerze mowiac,mam za chwile 35 lat, jestem bezrobotna, z mysla przeprowadzki do polski ....brzmi jak kosmos...nie wierze, ze to moje zycie..
avatar
Gosia może Cię tym pytaniem zdenerwuję, ale przeglądałaś ogłoszenia z zapotrzebowaniem na post- docków w aktualnie ogłaszanych konkursach? Jako osoba fizyczna możesz tez sama starać si o projekt z NCNu. Są nawet specjalne programy dla nauk humanistycznych, ale ze to nie moja działka to nie powiem nic więcej, trzeba poczytać na stronie ministerstwa.
Niestety nie jesteś mi pirwszą znaną osoba z takim wykształceniem i takimi problemami. Ja miałam to szczęście ze sie jeszcze załapałam na etet. Kolejne doktorantki nie mogły już na to liczyć bo nie było godzin :/ Teraz jeszcze ta wielka niewiadoma reforma, wszyscy czekają jak na ścięcie
Nie mniej jednak trzymam kciuki żeby trafiło się coś godnego Ciebie i Twoich aspiracji
avatar
Gosiu! Od miesiąca nie dajesz znaku życia. Co u Ciebie?
Dodaj komentarz

Strasznie dawno nie pisałam nic w tym pamiętniku. Żałuję tego wielkiego zaniedbania. Nie mam żadnego usprawiedliwienia. Niby przestałam notować, dokładnie wtedy, jak zaczęłam tę głupią pracę w Mordorze, ale brak czasu, to nie jedyny powód absencji na blogu. Dostałam czegoś na kształt wstrętu do komputera, ze szczególnym uwzględnieniem wszelkich social mediów, blogów i marketingowego chłamu, który tworzę przez 8 godzin dziennie.

Sama nie wiem.
Coś we mnie pękło i nie umiem już wrócić do tamtej wersji siebie.
A miałam być taką uważną Panią Swojego Czasu. Uważną mamą, ogarniętą gospodynią, żoną i przyjacielem mojego M. Tyle ról - tyle możliwości, by zawieść...

No więc NIE JESTEM taka i chyba nadaję z własnego uniwersum, z jakiegoś kosmosu Gośki, która własnego kształtu nie umie określić. Takie Głojsce i już.

Jakoś chyba to przeboleję. Wstanę, otrzepię się i będę iść dalej. Razem z moimi 'trzema rycerzami', kotem i z psem

Tak, tak właśnie - dopięłam swego i od wczoraj mamy pieska, a właściwie suczkę. Malutką Sonię wybrali w schronisku chłopcy z Tatą, kiedy ja byłam w pracy. Ja chciałam dorosłego psa, ale rozumiem, że dla dzieci ważna jest zabawa z maluchem i wychowywanie go, rośnięcie razem z nim.

A niech to, teraz dotarło do mnie ile mam tutaj do nadrobienia!!! CDN...

10
komentarzy
avatar
Gosiu, już zaczęłam wątpić, czy wrócisz... Tak, masz do nadrobienia zaległości!
"Tyle ról - tyle możliwości, by zawieźć" - jakbym czytała o sobie. Sama na siebie czasami patrzeć nie mogę, zawodzę samą siebie.
avatar
Bo my Mamy za bardzo chcemy. Trzeba czasem odpuścić zwłaszcza sobie, potem innym. Ideał to nie wysprzątany dom na błysk, umyte gary, łązienka, wc i wszystko plus trzydaniowy obiad itp... Najważniejsze mamy tuż obok- Męża, dzieci, kota, psa Trzymaj się, dobrze, że wróciłaś
avatar
Bo my Mamy za bardzo chcemy. Trzeba czasem odpuścić zwłaszcza sobie, potem innym. Ideał to nie wysprzątany dom na błysk, umyte gary, łązienka, wc i wszystko plus trzydaniowy obiad itp... Najważniejsze mamy tuż obok- Męża, dzieci, kota, psa Trzymaj się, dobrze, że wróciłaś
avatar
dobrze że jesteś
avatar
dobrze że jesteś
avatar
WROC DO NAS!! niech to bedzie tez jakis krok powrotu do siebie pisanie pomaga wracac...chodzby myslami. Buzka
avatar
Dobrze cie znowu tu widziec gratuluje pieska
avatar
Gosia,jak to dobrze,że wróciłaśbrakowało Cię tutaj,nie znikaj już na tak długo,pisz co u Ciebie!!!
avatar
Dołączam się do sugestii Koleżanek
Ale widzę ze to chyba tak już jest - "stare pamiętniki" rzadziej są uzupełniane. Kalitria, respondenca, Chiang Mai rzadko już piszą, miriiam a Ty chyba w ogóle się wymiksowałaś (?!), karolla się też pożegnała.
Widać taka kolej rzeczy - choć mimo to zaglądam z nadzieją na "jakiś" wpis. U Ciebie Gasiu także
avatar
suczki sa najlepesze! najwierniesze. dobry wybor chlopaki!!! buziory dla ciebie, tak niby sie wcale nie znamy a tak jakos tesnie za toba
Dodaj komentarz

*
Dziękuję Wam za ciepłe komentarze - nie sądziłam, że ktokolwiek jeszcze zajrzy do mojego pamiętnika! Tyle dziewczyn stąd już odfrunęło - mój wątek z babeczkami, które walczyły i wygrały z PCOS zupełnie zamarł. Śledzę z przyzwyczajenia jeszcze czasem wątek o adopcjach i o IVF. Kibicuję tym, które nadal walczą o bycie mamą. Sama jestem na tabsach anty. Myślałam, że to tylko na chwilę, ale chyba będę je brała dłużej, bo na stabilizację się nie zanosi jeszcze. Ale przyznam, że nie dałabym rady udźwignąć teraz jeszcze niepokoju związanego z pytaniem ponawianym w każdym cyklu: co by było gdyby... Chyba psychicznie rozpadłabym się na kawałeczki, więc trwam przy tabsach dopóki coś sie nie wyklaruje z pracą na stałe.

**
Dziś zanotuję skrótowo: Starszak zaczął pierwszą klasę (jest ok!), Młodszy zaczął przedszkole (poranki to całkowita klapa!), ja pracuję nadal w Mordorze od 8 do 16 za lichą kasę, ale pocieszam się, że będzie lepiej, bo dali mi jakąś tam premię i podnieśli ciut ciut podstawę. Mąż zdał wszystkie egzaminy i czeka na wyrobienie papierów do kwalifikacji, by zacząć nową pracę, jako kierowca autobusu. Póki co ogarnia dzieci i dom. Radzi sobie

***
Ja nie mogę się doszukać własnego ja. Gdzieś się zgubiło, nie wiem gdzie. Dlatego wracam do pisania pamiętnika. Obiecałam sobie, że przynajmniej raz w tygodniu zasiądę do notowania nowości i przemyśleń. Umawiam się sama ze sobą, że ten pamiętnik to będzie minimum tygodnik.

Będę też zgrywać zdjęcia i porządkować swoją głowę. Mam w niej niezły bajzel. Dryfuję w nieznanym kierunku, bo brak czasu na korektę kursu. A wiatry są zmienne. Czasem zalewają mnie fale życiowych niespodzianek. No, ale płynę, to znaczy utrzymuję się jakoś na powierzchni. Czasem sama nie wiem, jakim cudem?!?

Trwamy wszyscy razem I to mnie najbardziej cieszy.

3
komentarzy
avatar
powodzenia! bede zagladac...cos mnie ostatnio naszlo i czesciej wracam na belly..
avatar
Uwielbiam Twoje przemyślenia,taj jakbym czytała siebiepisz bo to pisanie potrafi uporządkować ten życiowy bajzel.
avatar
Jak ja Cię dobrze rozumiem.
Dzisiaj obiecałam sobie to samo. Wracam do pisania pamiętnika

Dalej będe poczytywać i trzymam kciuki
Dodaj komentarz
avatar
{text}