Taki to dzień świstaka. Wstaję rano i Bartuś płacze lub śpi teraz to nawet sobie kwili i skarży się tacie na tą mamę co go tulić nie chce. W te lepsze poranki zjadam śniadanie, w te gorsze zabieram śniadanie do pracy, ogarniam się i wychodzę. Trasa do pociągu, albo na piechotę albo autobusem. Pociąg i jestem w pracy. Siadam i pracuję lub nie, czasem więcej czasem mniej i jem kolejne dwa śniadania. Potem znów pociąg często z przesiadką i jestem w domu obiad, zmywanie czas dla nas. Kąpiel, usypianie, szykowanie trzech śniadań do pracy, mycie i sen. I tak codziennie już drugi tydzień. Czas pędzi i tylko noce dają mi poczucie bliskości. Bliskości za którą tęsknię, jednocześnie ciesząc się, że mogę być trochę po za domem.
Bartuś w sobotę skończył 15 miesięcy i sama dokładnie nie wiem kiedy to zleciało. Jutro minie chyba 67 tygodni w tym to w ogóle już się pogubiłam. Szczepienie mmr nie wywołało u nas na szczęście żadnych efektów ubocznych. Mały super się rozwija, jest żywym dzieckiem, coraz więcej pokazuje w książeczkach i na przekór wie, że mu czegoś nie wolno i wtedy powtarza 'Ne, ne, ne' a jednak swoje robi. Jak zwykle miałam napisać znacznie więcej, ale mózg o tej porze już nie pracuje a dzień świstaka się skończył, bo mu straszny ból wszedł pod łopatkę.
tytuł: Moja terapia,♡♡♡ My i Bartek czyli moja rodzina ♡♡♡
autor: dzabuch